Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Lekko zwariowana, choć na pierwszy rzut oka spokojna osoba nie wychylająca się z tłumów. Lubiąca oglądać świat na żywo i na fotografiach.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 25596
Komentarzy: 368
Założony: 6 maja 2012
Ostatni wpis: 18 marca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
zolza86

kobieta, 37 lat, Warszawa

151 cm, 67.30 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

18 marca 2014 , Komentarze (3)

Dzień minął hmm ciężko powiedzieć. W pracy mega stresy - ale mam 1 sukces mimo mega ochoty na chipsy (mój zwyczajowy zjadacz stresu) nie kupiłam ich :)

Rano wykonałam pomiary oto wyniki:

Waga: 67,3 kg

Szyja: 33 cm,

Biceps: 27 cm,

Biust: 100 cm,

Talia: 77 cm,

Brzuch: 93,5 cm,

Biodra: 98 cm,

Uda: 65 cm,

Łydka: 41 cm.

Jest co "obniżać". Jeśli chodzi o jedzenie to:

Śniadanie:

Jajecznica z 2 jajek z 3 plastrami szynki szwardlanckiej, 2 kromki chleba graham na zakwasie, kawa z mlekiem i jedną łyżeczką cukru, herbata z miodem, cytryną i sokiem malinowym

2 śniadanie:

Pomarańcza + herbata owocowa bez cukru

Obiad:

Kawałek domowej lasagne (bez beszamelu) + 4 szklanki wody

Podwieczorek:

Banan

Kolacja:

Duży talerz zupy kalafiorowej + jedno raffaelo.

Trening również się odbył. Namówiona przez trenera na podział treningu na poszczególne partie, dziś zrobiłam:

20 minut aerobów na rozgrzewkę (rower)

Ćwiczenia na nogi (wyskroki, wchodzenie na ławkę, przysiadów, martwy ciąg, łydki, prostowania nóg z ciężarkiem leżąc na ławca - po 3 serie 20 powtórzeń)

Ćwiczenia na barki (unoszenie hantelek w bok i w górę oraz unoszenie rąk w bok z hantelką leżąc na ławce)

30 minut aerobów na orbitreku

W czasie treningu wypiłam ok 0,75 l wody mineralne.

Reasumując pierwszy dzień można zaliczyć do udanych. 

28 stycznia 2014 , Komentarze (3)

Hej,

Dziś zmarzłam i to podwójnie. Najpierw rano czekając 40 minut czekając na pociąg (oczywiście zero komunikatów co się dzieje), po wyjściu z pracy znów to samo tylko, że tym razem po 30 min. ciszy w końcu ktoś łaskawie powiedział, że moja trasa jest czasowo zatrzymana :(

W pracy wielki chaos i to totalny 2 duże projekty na głowie + 3 wiszący w powietrzu i w dodatku p. Projektant ciągle zawraca mi głowę 3 malutkimi projektami i co najśmieszniejsze wszystko na piątek a ja to co mam się sklonować?
Dziś i tak wyszłam z pracy po 18:30 i czemu tylko ja ma siedzieć po godzinach a inni mogą sobie wychodzić po 8 h. 
Ja nie wiem, inni jak powiedzą, że nie maja czasu to zostawiają ich w spokoju a mi wszystko na głowę zwalają.

Dziś dzień bez ćwiczeń - zastanawiam się czy jutro brać torbę na siłownię, bo jak wyjdę tak jak dziś to nie będę mieć sił na ćwiczenia, a jeszcze mam prezentację do zrobienia na piątek ehh

Za dużo na tej mojej małej głowie.

Dzisiejsze menu:
Ś 6:00: jajecznica z 2 jajek (rozmiar M) + mała cebula + kawałek papryki czerwonej + 2 plasterki baleronu + kawa z mlekiem + herbata z miodem, cytryną i sokiem malinowym
9:00: herbata zielona z grejpfrutem
11:30 2Ś: 2 marchewki, reszta sera camembert brie (ok 60 g) + herbata malinowa z wanilią
14:00: mandarynka + małe espresso z mlekiem i kostką cukru
15:30 O: 4 pulpety z indyka (te co wczoraj) + 25 g ryżu brązowego + buraczki
18:30 P: banana
20:30: 2 chochle rosołu z 1 marchewką + 2 łyżki mięsa z rosołu
21:30: herbata zielona z cytryną, miodem i sokiem malinowym

W między czasie w pracy 0,5 l wody mineralnej i 5 tik-taków

Buziaki

27 stycznia 2014 , Komentarze (2)

