Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 5423
Komentarzy: 96
Założony: 25 kwietnia 2012
Ostatni wpis: 26 czerwca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
whatislife

kobieta, 29 lat, Opole

163 cm, 65.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

26 czerwca 2014 , Komentarze (8)

    No właśnie. Czy jest Ci to tak naprawdę potrzebne? Czy jest to niezbędne? Poczujesz się po tym szczęśliwa? Wczoraj wieczorem zaczęłam się nad tym zastanawiać. Dlaczego ja się odchudzam? Bo mówią, że mi się przytyło i mi tym dogryzają, bo w modzie są teraz "fit" figury, bo... bo tak. Czy jest mi to tak naprawdę potrzebne, jest to niezbędne? Nie. Czy poczuję się po tym szczęśliwa? Nie! Odpowiedź więc nasuwa się sama. Dlatego ZMIENIAM "strategię". Nie odchudzam się już. Ale to nie oznacza, że wracam do starych nawyków, że będę sobie żreć, tyć i #miećtowdupizm. Nie w tym sens. Na pewno będę się zdrowiej odżywiać, ale nie będę robiła żadnych "wyzwań bezsłodyczowych", bo po tygodniu odmawiania sobie potem rzucam się na słodycze. Po prostu będę je jeść z umiarem. Nie będę liczyć kalorii (i tak tego nie robiłam, ale pilnowałam się), nie będę pilnować ilości posiłków ani godzin w których je jeść. To wszystko mnie stresowało. Po co sobie mamy odmawiać, skoro i tak kiedyś umrzemy? Wiem, pomyślicie sobie "poszła na łatwiznę", macie nawet do tego prawo, ale ja po prostu mam zamiar zaakceptować swoje ciało takim jakie jest. Będzie ciężko, to nieuniknione, ale nigdy nie będę szczęśliwa, jeśli nie nauczę się akceptować swoich wad. Nawet gdybym kiedyś schudła i miała wymiary modelki - to nie sprawi, że się zrobię się nagle szczęśliwa jeśli teraz nie potrafię kochać siebie. Bo tak naprawdę największy problem nie tkwi na zewnątrz, lecz wewnątrz - a konkretnie w tym co się dzieje w mojej głowie. Muszę wyluzować, zacząć mieć dystans do siebie i nauczyć się akceptować swoje kompleksy (każdy jakieś ma) oraz docenić to co mam. No bo kurczę... życie mamy jedno! Owszem, trzeba je szanować, dlatego będę starała się nabierać zdrowych nawyków, zdrowiej jeść i jak najczęściej się ruszać. Moim największym kompleksem są nogi, a konkretnie to cellulit, dlatego nie zrezygnuję z ćwiczeń na mięśnie nóg czy ud i będę sumiennie walczyła z cellulitem. A brzuch? Moim największym błędem jest chodzenie w obcisłych bluzkach, które niestety, ale powinny być przeznaczone tylko dla szczupłych osób - dlatego więc zaopatrzę się w luźniejsze bluzki, które również potrafią uwydatniać kobiecość. Czas zmienić nastawienie!

     Chciałabym zaznaczyć, że nie jest to post mający na celu zniechęcić wszystkich do odchudzania. Nie mam nic do odchudzania, a wręcz podoba mi się jak ktoś uparcie dąży do realizowania swoich marzeń. Post się odnosi tylko i wyłącznie do mnie - bo jak już mówiłam problem tkwi w mojej głowie i obsesyjne spalanie tłuszczu nie zmieni mnie w kobietę szczęśliwą.

   Trzymam za Was wszystkie kciuki! Nie poddawajcie się, dążcie uparcie do celu i pokażcie wszystkim, że warto walczyć o marzenia! :)

23 czerwca 2014 , Komentarze (8)

Pot to łzy Twojego tłuszczu.

Tym razem mam nową koncepcję i myślę o tym żeby pisać cotygodniowe podsumowania (w skrócie, najogólniej), zamiast codziennie wypisywać co jem, bo myślę, że to się robi troszkę nudne ^^ Będą się one pojawiać w niedzielę wieczorem lub w poniedziałek (w zależności od czasu).

O dzisiejszym menu powiem tyle: znowu nawaliłam ze słodyczami, znowu uległam pokusie koleżanki i czuję ogromne wyrzuty sumienia. Muszę się nauczyć mówić "nie" (i koleżance i słodyczom). 

