Ano właśnie. Kilka dni temu byłam u pani ginekolog aby skonsultować się odnośnie mojej poprzedniej ciąży m.in. czy to normalne, że dzieciątko urodziło się takie malutkie pomimo, że jak twierdził ginekolog, który prowadził mi ciążę wszystko było w porządku. No więc, nie jest normalne, aby dziecko przez ostatni miesiąc (trzy tyg) ciąży nic nie przybrało na wadze.
Teraz to już musztarda po obiedzie, bo na szczęście Hanula bardzo dobrze się rozwija, ale pierwsze miesiące były ciężkie. Przed następną ciążą mam zrzucić sporo kg, przejść na dietę o niskim IG, badać co dwa tyg progesteron i koniecznie zainteresować się moją krzpliwością krwii. Poza tym mam mieć minimum 2 lata przerwy między ciążami. Czyli przynajmniej mam trochę czasu, żeby te 15-20 kg zrzucić...Olaboga!!!!!!
Tragedy jakieś!!!! serio, jak ja wrócę, do wagi z liceum???? ale rodzinne obciążenia nadciśnieniem, cukrzycą, miażdżycą powinny mnie otrzeźwić:( Moja siostra przy takim samym wzroście waży 55 kg a ja 79! 24 kg kilo różnicy... a ja już i tak schudłam 4 kilo.... Dziżaz po prostu ja pier**** , makabra! A najlepsze jest to, że moim zdaniem to ja wcale jakoś tragicznie nie wygladam:(
Musiałam przez kilka dni zastanowić się nad sobą, przez ostatni tydzień jadłam co chciałam, bez żadnej uwagi tylko po 20 prawie się udało nie jeść. Nie ćwiczyłam od 3 tygodni... Wczoraj nastąpił przełom, po zjedzeniu snikersa stwierdziłam, że tak jednak nie można i dla dobra mnie samej oraz następnego bobaska trzeba się za siebie wziąć.
Ale mejn god jak się chudnie 20 kg????? toż to przecież 1/4 mojej obecnej wagi! Mam na to półtora roku.....
Tak szczerze to nawet nie wiem na co liczę, na wsparcie, opierdziel czy na co?