O dziwo pierwszy poranek bez mojego M. (a uwierzcie jestem MEGA śpiochem) poszedł gładko :) nawet wyszłam z domu wcześniej niż zazwyczaj :) 
Zasługą tego za pewne jest mój najnowszy sposób na szybkie wyjścia - przygotowanie sobie wszystkiego dzień wcześniej (ciuchy, spakowana torba, obiad już przygotowany w pojemniku - miałam tylko sałatkę do zrobienia - i wymyślone śniadanko :))

Wczoraj wieczorem żeby nie myśleć o tym, że cały tydzień będę całkiem sama w czterech ścianach (nie licząc pracy) to posprzątałam wszystkie szafki i szuflady w kuchni - oj dawno takiego porządku nie miałam w przyprawach :)


Dzisiejszy dzień mija dość dziwnie, w połowie dnia w pracy tak mnie głowa rozbolała, że nie byłam się w stanie na niczym skupić. Przez co na siłowni poćwiczyłam tylko 1 h - dłużej już nie dałam rady ale 17,28 km przejechanych i 303 kcal spalone.

a jeśli chodzi o jedzonko to:
Ś 6:00: 2 kromki chleba orkiszowego cieniutko posmarowanego masełkiem roślinnym, 2 plasterki domowego baleronu (mojego Taty), 2 plastry sera pleśniowego camembert brie + kawa z mlekiem + herbata z łyżką miodu, łyżeczką soku malinowego z lipą i plastrem cytryny
9:30 herbata zielona z grejpfrutem + 56 g surowej marchewki
12:15: herbata malinowa z wanilią + 2 mandarynki
O 15:00: 4 pulpety (mięso z indyka, marchewka, cebula, ryż brązowy w sosie grzybowo-pieczarkowym- ok. 308 kcal) 25 g ryżu brązowego + 50 g startej na drobnych oczkach marchewki
K 19:30: miseczka rosołu z 2 łyżkami makaronu i 1 łyżką pokrojonego mięsa z rosołu; banan

Buziaki

26 stycznia 2014 , Komentarze (2)

Na wstępie przepraszam za tygodniową nieobecność, ale natłok zajęć mnie po prostu przerósł i po powrocie do domu lądowałam od razu z głową na poduszce.

Przez ostatni tydzień z dietą myślę, że było w miarę ok. Nawet udało mi się schudnąć 0,7 kg z czego jestem naprawdę dumna choć to na 100% tylko woda bo wymiarowo to naprawdę malutko.
Udało mi się nawet 2 razy odwiedzić siłownie (każda wizyta 1,5 h).

Ale od jutra postaram się poprawić. 

Odwiozłam Męża na tygodniowe szkolenie, więc przez najbliższy tydzień będę słomianą wdową. Ale dzięki temu mogę bardziej dietetycznie pojeść, bo mój Mężulek nie lubi za bardzo lubi chude jedzonko.

Właśnie powoli gotuje  mi się rosołek (na wieczorne kolację by się rozgrzać po powrotach z tych mrozów). Jak również nadziane pulpety indycze (mięso mielone z piersi indyka, marchewka, cebula, ryż brązowy) to wszystko duszone z pieczarkami i prawdziwkami :) 
Do tego będzie jeszcze ryż brązowy i surówka z marchewki i tak mam zamiar żywić się przez dwa dni :) Na środę i czwartek zaplanowałam dietetyczną mussakę ;) również z mięsem mielonym z indyka i zamiast sosu beszamelowego będzie pokruszona mozzarella :)


Po długich rozmowach z moim M. postanowiłam zapisać się do dietetyka. W drugiej połowie lutego się wybieram - mam zamiar do tego czasu zapisywać dokładnie co jadłam. 

12 lutego idę również na wykład Konrada Gacy w Warszawie - skoro już tu mieszkam a  wykład jest darmowy to myślę, że warto się wybrać może czegoś ciekawego się dowiem.

Postaram się w tym tygodniu częściej tutaj zaglądać

Buziaki





19 stycznia 2014 , Komentarze (4)

oj tak leń totalny. Plany były wielkie ale z wykonaniem u mnie dupa :/
Na 12 byłam umówiona z promotorem by omówić harmonogram spotkań i kiedy się zamykamy i co za tym idzie kiedy jaki egzamin będę zdawać.