Natomiast co do dzisiejszej aktywności:

1. Pokusiłam się o ćwiczenia z Tiffany, sama znalazłam co mi się podoba, pobrałam i z wielką przyjemnością ćwiczyłam. Pot się ze mnie lał niemiłosiernie, bardziej niż przy Mel B, ale bawiłam się dużo lepiej (zwłaszcza przy ćwiczeniach w przedostatnim filmiku - w skrócie powiem, że nazywają się "boks cardio"). Linki do wybranych przeze mnie ćwiczeń, gdyby był ktoś ciekawy:

  a) 

b)

c) 

d) 

Razem wyszło 45 minut. Gdybym miała więcej czasu zrobiłabym jeszcze poniższe ćwiczenia (następnym razem je zrobię)

d) 

2. Później poszłam coś zeskanować, a że pobliski sklepik nie mógł mi czegoś zeskanować musiałam się trochę przejść, a że się śpieszyłam, to szłam bardzo szybko. Wiem, że to żadna specjalna aktywność, ale przyznam, że trochę się zmęczyłam.

3. Bieganie z koleżanką po polniakach. Około 3 minuty biegu i 3 minuty marszu (około, bo raz bieg trwał 3,5 m, a innym razem tylko 2 min, pod koniec, bo nie miałam już sił, zaś z marszem, to czasami się zagadywałyśmy i potrafiłyśmy przejść 5 min nawet). Wyszło 6 powtórzeń. Normalnie trwałoby to niecałe 40 min. Ale nam zeszło (razem z dojściem i powrotem, potem rozciąganiem się na stadionie i leżeniem na trawie) jakieś 2h!

4. Rower. Z godzinkę. Pierwszy raz w tym roku. Zakurzony, zniszczony, do tego malutki, ale i tak lubię to uczucie jeździć na rowerze.

Życzę wszystkim powodzenia w tym tygodniu. :)

Edit. Dla osób brakującym motywacji polecam oglądnąć poniższy filmik. Zwłaszcza kawałek zaczynający się w 2 minucie i 6 sekundach. Nie wiem jak wy zareagujecie, ale mi od razu poprawiło to humor i podziałało jako motywacja! :) Haha :D

22 czerwca 2014 , Komentarze (7)

W sobotę również zgrzeszyłam. Oczywiście, pokusa innej koleżanki. Ale jutro będę ćwiczyć, potem pójdę z wcześniej wspomnianą koleżanką biegać, po bieganiu będziemy jeździć na rowerach - tak więc będzie to czysto aktywny dzień. I muszę w końcu mamie powiedzieć żeby przestała robić mi śniadania. Bo znowu zaczyna mi nimi rozpychać żołądek :/ 

Wczoraj nie miałam czasu wejść "na Internety", dzisiaj też ledwo znalazłam czas, ale od razu opiszę te 2 dni, póki coś jeszcze pamiętam (a mam bardzo słabą pamięć). Tak, dalej nie liczę kalorii, nie mam na to najmniejszej ochoty (dostaję szału, jak każda strona pokazuje inną liczbę kalorii - a na przykład na moim chlebie nie pisze ile ma w sobie kcal...).

SOBOTA

Śniadanie4 kanapki. Nie pamiętam już z czym, ale wydaje mi się, że z szynką, jajkiem, pomidorem i szczypiorkiem. Ale głowy nie dam uciąć.
Obiaddosyć kaloryczny, bo zupa i drugie danie (serio, nie pamiętam jaka zupa i co na drugie!), a do tego 3 kawałki ciasta truskawkoego (było pyszne!).
Przekąska 1przyszła koleżanka, więc jadłyśmy ciasto (znowu 3 kawałki - było pyszne!) i kawa 3w1.
Przekąska 2uległam pokusie koleżanki i... kupiłyśmy sobie po lodzie, krążki ryżowe o smaku paprykowym (zjadłam 3 i byłam zapchana) oraz wcisnęłam 3 kostki czekolady krówkowej. Jak tak teraz na to patrzę, to wcale nie jest tego tak dużo - w porównaniu z tym ile kiedyś potrafiłam zjeść słodkiego (taka czekolada poszłaby w 5 minut, a teraz po 3 kostkach miałam dość).

Bez kolacji, bo stwierdziłam, że i tak sobie za dużo pozwoliłam.

