Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Cel Mój cel

O mnie

Przez cały rok żyłam w biegu, dzięki czemu spełniło się wiele moich marzeń. W wakacje chciałabym zamienić tę pogoń na prawdziwy bieg - i osiągnąć wymarzoną wagę ... kilogramów. Nie jest to dużo, ale nie ma to jak czuć się lepiej we własnej skórze!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 45631
Komentarzy: 1177
Założony: 21 lipca 2010
Ostatni wpis: 10 marca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
ruda.maruda

kobieta, 32 lat, Bergamuty

165 cm, 57.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: szczupła sylwetka!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

27 maja 2013 , Komentarze (10)

Dobrze zaczęłam tydzień! Wczoraj przebiegłam lekko ponad 6 km, poćwiczyłam, lało się ze mnie jak z fontanny, ale to dobrze, chociaż część grzeszków spaliłam. Oczywiście zapomniałam dodać do tego grzesznego menu piwska do meczu i 2 lampek wina w piątek. No ale było minęło.
Dzisiaj skusiłam się na kulkę w białej czekoladzie, ale tylko i wyłącznie dlatego, że chciałam spróbować, bo wiem, że niedługo ich nie będzie. Moja siostra wszystko zjada nie wiadomo kiedy... Ale pewnie ją spaliłam stresując się na rozmowie!
Co do rozmowy, to chyba poszło mi nieźle. Wystroiłam się jak ta lala, nie mogłam przestać mówić ze stresu, no ale już za mną. Jutro pani ma dzwonić jak coś. Moja intuicja mi mówi, że dobrze poszło, ale mówiła mi również, że maturka pójdzie super. Tak więc nie wiem na ile mogę jej ufać. Szczerze to się napaliłam na tą pracę. Przynajmniej nie siedziałabym w domu i wpieprzała, tylko robiła coś konkretnego! Także jeszcze kciuków nie puszczajcie! :D
Ogólnie dziś zjadłam na obiad praktycznie same warzywa! I stwierdziłam, że codziennie będę je jadła, oczywiście plus jakieś mięsko. No tak mi smakują surowe warzywa, że nie wiem dlaczego o nich zapominałam przy obiadkach.
Ćwiczeń dzisiaj brak, bo u siostry jest koleżanka i czasem przychodzi zagadać, a nie jestem jeszcze na takim etapie, żeby ćwiczyć przy różnych ludziach, nie wiem czy kiedykolwiek będę. Drażnią mnie pytania: a po co ćwiczysz, dlaczego to, tamto sramto! Jutro idę odrabiać wf. O ile mi się uda, to będzie to spinning, tak więc trochę kalorii pójdzie przez godzinkę.

Śniadanie 8:20
- owsianka na mleku z rodzynkami i słonecznikiem
- zielona herbata

II śniadanie 11:20
- pół owsianki ze śniadania
- pomarańcza
- czerwona herbata
- kulka czekoladowa

Przekąska 14:15
- pulpet w sosie pomidorowym

Obiad 17:20
- 200g (!) surówki z czerwonej kapusty
- papryka
- 5 pieczarek smażonych na oliwie
- pokrzywa

Kolacja 20:20
- 4 cienkie chlebki wielozbożowe z mieszanką sera białego, rzodkiewki, jajka i szczypiorku
- czerwona herbata

Kupiłam sobie pokrzywkę do picia, bo włosy ostatnio mi lecą niemiłosiernie. Paznokcie jako tako się trzymają, bo stosuję odżywkę Eveline 6 w 1. Pomogła którejś z was pokrzywa?



Ściskam mocno! :-)

P.S. koleżanka poszła także wskakuję w dres i standardowo Mel B, 8 min, plank i pompki!