Więc w planach była rano siłownia (policzyłam, że trening 2h + 30 minut na oporządzenie się po) i tak na styk bym zdążyła dojechać na uczelnie gdybym się zjawiła punktualnie na 8 na siłowni. Mężuś próbował mnie budzić zgodnie z naszymi ustaleniami ale źle się to dla niego skończyło :( Leń wygrał.

Natomiast po spotkaniu z prof. niestety ale zaczął mnie boleć brzuch, głowa i było mi niedobrze i w sumie jak dojechałam do domu to się położyłam spać. Z przerwami na obiad i deser :)

Dlatego wczorajszy dzień nazywam dniem lenia.

Moje menu:
9:00 Ś: 2 kromki chleba orkiszowego + trochę sałaty z mieszanki sałat + 2 plastry szynki + 2 plastry sera pleśniowego + 6 plastrów ogórka zielonego + 4 paski czerwonej papryki + 2 plastry pomidora + kawa z mlekiem + herbata z miodem i cytryną
16:30: P: 5 moreli suszonych
17:30 O: 2 łyżki ziemniaków tłuczonych + 1/2 piersi z kaczki (bez skóry pieczonej w piekarniku w foli bez dodatkowego tłuszczu) + łyżka buraków + herbata z miodem i cytryną
20:30 K: miseczka (mała) lodów czekoladowo-waniliowych + herbata z miodem i cytryną


Buziaki

18 stycznia 2014 , Komentarze (4)

Wczorajszy dzień od rana zaczął się kiepsko.
Najpierw kłótnia z sąsiadem z na przeciwka, który bezczelnie zasypał śniegiem ze swojego placu cały tył i bok mojego samochodu (parkuje na przeciwko jego bramy i on po prostu łopatą na wprost przepycha śnieg) - cała rura wydechowa pełna śniegu, przez co auto nie odpaliło rano i musiałam na zajęcia z ze studentami jechać autobusem. Na szczęście zdążyłam.
Sąsiada grzecznie poprosiłam by rzucał śnieg kawałek dalej to zostałam przez niego zbluzgana, że mam parkować gdzie indziej bo on od zawsze tutaj śnieg daje :( no po porostu burak bezczelny.

Na uczelni było całkiem spoko, dziś miałam zajęcia z moją ulubioną grupą więc poszło gładko :).
Jedynym minusem uczelni jest fakt, że teraz muszę sprawdzić wszystkie swoje komputery pod względem wirusów, bo musiałam zgrać wyniki badań jednego z dyplomantów mojego promotora i tak oto mój dysk zewnętrzny z najnowszym backupem mojego doktoratu został zarażony 18 wirusami :( 
od wczoraj walczę by wyleczyć dysk i jak najwięcej moich plików uratować :(

Najlepszy jest fakt, że ten chłopak jak do niego zadzwoniłam by sprawdził sobie komputer pod względem wirusów, bo chyba od niego załapałam to mi powiedział, że to możliwe bo ostatnio pracował przez pewien czas bez antywirusa :( noż kurka nie mógł wcześniej powiedzieć? Jak stracę część danych to będę mieć poważny problem.

Jeśli chodzi o trening to brakło czasu z uwagi na zajęcia od 8 do 19.

Moje menu:
Ś 6:00: 1 opakowanie śledzika na raz (100 g z czego zjadłam śledzie bez cebulki) + 2 kromki pieczywa orkiszowego + kawa z mlekiem bez cukru + herbata z cytryną i miodek
2Ś: 11:00 banan
O 14:00: 2 kajzerki z serkiem śmietankowym
K 20:00: pół średniej pizzy 42 cm - 2 kawałki z pomidorami suszonymi, szynką dojrzewającą, cebulą, rukolą i serem oraz 2 kawałki z krawatkami + oliwkami czarnymi + cebulą +serem i rukolą + duży dzbanek (ok 3 filiżanek) herbaty z cytryna i 3 paczuszkami cukru

Przez cały dzień wypiłam jeszcze 1 l soku z czarnej porzeczki z tymbarku.


Buziaki


16 stycznia 2014 , Komentarze (2)

Hej,

tak tak dobrze czytacie obijanie, bo dziś bez jakiegokolwiek treningu. No chyba, że 10 minutowe spacery na i z przystanku autobusowego można zaliczyć jako ruch, no i spacery do kuchni w pracy od swojego biurka :)

Dzisiejszy dzień został zaplanowany jako dzień z kulturą i tak po pracy wraz z moim mężem wybraliśmy się do kina. Byliśmy na Hobbicie (mój mąż jest wielkim fanem Tolkiena) ja nie czytałam więc nie wiem jak było w książce ale 2 cześć bardziej mi się podobała od pierwszej.

