Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Uwielbiam czytać książki, zajmować się moim ogródkiem i gotować. Największą katorgą jest dla mnie sprzątanie. Chciałabym w końcu póść do sklepu i kupić sobie fajny ciuch a nie tylko czarny worek.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 62791
Komentarzy: 378
Założony: 30 kwietnia 2010
Ostatni wpis: 21 marca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
mrowa78

kobieta, 46 lat, Olsztyn

168 cm, 86.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

26 października 2010 , Komentarze (1)

Dziś nie mogę się zważyć, bo moja waga nie działa. Więc nie wiem czy znów przywaliłam. Muszę zakupić nową wagę, ale doprawdy nie mam czasu nawet żeby iść na zwykłe zakupy domowe, co chwilowo robi mój szanowny małżonek. Dopiero drugi tydzień mam swoją firmę, a już tęsknie do piątku, bo wtedy mam wreszcie wolne. W piątek dzieci jadą do teściowej na nockę, a my z mężem idziemy wieczorem do kina i na kolację (taki spóźniony prezent urodzinowy dla mnie).

25 października 2010 , Komentarze (2)

Nie mogę się opanować. Dziś ostatkiem sił powstrzymuję się od napadnięcia na lodówkę. Cały dzień nie było mnie w domu, bo prosto po pracy pojechałam z babcią szorować pomnik (bo by się jej kołtun wywinął jakbyśmy dziś nie pojechały). Wróciła i wrąbałam 2 placki z jabłkami. Teraz mam wyrzuty sumienia bo powinno być dietetycznie a nie było. Na dodatek waga mi się popsuła. Odpadłą jedna nóżka i nie mogę jej uruchomić. Muszę kupić nową.

Padam na pysk.

 

25 października 2010 , Komentarze (1)

Moje wieczorne podjadanie dało w końcu efektu (dziwię się, że i tak długo mi to zajęło). Wczoraj rano waga pokazała 84,4 kg. Nie ważyłam tyle od ponad pół roku. Dlatego niedziela była bardzo dietkowa. Zobaczę czy odkupię swoje winy.

Nie wiem dlaczego moja motywacja do dalszego chudnięcia tak spadła. Może dlatego, że nie wyobrażam sobie że JA mogę BYĆ SZCZUPŁA w pełnym tego słowa znaczeniu.

22 października 2010 , Komentarze (1)

Mój pierwszy wolny weekend po całym tygodniu pracy. Przeznaczę go w całości dla mojej rodzinki. Tak sobie postanowiłam. Od poniedziałku do piątku pracuję, a weekend odpoczywam choćby nie wiem co się działo. Robota została w biurze zamknięta na klucz. Napiszę teraz najbanalniejszą rzecz na świecie. Od kiedy wiem, że pracuję to jestem lepiej zorganizowana. Dzień jest ładnie podzielony. Uwielbiam swoją pracę. Jeszcze żeby tylko udało się trochę schuuuudnąć.

22 października 2010 , Komentarze (2)

Dokładnie tak się czuje od poniedziałku. Ciągle gdzieś lecę, ciągle coś załatwiam, ciągle gonię. No ale jak się chciało własny biznes, to teraz nie ma co narzekać. Interes powoli (jak dla mnie to zbyt wolno) się rozkręca, choć klienci nie walą drzwiami i oknami to już kilku jest. Niestety weekend też zapowiada się zkrócony, bo dzieci mają wykład na swoim uniwersytecie i muszę ich na niego dotransportować.

Niestety ten pęd nie przekłada się na pęd do zmniejszenia wagi. Chyba mój organizm przygotowuje się do zimy, bo zaczynam gromadzić zapasy sadełka (przytyłam już prawie kilogram). Nie mogę się przestawić na popołudniowe jedzenie. Do tej pory obiad był zawsze na 13, a teraz o 13 to jest co najwyżej lunch (fuj jakie to okropne słowo). No i efekt jest taki, że kiedy wracam do domu, to rzucam się na żarcie i obżeram się jak bąk. Trzeba to zmienić. Tylko jak zawsze łatwo powiedzieć, trudniej zrobić.

