Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Po prostu mam już dosyć siebie w tej odsłonie. Po ciąży zarobiłam 8 kilogramów. A wcześniej też było ich dużo za dużo. Nigdy nie byłam szczupła. Zawsze miałam nadwagę. Ale - na litość - nigdy nie ważyłam tyle, co teraz. Chcę schudnąć - dla siebie, dla męża, dla synka. Być zdrowa i sprawna. I piękniejsza :-)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 2425
Komentarzy: 13
Założony: 15 stycznia 2011
Ostatni wpis: 6 lutego 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
mojasilnawola

kobieta, 48 lat, Warszawa

160 cm, 94.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

15 kwietnia 2013 , Skomentuj

Imieniny męża...
Była szarlotka i murzynek...
Za to niedziela świetna, cały dzień na działce.
Tak sobie myślę, że wiosna już za progiem. Pora na rower :-)

12 kwietnia 2013 , Komentarze (2)

dziś w porządku. Byłam dzielna i idę spać. Jutro tez będę dzielna :-)
89,8
Nie będzie 90! Nie ma mowy!
Będzie 70.
Jeszcze chwilka i będzie. Obiecuję.

11 kwietnia 2013 , Komentarze (2)

... już minął miesiąc - i wiecie co - nic.
To znaczy co dzień mam szczerą wolę... i nic więcej...
A zatem coś jest nie tak. 
No to teraz analiza:

1 - od czytania Waszych pamiętników się nie chudnie. (a szkoda)
2 - wykupienie diety nie wystarcza. Trzeba się jeszcze do niej stosować.
3 - słodycze wygrywają
4 - jestem leniem ( i to nie tylko jeśli chodzi o jedzenie)
5 - mam bardzo niską samoocenę

A teraz wnioski:
1- co dzień ważenie (wiem, wiem, nie powinno się co dzień ważyć, ale skoro mi nie pomaga ważenie raz na tydzień lub jeszcze rzadziej, to trzeba się ważyć co dzień. Może to coś zmieni.
2 - pisanie na lodówce jadłospisu na cały dzień. I przestrzeganie go :-)
3 - codziennie wieczorem wpis do pamiętnika. I nie chodzi mi o podanie menu - to dla mnie nuda, ale może będzie lepiej mnie motywować pisanie, skoro czytanie nie pomogło :-)
4 - co do ruchu - to się zastanawiam. Chodzę 2x w tygodniu na fitness. Do ruchu w domu nie mogę się jakoś zabrać, bo - nawet jeśli spróbowałabym machać nogami, gdy młodsze śpi, czyli w okolicach południa, to już nie ma opcji, bym się potem zdążyła umyć. Zostaje wieczór (kiedy nie mogę hałasować) i ranek (przed 6.30). I co mam zrobić? Jak Wy zdążacie z ćwiczeniami? Kiedy? (To że mam dwójkę małych dzieci nie pomaga :-))
5 - z analizy wyszło mi, że jakbym się wzięła i zawzięła, to do września dałabym radę osiągnąć 70 kg. W sumie kusząca opcja...


To tyle na dziś. Miłego wieczoru :-)


5 marca 2013 , Skomentuj

... że tym razem mam inne podejście do odchudzania - po pierwsze - właściwie wszystko mi jedno, kiedy schudnę. Do tej pory liczyłam, czekałam, ważyłam się dzień w dzień. Miałam jakiś straszliwy termin nad głową - że muszę schudnąć na studniówkę (kiedy to było...), na obronę, do ślubu, na chrzciny. A teraz - nie.
Teraz nie chudnę "pod okazję". Tylko dla siebie. W swoim czasie.
Druga ważna zmiana - rozstaję się z podjadaniem - (mój najgorszy koszmar to podjadanie w nocy) - potrafię już powiedzieć sobie -  po co Ci to?. A wcześniej - było to poza moją kontrolą. Kto nie przeżył, nie zrozumie.
Trzecia zmiana - będę mówiła ludziom, że się odchudzam. Niech wspierają. Niech motywują. Póki co wie mąż i bardzo mnie wspiera. 
Od podjęcia decyzji o odchudzaniu do wprowadzenia jej w życie minęło kilka tygodni i przybyło kilka kilogramów... Też tak miałyście?
Na szczęście już wystartowałam. I powolutku, pomalutku - dotrę do celu :-)
Jeszcze jedno - nie wiem jak, ale muszę znaleźć czas na ćwiczenia. Podobno wszystko da się zorganizować... Postaram się, obiecuję.
Miłego dnia - i bądźcie dzielne :-)