NIEDZIELA
Dziś było lepiej. Widziałam się z moim chłopakiem, a on mnie nie kusi do jedzenia "złych" rzeczy, wręcz pilnuje. Dlatego nie zjadłam już dzisiaj nic słodkiego.

Śniadanie5 kanapek (1 z serkiem topionym, 1 z serkiem ze szczypiorkiem, 1 z dżemem, 2 z konserwą rybną - mama lubi mnie dopieszczać)
Obiadziemniaki, kapusta i skrzydełko (dziś bez zupy - nienawidzę rosołu...), kompot
Kolacja3 kanapki z serkiem ze szczypiorkiem, kilka truskawek, kompo
DodatkowoWieczorem poszliśmy do pizzerii (ale bez jedzenia pizzy) i zamówiłam sobie do picia średnią Mirindę.

Dziś będzie bez żadnych cytatów, żadnych zdjęć, bo nie mam już siły nic szukać. Co do jutra, tak jak mówiłam będzie to czysto aktywny dzień, więc prawdopodobnie również będę mogła mieć problem z wejściem do pamiętnika. Ostatnio wróciłam do czytania, polubiłam je na nowo i nie przesiaduję tak często w Internecie. Ale dobrze mi z tym! :-)

PS. Pozwolę sobie zauważyć, że jutro mijają równe 2 tygodnie odchudzania. I od jutra zaczynam bezsłodyczowy miesiąc (tak kompletnie bez słodyczy, nic a nic mi nie wolno). Miesiąc, bo nie chcę sobie dawać zbyt wysokich celów jak na siebie, jeśli wytrzymam miesiąc bez szkód, to wtedy sobie przedłużę cel ^^ 

Trzymam za was kciuki w odchudzaniu!

20 czerwca 2014 , Komentarze (4)

Dziś sobie za dużo pozwoliłam jeśli chodzi o niezdrowe rzeczy, dlatego zrezygnowałam z kolacji. Śniadanie znowu przygotowała mama, dlatego zbyt bardzo syte...

Śniadanie10.304 kanapki z masłem, szynką, pomidorem, jajkiem i szczypiorkiem, mięta
Obiad15.00Podziubałam trochę zupy kalafiorowej. 2 kromki z serkiem wiejskim. Kawa 3w1 z 0,5 łyż cukru i mlekiem
PodwieczorekW różnych godzinach2 lody (1 w kubeczku, 2 na patyku), chipsy Cheetosy z koleżanką na pół i... miętowy papieros na pół (nie, nie jestem uzależniona)

A co do opisywanego wczoraj bólu... przeszło mi. Moje wnioski są następujące: był on wynikiem albo przećwiczenia się, albo jedzenia za małych ilości (dzisiaj jadłam dosyć syto i nic mi nie jest), albo były ewentualnie jakieś nerwobóle. Nie ważne, ważne, ze przeszło. ^^

Dziś tylko tyle, nie mam sił szukać ciekawych cytatów czy zdjęć inspiracyjnych.

19 czerwca 2014 , Komentarze (8)

Tak jak wczoraj powiedziałam, odpuściłam sobie ćwiczenia, ale ból nie przeszedł. Zaczęłam o tym czytać i mam mętlik w głowie. Bo to może być dosłownie wszystko. A najprawdopodobniej jest to albo nerwoból albo jakaś choroba. Przedłużam sobie nierobienie ćwiczeń na kilka dni, zobaczymy, może to faktycznie ból jakiegoś mięśnia i ustąpi po kilku dniach. Jak nie ustąpi, idę do lekarza.

“Stajesz się tym, o czym myślisz większość swojego czasu.”

Cytat na dziś. Co prawda, to prawda. Choć nie schudłam jeszcze praktycznie nic (wizualnie przynajmniej nic nie widać), to myślami czuję się szczuplejsza. Pewniejsza siebie. Myślę sobie "okej, jestem sobie grubaskiem, ale to stan przejściowy, za jakiś czas to zrzucę, więc po co mam się przejmować". Pomaga!