26 maja 2013 , Komentarze (9)

Dziewczyny, przez parę dni miałam jakiś dziwny okres. Pochłonęłam tyle kalorii, że to się w głowie nie mieści. Nie mogłam się powstrzymać i nie wiem czemu. Zjadłam Pringelsy, które na szczęście nie będą już mnie kusić, paluszki, sernik, jajeczka czekoladowe. No może nie były to ogromne ilości, bo Pringelsy pół opakowania, paluszki - 2 garści, 2 kawałki sernika i 3 jajeczka, ale sam fakt! Ani nie jestem przed ani po @. No kompletnie tego nie rozumiem!
Dzisiaj zaczęłam dobrze dzień, więc mam nadzieję, że długo uda mi się powstrzymywać od grzeszków. Limit zdecydowanie się wyczerpał.
Dzisiaj idę biegać i nie ma zmiłuj. Wczoraj nie mogłam, bo padał deszcz, a przedwczoraj nawet nie pamiętam wymówki. Dlatego muszę się za siebie wziąć! Tydzień do Barcelony, a ja takie numery odstawiam...
Wczoraj odezwali się z jednej pracy i jutro idę na rozmowę. Troszkę się stresuję, bo nie mam doświadczenia w takich rozmowach :D no ale co ma być to będzie, więc wciąż trzymajcie kciuki ;-)
Sporo nauki przede mną, bo mam 3 kolokwia w następnym tygodniu, ale muszę dać radę :-) Dlatego zmykam do książek, żeby mieć czas na bieganie i ćwiczenia :-)

Śniadanie 10:00
- owsianka na mleku z rodzynkami i cynamonem

II śniadanie 13:20
- jabłko
- pomarańcza
- czarna kawa orzechowa

Zaplanowane:
Obiad 15:00
- pulpety w sosie pomidorowym
- zielona herbata

Bieganie 17:30
- 8 min abs
- Mel B buns
- 10 pompek
- 1 min planka

Kolacja 19:00
- jogurt naturalny z otrębami i rodzynkami
- czerwona herbata



Trzymajcie się ciepło! ;-)

23 maja 2013 , Komentarze (10)

No właśnie, Juwenalia się zaczęły, a ja siedzę w domu. Brodka ma grać, pewnie już gra. Co nieco słyszę w domu, bo to jakieś 2km ode mnie! No ale w domu! a wszystko przez jutrzejsze koło z ekonomii. Nie dam rady się uczyć, ciągle coś mnie rozprasza i postanowiłam, że rano zrobię drugie podejście i się pouczę. Czarno to widzę, ale a nuż mi się uda! :-)
Dziś pomęczyłam się troszkę na tenisie, do tego było zaliczenie. Dostałam trzy 4+ i z jednej strony się cieszę, ale z drugiej no wiecie, tak blisko do 5! ale co tam ocena z wfu :D
Dodatkowo ćwiczeń brak, przez ekonomię. A jak ją porzuciłam, to się zrobiłam strasznie zmęczona i nie będę się zmuszać. Jutro może uda mi się pobiegać :-)
Ach no i zamiast mi mówić, że ten lód to ok, że czasem się należy, to tak nie mówcie! Bo ja później biorę to jako wymówkę przy każdej pokusie! Musicie na mnie nakrzyczeć, że tak nie wolno i dać kopniaka! No ale dzisiaj się niczemu nie dałam, chociaż chipsy tak patrzyły na mnie w sklepie. Pringelsy wciąż nie zjedzone, czekają na swoją okazję! Z tego jestem naprawdę dumna, bo jestem po prostu pożeraczem chipsów, a raczej byłam. Kiedyś jadłam je raz na tydzień lub dwa. Masakra! No ale mimo wszystko: uwielbiam je! to jak chrupią i w ogóle.
Ech, kiedyś w Ameryce tłuszcz można było zastąpić olestrą, czyli substancją, która nie była wchłaniana przez nasz organizm, więc nie dostarczała kalorii. No i jak nam na wykładzie pokazali dwie etykiety chipsów: pierwsza zwykła, druga z olestrą i te 0g tłuszczu w chipsach i o połowę mniejsza kaloryczność, no żyć nie umierać! Ale skutkiem ubocznym spożywania był m.in. wyciek analny, więc brzmi niefajnie. No ale póki co wycofano ją z obiegu. Może w przyszłości powróci w lepszej, ZDROWEJ wersji :D (marzenia ściętej głowy).

