Na 12 byłam umówiona z promotorem by omówić harmonogram spotkań i kiedy się zamykamy i co za tym idzie kiedy jaki egzamin będę zdawać.
Więc w planach była rano siłownia (policzyłam, że trening 2h + 30 minut na oporządzenie się po) i tak na styk bym zdążyła dojechać na uczelnie gdybym się zjawiła punktualnie na 8 na siłowni. Mężuś próbował mnie budzić zgodnie z naszymi ustaleniami ale źle się to dla niego skończyło :( Leń wygrał.
Natomiast po spotkaniu z prof. niestety ale zaczął mnie boleć brzuch, głowa i było mi niedobrze i w sumie jak dojechałam do domu to się położyłam spać. Z przerwami na obiad i deser :)
Dlatego wczorajszy dzień nazywam dniem lenia.
Moje menu:
9:00 Ś: 2 kromki chleba orkiszowego + trochę sałaty z mieszanki sałat + 2 plastry szynki + 2 plastry sera pleśniowego + 6 plastrów ogórka zielonego + 4 paski czerwonej papryki + 2 plastry pomidora + kawa z mlekiem + herbata z miodem i cytryną
16:30: P: 5 moreli suszonych
17:30 O: 2 łyżki ziemniaków tłuczonych + 1/2 piersi z kaczki (bez skóry pieczonej w piekarniku w foli bez dodatkowego tłuszczu) + łyżka buraków + herbata z miodem i cytryną
20:30 K: miseczka (mała) lodów czekoladowo-waniliowych + herbata z miodem i cytryną
Buziaki
jogifanka
25 stycznia 2014, 21:39Słonko znajdź chwilkę dla Vi? Jak Twój weekendzik ?
Tay_Curlyhead
20 stycznia 2014, 12:32fajne, menu, ja też wczoraj zdychałam...
jogifanka
19 stycznia 2014, 10:38Szybko mi tam zdrowiej, Kochana mam nadzieję ,ze dziś czujesz sie już lepiej.