... już minął miesiąc - i wiecie co - nic.
To znaczy co dzień mam szczerą wolę... i nic więcej...
A zatem coś jest nie tak.
No to teraz analiza:
1 - od czytania Waszych pamiętników się nie chudnie. (a szkoda)
2 - wykupienie diety nie wystarcza. Trzeba się jeszcze do niej stosować.
3 - słodycze wygrywają
4 - jestem leniem ( i to nie tylko jeśli chodzi o jedzenie)
5 - mam bardzo niską samoocenę
A teraz wnioski:
1- co dzień ważenie (wiem, wiem, nie powinno się co dzień ważyć, ale skoro mi nie pomaga ważenie raz na tydzień lub jeszcze rzadziej, to trzeba się ważyć co dzień. Może to coś zmieni.
2 - pisanie na lodówce jadłospisu na cały dzień. I przestrzeganie go :-)
3 - codziennie wieczorem wpis do pamiętnika. I nie chodzi mi o podanie menu - to dla mnie nuda, ale może będzie lepiej mnie motywować pisanie, skoro czytanie nie pomogło :-)
4 - co do ruchu - to się zastanawiam. Chodzę 2x w tygodniu na fitness. Do ruchu w domu nie mogę się jakoś zabrać, bo - nawet jeśli spróbowałabym machać nogami, gdy młodsze śpi, czyli w okolicach południa, to już nie ma opcji, bym się potem zdążyła umyć. Zostaje wieczór (kiedy nie mogę hałasować) i ranek (przed 6.30). I co mam zrobić? Jak Wy zdążacie z ćwiczeniami? Kiedy? (To że mam dwójkę małych dzieci nie pomaga :-))
5 - z analizy wyszło mi, że jakbym się wzięła i zawzięła, to do września dałabym radę osiągnąć 70 kg. W sumie kusząca opcja...
To tyle na dziś. Miłego wieczoru :-)