Mamy zamiar jeszcze zobaczyć "Kamerdynera" i "Pod mocnym aniołem" może się uda.

Menu dzisiejsze:
6:00 Ś: jajecznica z 2 jajek + 1/2 cebuli + 2 plastry szynki domowej + 2 kromki pieczywa orkiszowego nie smarowne niczym + kawa z mlekiem bez cukru + herbata z miodem i cytryną
8:20: herbata waniliowo-malinowa
10:40: pomarańcza + herbata zielona z grejpfrutem
13:30: małe espresso (słabe) z mlekiem i kostką cukru + 2 kubki wody
16:00 O: 1 pałka z kurczaka pieczona w rękawie bez dodatkowego tłuszczu (wraz z kością ważyła 95 g) + 100 g ziemniaków tłuczonych z jog. nat. 0% i pietruszką + 50 g buraków mojej mamy + 0,5l wody mineralnej
17:15 P: kawa late z 1 torebką cukru brązowego + 1 kęs sernika (bo mój mąż sobie zamówił) - to taki kompromis by nie kupował do filmu popcornu to kupił sobie serniczek (mój sernikożerca :))
22:00: herbata z cytryną i miodem.


Buziaki


15 stycznia 2014 , Komentarze (1)

Dziś był bardzo intensywny dzień.
Najpierw byłam w pracy. Oczywiście miałam wyjść o 12:20 by zdążyć na zajęcia na uczelni. Nawet nastawiłam sobie budzik na 11:55 by zdążyć jeszcze zjeść ale jak zwykle przed samym wyjściem najwięcej było do zrobienia. Więc jadłam w pośpiechu i spóźniłam się na zajęcia na szczęście tylko 5 minut więc grupa jeszcze nie zdążyła uciec.

Było wesoło - w sumie to były moje ostatnie zajęcia z tą grupą (jedną z tych lepszych - i nie chodzi tylko o wiedzę ale również o kulturę, sposób zachowania) - niektóre grupy to po prostu porażka dydaktyczna totalna :(

Korzystając z okazji, że skończyłam zajęcia przed 16. Wybrałam się dziś na siłownię. Oczywiście podróż z uczelni do domu nie odbyła się bez niespodzianek. Autobus którym jechałam wjechał w tył jakiegoś samochodu no i tak musiałam stać 20 minut w padającym śniegu czekając na kolejny autobus (akurat na tym przystanku połowa autobus się nie zatrzymywała :()

A tak w ogóle spadł u mnie dziś śnieg jest cudownie biało, że aż miło :)

Na siłowni dałam sobie trochę w 4 litery ale wiem, że do końca tygodnia raczej nie będzie okazji na jej odwiedzenie.

A więc tak:
1 h i 15 minut rowerek stacjonarny poziomy - 364 kcal - 19,17 km
30 minut wave - 211 kcal - 8,10 km
15 minut orbitrek - 108 kcal - 0,73 km
łącznie 2 h ćwiczeń, 683 kcal i 28 km

Menu:
6:00 Ś: 1 bułka razowa z pestkami dyni + 2 plastry sera żółtego + 2 plastry wędzonej szynki mojego teścia + plasterki ogórka zielonego + kawa z mlekiem bez cukru + herbata z miodem i cytryną
8:20: herbata waniliowo-malinowa
10:30: małe espresso (słabe) z kostką cukru i mlekiem + 2 szklanki wody mineralnej
12:10 2Ś-O: 40 g mieszanki sałat + 40 g grillowanej piersi z kurczaka + 56 g sera sałatkowego z mleka krowiego + 4 pomidorki koktajlowe + kawałek ogórka zielonego i kawałek czerwonej papryki + szklanka wody mineralnej
14:15: 0,25 l wody mineralnej żywiec zdrój z cytryną
17 - 19 0,7 l wody mineralnej + 0,25 l wody mineralnej żywiec zdrój z cytryną (siłownia)
19:15 K: activia mango i brzoskwinia do picia 330 ml

Dziś z uwagi na to, że mój mąż pracuje do późna (jeszcze nie wrócił) zrobiłam sobie wieczór relaksująco-odprężający. Więc po siłowni był długi prysznic, peeling, maseczki no i pomalowane paznokcie :)

Czuje się odprężona i mam nadzieje, że to zwiastuje dobry sen.

Buziaki.