Śniadanie 9:10
- owsianka z rodzynkami i pestkami dyni
- 2 małe jabłka pokrojone na części
- zielona herbata

II śniadanie 13:15
- jabłko ze śniadania
- 2 kanapki z żółtym serem i ketchupem
- pomarańcza
- zielona herbata

Obiad 17:30
- 4 pulpety z ryżem, cebulką, czosnkiem i bazylią, w sosie pomidorowym z kawałkami pomidorów
- łyżka ryżu
- piętka i mała kromka chleba
- herbata owocowa

Kolacja 21:30
- 1/3 kostki twarogu, rzodkiewka i szczypiorem
- herbata owocowa



Miłego wieczorku chudzinki! ;-)

22 maja 2013 , Komentarze (10)

Ostatnio nie mam na nic czasu. Dietkowo średnio. Dzisiaj rano zjadłam nugatowego Big Milka (nie mogłam się powstrzymać) i wygrałam Big Milka! Ale wymienię innym razem. Miło tak coś wygrać :D
No ale wczoraj w końcu pobiegałam. Przebiegłam lekko ponad 6 km więc jestem naprawdę zadowolona, bo nie biegałam ponad tydzień, ale dałam radę! Nawet udało mi się pobiegać troszkę wolniej. Potem poćwiczyłam:
- 8 min abs
- Mel B buns
- 10 pompek
- 1 min planka
Stwierdziłam, że nie będę robić tych wyzwań, bo nic na siłę. Skoro ledwo robię 1,5 min planka, to za 2 dni nie zrobię 2,5 min. Dlatego będę robić pompki i planka tyle ile mogę i stopniowo zwiększać, jeżeli będę miała siłę.
W poniedziałek złożyłam parę CV i teraz zostało mi tylko czekanie czy się odezwą czy nie. Nie mam zbytnio doświadczenia, ale mam szczerą nadzieję, że się uda, więc trzymajcie mocno kciuki.
Kompletnie nie pamiętam jadłospisu, a jestem padnięta, więc tylko zobaczę co u was i lecę spaćku. W końcu muszę się wyspać!
A noga jest już normalnych rozmiarów i nie sprawia żadnych problemów.
Dziękuję wam za wsparcie. Nie wiem jakbym sobie bez was poradziła!



Dobrej nocki! :-)

19 maja 2013 , Komentarze (9)

W końcu doczekałam się tego upragnionego dnia! Wczoraj był ostatni dzień przysiadowego wyzwania. 250 przysiadów za mną, w dwóch seriach. Końcówka była straszna i nie dlatego, że było ciężko. Po prostu mi się znudziło i nie miałam chęci dalej robić, a więc się zmuszałam. No ale najważniejsze, że dotrwałam, zrobiłam coś do końca :-) Czy są efekty? Na pewno odrobinę okrąglejsza pupa, ale tylko odrobinkę! Ciężko doprowadzić mega płaski tyłek do ładnych kształtów, dlatego nie zaprzestaję na tym i już dziś ćwiczyłam z Mel B. Mam zamiar codziennie!
Noga wygląda już lepiej, opuchlizna zeszła prawie w całości. Chciałam dziś pobiegać, ale stwierdziłam, że poczekam aż opuchlizna zejdzie do końca.
Jutro jestem zapisana na oddawanie płytek krwi, ale pewnie mnie zdyskwalifikują z powodu tej nogi, bo biorę tabletki alergiczne. Więc nie wiem kiedy uda mi się oddać. Ale wstać na 7 muszę... Pojadę, zostawię deklarację dawcy szpiku i się dowiem kiedy będę mogła oddać. Mimo wszystko zjadłam niskotłuszczową kolację, jak mi powiedziano w centrum. Radzili kanapki z dżemem, a że mam mało dżemu (zjem na śniadanie) to zjadłam jogurt 0% tłuszczu, 2 piętki chleba w tosterze, ogórek konserwowy i pół rzodkiewki. A przy oglądaniu HIMYM zjadłam biszkopty... Na szczęście miały mało tłuszczu, ale na nieszczęście dużo węglowodanów.
Tydzień kolokwiów przede mną, od jutra zaczynam i tak 6 zaliczeń w 5 dni. A od czwartku Juwenalia, Brodka, a ja będę się uczyć na ekonomię... Za to w piątek zrekompensuję sobie! (w sensie wyjścia, nie dietkowym :D)

Ćwiczenia:
- 8 min abs
- Mel B buns
- plank: 1,5 min

Śniadanie 10:00
- musli z mlekiem
- zielona herbata

II śniadanie 12:50
- 2 kanapeczki z żółtym serem, jedna z kiełbaską i sałatą, na to pomidor i odrobina ziołowego ketchupu
- zielona herbata
- jabłko

