Teraz nie chudnę "pod okazję". Tylko dla siebie. W swoim czasie.
Druga ważna zmiana - rozstaję się z podjadaniem - (mój najgorszy koszmar to podjadanie w nocy) - potrafię już powiedzieć sobie - po co Ci to?. A wcześniej - było to poza moją kontrolą. Kto nie przeżył, nie zrozumie.
Trzecia zmiana - będę mówiła ludziom, że się odchudzam. Niech wspierają. Niech motywują. Póki co wie mąż i bardzo mnie wspiera.
Od podjęcia decyzji o odchudzaniu do wprowadzenia jej w życie minęło kilka tygodni i przybyło kilka kilogramów... Też tak miałyście?
Na szczęście już wystartowałam. I powolutku, pomalutku - dotrę do celu :-)
Jeszcze jedno - nie wiem jak, ale muszę znaleźć czas na ćwiczenia. Podobno wszystko da się zorganizować... Postaram się, obiecuję.
Miłego dnia - i bądźcie dzielne :-)