Jak na sobotę, wstałam wyjątkowo wcześnie, bo o 8.30, w części dzięki mojemu M, u którego była 2 w nocy, ale postanowił wysłać mi SMS-a i zwyczajnie mnie obudził, potwór jeden. Co dziwne jednak, stwierdziłam, że jestem wyspana, więc po prostu wstałam.
Zdążyłam już zrobić śniadanie dziecku, zrobić śniadanie sobie, zjeść i nawet zrobić budyń śmietankowy bez cukru na później, lol.
Na śniadanko były placuszki dukanowskie z tuńczykiem (6 sztuk, na jutro zostało też 6) posmarowane serkiem Almette z chrzanem oraz odrobiną czarnego kawioru. Za jakieś pół godzinki zrobię sobie Leslie (myślę, że 2 mile) i jakieś rozciąganie. Potem może posprzątam łazienki, bo już się o to proszą, upiekę sobie dukanowski chlebek i pojedziemy z młodym do Babi pomóc jej w przestawieniu mebli w sypialni. Ot i plan na dzisiaj...
Plan na wieczór nie uwzględnia procentów. I tak ma zostać, bo za dobrze się czuję, żyjąc całkiem na trzeźwo, a nie jestem pewna, na ile w tej chwili samej sobie mogę zaufać. Trochę się boję, że nie będę umiała zahamować na rozsądnej ilości i że następnego dnia nie będę miała znowu ochoty. Więc lepiej nie kusić losu, przynajmniej na razie.
W najbliższy piątek jedziemy z młodym na ferie do Karpacza i Szklarskiej Poręby. Na tych wyjazdach zwykle lubię spędzać czas w knajpach i sporo kasy idzie na piwo, ale postaram się, żeby tym razem było inaczej, zwłaszcza, że piwa w planach nie mam w ogóle, najwyżej jakieś grzane wino i to też w ograniczonych ilościach. Trzymajcie za mnie kciuki, żeby mi ten wyjazd nie rozwalił dopiero co uzyskanego spokoju i zadowolenia.
Mięśnie brzucha bolą mnie dalej, ale to dobry znak, znaczy, że ich nie oszczędzałam, hehe. jak tylko trochę odpuszczą, znowu je przycisnę. Za jakiś czas będą bolały za każdym razem mniej i krócej, wiem to z doświadczenia. Wiadomo, że 6-paka to ja już raczej mieć nie będę, zresztą nie zależy mi. Ale ile można, tyle trzeba wypracować.
Zauważyłam, że spędzam tu sporo czasu, ale to chyba zwyczajnie jest mi potrzebne na początku tej drogi. Powywnętrzać się z jednej strony, pomotywować, czytając pamiętniki innych z drugiej. Z czasem pewno czas spędzany na Vitalii będzie trzeba ograniczyć, ale sądzę, że będę jednak systematycznie wpisywać do pamiętnika i odwiedzać ulubione wątki.
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
lenaw1980
19 stycznia 2013, 11:31Wizyta w Karpaczu to świetny pomysł na udany wekend. Poszalejcie na śniegu. Ja piwa nie lubie więc go nie piję.Nie wiem jak zniechęcić do niego U mnie pada śnieg jak by kto poduszki porozrywał z pierzem. Będzie sporo odgarniania. Baw się dobrze. I nie pij nic alkoholowego> Szkoda tracić to co już osiągnęłaś piwem czy lampką wina. Pozdrawiam