Obiad 15:30
- jajecznica z 2 jajek, szczypiorek, kiełbaska, pomidor

Kolacja 19:30
- jogurt truskawkowy 0% z ziarnami zbóż
- dwie piętki chleba w tosterze,
- ogórek konserwowy
- pół rzodkiewki
- parę biszkoptów
- mięta

Jak widać z jedzonkiem dzisiaj krucho, ale od jutra wezmę się porządnie i nie pozwolę węglowodanom wejść w moje ciało po 17! (jakkolwiek to brzmi!)



Miłego wieczorku! :-)

16 maja 2013 , Komentarze (7)

Dzisiaj uświadomiłam sobie, że minął dokładnie miesiąc mojej przygody z odchudzaniem. Nie był to idealny miesiąc, ale niestety czasu nie cofnę.
Dzień zaczęłam od testów sprawnościowych na wfie. Poprawiłam się w skoku w dal z miejsca i w zadaniach szybkościowych (zapewne zasługa biegania). Po skoku pani nawet pytała czy coś robię, że tak dobrze skaczę, ale powiedziałam, że nie . Waga pokazała 57,8 kg, ale wahała się do 58 kg. Myślałam, że będzie gorzej, chociaż w październiku ważyłam 59,4 kg.
Niby urosłam 0,5 cm myślałam, że już nie rosnę! no ale miałam też dwa gorsze wyniki: rzut piłką lekarską i siła w ręce. A wydawałoby się, że dzięki tenisowi ziemnemu będą lepsze wyniki. No ale co tam!
Po wfie poszłam do sklepu i zrobiłam ogromne zakupy! Warzywa, owoce, serki, jogurty etc. I zrobiłam lody z serka bananowego straciatella! Jutro spróbuję czy dobre :-)
Po wczorajszym ognisku siostra przywiozła tyle jedzenia z powrotem, że pół bloku można by było wyżywić, a na pewno zrobić drugie ognisko! 2 opakowania kiełbasy (zamrożone) + kilka kawałków rozkrojonych, których nikt nie usmażył na ognichu. Do tego 5 bochenków białego (niestety) chleba. Też zamrożone 4 :D
Na obiadek postanowiłam wykorzystać chociaż trochę tej niezamrożonej kiełbaski i zrobiłam zapiekankę makaronową. Dałam razowy makaron, kiełbaskę, cebulkę, paprykę i pomidory. Odrobina sera na wierzch (tak mało, że jak się nałoży, to wygląda jak zwykłe danie makaronowe, bo się cała rozpada :D) no i sporo ziół do tego. Kiełbaskę próbowałam maksymalnie odsączyć z tłuszczu, więc zapiekanka nie jest tłusta, a jest bardzo sycąca :-)
Coś mnie wczoraj na ognisku ugryzło przy kostce na stopie i mam mamucią stopę! Autentycznie. Nie widać kostki, a opuchlizna jest aż do palców. Nie wiem czy nie będę musiała iść do lekarza -.-
Jutro biologia, prawie nic dzisiaj nie powtórzyłam. Trzymajcie kciuki, bo może być ciężko!

Śniadanie 9:50
- owsianka z rodzynkami i słonecznikiem
- zielona herbata

II śniadanie 12:50
- zupa łososiowa
- zielona herbata
- jabłko

Przekąska 14:40

- lód z wody i z soku
- parę winogron

Obiad 16:30
- zapiekanka makaronowa z kiełbaską i warzywami
- parę winogron

Kolacja 19:50
- serek wiejski z otrębami żytnimi i rodzynkami
- 3 winogrona
- czerwona herbata

Ćwiczenia:
- 230 przysiadów (przerwane wyzwanie, 2 dni do końca!)
- 7 pompek
- 8 minutes abs
- 1 minuta planka



Trzymajcie się!

