Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Cel Mój cel

O mnie

Przez cały rok żyłam w biegu, dzięki czemu spełniło się wiele moich marzeń. W wakacje chciałabym zamienić tę pogoń na prawdziwy bieg - i osiągnąć wymarzoną wagę ... kilogramów. Nie jest to dużo, ale nie ma to jak czuć się lepiej we własnej skórze!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 45607
Komentarzy: 1177
Założony: 21 lipca 2010
Ostatni wpis: 10 marca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
ruda.maruda

kobieta, 32 lat, Bergamuty

165 cm, 57.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: szczupła sylwetka!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

9 grudnia 2013 , Komentarze (10)

Hej chudzinki!
Dzisiejszy dzień jakoś szybko mija. Nie byłam w stanie wstać na poranny wykład, więc może dlatego wydaje mi się, że czas szybko leci :D
Po zajęciach wróciłam do domu i pierwsze co zrobiłam, to wskoczyłam w legginsy i koszulkę i włączyłam Turbo Ewy. Poszło mi lepiej niż ostatnio, ale wciąż dużo pracy przede mną. Ogólnie przy ćwiczeniach na brzuch nie czuję brzucha, co jest moim zdaniem dziwne. Czuję nogi, ale nie brzuch. Być może coś źle robię, ale próbowałam jakoś modyfikować moją pozę i po prostu nie dam rady. Chodzi mi głównie o ćwiczenie, gdzie rękoma podpieramy się z tyłu, nogi podnosimy do góry i przyciągając nogi podnosimy klatkę. Nie wiem jak lepiej to wytłumaczyć, więc zamieszczam zdjęcie:


Albo to ćwiczenie:


No w tym drugim nie jestem w stanie mieć prostych pleców, więc chyba muszę obniżyć plecy i podnieść nogi, tak jak na zdjęciu. W ogóle nie wiem czy robię te ćwiczenia dobrze czy źle, bo siebie nie widzę. Tak samo jak Ewa cały czas mówi, żeby w pozycji pompki mieć dłonie pod barkami i jak patrzę na moje dłonie, to wydaje mi się, że są ciut za wysoko, a jak je obniżę, to strasznie niewygodnie i trochę bolą mnie nadgarstki. No i takie moje ćwiczeniowe problemy. Po Ewie zrobiłam jeszcze pośladki i brzuch z Mel B i czuję brzuch mocno! Cieszę się niezmiernie, że jeszcze nie odpadłam w ćwiczeniach :-)
W ogóle dzisiaj podczas treningu wpadł kurier, a byłam sama w domu, więc chcąc nie chcąc musiałam odebrać przesyłkę. Cała czerwona i spocona! Kurier spojrzał, uśmiechnął się pod nosem, ale co tam, przecież już raczej się nie zobaczymy :D
Wczoraj zapisałam się na darmową wejściówkę do Pure Jatomi i dziś (też podczas treningu :D) zadzwoniła do mnie pani i się umówiłyśmy na piętek po południu. Jestem ciekawa co wchodzi w taką darmową wejściówkę. Dam wam znać co i jak w weekend ;-)
Teraz poczytam co u was i uciekam do nauki, pomimo że strasznie mi się nie chcę i wolałabym zrobić drugi trening Ewy i paść, niż się uczyć :D no ale niestety muszę...

Śniadanie (300 kcal)
owsianka na mleku i wodzie z rodzynkami, słonecznikiem i siemieniem lnianym, zielona herbata
II śniadanie (294 kcal)
kanapka składana z szynką i pomidorem, jabłko
Obiad (427 kcal)
3 pulpety z ryżem i cebulką w sosie pomidorowym, jeden ziemniak, pół paczki kaszy gryczanej i kapusta kiszona, czerwona herbata z cytryna
Na kolację planuję zjeść serek wiejski z wiórkami kokosowymi <3
Zostało mi 479 kcal, więc mogę poszaleć :D

A jak tam u was dziewczyny? Zaczęłyście dobrze ten tydzień? ;-)



Trzymajcie się ;-)

7 grudnia 2013 , Komentarze (4)