23 lutego 2013 , Komentarze (1)

tak, tak - to ja.
Czytałam u niektórych, że od podjęcia decyzji o odchudzaniu do realizacji minęło trochę czasu. U mnie minęło trochę czasu i nastukałam kolejne kilogramy. Wiecie ile teraz ważę - jak słoń. 90 kg. 
KONIEC
Teraz początek - po pierwsze mam własnego żandarma. Zmobilizowałam moją Panią doktor do wspierania mnie. 
Po drugie - mam za dużo do stracenia. A wiecie, co mi się marzy...
-nowa figura i nowe ciuchy.
-nie sapać, nie wzdychać, tylko się ruszać
-znajdować przyjemność w ruchu
-nie wstydzić się siebie - i to nie tylko na wakacjach :-)
-lepszy seks? :-)
-może wreszcie kupię sobie kozaki, bo nigdy na moją łydę nie wchodziły żadne w sklepie...
-może będę chodzić na obcasach...
- i w spódnicy....
- i w ogóle...


3 października 2012 , Komentarze (3)

Będę walczyć.
Bo dużo mam do zyskania.
zdrowie
sprawność fizyczną
uśmiechy i dumę w oczach męża i dzieci
zadowolenie z siebie

a jak się teraz czuję?
ciężka, zmęczona, nieatrakcyjna.
Czasem czuję się nikim. Mam poczucie, że to nie ja kieruję swoim życiem.
Skoro nie panuję nad jedzeniem, nie panuję nad niczym.
A przecież jedzenie uspokaja, utula, pociesza...
Otóż nie. Już nie. NIE

Koniec. I początek.
WIem, że mogę. I chcę. 
I to nie od jutra, tylko teraz. Już. Natychmiast.
Skoro Wy możecie, ja też.
Trzymajcie kciuki, bo bez tego, ani rusz :-)

17 września 2012 , Skomentuj

Ha, mam władzę - nad sobą i swoim życiem.
Kurcze, jakie to dziwne, że zgubienie pierwszego kilograma tak uskrzydla...
Strach pomyśleć, co będzie dalej :-)
I wiecie co - bez słodyczy da się żyć.
Miłego dnia :-)

13 września 2012 , Skomentuj

No i patrzcie państwo - pełna porażka.
Kolejna ciąża i kolejne kilogramy.
Teraz ważę 85 kg.. Nigdy jeszcze nie było tak źle.
Czyli - walka trwa!

Pozytywy są takie:
Super dzieci - a najpiękniejsze jest to, że synek chodzi do przedszkola a córcia jeszcze mała - może jednak uda mi się znaleźć chwilkę w ciągu dnia dla siebie.
Super mąż - wspierający i motywujący.
Akurat zbliża się koniec sezonu w pracy, będę mogła choć chwilę wykroić dla siebie.
(Wiem,  że się powtarzam, ale tego właśnie brakuje mi teraz najbardziej - czasu )

Motywacje:
Chcę być piękna i zgrabna dla siebie, męża i dzieci.
Sypie mi się zdrowie.
Nie mam o na siebie włożyć :-)

Tyle na razie, czekam na dietę.

28 stycznia 2011 , Komentarze (4)

Moje dzisiejsze przemyślenia są takie:
gruba baba ma kompleksy i bardzo niską samoocenę. I chce, żeby - skoro ona sama siebie nie lubi, to żeby inni ją lubili i doceniali. Zatem chce być traktowana jako osoba bezproblemowa i wyluzowana. Akceptująca siebie i wspierająca otoczenie. I dlatego decyzja o odchudzaniu oznajmiona na zewnątrz jest taka trudna - bo wychodzi się przed szereg i mówi - mam problem, nie radzę sobie z tym.
I pewnie niejedna z nas tak miała - chciała się odchudzać w samotności, w tajemnicy - żeby jak już schudnie, wszyscy się zachwycili. I - przynajmniej u mnie - mojasilnawola się poddawała. Bo nie miała wsparcia z zewnątrz.
A jeśli się człowiek przełamie, ogłosi wszem i wobec, że się odchudza - to już nie ma odwrotu. Wszyscy patrzą, co jesz. Więc głupio byłoby się poddać.

Mojasilnawola już pokonała samą siebie - ogłosiłam walkę. Na drzwiach do lodówki napisałam "jestem na diecie". Czarno na białym.

2 dzień bez słodyczy
2 dzień bez pieczywa

27 stycznia 2011 , Skomentuj

Skupiłam się w sobie i mam:
1 dzień bez słodyczy
1 dzień bez pieczywa.
Czyli mojasilnawola wygrywa!
Bardzo miłe uczucie, jakby nie patrzeć.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.