15 maja 2013 , Komentarze (9)

Niestety, ten tydzień kompletnie nie idzie po mojej myśli. Zaczęło się w niedzielę, przyszła @, pobolewał brzuch, odpuściłam sobie ćwiczenia. Poniedziałek: trochę słodkości, brak ćwiczeń, bo matura następnego dnia i siedziałam w zadaniach do północy. Wtorek, dzień matury, wyszłam z niej zadowolona, bo nie była wcale trudna. Sprawdziłam odpowiedzi i się załamałam. Popełniłam mnóstwo błędów, które nie wynikały z mojej niewiedzy, a jakiegoś roztargnienia czy głupoty! Pomyliłam związki i pomimo, że reakcje miałam dobrze to i tak 3 pkt w plecy, nie doczytałam wielu rzeczy i byłam tak na siebie zła, szalały hormony i ryczałam 3 razy. Do tego musiałam się uczyć na dwa kolokwia, które miałam dzisiaj, więc ćwiczeń nie było, jadłam biszkopty i tak odreagowywałam. Dzisiaj cały dzień byłam zmęczona, niewyspana i jakaś taka wyczerpana. Zjadłam loda w Maku, byłam na ognisku u siostry: 2 połówki kiełbaski, 3 kromki białego chleba, parę prażynek bekonowych i słodkie soki. Ćwiczeń brak choć były chęci. Jedyna aktywność to spacer. Ale uwaga od jutra się biorę za siebie! Rano mam testy sprawnościowe i będzie ważenie. Miałam nadzieję, że zobaczę na niej miłe cyfry, ale po tych kilku dniach obżarstwa pewnie waga wzrośnie. Barcelona już tak blisko, a ja zamiast robić się coraz mniejsza, to się powiększam. No wstyd! Jutro wracam do ćwiczeń (i to nic, że w piątek jest matura, 30 min znajdę). W piątek zaplanowałam bieganie. Następny tydzień też będzie hardkorowy, bo mam 5 kolokwiów, do tego w poniedziałek o 7:00 oddaję płytki krwi. No jakoś to będzie! Powiedzcie, że będzie dobrze, dajcie mi jakiegoś kopniaka!



Dobranoc kochane, mam nadzieję, że u was same pozytywne rzeczy!

11 maja 2013 , Komentarze (14)

Oczywiście cały dzień w książkach, ale to dobrze. Mogłabym narzekać gdybym mając czas się nie uczyła. Pogoda dalej sprzyjająca, pochmurno, zimno i niefajnie. Byłam na chwilę w sklepie ok. 15 i nie padało, więc stwierdziłam, że pójdę biegać 2h po obiedzie. Zjadłam o 16, a o 18 byłam już w dresie na dworze. Okazało się, że jest mżawka. Skrzywiłam minę i pobiegłam. Do tego wiatr, więc na początku było mi zimno. Nie cierpię połączenia wiatr + mżawka, ech. Ale w parku pod drzewami biegło się całkiem spoko. Sporo biegających jak na taką pogodę. Przebiegłam standardowo i się okazało że niecałe 150 m mniej niż ostatnio, pomimo że tą sama trasą! Tak więc 6,21 km w 39:51 min. Starałam się biec wolniej, bo chcę biegać dłużej, ale no na ostatnim kółku biegłam standardowo. Ciężko mi się biegało tak zwalniając na siłę. Oddech był jakiś nierówny i w ogóle nieprzyjemnie. Więc na razie muszę się cieszyć tym co jest, a stopniowo będę wydłużać trasę.

Po bieganiu ćwiczonka:
- 225 przysiadów - dzień 26
- 7 pompek
- 8 min abs
- 45 sekund planka
Jeszcze tylko 4 dni do końca squats challenge, w tym jeden REST! Nie mogę się doczekać, aż skończę, bo nie przynosi mi to już frajdy. Jest za ciężko, nawet rozkładając na serię. Staram się robić na maksa poprawnie, proste plecy i w ogóle i nawet takie 3 x 70 jest trudne. Szczególnie po bieganiu. Więc postanowiłam, że nie będę robić kolejnego cyklu, tylko zamiast tego, codziennie 8 minutes buns, albo trening na pośladki z Mel B. Na pewno ciekawsze niż codzienne przysiady, a czuję w nich bardziej pośladki (podczas przysiadów czuję uda).
Dodatkowo dziś zauważyłam, że przy 35 sekundzie planka jakoś już łatwiej wytrzymać, nie wiem czy moje ciało się lepiej ułożyło czy co, ale nie czułam tego uczucia, że chcę skończyć! Jutro minuta, więc pewnie zmienię zdanie :D

Jutro miało być urodzinowe ognisko siostry, ale jest przełożone na wtorek z powodu pogody i nie będę mogła na nie iść, ale siostra obiecała mi przynieść kiełbaskę (tłuszcz się z niej wypali nad ogniskiem, więc chętnie przyjmę, zresztą uwielbiam kiełbachy z ogniska!). A że akurat będę po maturze potraktuję to jako nagrodę :D (nagroda jak dla psa!)

