Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 25463
Komentarzy: 336
Założony: 5 sierpnia 2010
Ostatni wpis: 13 marca 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
savannah1974

kobieta, 50 lat, Płock

164 cm, 86.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

20 stycznia 2013 , Komentarze (4)

Jest piknie! Waga co prawda od początku diety spadła o 1 kg (w normie, rzekłabym), czyli jest 95 kg. Ale albo ja coś źle mierzę, albo spadło mi całkiem sporo tu i tam (zobaczymy, co pokaże następny pomiar):

szyja - 38 cm (bez zmian)
biceps - 33 cm (bez zmian)
pod biustem - 108 cm (bez zmian)
talia - 109 cm (- 4 cm!!!!)
brzuch - 116 cm (nie zmierzyłam wtedy)
biodra - 113 cm (- 5 cm!!!)
udo - 66,5 cm (- 3,5 cm)
łydka - 41,5 cm (- 0,5 cm)
Tłuszcz - 48 % (niestety, nie obliczyłam poprzednio, no ale za wysoki ten procencik, nie ma co).

Te różnice wyglądają nieprawdopodobnie. Możliwe, że są mniejsze, bo coś źle zmierzyłam, ale sądzę, że różnica jest z pewnością.

Ale jeszcze bardziej jestem zadowolona z młodego. Raptem dwa dni i spadek o ponad kilogram, to oczywiście głównie woda, ale uzyskał niezbędną motywację, a to jest najważniejsze. Startował z 47,4 kg, a obecnie waga pokazała 45,9 kg, czyli 1,5 kg w dół! Jestem z niego dumna, a jaki on zadowolony!

A przed nami kolejny dzień zmagań. Trochę późno wstałam, bo o 9.00, więc śniadanko też będzie później, ale jutro już wracamy do normy. Zaraz zjem sobie placuszki z serkiem, a potem chyba wreszcie zabiorę się za ten chlebek, bo dzisiaj 4 B i 1 W, więc się przydadzą. Ale nie przemyślałam sobie diety na dzisiaj, buuu.

Gdyby ktoś pytał, ważę się codziennie. Zawsze tak robiłam w trakcie diety, bo mnie to po prostu motywuje i pozwala zachować poczucie kontroli, co jest niezbędne. Mam jednak świadomość skoków wagi, jakie mogą się pojawić z różnych powodów, dlatego podchodzę do tego ze spokojem, a ewentualne skoki też można obrócić w motywację (trzeba mieć do tego trochę pokręconą psychikę, ale tym akurat dysponuję, lol).

20 stycznia 2013 , Komentarze (2)

Spać mi się chce i nie mam już siły zrobić podsumowania dnia.

21.30 - pół pomello, idę spać o 1.00 w nocy, więc minęły 3,5 godziny od posiłku. Wody wychlałam dzisiaj chyba morze, aż dziwne, że tak piję i piję. To chyba z braku piwa, lol.

Ale trzymam się dzielnie i zamierzam trwać w uporze dalej. HIC!

Młody dzisiaj spożył zaledwie 1300 kalorii, aż za mało w sumie, ale wiadomo, że u niego to będzie jednego dnia więcej, innego mniej, więc bilans powinien wyjść OK.

19 stycznia 2013 , Skomentuj

16.00 - rukola plus duszone warzywa z wczoraj (malutka porcja), odrobina sosu na bazie oliwy i ziół
18.30 - szprotki w pomidorach, jogurt naturalny z otrębami
A teraz planuję gratis w postaci orzechowego cappuccino.

19 stycznia 2013 , Komentarze (2)

Chyba się nie wyrobię z pieczeniem chlebka, więc przełożę to na wieczór. Co do sprzątania też nie jestem pewna, bo niedługo trzeba się zbierać, ech... Ale może się uda...

12.30 - sałatka z mozzarelli light, pomidora, świeżej bazylii, czerwonej cebuli i wędzonego łososia z odrobinką oliwy, pycha

Co prawda najpierw miały być warzywka, ale te łatwiej zabrać ze sobą, hehe.

Fitness:
30 min walking z Leslie (2 mile)
10 min pilates na pośladki z Denise Austin
30 min ćwiczenia rozciągające z Debbie Siebers

Niby light-owo, ale i tak się liczy. A propos rozciągania, to oprócz tego naturalnie włączonego w większość zestawów ćwiczeniowych, uważam, że przynajmniej 1-2 w tygodniu wypada sobie zafundować konkretną sesję. Elastyczność mięśni jest bardzo ważna, jak już chce się porządnie ćwiczyć.

