Wróciłam i żyję! Mam spalony nos i barki i to nie od leżenia na plaży, ale od chodzenia w słońcu. Działo się dużo, ale opadam z sił. Nie wysypiałam się, bo wstawaliśmy rano, żeby zwiedzić jak najwięcej, a kładliśmy się spać po północy. Tak więc zaraz biegnę się kąpać i spać! Od chodzenia boli mnie bok kolana, tak w sumie dziwnie! A chciałam pobiegać, ale podczas chodzenia mnie boli.
Niestety przytyłam. Ważę 59 kg. Siostra jak mnie zobaczyła, to powiedziała, że przyjechało mnie więcej o parę kilo :< No ale wcale się nie dziwię. Obżerałam się jak świnia. Autentycznie! Codziennie chodziliśmy nad port do restauracji, gdzie za 10€ jedliśmy menu del dia. (jak będziecie w Barcelonie, to koniecznie musicie tam zajść "La Fonda del Port Olimpic"). No a w tym menu: kromki chleba z pomidorami i oliwą, talerz oliwek, gazpacho, pierwsze danie, drugie danie, deser, kawa i butelka wina/dzban sangrii. Drugiego dnia nie dałam rady iść, ani się zgiąć, bo myślałam, że zaraz wszystko zwrócę. Nigdy nie byłam w takim stanie... No ale niby Hiszpanie tak jedzą, tylko że troszkę później (my jedliśmy do 16). Wyszło tak, że jadłam 3 ogromne posiłki: śniadanie - bagietka z chorizo, jamonem, warzywami, obiad - wyżej wspomniane, kolacja ok 21-22, spaghetti, lasagne lub coś takiego. W międzyczasie jakiś owoc, ciasteczko czy coś. No i jak tu nie przytyć?
W ogóle kupiliśmy banana, takiego dziwnego, twardego, zielonawego, obitego. Ledwo go obraliśmy i normalnie można go było łamać jak plastik. Wyrzuciliśmy bo był ohydny. Dziś się dowiedzieliśmy, że to był prawdziwy banan, którego się najpierw gotuje. Ponoć jest przepyszny. No ale kto mógł wiedzieć, że trzeba ugotować banana :D
Dziś na kolację zjadłam pół makreli, pomidora, 1/4 papryki i 1/4 ogórka z solą, pieprzem i oliwą. Przestawiam się na zdrowy tryb. Jutro poćwiczę, a jak noga pozwoli to i pobiegam :-)
W ogóle jutro mam 6h szkolenia z pracy, więc też będę na nogach.
Sesja mi się zaczyna, a mi się tak nic nie chce... Też tak macie?
Zdjęć jeszcze nie przeglądałam, więc nie mam co wrzucić.
Trzymajcie się kochane :-)
Niestety przytyłam. Ważę 59 kg. Siostra jak mnie zobaczyła, to powiedziała, że przyjechało mnie więcej o parę kilo :< No ale wcale się nie dziwię. Obżerałam się jak świnia. Autentycznie! Codziennie chodziliśmy nad port do restauracji, gdzie za 10€ jedliśmy menu del dia. (jak będziecie w Barcelonie, to koniecznie musicie tam zajść "La Fonda del Port Olimpic"). No a w tym menu: kromki chleba z pomidorami i oliwą, talerz oliwek, gazpacho, pierwsze danie, drugie danie, deser, kawa i butelka wina/dzban sangrii. Drugiego dnia nie dałam rady iść, ani się zgiąć, bo myślałam, że zaraz wszystko zwrócę. Nigdy nie byłam w takim stanie... No ale niby Hiszpanie tak jedzą, tylko że troszkę później (my jedliśmy do 16). Wyszło tak, że jadłam 3 ogromne posiłki: śniadanie - bagietka z chorizo, jamonem, warzywami, obiad - wyżej wspomniane, kolacja ok 21-22, spaghetti, lasagne lub coś takiego. W międzyczasie jakiś owoc, ciasteczko czy coś. No i jak tu nie przytyć?
W ogóle kupiliśmy banana, takiego dziwnego, twardego, zielonawego, obitego. Ledwo go obraliśmy i normalnie można go było łamać jak plastik. Wyrzuciliśmy bo był ohydny. Dziś się dowiedzieliśmy, że to był prawdziwy banan, którego się najpierw gotuje. Ponoć jest przepyszny. No ale kto mógł wiedzieć, że trzeba ugotować banana :D
Dziś na kolację zjadłam pół makreli, pomidora, 1/4 papryki i 1/4 ogórka z solą, pieprzem i oliwą. Przestawiam się na zdrowy tryb. Jutro poćwiczę, a jak noga pozwoli to i pobiegam :-)
W ogóle jutro mam 6h szkolenia z pracy, więc też będę na nogach.
Sesja mi się zaczyna, a mi się tak nic nie chce... Też tak macie?
Zdjęć jeszcze nie przeglądałam, więc nie mam co wrzucić.
Trzymajcie się kochane :-)
rroja
9 czerwca 2013, 22:20odchudzac sie musze z brzucha! nogi juz przezyje, ale brzuch... matko! no i ciesze sie, ze wyjazd sie udal :) teraz wracamy do roboty! powodzenia! :)
granolaa
7 czerwca 2013, 21:44Ważne, że wyjazd się udał. Drobny nadbagaż zawsze można zrzucić, a wspomnienia i smaki pozostają na długo :)
Paulaa95
7 czerwca 2013, 00:01Barcelona - moje marzenie! Mialam jechac w te wakacje ale chyba jednak nie wypali :(( Moze w nastepne :) Ale Ci zazdroszcze normalnie :))
Tazik
6 czerwca 2013, 23:08Nie chcę księcia, nie chcę nikogo!!! :D Nawet słyszeć nie chcę o żadnym facecie, brrr...;) Ależ cudny miałaś wyjazd :) Super, dobrze też, że sobie nie żałowałaś- trzeba też umieć cieszyć się pysznym jedzeniem od czasu do czasu, zwłaszcza na wyjazdach! :)
lexi545
6 czerwca 2013, 23:01ależ Ci zazdroszczę tego wyjazdu!!:) bardzo chętnie zobaczyłabym fotki:) a kilogramy pali licho - na pewno szybko zlecą :P