Śniadanie 9:20
- owsianka z rodzynkami i pestkami słonecznika
- zielona herbata

II śniadanie 12:30
- 3 małe kromki chleba razowego ze słonecznikiem z sałatą, wędliną, pomidorem, masełkiem i jedna z żółtym serem
- kawa czarna
- ciastko Digestives

Przekąska 14:50

- pomarańcza

Obiad 15:45
- zupa-krem ze szparagów
- parówka z szynki

Podwieczorek 17:00
- herbata czerwona
+ spróbowanie makaronu z warzywami (2 gryzy)

Kolacja 19:40
- jogurt naturalny z otrębami żytnimi, rodzynkami, pestkami słonecznika, 3 kawałeczkami musli i cynamonem
- banan
- mięta




Mam nadzieję, że trzymacie się dzielnie i nie dajecie tej wstrętnej pogodzie!

Buziaki :-)

10 maja 2013 , Komentarze (7)

Pogoda dzisiaj idealna na naukę! Cały dzień leje. Nawet na chwilę nie wyszłam z domu tylko od 10 siedzę w książkach i zadankach. Gdybym tak cały rok się uczyła, to teraz nie miałabym czym się martwić!
Dietkowo całkiem ok, chociaż zjadłam parę chipsów, które siostra kupiła. Ach jak ja ich dawno nie jadłam. Mam w szafce pół opakowania Pringlesów, które dostałam od mamy i obiecałam sobie, że zjem je po maturze - w nagrodę, albo na zajedzenie smutków. Mam ogromną nadzieję, że jednak z tego pierwszego powodu :D

Ćwiczenia
standardowo:
- przysiady - 220, 25 dzień
- pompki - 6 (łatwiej mi się robi, bo obejrzałam filmik jak je poprawnie wykonać, ale i tak 6 była już tak ledwo, ledwo i coś czuję, że też będę musiała rozłożyć na serie)
- 8 min abs
- plank - 45 sekund

Wczoraj w końcu udało mi się pobiegać. Powietrze po deszczu nie było takie przyjemne do biegania, wydawało mi się na maksa gęste i ciężkie. W parku przewaga biegaczy i rowerzystów, non stop kogoś mijałam, spacerowiczów bardzo mało. Przebiegłam 6,34 km w 39:23 min i spaliłam 382 kalorie, czyli loda na pewno :D Moja kondycja zdecydowanie się poprawiła, zatrzymuję się tylko na światłach jak jest czerwone. Gdyby nie to, to biegłabym cały czas, co mnie bardzo cieszy.

Dzisiaj tak stwierdziłam, że czuję się odrobinkę lepiej w moim ciele. Tak minimalnie. Najbardziej lubię swoje ciało po bieganiu ćwiczeniach, kiedy jest takie napięte (niestety oprócz brzucha i boczków). W następny weekend się zmierzę, bo ile można żyć w niepewności :-) Coś czuję, że z biustu pójdzie, bo staniki jakieś takie luźne... :<

Śniadanie 9:30
- 2 kanapki z połowy bagietki korzennej, jedna z twarogiem i pomidorem, druga z szynką i pomidorem
- zielona herbata

II śniadanie 11:40
- błonnik + odrobina płatków kukurydzianych z mlekiem i rodzynkami
- kawa
- 3 ciastka owsiane z gorzką czekoladą (siostra mi chyba wyjadła te bez czekolady, bo nigdzie ich nie ma :<)

Obiad 14:50
- makaron z sosem Arrabiata, bazylią i mieszanką twardych serów (dał mi popalić, dosłownie!)


tak wyglądał, niestety słaba jakość, bo robione iPodem (w ogóle wydaje się mega duża porcja, w rzeczywistości naprawdę taka nie była, bo to nie był duży talerz :D)
- czerwona herbata

Podwieczorek 18:00
- zupa-krem ze szparagów

Kolacja 20:30
- jogurt naturalny z otrębami żytnimi, rodzynkami i pestkami słonecznika posypane cynamonem
- 3 takie połówki marchewki
- mięta




Mam nadzieję, że chociaż u was jest ładniejsza pogoda, bo w końcu weekend! a przy ładnej pogodzie lepiej się ćwiczy, mniej się je i w ogóle same pozytywy!