19 stycznia 2013 , Komentarze (1)

Jak na sobotę, wstałam wyjątkowo wcześnie, bo o 8.30, w części dzięki mojemu M, u którego była 2 w nocy, ale postanowił wysłać mi SMS-a i zwyczajnie mnie obudził, potwór jeden. Co dziwne jednak, stwierdziłam, że jestem wyspana, więc po prostu wstałam.
Zdążyłam już zrobić śniadanie dziecku, zrobić śniadanie sobie, zjeść i nawet zrobić budyń śmietankowy bez cukru na później, lol.
Na śniadanko były placuszki dukanowskie z tuńczykiem (6 sztuk, na jutro zostało też 6) posmarowane serkiem Almette z chrzanem oraz odrobiną czarnego kawioru. Za jakieś pół godzinki zrobię sobie Leslie (myślę, że 2 mile) i jakieś rozciąganie. Potem może posprzątam łazienki, bo już się o to proszą, upiekę sobie dukanowski chlebek i pojedziemy z młodym do Babi pomóc jej w przestawieniu mebli w sypialni. Ot i plan na dzisiaj...

Plan na wieczór nie uwzględnia procentów. I tak ma zostać, bo za dobrze się czuję, żyjąc całkiem na trzeźwo, a nie jestem pewna, na ile w tej chwili samej sobie mogę zaufać. Trochę się boję, że nie będę umiała zahamować na rozsądnej ilości i że następnego dnia nie będę miała znowu ochoty. Więc lepiej nie kusić losu, przynajmniej na razie.
W najbliższy piątek jedziemy z młodym na ferie do Karpacza i Szklarskiej Poręby. Na tych wyjazdach zwykle lubię spędzać czas w knajpach i sporo kasy idzie na piwo, ale postaram się, żeby tym razem było inaczej, zwłaszcza, że piwa w planach nie mam w ogóle, najwyżej jakieś grzane wino i to też w ograniczonych ilościach. Trzymajcie za mnie kciuki, żeby mi ten wyjazd nie rozwalił dopiero co uzyskanego spokoju i zadowolenia.

Mięśnie brzucha bolą mnie dalej, ale to dobry znak, znaczy, że ich nie oszczędzałam, hehe. jak tylko trochę odpuszczą, znowu je przycisnę. Za jakiś czas będą bolały za każdym razem mniej i krócej, wiem to z doświadczenia. Wiadomo, że 6-paka to ja już raczej mieć nie będę, zresztą nie zależy mi. Ale ile można, tyle trzeba wypracować.

Zauważyłam, że spędzam tu sporo czasu, ale to chyba zwyczajnie jest mi potrzebne na początku tej drogi. Powywnętrzać się z jednej strony, pomotywować, czytając pamiętniki innych z drugiej. Z czasem pewno czas spędzany na Vitalii będzie trzeba ograniczyć, ale sądzę, że będę jednak systematycznie wpisywać do pamiętnika i odwiedzać ulubione wątki.

18 stycznia 2013 , Skomentuj

Trudno, mam troszkę lenia, a poza tym bolą mnie mięśnie brzucha i rąk, i praktycznie wszystkie, więc dzisiaj wieczorem odpuszczam, a jutro będzie raczej lightowo, bo mięśnie muszą trochę odpocząć.

Podsumowanie dnia:
8.30 - jajecznica (2 jajka, parówka, cebula) - B
10.00 - latte
11.30 - nori z brukselką, papryką i ogóraskiem - W
14.30 - smażony dorsz plus jogurt naturalny z otrębami i kawiorem - B
18.30 - makaron pełnoziarnisty (muszle) oraz duszone warzywa (fasolka szparagowa, pomidory, cebula, brukselka, pieczarki) - W
21.30 - pół pomello, jogurt o smaku pieczonych jabłek (jogurty owocowe jem na posiłki węglowodanowe, bo zawierają 6-8 razy więcej węglowodanów niż białka - taki mój patencik, hehe) - W

Fitness:
60 minut rano (1 mila + stepper + joga)


Uznałam, że powinnam dzień wcześniej zaplanować sobie, co zjem dnia następnego, żeby nie tracić rano czasu na zastanawianie się. Jutro 3 B i 2 W. Wstępnie:
B - dukanowskie placuszki z serka, tuńczyka i otrąb posmarowane twarożkiem z chrzanem
W - warzywka duszone (druga porcja mi z dzisiaj została)
B - sałatka z mozarelli light, pomidora, cebuli i bazylii, z dodatkiem wędzonego łososia z oliwą (pomidor i cebula są raczej tak mało znaczące, że nadal białko jest dominującym składnikiem)
B - kurczak z rożna lub rybka jakaś (jeszcze nie zdecydowałam) plus jogurt naturalny z otrębami
W - lekka sałatka z rukoli, roszponki, pomidora, pieczarek marynowanych i ogórka kiszonego plus jakiś owoc

Bo w ogóle tak sobie myślę, że porządek posiłków jednak będzie lepszy, jeśli o 17.00 będzie kolacja (zwłaszcza, że często wychodzi mi to później), a ostatnia przekąska.
Jak mi starczy czasu, to upiekę sobie chlebek dukanowski, żeby go jeść z posiłkami białkowymi. A w ogóle lubię przepisy dukanowskie, ale sama dieta mi się nie sprawdziła. Może coś źle robiłam albo to po prostu nie było dla mnie. Czułam się bardzo dobrze, żadnych skutków ubocznych, ale także żadnych efektów, buuu...