14 stycznia 2014 , Komentarze (3)

Oj dziś też zaspałam do pracy, jeszcze w dodatku pociąg przyjechał opóźniony i do pracy zamiast na 8 dojechałam na 8:30 .

W pracy zamiast drukować wczorajszy projekt to robiłam poprawki, sprzeczałam się z p. B., która ciągle zmienia w kółko Macieju to samo - projekt trwa od kwietnia, pierwszy raz wydałam go w czerwcu, w lipcu wprowadzałam zmiany bo p. B. miała wizję, w sierpniu ponownie z tego samego powodu, w listopadzie ponownie, a wczoraj wieczorem się okazało, że mam wrócić do wersji z czerwca - więc ja się pytam po co moja praca od czerwca do teraz?

Ani ja ani mój szef nie umiemy tego zrozumieć, obecnie zmiany te wiszą nade mną do czasu potwierdzenia, że Inwestor za to zapłaci - bo już nie raz było, że się biedni napracowaliśmy bo p. B. miała wizję, a potem okazywało się, że inwestor to odrzucał, bo było niezgodne z jakimiś jego ustaleniami, które żeby było śmiesznie ustala p. B.

Dodatkowo w moim nowym projekcie dziś miałam termin na wydanie fragmentu projektu, hmm udało się częściowo - niestety jest jeszcze w nim za dużo niewiadomych bym mogła wydać wszystkie otwory pod instalację (tym bardziej, że jeszcze nie mamy ich rozrysowanych, a co dopiero skoordynowanych - uwielbiam ten absurd w mojej pracy :)

Ale nie o pracy miałam pisać :)
Mimo późniejszego wyjścia niż zamierzałam, zdążyłam pójść na siłownię, jak później się okazało wraz z moją przyjaciółką ćwiczyłyśmy razem na odległość :)

Tak więc dziś na siłowni:
1h rower - 291 kcal - 16,47 km
30 min orbitrek - 232 kcal - 1,56 km
łącznie 523 kcal

Jeśli chodzi o menu:

Ś 6:00: 2 drobiowe parówki wędzone, łyżeczka musztardy i keczupu, 2 kromki chleba orkiszowego (bez smarowania) + kawa z mlekiem i połową łyżeczką cukru + herbata z cytryną i miodem
8:30: herbata mailinowo waniliowa bez cukru
2Ś 10:30: serek wiejski light + 2 mandarynki + czarna herbata bez cukru
O: 1 pałka z kurczaka (zapomniałam zważyć) + 2 łyżki ziemniaków tłuczonych z jog. nat. 0% i natką pietruszki  + 2 łyżki buraczków mojej mamy + 2 mini babeczki kruche jedna z dżemem druga z budyniem - kolega z pracy miał urodziny (babeczki takie na jeden kęs) 
16:50: mała kawa rozpuszczalna (1 łyżeczka) z kostką cukru i mlekiem
19:00-20:30: 0,7l wody
21:20 K: 91 gram śledzi na kwaśno (roboty mojej mamy) + 2 kromki pieczywa orkiszowego cienko posmarowanych margaryną 64 g

wiem, że kolacja późno ale ja jeszcze przez najbliższe 2 godziny nie idę spać - muszę sprawdzić wjesciówki moich studentów i przygotować się do jutrzejszych zajęć.

Buziaki


13 stycznia 2014 , Komentarze (4)

w nie zawsze nic mi się nie chce. Jakoś zawsze ciężko mi wstać w poniedziałek rano. A Wy?

Dziś jak to zawsze w poniedziałek z trudem pozbierałam się do pracy. W pracy młyn ale udało mi się skończyć cześć projektu - jutro tylko wydrukować złożyć przypilnować by projektanci podpisali i wysłać na budowę uff :) Więc jest szansa, że jutro zdarzę na siłownię :)

Dzisiejsze menu:
Ś: 1 cienka kiełbaska biała pieczone bez tłuszczu na patelni + plaster szynki + 2 kromki chleba orkiszowego + kawa z mlekiem + herbata z  miodem i cytryną

herbata malinowa z wanilią 

2Ś: serek wiejski light + 2 mandarynki + zielona herbata z grejpfrutem

herbata czarna

O: 40 g kuskusa z 2 suszonymi pomidorami, 1 kaparem, garścią posiekanej pietruszki + ok 100 g grillowanej piersi z kurczaka + herbata malinowa z wanilią

K: miseczka zupy pomidorowej z makaronem i pietruszką

Z ćwiczeń dziś tylko 10 minutowe ćwiczeń z piłką.

Buziaki

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.