Rano, szukając w co się dziś ubrać, patrzyłam na dżinsowe spodenki i choć się bardzo bałam, to odważyłam się je jednak przymierzyć. Dziś jest 11 dzień odchudzania, tak więc 11 dni temu miałam problem z dopięciem się w nie. A dziś? Dziś się spokojnie dopięłam! Kurczę, w 11 dni? Nie wierzyłam. Postanowiłam się zmierzyć. Tak, wiem, miałam to robić co miesiąc, ale tak mnie kusiło :< No i o ile dobrze się zmierzyłam, to na dzień dzisiejszy:

ŁydkaUdoBiodraBrzuchTaliaBiustRamię
3764,5105,51007590,529,5

A tak było 11 dni temu:

ŁydkaUdoBiodraBrzuchTaliaBiustRamię
3867107101789130

Podsumowując, w 11 dni ubyło mnie:

ŁydkaUdoBiodraBrzuchTaliaBiustRamięRazem
-1-2,5-1,5-1-3-0,5-0,5-10 cm!

Nie wierzę. Jak nie wierzyłam nigdy wadze, to teraz nie wierzę w metr krawiecki, a raczej w moje zdolności przy pomiarach. Że niby tak szybko coś schudłam? No niby się dopięłam w tamte spodenki, bez robienia tego na siłę... No ale kurcze, może te 11 dni temu byłam po prostu przeżarta, że nie chciały się dopiąć? Ja to sobie tłumaczę tak: jeśli faktycznie przez 11 dni tyle schudłam, to najprawdopodobniej zeszła ze mnie woda. I to jest całkiem prawdopodobne. Tym razem przyrzekam, że następne pomiary będą co miesiąc, a że zmierzyłam się pierwszy raz 9 czerwca, to każdy następny pomiar będzie 9 dnia miesiąca. 

Tak jak już mówiłam, robię sobie kilkudniową przerwę od ćwiczeń. Nie, nie z lenistwa, po prostu boję się, że się zwyczajnie przećwiczyłam jak na moje słabe możliwości i całkiem możliwe, że jak organizm całkowicie odpocznie, to mi te bóle przejdą. 

W przyszłym tygodniu zacznę truchtać i będę to robić co 2 dzień. Do tego czasu również ułożę sobie indywidualny plan ćwiczeń, który nie będzie mnie nudził, a będzie znośny dla mojej słabej kondycji - czyli najprawdopodobniej zumba lub aerobik (oczywiście w domu). I nie będę już ćwiczyć codziennie, a co 2 dzień, przynajmniej przez jakiś czas, aż w końcu stwierdzę, że ćwiczenie codziennie mnie nie wykańcza i je po jakimś czasie wprowadzę. Zacznę też w końcu liczyć kalorie. Przeczytałam bardzo fajny artykuł o tym jak wyliczać swoje dzienne zapotrzebowanie oraz jak przy tym racjonalnie chudnąć oraz jak wyliczać procent tłuszczu w organizmie. Czas zacząć odchudzać się ŚWIADOMIE. :) I to by było tyle na dzisiaj zanudzania.

Śniadanie 5 kromek z jajkiem, pomidorem i szczypiorkiem (tak, znowu mama...), mięta
Obiadgrochówka, ziemniaki ze schabowym i buraczkami, kompot
Przekąska 1kawa 3w1 z pół łyżeczki cukru (odechciało mi się po niej słodyczy! dobry patent)
Przekąska 2kromka białego z serkiem wiejskim (TŻ nie dojadł ^^ ja wiem, że specjalnie)
Przekąska 3garść czereśni, 3 truskawki, mięta

Bez kolacji, bo i tak stwierdzam, że za dużo zjadłam na samo śniadanie i obiad. Zauważyłam też jedną dziwną rzecz. Dużo łatwiej jest mi zrezygnować z jedzenia słodkiego niż.... ćwiczyć. A kiedyś było na odwrót! 

Żeby nie było aż tak nudno, dodaję jeszcze inspirację. :)

18 czerwca 2014 , Komentarze (12)

Dziś był 3 dzień 30dniowego wyzwania z Mel B i Tiffany. I prawdopodobnie ostatni. Jutro robię sobie przerwę od jakichkolwiek ćwiczeń, bo mam nogi jak z waty, do tego boli mnie kręgosłup jak się kładę na podłodze i podnoszę, czyli przy brzuszkach i tym podobnych, również przy nich ciągnie mnie na wymioty (nie wiem dlaczego... ale odkąd pamiętam tak reaguję na brzuszki...) oraz niesamowicie boli mnie od kilka dni gdzieś w brzuchu, ale co konkretnie to nie umiem zdiagnozować (wątroba? tak jakby... skurcz wątroby? kurczę, jestem beznadziejna w wykrywaniu gdzie mnie coś boli). Dlatego jutro robię sobie chillout, jeśli nie przejdzie, to wolne przedłuży się do dwóch dni, mój organizm musi odpocząć. Nic na siłę.