Pewnie każda z was ma ogromne ilości śniegu za oknem. Z jednej strony się cieszę, bo zimą powinno być biało, ale to co się wczoraj działo, zszokowało mnie na maxa! W nocy się budziłam, bo myślałam, że wiatr mi wyrwie okno. A po południu w ciągu 15 minut nawiało tyle śniegu, że wszystko było białe. Oczywiście ruch wszędzie sparaliżowany! Dawno nie widziałam, takiej śnieżycy. Ale na szczęście już jest spokojniej :-)
Wczoraj miałam taką ochotę na ćwiczenia z Ewą, ale jak na złość nie miałam od południa internetu... A gdybym zaczęła sama robić jakieś ćwiczenia, to bym szybko się zniechęciła. Ogólnie miałam wczoraj taki leniwy dzień i trochę grzeszyłam :< zjadłam troszkę czekolady i parę kostek ptasiego mleczka (love!) a na wieczór wypiłam z siostrą grzańca do serialu.
Ale za to dzisiaj jestem już po Skalpelu i drugim posiłku. Jakoś dzisiaj nie mam ochoty na obżeranko, co mnie ogromnie cieszy bo wczoraj troszkę przesadziłam :-)
Z okazji Mikołajek dostałam bawełniane spodnie do spania, których mi brakowało zimą! teraz mogę spać spokojnie :D
A jak tam u was? Co znalazłyście w butach/pod poduszką?

Śniadanie (268 kcal)

Płatki owsiane na mleku z wodą z prażonym słonecznikiem i płatkami migdałowymi i łyżeczką wiórków kokosowych

Obiad (616 kcal)

łosoś norweski z gotowanymi ziemniakami i tortellini grzybowym

Podwieczorek (67 kcal)
2 mandarynki



Miłego wieczorku ;-)

4 grudnia 2013 , Komentarze (6)

Hej ho!
Właśnie zjadłam obiad i stwierdziłam, że dodam wpis, bo zaraz znów lecę na uczelnię i nie będzie czasu. Co prawda idę na zajęcia z wf-u, czyli na siłownię, ale taką typową pakernię, bo niestety jest podział na siłownię i siłownię cardio. No ale nie ma co narzekać, trening siłowy też jest potrzebny :-)
Wczoraj miałam dziwny dzień, bo ciągle chciało mi się jeść. Nie mogłam się najeść i ciągle coś dojadałam. Do tego koleżanka miała urodziny i przyniosła ciasteczka korzenne z płatkami migdałowymi. No nie mogłam się oprzeć, bo uwielbiam ciasteczka korzenne, szczególnie o tej porze roku! No i najpierw zjadłam 1 ciastko, ale na innych zajęciach je postawiła i tak stały i na mnie patrzyły i wszyscy je jedli, więc zjadłam jeszcze 3 :< do tego nie miałam kiedy zjeść obiadu w domu i wjechały pierogi szpinakowe z Piotra i Pawła, tak więc wczoraj przekroczyłam mój limit o ponad 100 kcal... Za to dzisiaj idzie mi całkiem, całkiem. Planuję skorzystać z siłowni jak tylko się da, bo ostatnim razem nic nie robiłam, bo było mi zimno i tylko się kuliłam. No jakiś leń mnie dopadł... No i ciągle jest mi zimno! Też tak macie? Dzisiaj normalnie nie czułam nosa i wyjęłam czapkę, choć termometr rano pokazywał -2 stopnie... A jak wyszłam na dwór, wiatr zawiał i czułam się jakby było z - 10!
Czekam tylko na święta, a później już tylko na wiosnę :D
W poniedziałek chciałam spróbować SHRED, ale naczytałam się na forum, że to dla początkujących i dużo dziewczyn nie widziało żadnych efektów (choć było też sporo, co chwaliły) i zrobiłam turbo z Ewą. Było lepiej niż ostatnio, choć i tak przy 7 rundzie opadałam z sił, ale próbowałam, tylko robiłam mniej powtórzeń. Wiem, wiem, za każdym razem będzie tylko lepiej :-)

Śniadanie (277 kcal)

owsianka na mleku i wodzie z prażonymi migdałami i słonecznikiem, rodzynkami i siemieniem lnianym, herbata zielona z cytryną
Lunch (385 kcal)
miska zupy ogórkowej, kanapka z szynką i pomidorem, zielona herbata z cytryną
Obiad (443 kcal)
pulpety z ryżem w przecierze pomidorowym, pół paczki kaszy gryczanej, kapusta pekińska z pomidorem i papryką, herbata owocowa
Zostało mi jeszcze 395 kcal, zaraz przegryzę jabłko i mandarynkę, a na kolacje zapewne serek wiejski :-)



Trzymajcie się ciepło! ;-)

