Dobijam jak żeglarz przy sztormie do portu - i to by było tyle poezji w tym wpisie :P
Po pierwszej utraconej 5 byłam na pierwszym shopingu i wyszłam z galerii handlowej obładowana torbami oczywiście mąż dopingował. Pamiętam jaka byłam wtedy dumna i blada. Od razu robiłam przegląd szafy. Nie, wtedy jeszcze nic nie było na tyle za duże aby nie nosić, ale już były pierwsze wiszące np, na pupie spodnie źle wyglądały.
Druga 5, shoping był, ale już nie w takich wymiarach, ze dwie bluzki, jakieś szorty, później przy okazji kolejny drobiazg. Pierwsze za duże ciuchy na tyle, że nie da się w nich chodzić aby nie wyglądać jak łajza :D Starszak wtedy powiedział (jak zobaczył mnie w ulubionych leginsach), że zepsuły mi się spodnie"
Dobijam trzeciej 5, Przegląd szafy, część rzeczy pakuje do wora i do śmieci, bo nawet wstyd komuś dać, takie powycierane w większości, po domu. Drugi wór, są to rzeczy, do których się skurczyłam. Wymarzone eko skórkowe spodnie, bardzo za duże, białe jeansy też tak łaziłam i polowałam na te wymarzone - najpierw były ok, później za małe a teraz znacznie za duże... Parę bluzek, kilka spódnic. Spakowałam i chowam do dużej szafy na dno, mogą się jeszcze przydać, choć wolałabym nie.
Przymierzałam dosłownie WSZYSTKO! Trochę się nagimnastykowałam przy tym, ale byłam dumna bardzo. No bo kurcze wyglądam super. Nie jestem żadną modelką, ale nigdy szczuplaczkiem nie byłam, stąd ta euforia. Co założę wyglądam na prawdę dobrze.
Wczoraj jak byłam ze smykiem na dworze wieczorem, zaczepiła mnie sąsiadki córka, takie czasem mamy tematy do rozmowy, obie z maluchami jesteśmy. Od słowa do słowa i w pewnym momencie Aśka nie wytrzymała
-"Ty, ale Ty bardzo schudłaś! Jak to zrobiłaś?"
-Hehe, "powiedziałam DOŚĆ."
Jeszcze chciałabym stracić kg, ale już malutko, choć patrząc jak to zaczyna się w czasie przeciągać to pewnie to najmniej będzie trwało najdłużej, Tak już się mentalnie nastawiam na trzecią fazę stabilizacji i zdaję sobie sprawę, że to będzie najdłuższy i najtrudniejszy okres.