A potem zmieniam taktykę, te ćwiczenia nie są dla mnie. Myślę o ćwiczeniach połączonych z elementami tańca (np. aerobik, zumba), które mnie nie nudzą, a dodatkowo nie zmuszają mi kłaść się na podłodze i podnosić. I chcę się polubić z bieganiem (no, na razie truchtaniem), tak co 2 dzień - dziś by wypadał mój dzień biegania, ale jak już mówiłam mam nogi z waty i nie ubiegnę nawet 50m... A nie chcę nic robić wbrew sobie.

Śniadanie8:002 kromki z serkiem ze szczypiorkiem, 2 szklanki soku 100% pomarańczy
Przekąska13:005 truskawek
Ćwiczenia13:30Mel B+ Tiffany. Woda limonkowa - przed, w trakcie i  po (3 szklanki)
Obiad14.30Grochówka, kopytka.
Przekąska18.00Śmietankowy lód na patyku, woda limonkowa, mały Kubuś
Kolacja21.002 kromki z serkiem ze szczypiorkiem

17 czerwca 2014 , Komentarze (2)

Przypominam, zapisujcie się do grupy wsparcia utworzonej przeze mnie! :)

Dziś 2 dzień z Mel B. Kurczę, nie wiem czy wytrzymam 30 dni. Ale dałam sobie cel wytrzymać chociaż tydzień, a potem jeśli już serio będę miała dość, to zmienię ćwiczenia na Tiffany (uwielbiam elementy tańca w ćwiczeniach i od razu fajniej mi się wtedy ćwiczy, nie nudzi mi się jak ze zwykłymi "dywanówkami").

Śniadanie: 6 kanapek wieloziarnistego z pomidorem, jajkiem i szczypiorkiem (mama -.-) i mięta do picia

Kilka godzin o śniadaniu wspomniana wcześniej Mel B i jej ćwiczenia.

Obiad: pół talerza pomidorówki, 2 naleśniki

Przekąska: lody włoskie śmietankowe (średnie), garść czereśni

Kolacja: dziś bez kolacji - nie jestem głodna

A na koniec moje notatki na temat (sprawdzonego) odchudzania, z 2 artykułów:

a) Sposoby Azjatyckiego Cukru na odchudzanie (link do konkretnego vloga o tym tutaj):

1. Regularne posiłki o stałej porze.

2. Rezygnacja z intensywnych ćwiczeń i siłowni na rzecz świadomego ruchu (spacery, tańce).

3. Rezygnacja z przekąsek,tylko 3 posiłki dziennie (do 4 posiłków - z 4 godzinnymi przerwami).

4. 12 godzin przerwy pomiędzy kolacją a śniadanie (“intermittent fasting”).

5. Prawdziwie różnorodna dieta.

6. Cheat day (jeden ustalony dzień w tygodniu, w którym możemy jeść tyle słodyczy ile chcemy, ale też bez przesady).

b) Rzeczy, które powinnaś wiedzieć o zdrowym trybie życia (link do konkretnego artykułu z bloga Codziennie Fit):

1. 70% dieta, 30% ćwiczenia.

2. Nie olewaj wody (pamiętaj o odpowiednim nawodnieniu).

3. Śpij słodko  (po 7-8 h).

4. Tylko Ci się wydaje, że jesteś szczupła (mimo rozmiaru 32 szczupłe osoby przez nieodpowiednią dietę mogą być obrośnięte tłuszczem). Zawsze pamiętaj o zdrowym odżywianiu!

5. Nie zawsze musi być 5 posiłków - jedz racjonalnie i słuchaj swojego organizmu. Jeśli nie jesteś głodna, bo miałaś duży obiad - nie jedz kolacji. Jesteś głodna, a do następnego posiłku jeszcze 2h - zjedz zdrową przekąskę.

6. Magiczna porcja warzyw i owoców to 5 (1 porcja to 80-100 g), natomiast najnowsze badania WHO wykazują, że powinniśmy jeść 9 porcji (ok 700-900 g). A Ty zacznij chociaż od 1 porcji.