2 grudnia 2013 , Komentarze (5)

Hej dziewczyny!
Wracam po raz setny do wpisów, bo przeglądałam od czasu do czasu, co tam u was słychać, ale sama nic nie pisałam. Część z was się wykruszyła, część nadal dzielnie się trzyma, co mnie ogromnie cieszy i szczerze - zazdroszczę, bo chciałabym mieć tyle samozaparcia, co wy.
Co prawda ja od ponad 20 dni staram się trzymać 1500 kcal w diecie, a od paru dni próbuję wpleść trochę ruchu do swojego życia.
Jako tako się ogarnęłam, bo ciężko było mi się przestawić na systematyczną, codzienną naukę i dlatego też nie było mnie tutaj na stałe. Trzy dni ćwiczyłam z Chodakowską: Killer, Skalpel i Turbo i było ciężko. Turbo całkiem, całkiem, ale killer jest rzeczywiście zabójczy!
Bardzo bym chciała biegać, ale temperatura za oknem zniechęca mnie do wychodzenia, więc o bieganiu nie ma mowy. Może kiedyś się przełamię, ale jeszcze nie dziś!
Zainspirowana iamfancy , spróbuję SHRED, który ponoć jest ciut lżejszy od killera, co mnie bardzo cieszy, bo chciałabym robić wszystko dokładnie i do końca, a nie robić przerwę, żeby złapać oddech i tracić serię z treningu.
Moim pierwszym celem jest zrzucenie paru cm do Sylwestra, bo na brzuszku i udach coraz więcej tłuszczyku się odkłada, a następnie uzyskać fajną sylwetkę do wakacji, żeby w końcu bez wstydu pokazać się gdzieś na plaży lub bez kompleksów wskoczyć w szorty.
Także postaram się tu zadomowić na stałe i już dziś trzymam za was kciuki! Razem damy radę ;-)




Trzymajcie się chudziny!

15 lipca 2013 , Komentarze (5)

Totalny brak chęci na cokolwiek. Tylko bym spała lub jadła. Wiem, że duży wpływ ma anemia, ale kurcze, są wakacje a mi się nic nie chce. W pracy chodzę ospała, wszystko robię w tempie żółwia, no masakra.
Z dietką kompletnie się ostatnio nie dogaduję. Dzisiaj po pracy musiałam zjeść szybki obiad, wiec kupiłam mięsko i zrobiłam cheesburgery. Potem zjadłam parę kostek czekolady, a wieczorem poszłam do sklepu po przysmak świętokrzyski, ale go nie było, więc kupiłam popcorn do mikrofalówki. No tragedia jakaś! Muszę zmienić swoją dietę, bo niedługo z łóżka nie będę miała chęci wyjść. Chyba kupię jakieś żelazo w tabletkach, żeby chociaż trochę podwyższyć poziom hemoglobiny.
W sobotę byłam na siłowni. Miałam też jechać jutro, bo ostatni dzień karnetu, ale M. jedzie rano, jak jestem w pracy i postanowiłam, że po pracy pobiegam. Obym miała siłę! Przebiegłam ogółem 59 km i po Barcelonie nie wróciłam do biegania... Jedynie na siłowni, ale to dla mnie nie to samo. Nie lubię biegać na bieżni, bo jakoś wydaje mi się, że biegnę szybciej niż w parku, szybciej się męczę, dostaję kolki, a licznik pokazuje, że robię kilometr w 7:30 min. Więc nie wiem czy moja aplikacja do biegania szwankuje, czy bieżnia nie pokazuje właściwych pomiarów. No i zawsze po 20 minutach rezygnowałam. Jedyne co było fajne, to programy. Ustawiałam sobie trening interwałowy, albo bieganie pod górkę na zmianę z prostą. Ale już tęsknię za parkiem :-)
Wiem, że ostatnio nie do wszystkich z was zajrzałam, ale zabrakło mi czasu (niestety praca). Obiecuję to nadrobić. Muszę się zmotywować waszymi osiągnięciami :-)
Dajcie mi jakiegoś kopniaka, bo dłużej tak nie wyrobię!