19 października 2010 , Skomentuj

No i się zaczęło. Praca, praca. Dziś jak wróciłam do domu to tak mnie głowa rozbolała i żołądek, to było coś strasznego. Żołądek doszedł do siebie, głowa tak sobie. Najgorzej moją pracę znosi książe małżonek. Przywyknie. Człowiek to takie zwierzę co się do wszystkiego przyzwyczai. Waga niestety podskoczyła 35,8 kg. Dawno nie było tak dużo. Od jutra się znów biorę.

17 października 2010 , Komentarze (5)

Jestem jednym wielkim chodzacym zakwasem. Od czwartku malowałam, szorowałam i przygotowywałam moje biuro do otwarcia. Godzina zero wybiła wczoraj o 17. Wszystkim się podobało, choć meble puste i sprzęt jeszcze nie dowieziony. W nocy zrobiły mi się takie zakwasy, że musiałam wziąć tabletkę przeciwbólową, a z rąk schodzi mi skóra. Nic to. Od jutra zaczynam normalne urzędowanie. Trochę jestem spanikowana, ale jestem dobrej myśli. Lecę czytać co u was, bo długo mnie nie było.

12 października 2010 , Skomentuj

choć mam mnóstwo na głowei, to codziennie do Was zaglądam i sama też staram się coś napisać. Ziąb u mnie taki jakby za chwilę śnieg miał spaść. Dzieci chodzą już w ziomowych butach a i ja płaszcz przywdziałam. Niestety pogoda dość szybko przywołała mnie do porządku, bo wczoraj wieczorem zaczęło mnie podrapywać gardło. Nie ma więc co udawać, że jest lato, bo nie jest i szalik i rękawice przeprosić trzeba. Mąż dziś dzielnie walczy z malowaniem mojego biura. Tylko meble opóźnione. Jutro czeka mnie STRASZNY dzień. Urzędy, urzędy, urzędy i księgowa na koniec. Ale na razie nie będę o tym myśleć.

Trzymajmy się ciepło.

11 października 2010 , Komentarze (1)

Wczoraj miałam taki dzień na rozmyślanie. Pogoda była przepiękna, więc udałam się na spacer. Od jakiegoś czasu mam z tym niewielkie problemy. Chodzi o moje dzieciaki. Coś ich ostatnio wzięło, że nie chcą ze starą matką paradować na spacery. Jak jestem sama w domu i męża nie ma, to właściwie rzadko chodzę spacerować, bo nie mam co z dzieciakami zrobić. Przecież nie będę prosić taty ani sąsiadki, żeby mi posiedzieli z dziećmi bo ja na spacer chcę iść.

Na szczęście wczoraj udało mi się ich na ten spacer namówić. Poszłam sobie do mamy na cmentarz i tak posiedziałam na ławeczce i pogadałam sobie trochę z nią, bo targają mną straszne obawy. Chodzi oczywiście o moją działalność. Mam taki strach, bo czuję że po raz kolejny przyszedł czas dorosnąć. Za 7 dni zacznie się odpowiedzialność, i to nie tylko za siebie, ale także i za innych, bo oni przecież będą mi powierzać swoje sprawy. Poza tym pewnie już niedługo dojdzie też odpowiedzialność za mojego pracownika, bo przy tym charakterze pracy, to bez sekretarki ja długo nie pociągnę. No i tak mnie ta odpowiedzialność trochę przygniata.

Przez te wczorajsze rozmyślania, to nawet za dużo nie zjadłam. Do wagi z paska brakuje mi już tylko 100 g. Teraz mam postanowienie, że na Wszystkich Świętych pozbędę się tej 8 na zawsze mam nadzieję.

10 października 2010 , Skomentuj

Wczoraj świnka dostała swoje 2 zł. Była najedzona, bo ja nie byłam obżarta. Wiem że dyscyplina daje efekty, ale tak jak już wczoraj napisałam trudno mi przestrzegać diety, kiedy cały dzień gdzieś latam, coś robę i mam masę spotkań. Mam nadzieję, że kiedy już będę miała otwarte biuro, to wtedy wszystko jakoś się unormuje. Dziś też muszę uważać, bo mąż wraca i na tę okazję przygotowuję wymyślną kolację. Ale słowo będzie dietetyczna, bo planuję łososia zapiekanego w warzywach.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.