Ona temu winna... - chciałoby się zaśpiewać.
Bo faktom zaprzeczyć się nie da.
Ona temu winna, czyli ja.
A czemu winna? Otóż brakowi zmian...
I tak powinnam się cieszyć, że chociaż na wadze nie przybieram.
Ba, nawet spadek odnotowałam...przy takiej diecie, to niesamowite wręcz.
No, ale cóż nie będę płakać nad rozlanym mlekiem.
Tylko biorę w końcu się w karby i oprócz wzmożonej aktywności dotrzymam słowa sobie danego odnośnie diety...za bardzo sobie folguję.
Dzisiejsza aktywność:
- trening w domu na który składały się: rozgrzewka, ćwiczenia mm. ramion (z obciążeniem 2 i 4 kilogramowym), ćwiczenia klatki piersiowej (z takim samym obciążeniem), ćwiczenia pleców, ćwiczenia mm. brzucha, ćwiczenia ud i pośladków oraz rozciąganie. - 210 minut (wiem, zaszalałam ;)).
Ćwiczenia na mm. ramion i klatki piersiowej wykonałam w czterech seriach po 15 powtórzeń, na mm. brzucha, ud i pośladków w trzech seriach po 20 powtórzeń. Najmniej czasu poświęciłam plecom. Niestety mam tendencje do zaniedbywania ich. Pomimo, że tak istotne jest zdrowie kręgosłupa.
Wieczorem odpalę jakiś film i pohulam jeszcze trochę ;)
A co mi tam :)