Śniadanie 7:50
- owsianka pół na pół mleko-woda, rodzynki, słonecznik
- zielona herbata

II śniadanie (praca) 12:45
- pół kromki z serem żółtym pomidorem i ketchupem, pół z wędliną, sałatą i pomidorem
- serek wiejski
- jabłko

Obiad 17:30
- dwa cheesburgery: mięsko wieprzowo-wołowe, sałata, pomidor, ogórek, ser żółty, ketchup, musztarda, bułka pszenna z sezamem
- parę kostek czekolady mlecznej
- pokrzywa

Kolacja 21:00
- popcorn
- herbata owocowa

Wypiję przed snem czerwoną herbatę, bo jakoś tak za mną chodzi.



Dobranoc :-*

10 lipca 2013 , Komentarze (3)

Hej dziewczyny!
Nie pisałam tu sporo czasu, ale przez sesję i pracę kompletnie nie miałam czasu, a jak znalazłam chwilkę, to albo odpoczywałam, albo nadrabiałam jakieś zaległości.
Dietka przez ten czas była trzymana tak sobie. Raz lepiej raz gorzej. Okazało się, że mam anemię, bo jak chciałam oddać krew, zostałam zdyskwalifikowana na 3 miesiące, bo mam hemoglobinę 11,8, a od 12,5 jest norma. Więc do października muszę bardziej zadbać o dietę. Tym bardziej, że gdy zaczęłam pracę, to ciężko jest mi się zdrowo odżywiać. 8h pracy, 30 min przerwy, czasem staram się rozłożyć na dwie, ale wiecie jak to jest. Staram się w domu coś przygotowywać, ale też mam ograniczone możliwości, bo nie mamy w pracy póki co, ani lodówki, ani mikrofali. No ale w pracy ciągle jest coś do roboty, więc cały czas jestem w ruchu. Kupiłam też karnet na siłownię, ale nie mogę zbyt często chodzić, bo udaje mi się raz, dwa razy w tygodniu. Staram się wtedy dać z siebie wszystko, pomimo, że jestem często zmęczona. W tym tygodniu pracuję cały czas do 22, więc dopiero może w piątek uda mi się pójść na siłownię. Postaram się regularnie tutaj wchodzić, znaleźć chwilkę, nawet późnym wieczorkiem :-)
A teraz zerknę, co się u was pozmieniało, ile już kg poszło w dół i pójdę robić sałatkę z brokułami i kurczakiem.





Trzymajcie się chudziny, mam nadzieję, że jeszcze mnie pamiętacie :-)

6 czerwca 2013 , Komentarze (6)

Wróciłam i żyję! Mam spalony nos i barki i to nie od leżenia na plaży, ale od chodzenia w słońcu. Działo się dużo, ale opadam z sił. Nie wysypiałam się, bo wstawaliśmy rano, żeby zwiedzić jak najwięcej, a kładliśmy się spać po północy. Tak więc zaraz biegnę się kąpać i spać! Od chodzenia boli mnie bok kolana, tak w sumie dziwnie! A chciałam pobiegać, ale podczas chodzenia mnie boli.
Niestety przytyłam. Ważę 59 kg. Siostra jak mnie zobaczyła, to powiedziała, że przyjechało mnie więcej o parę kilo :< No ale wcale się nie dziwię. Obżerałam się jak świnia. Autentycznie! Codziennie chodziliśmy nad port do restauracji, gdzie za 10€ jedliśmy menu del dia. (jak będziecie w Barcelonie, to koniecznie musicie tam zajść "La Fonda del Port Olimpic"). No a w tym menu: kromki chleba z pomidorami i oliwą, talerz oliwek, gazpacho, pierwsze danie, drugie danie, deser, kawa i butelka wina/dzban sangrii. Drugiego dnia nie dałam rady iść, ani się zgiąć, bo myślałam, że zaraz wszystko zwrócę. Nigdy nie byłam w takim stanie... No ale niby Hiszpanie tak jedzą, tylko że troszkę później (my jedliśmy do 16). Wyszło tak, że jadłam 3 ogromne posiłki: śniadanie - bagietka z chorizo, jamonem, warzywami, obiad - wyżej wspomniane, kolacja ok 21-22, spaghetti, lasagne lub coś takiego. W międzyczasie jakiś owoc, ciasteczko czy coś. No i jak tu nie przytyć?
W ogóle kupiliśmy banana, takiego dziwnego, twardego, zielonawego, obitego. Ledwo go obraliśmy i normalnie można go było łamać jak plastik. Wyrzuciliśmy bo był ohydny. Dziś się dowiedzieliśmy, że to był prawdziwy banan, którego się najpierw gotuje. Ponoć jest przepyszny. No ale kto mógł wiedzieć, że trzeba ugotować banana :D
Dziś na kolację zjadłam pół makreli, pomidora, 1/4 papryki i 1/4 ogórka z solą, pieprzem i oliwą. Przestawiam się na zdrowy tryb. Jutro poćwiczę, a jak noga pozwoli to i pobiegam :-)
W ogóle jutro mam 6h szkolenia z pracy, więc też będę na nogach.
Sesja mi się zaczyna, a mi się tak nic nie chce... Też tak macie?
Zdjęć jeszcze nie przeglądałam, więc nie mam co wrzucić.