Miłego wieczorku :-)

9 maja 2013 , Komentarze (7)

Oczywiście nad moją głową, bo za oknem, póki co, słońce świeci pełną gębą!
Powiem wam dziewczyny, że strasznie się na sobie zawiodłam. Ostatnie dwa dni, to jakaś porażka, We wtorek zjadłam po obiedzie kawałek ciasta, który zrobiłam dla siostry, bo tak stał ostatni kawałek, no i pomyślałam, że szkoda by się zmarnował (moje głupie myślenie, jeżeli chodzi o słodkie!).
Wczoraj natomiast do wieczora było ok. Bo jadłam regularnie, o 14:30 zjadłam musli z mlekiem i poszłam na chemię. Potem musiałam doładować sieciówkę i nigdzie nie było żadnego punktu, więc musiałam szukać, ale w końcu się udało. Zajęło mi to trochę czasu, ale mus to mus. Po drodze powrotnej wskoczyłam do Rossmanna po pilniczki i farbę do włosów (postanowiłam, że pofarbuję na lato na naturalne, bo nie podoba mi się, to co słońce robi z moimi kolorem!). Koniec końców w domu byłam o 18:30 i dopiero zaczęłam robić obiad: wątróbkę! Wiem, że bardzo dużo osób jej nie lubi, ale mi smakuje :-) no i zrobiłam w mące, nawet nie wiem czemu :< zjadłam dosłownie 4 kawałeczki bez niczego, ale wyszła taka tłusta, że no nie mogę.  Potem zjadłam 2 paluszki rybne a na deser 2 jajeczka czekoladowe... i przyjechał M.
W Poznaniu było wielkie grillowanie UAMu, więc pojechaliśmy na 2h. Nic nie zjadłam, nic nie wypiłam, ale w drodze powrotnej zajechaliśmy do McDonald's, bo M. był głodny, a wszystko było pozamykane! (było jakoś przed 22) No chyba że pizzerie, ale z dwojga złego wybraliśmy Maka. Zjadłam Chikkera i małe frytki. Kanapka była o tyle dobra, że był w niej kurczak i warzywa, no plus sos i bułka! No ale była mała, więc pół biedy. Gdy wróciłam do domu byłam tak zmęczona (nie mogę się wyspać już 4 dzień), że poszłam się kąpać i spać.
Zapomniałam o ćwiczeniach... Ale za to dzisiaj miałabym wolne w przysiadach i planku, więc nadrobię wczorajsze i będzie akurat :-) Planuję pobiegać o ile deszcz nie wleje, bo właśnie chmury przesłoniły słońce i zapowiadali burze. No miejmy nadzieje, że się uda :-)
Dzisiaj byłam na wycieczce w oczyszczalni ścieków, więc nogi mi włażą w pupcie! 1,5 km z przystanku do oczyszczalni i 1,5 z powrotem. Do tego ponad 1h ciągłego łażenia w słońcu i niestety smrodzie! Straszna była ta wycieczka. No ale parę kalorii spaliłam! Wracając nie mogłam wytrzymać i kupiłam sobie loda, bo autentycznie cała się rozpływałam z gorąca. Dlatego mam ogromną nadzieję, że uda mi się pobiegać, żeby go spalić!

Śniadanie 7:00
- owsianka z rodzynkami i pestkami słonecznika
- zielona herbata

Przekąska 10:00
- jabłko

II śniadanie 11:30
- 2 kanapki z ciemnej bagietki z sałatą, szynką i ogórkiem
- lód w polewie czekoladowe

Zaplanowane:

- wątróbka z brązowym ryżem
- twaróg biały z warzywami
- marchewka
- min. 2 herbaty



Teraz uciekam do nauki! Trzymajcie kciuki, żeby mi się udało trzymać dietki...

Miłego dnia! :-)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.