18 stycznia 2013 , Komentarze (8)

Zmieniłam zdanie co do fotek - zrobię je, jak już będę w te cudeńka wchodzić.
Przejrzałam zawartość jednej szafki i oko mi zwyczajnie zbielało. O mamuniu, ja chcę to nosić!!! Mam kilka par wyrąbistych jeanów, śliczne, malutkie bluzeczki, spódniczki i dwie lachowate sukienki tak piękne, że aż boli... A to tylko jedna szafka, jeszcze sporo leży nieruszone.
No, teraz to mam motywację wielką jak dinozaur i to największy z istniejących kiedykolwiek. Zwłaszcza, że ja te wszystkie ciuchy kiedyś nosiłam, co więcej kupiłam je po akcji odchudzanie, kiedy po raz pierwszy w moim dorosłym życiu ważyłam 76 kg (zeszłam z 94 w ciągu 8 miesięcy liczenia kalorii, bez ćwiczeń nawet i pijąc alko od czasu do czasu - ale byłam 10 lat młodsza!). Więc nie ma słowa "niemożliwe" - DAM RADĘ.
Do moich urodzin 4 kwietnia będę ważyć 86 kg - to nadal dużo, ale kosmicznie mniej niż obecnie. Może już nawet wcisnę się w niektóre rzeczy z mojej szafy, które co prawda nie pochodzą z okresu "chudości", ale i tak są na mnie za małe obecnie.
Myślę, że ciuchy leżące w szafie są lepszą motywacją niż te wiszące w sklepie, bo już je mamy, a tych ze sklepu możemy nigdy nie kupić -  nie wiadomo, czy będzie kasa itd. A te, co już są, tylko czekają. Można by je rozdać co prawda, ale po co, skoro lepiej wykorzystać jako zachętę do pracy nad sobą!

18 stycznia 2013 , Skomentuj

Już był, co prawda nie u mnie, tylko u młodego, ale na razie został okiełznany...

18.30 - kilka dużych muszelek makaronu pełnoziarnistego plus duszone warzywka (pomidor, fasolka, szparagowa, brukselka, cebulka, pieczarki) - ok. 350 kcal całość

Oj, zaczynam odczuwać moje mięśnie, lol, więc trzeba trochę zbastować z siłówką itp., przez dzień czy dwa tylko walking i rozciąganie. Nie wiem, czy dzisiaj wieczorem się zmobilizuję, ale celowo rano zrobiłam 60 min... na razie planuję pogrzebać w swojej przepastnej szafie i pooglądać swoje śliczne ciuszki sprzed lat, coby się nieco zmotywować. Może nawet zrobię kilka foteczek i tu wkleję .

18 stycznia 2013 , Komentarze (1)

Wczytuję się w pamiętnik roogirl i normalnie nie mogę przestać dziewczyny podziwiać. W tym, co pisze, jest cholernie dużo prawdy. Polecam wszystkim mało-zmotywowanym i jojczącym nad każdym skokiem wagi. Taki porządny kopniak rozsądku.

14.30 - smażony bez oleju dorszyk w towarzystwie jogurtu naturalnego z łyżką otrąb i łyżką drobnego, czarnego kawioru (mniam)

Moje posiłki białkowe często będą bazowały na przepisach dukanowskich (bo są po prostu fajne), aczkolwiek samego Dukana nie stosuję. Moją dietę opieram na ONZ, aczkolwiek zmodyfikowanej.

Moja główna obserwacja dotyczy specyfiki rozdzielania białek od węglowodanów - otóż jedząc je oddzielnie, szybciej się najadam mniejszą ilością i starcza mi na dłużej. Poza tym zmiana stosunku ilości posiłków białkowych do węglowodanowych każdego dnia sprawia, że organizm każdego dnia musi się przestawiać na inne trawienie, podobnie zresztą ma się kwestia z kaloriami - zdaniem niektórych bardziej efektywne jest różnicowanie ilości kalorii spożytych każdego dnia (np. 1300 - 1600 - 1450 itd.) niż jedzenie codziennie tej samej ilości. 

Głodzić to ja się nie mam najmniejszego zamiaru. To nie moja bajka.

18 stycznia 2013 , Komentarze (2)

W ramach nagrody za dobre sprawowanie się i jednocześnie zachęty do kontynuacji tegoż, zafundziłam sobie latte carmelowe (102 kcal) - mały grzeszek, a duża przyjemność.

A wspólne odchudzanie z synkiem to genialny pomysł, jak tak się zastanowić, bo mam dodatkową motywację: muszę mu pokazać, że ja potrafię, żeby go zachęcić. Zawarliśmy pakt, że ja nie piję piwa, on je mniej słodyczy, więc teraz muszę się dodatkowo pilnować:))))

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.