Trzymajcie się kochane :-)

1 czerwca 2013 , Komentarze (10)

Dziś się w końcu zmierzyłam! No i na szczęście po 2,5 miesiąca zanotowałam spadki :-) Waga pokazała 55,5 kg lub 56, ale ja jej nie wierzę, dlatego zważę się też u M. On na mojej ważył 2 kg mniej niż wczoraj, więc na pewno jest coś z nią nie tak. Tym bardziej po moim ostatnim maratonie wżerania wszystkiego...
No ale centymetr chyba nie kłamie :-) Ogółem spadło 11,5 cm! No jestem w szoku! Teraz moje wymiary prezentują się w następujący sposób:
- szyja: 31 cm   (-0,5 cm)
- biceps: 25 cm   (bez zmian)
- piersi 86,5 cm   (-2,5 cm   )
- talia 68 cm   (-0,5 cm)
- brzuch 82 cm   (-2 cm)
- biodra 90 cm   (-2,5 cm)
- udo 53,5 cm   (-2 cm)
- łydka 34 cm   (-1,5 cm)

Tak więc spoko, tylko te piersi no! Tak właśnie czułam, że się zmniejszają, ale nie wiedziałam, że aż tak bardzo :< No ale mam teraz ogromną motywację do dalszych działań :-)
Wczoraj sobie pobiegałam: 6,68 km, potem zrobiłam Mel B buns, 8 min abs, 10 pompek i 1 min planka. Dzisiaj też chciałam pobiegać, ale po pierwsze: jakoś tak moje ciało jest zmęczone, po drugie: muszę posprzątać, po trzecie: czeka na mnie pakowanie, a potem muszę lecieć do M. Ale mam w planach pół godzinki poćwiczyć :-)
Jutro Barcelona, aż do czwartku! Zawieszam dietkę i mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Będę się żywić tapasem i winem! Chcę spróbować kalmarów, bo nigdy nie jadłam. Nie wiem kompletnie jaki to smak. Lubię krewetki, ale ostryg nie cierpię i nie wiem czy nie będę żałować :P Wrócę pewnie z 3 kg cięższa, ale planujemy całymi dniami chodzić i zwiedzać, a wieczorami jak będę miała siły chcę porobić moje ćwiczenia. Pogoda zapowiada się dobrze, więc czego chcieć więcej :-)

Jako takie podsumowanie maja:

- nie udało mi się na tyle napisać kolokwiów z chemii, żeby zdobyć zwolnienie z egzaminu, ale zaliczyłam ćwiczenia bez poprawki
- z fizyki póki co idzie ok
- matury poszły jak poszły, niestety nie tak jak planowałam
- przebiegłam 43,2 km w czasie 4h 36min i spaliłam 2584 kcal
- starałam ćwiczyć w miarę regularnie, niestety nie na tyle co zamierzałam
- dostałam pracę
- skończyłam wyzwanie przysiadowe
- paznokcie wydają się być w lepszej formie, włosy lecą jak szalone :<
- zauważyłam spadki, chociaż tylko w biodrach takie jak zaplanowałam (w brzuchu chciałam 2 cm mniej i w udzie 1,5 cm mniej)

Postanowienia na czerwiec:
- biegać 2-3 razy w tygodniu, co najmniej 6 km
- ćwiczyć 5 razy w tygodniu
- zaliczyć sesję bez poprawek
- utrzymać paznokcie w dobrej formie
- ogarnąć włosy, żeby tak nie wypadały
- pod koniec czerwca zobaczyć przynajmniej -5cm ogółem
- zdecydowanie mniej pozwalać sobie na grzeszki


Poczytam co u was i uciekam, bo dużo do zrobienia przede mną. Mam nadzieję, że u was też spadki :-)




Miłego dnia i nowego tygodnia dziewczyny ;-)

30 maja 2013 , Komentarze (9)