7. Węglowodany (i tłuszcze) nie są złe. Wybieraj je mądrze: zamiast węglowodany proste decyduj się na złożone, a tłuszcze roślinne zamiast zwierzęcych.

8. Waga wadze nierówna. Najlepszym wyznacznikiem jest lustro, miarka krawiecka i… badania zdrowotne.

9. Nie myśl tylko o wyglądzie. Zatroszcz się o zdrowie - pożyjesz dłużej i będziesz mogła więcej.

10. Jedzenie nie musi być fit ani light. Lepiej kupić coś bardziej kalorycznego, ale zdrowego, niż coś “chudego”, lecz pozbawionego wartości odżywczych. Dlatego naucz się czytać etykiety.

17 czerwca 2014 , Komentarze (2)

Grupa wsparcia: Zmieniamy swoje życie!

Klikając w powyższe zdanie przejdziecie bezpośrednio do grupy. Grupa jest otwarta dla wszystkich. Zapraszam każdego, kto potrzebuje wsparcia, w końcu w grupie raźniej! Mam nadzieję, że troszkę osób się dopisze i będzie chociaż od czasu do czasu zaglądać. ;)

16 czerwca 2014 , Skomentuj

Żeby wyglądać jak kociak najpierw musisz napocić się jak świnia.
Pamiętaj!

Mija już tydzień. Wprawdzie na pewno nie ma jeszcze spektakularnych efektów, ale wydaje mi się, że lepiej się już dopinam w pewne materiałowe spodnie (tydzień temu ledwo się dopinałam, teraz nie muszę tego robić na siłę), przynajmniej tak mi się wydaje. Na pewno zrobiłam jakiś krok do przodu. Jeszcze 3 tygodnie i myślę, że będą pierwsze, niezbyt duże, ale jednak efekty.

Śniadanie: płatki owsiane z mlekiem na zimno, 2 kromki wieloziarnistego z serkiem ze szczypiorkiem

II: zielona herbata z 1 łyżeczki cukru

W między czasie ćwiczenia (Mel B+Tiffany), przegotowana woda do nawodnienia się.

Obiad: pół talerza pomidorówki, ryba (ta taka bez ości xD), pół szklanki lodów wiśniowo-śmietankowych, pół szklanki coli (no co, mogłam sobie pozwolić na drobą przyjemność po takim wysiłku :D

Skusiłam się na bieganie, a raczej truchtanie (40 min, w tym 5 kółek truchtu, po każdym jednym przerwa pieszo pół kółka), przed wyjściem wypiłam szklankę wody i po powrocie również szklankę. (Chyba przestanę wymieniać wodę w jadłospisie, bo nie ma żadnych kalorii i to chyba nie ma sensu żeby się powtarzać)

Podwieczorek: 20 czereśni (wiem, jestem dziwna, że to liczę :D) i herbata miętowa (oczywiście niesłodzona)

Kolacja: (będzie) 2 kromki wieloziarnistego z czymś tam, szklanka herbaty pokrzywowej i może (jak zmieszczę xD) woda z cytryną.

A teraz pokażmy jęzor spalającemu się tłuszczowi! Ssspadaj!

15 czerwca 2014 , Komentarze (5)

Śniadanie: na bogato (“śniadanie zjedz jak król…”), bo 6 kromek białego chleba z jajkiem, pomidorem i szczypiorkiem! mama się zapomniała i zrobiła mi śniadanie takie jak jadałam jeszcze tydzień temu, no ale już zjadłam, wyrzucać nie będziemy... + herbata.

Obiad: pół talerza rosołu, gałka ziemniaków, pół schabowego i 2 małe główki kalafiora opiekane w bułce, kompot

Podwieczorek: cappucino z mlekiem posłodzone jedną łyżeczką (tym razem mój TŻ się zapomniał)

Kolacja: 2 kanapki chleba wieloziarnistego z serkiem ze szczypiorkiem, woda 

Jutro ruszam z ćwiczeniami! (@ mi się już kończy)

Przemiana jednej tumblr'owiczki (nie, nie moja, ja wyglądam dużo gorzej niż na zdjęciu z lewej ^^). Nie wiem jak Was, ale mnie bardzo motywuje do tego żeby się nie poddawać <3

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.