Dałam radę
Udało mi się dzisiaj wszystko co zaplanowałam. NIe rzuciłam się na lodówkę, na ławie w pokoju leży czekolada mojego m., a ja patrzę na nią chłodnym wzrokiem:) chyba naprawdę się ogarnęłam.
Może bym tak zaplanowała jedzenie na jutro?
I śniadanie 6.30 ryż z owocami i jogurtem
II śniadanie 10 jabłko
Obiad 14 gołąbek w sosie pomidorowym
Kolacja 17 jeszcze nie wiem, może jogurt? albo jakaś sałatka warzywna delikatna. Tak coś takiego bym zjadła.
Ćwiczenia na jutro to: callanetics, różne ćwiczenia na nogi i pośladki, razem około 120 minut.
Zobaczymy może takie planowanie mi pomoże.
zakwas
Moje nogi to dzisiaj jeden wielki zakwas. Tak mnie bolą, że ledwo chodzę, czuję co jakiś czas aż pieczenie, ale w sumie nie ma się co dziwić dostały wczoraj ogromny wycisk. Niedawno wróciłam z uczelni, ogarnęłam już dom, a teraz muszę podszykować sobie coś na obiad i chciałabym zrobić trening cardio zanim pójdę na korki, bo wieczorem to nie będe miała zupełnie czasu na ćwiczenia. Zapomniałam przygotować sobie wcześniej materiały na jutrzejsze zajecia i trzeba będzie nad tym siedzieć dzisiaj.
Dzisiaj z jedzeniem narazie ok, chociaż z pospiechu nie wzięłam sobi nic do szkoły. Przyjechałam bardzo głodna, ale udało mi się nie rzucić na lodówkę i zjadłam tylko 2 kanapki i właśnie kończę zieloną herbatę. Także trzymajcie za mnie kciuki żebym do końca dnia nie wyjadła wszystkiego z lodówki i zdążyła poćwiczyć :)
Pozdrowienia dla was wszystkich,
Poniedziałek
Jestem mega zadowolona z siebie dzisiaj. Dieta ok, co od jakiegoś czasu przychodziło bardzo cięzko. Ćwiczenia też super. Zamęczyłam dzisiaj swoje nogi, w sumie 80 minut, ale były też w tym pakiecie ćwiczenia na pośladki i brzuch, który ostatnio w jakiś dziwny sposób odpuściłam. Zaraz zabieram się za callanetics a później będę chciała jeszcze trochę pohulać i mam nadzieję, że się uda. Może dobry początek oznacza dobry cały tydzień? Oby tak było:)
Moja znajoma pewnie powiedziałaby, że weszłam z kopyta w nowy tydzień. Aha i nawet w tych wcześniejszych 80 minutach pojawiły się ćwiczenia ewy ch., z którą jakoś nie potrafię się przeprosić.
Koniec tego gadania, trzeba ruszyć do boju o szczupłą i piękną sylwetkę!!!!
podsumowanie planu tygodniowego
Tygodniowy plan w całości udało mi się tylko zrealizować w poniedziałek i niedzielę. We wtorek, środę, czwartek i sobotę było tak pół na pół a w piątek to już kompletna porażka. Ale pocieszające jest to, że każdego dnia były ćwiczenia.
Nawet wczoraj mąż powiedział mi, że wyszczuplały mi nogi i nie ma już prawie za co złapać na boczkach. Ale najśmieszniejsze jest to, że ja największą różnicę widzę na pośladkach a on stwierdził, że nic ich nie ruszyło ;D
Na ten tydzień plan jest taki sam. I ma być wykonany w 100% :)
Wygrałam
U mnie wszyscy w domu teraz pałaszują frytki, wstrętne ociekające tłuszczem frytki. A ja zjadłam jogurt z otrębami :) nie dałam się. Hip hip hura! Takie zwycięstwa cieszą:)
Sobota
Myślę, że wczorajszy dzień mogę zaliczyć do udanych. Ogarnęłam trochę żarcie, myślę, że uda mi się wyjść na prostą już wkrótce. Ale cieszę się z innej rzeczy, mianowicie poćwiczyłam troche wczoraj. Zaszalałam z hula hop bo aż 50 minut w sumie w dwóch podejściach i nawet się tak nie denerwowałam, że mi kiepsko wychodzi. Tylko jak spadło to do góry i od nowa. Może pomógł mi w tym film, który oglądałam wtedy:). A później postanowiłam się solidnie spocić i ok 50 minut cardio zaliczone z jillian i Mel B. Także kalorii coś tam spaliłam:) A wieczorkiem wzięłam cudowną kąpiel i miałam czas dla siebie, żeby trochę o siebie zadbać. Także dzień naprawdę udany.
Na dzisiaj zaplanowałam callanetics, bo mam zamiar co drugi dzień to uskuteczniać i chciałabym jeszcze coś dorzucić ale zobaczymy jak wyjdzie. Miłej niedzieli wam życzę:)
Ogarniam się
Myślę, że powoli zaczynam wychodzić na prostą. Dziś też była wpadka po śniadaniu ale już później było ok. Na południe zjadłam marchewkę startą z jabłkiem (bez cukru) a później zupę. Mama zrobiła na 16 sos i miałam zjeść z kaszą ale już odpuszczam dzisiaj, nie jestem głodna i już późno. Później wszamię jakieś jabłko. Pokręciłam dziś hula. Udało mi się 30 minut wytrzymać i teraz jestem po 50 minutach cardio. Chciałabym jeszcze zrobić ten 30 day shred z jillian, zacząć to dzisiaj ale nie wiem czy będę miała siłę. Pocieszające w tych moich wpadkach było to, że cały czas ćwiczyłam. Jednego dnia więcej drugiego mniej ale codziennie ćwiczyłam. Nie mogę przestać na 2 dni czy więcej bo później już nie wrócę a ćwiczę już ponad miesiac więc szkoda byłoby zaprzepaścić to co osiągnęłam.
I znów zawaliłam
I po co to wszystko? Znów dobrze było tylko rano. Owsianka ćwiczenia a później szkoda słów. Pewnie nie dość, że nic nie schudnę to jeszcze przytyję. Nie mogę od jakiegoś czasu nad sobą zapanować. Bez sensu to wszystko. Może tak już ma być? Może nie mogę być szczupła?
Poranek
Zawsze rano jak wstaję to chce żeby ten dzień był ok pod względem diety, ćwiczeń i róznych innych rzeczy, które mam zaplanowane. Ale to jest tylko rano. Ostatnio coraz trudniej jest mi zapanować nad jedzeniem. ale podsumowanie postanowień w poniedziałek. W ogóle jakoś strasznie rozlazła jestem ostatnio, wszystko robię biegiem, wszędzie pędzę na złamanie karku. Jestem do kitu. Ale koniec użalania się nad sobą. Trzeba zebrać 4 litery i działać.
Kryzys
Chyba mam kryzys. Wkurza mnie, że nie mogę zapanować nad sobą, odmówić sobie na 100% jakiejś przekąski. Ćwiczę codziennie i powoli tracę nadzieję, że może się udać.