Wiem, że ostatnio każdy mój wpis zawiera informacje, że nie dałam rady, że poległam i w ogóle. Wczoraj osiągnęłam apogeum tego wszystkiego i to był prawdziwy nieplanowany cheat day. Zaczęło się od śniadania, że zjadłam 2 kanapki i byłam wciąż głodna, więc wsunęłam trzecią. Potem zjadłam z 5 kostek czekolady. Później zachciało mi się loda w czekoladzie z migdałami, więc skoczyłam do sklepu. Cały dzień od 13 się obijałam, oglądałam seriale i chrupałam paluszki, a od ok 18 żywiłam się samym piwem. Dokładnie 3,5 i to 2 z sokiem! No po prostu niezdrowo na maksa. Ale chyba potrzebowałam takiego typowego nieogarnięcia, bo dzisiaj już nie mam kompletnie ochoty na żadne słodycze i na żadne piwo. Mam ogromną ochotę zjeść coś dobrego i zdrowego. Ale mi wstyd za siebie...
Wczoraj wieczorem dostałam telefon i jednak DOSTAŁAM PRACĘ! Mega się cieszyłam i skakałam po całym domu! (mogłam sobie na to pozwolić, bo byłam aktualnie sama!). Myślałam, że to przepadnie, bo pani powiedziała, że szkolenie jest wtedy kiedy jestem w Barcelonie, ale rozmawiała z innym kierownikiem i będę miała w dwóch terminach po przyjeździe! :D no superancko :-) więc jednak wasze kciuki przydały się bardzo mocno, bo pewnie bez was by się to nie udało! :-*
Obiecuję, że od dzisiaj się poprawię i żywieniowo i ćwiczeniowo. Na pewno wykonam mój zestaw ćwiczeń, a czy pobiegam to nie wiem. Póki co mam rewolucje żołądkowe... Ale nie, nie kac, po prostu chyba przez to, że przez kilka dobrych godzin żywiłam się samym piwem. Ale taka moja nauczka!
Mam nadzieję, że u was wszystko idzie w jak najlepszym kierunku! :-)




Miłego dnia kochane! :-)

28 maja 2013 , Komentarze (8)

No więc na początku dziękuję za kciuki, ale trzymałyście na marne :< rozmowa widocznie nie poszła, albo po prostu byli lepsi. Także oficjalnie: intuicjo od dziś przestaję Ci wierzyć! Zawodzisz na całej linii! Teraz tylko czekać czy ktoś mnie jeszcze zaprosi na rozmowę. No nie wiem co musi mieć potencjalny sprzedawca, czego ja nie mam. Ech, no trudno.
Dietkowo tak chyba średnio. Cały dzień poza domem, więc trudno o regularne jedzonko. Do tego przed chwilą zjadłam 2 kostki czekolady, nie wiem czy to na smuteczek, czy zmęczenie.
Byłam dzisiaj odrabiać wf. Przez godzinkę ćwiczyłam na rowerkach jakieś śmieszne pozycje. Nie powiem, nie było tak łatwo, ale nawet nawet przyjemnie :-) Tak więc bieganie przekładam na jutro, bo czuję się troszkę zmęczona, a jeszcze przede mną nauka na jutrzejsze kolokwium z chemii. Nie wiem jak ja to zrobię, ale muszę się nauczyć, żeby chociaż 50% dostać.
Na szczęście od jutra już długi weekend, a w niedzielę rano Barcelona! I can't wait!
W ogóle miałam się już dawno zmierzyć, ale ostatecznie zrobię to w sobotę. Poproszę M. żeby mi pomógł wszystko równo wymierzyć. Mam nadzieję, że chociaż centymetr gdzieś zleciał.
Poczytam was troszkę i lecę do nauki, chociaż dzisiaj wyjątkowo nie mam ochoty siedzieć w książkach. Najlepiej to bym nic nie robiła :D

Śniadanie 7:40
- owsianka na mleku z pestkami słonecznika
- zielona herbata

II śniadanie 10:30
- 3 kanapki: dwie z salami, jedna z pastą jajeczno-serową
- jabłko

Obiad 14:20
- 4 krokieciki z kapustą i grzybami
- 200 g surówki wiejskiej

Kolacja 19:20
- 2 jajka sadzone, plasterek szynki i plasterek salami
- papryka
- pokrzywa

W planach już tylko herbatka :-)




Miłego wieczorku :-)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.