Tak jak wczoraj powiedziałam, odpuściłam sobie ćwiczenia, ale ból nie przeszedł. Zaczęłam o tym czytać i mam mętlik w głowie. Bo to może być dosłownie wszystko. A najprawdopodobniej jest to albo nerwoból albo jakaś choroba. Przedłużam sobie nierobienie ćwiczeń na kilka dni, zobaczymy, może to faktycznie ból jakiegoś mięśnia i ustąpi po kilku dniach. Jak nie ustąpi, idę do lekarza.
“Stajesz się tym, o czym myślisz większość swojego czasu.”
Cytat na dziś. Co prawda, to prawda. Choć nie schudłam jeszcze praktycznie nic (wizualnie przynajmniej nic nie widać), to myślami czuję się szczuplejsza. Pewniejsza siebie. Myślę sobie "okej, jestem sobie grubaskiem, ale to stan przejściowy, za jakiś czas to zrzucę, więc po co mam się przejmować". Pomaga!
Rano, szukając w co się dziś ubrać, patrzyłam na dżinsowe spodenki i choć się bardzo bałam, to odważyłam się je jednak przymierzyć. Dziś jest 11 dzień odchudzania, tak więc 11 dni temu miałam problem z dopięciem się w nie. A dziś? Dziś się spokojnie dopięłam! Kurczę, w 11 dni? Nie wierzyłam. Postanowiłam się zmierzyć. Tak, wiem, miałam to robić co miesiąc, ale tak mnie kusiło :< No i o ile dobrze się zmierzyłam, to na dzień dzisiejszy:
Łydka | Udo | Biodra | Brzuch | Talia | Biust | Ramię |
37 | 64,5 | 105,5 | 100 | 75 | 90,5 | 29,5 |
A tak było 11 dni temu:
Łydka | Udo | Biodra | Brzuch | Talia | Biust | Ramię |
38 | 67 | 107 | 101 | 78 | 91 | 30 |
Podsumowując, w 11 dni ubyło mnie:
Łydka | Udo | Biodra | Brzuch | Talia | Biust | Ramię | Razem |
-1 | -2,5 | -1,5 | -1 | -3 | -0,5 | -0,5 | -10 cm! |
Nie wierzę. Jak nie wierzyłam nigdy wadze, to teraz nie wierzę w metr krawiecki, a raczej w moje zdolności przy pomiarach. Że niby tak szybko coś schudłam? No niby się dopięłam w tamte spodenki, bez robienia tego na siłę... No ale kurcze, może te 11 dni temu byłam po prostu przeżarta, że nie chciały się dopiąć? Ja to sobie tłumaczę tak: jeśli faktycznie przez 11 dni tyle schudłam, to najprawdopodobniej zeszła ze mnie woda. I to jest całkiem prawdopodobne. Tym razem przyrzekam, że następne pomiary będą co miesiąc, a że zmierzyłam się pierwszy raz 9 czerwca, to każdy następny pomiar będzie 9 dnia miesiąca.
Tak jak już mówiłam, robię sobie kilkudniową przerwę od ćwiczeń. Nie, nie z lenistwa, po prostu boję się, że się zwyczajnie przećwiczyłam jak na moje słabe możliwości i całkiem możliwe, że jak organizm całkowicie odpocznie, to mi te bóle przejdą.
W przyszłym tygodniu zacznę truchtać i będę to robić co 2 dzień. Do tego czasu również ułożę sobie indywidualny plan ćwiczeń, który nie będzie mnie nudził, a będzie znośny dla mojej słabej kondycji - czyli najprawdopodobniej zumba lub aerobik (oczywiście w domu). I nie będę już ćwiczyć codziennie, a co 2 dzień, przynajmniej przez jakiś czas, aż w końcu stwierdzę, że ćwiczenie codziennie mnie nie wykańcza i je po jakimś czasie wprowadzę. Zacznę też w końcu liczyć kalorie. Przeczytałam bardzo fajny artykuł o tym jak wyliczać swoje dzienne zapotrzebowanie oraz jak przy tym racjonalnie chudnąć oraz jak wyliczać procent tłuszczu w organizmie. Czas zacząć odchudzać się ŚWIADOMIE. :) I to by było tyle na dzisiaj zanudzania.
Śniadanie | 5 kromek z jajkiem, pomidorem i szczypiorkiem (tak, znowu mama...), mięta |
Obiad | grochówka, ziemniaki ze schabowym i buraczkami, kompot |
Przekąska 1 | kawa 3w1 z pół łyżeczki cukru (odechciało mi się po niej słodyczy! dobry patent) |
Przekąska 2 | kromka białego z serkiem wiejskim (TŻ nie dojadł ^^ ja wiem, że specjalnie) |
Przekąska 3 | garść czereśni, 3 truskawki, mięta |
Bez kolacji, bo i tak stwierdzam, że za dużo zjadłam na samo śniadanie i obiad. Zauważyłam też jedną dziwną rzecz. Dużo łatwiej jest mi zrezygnować z jedzenia słodkiego niż.... ćwiczyć. A kiedyś było na odwrót!
Żeby nie było aż tak nudno, dodaję jeszcze inspirację. :)
sylwcia1704
20 czerwca 2014, 18:15Dziś nic mądrego nie wpiszę bo brak sił i koncentracji...ale byłam przeczytała i cieszę się z - cm....on na pewno nie kłami....o spodenkach nie wspomnę ;) pozdrawiam.
whatislife
20 czerwca 2014, 22:53Oj, to trzymaj się mocno, uśmiechnij się i zrelaksuj, może zrób sobie masaż i przejdzie :)
Kawcia2909
20 czerwca 2014, 00:32A tu szok! Mięśnie i stawy nie ogarniają tak drastycznej zmiany i dają znać x) aż napiszę jutro o tym posta :p trzymaj się i powodzenia :)
whatislife
20 czerwca 2014, 00:38Człowiek rozumie dopiero po szkodzie :D Dziękuję i wzajemnie :)
Kawcia2909
20 czerwca 2014, 00:07Takie wyzwania są mega efektywne,(coś jak głodówka) :P ale strasznie niszczą stawy i osłabiają mięśnie ^^ na pewno nie są dobre dla zwyczajnej matki polki która nigdy nie miała kontaktu z jakimkolwiek ruchem xD a co 2 dzień to dobra opcja, a szczególnie przy cardio :)
whatislife
20 czerwca 2014, 00:09No tak, to ja jestem taką typową matką polką bez ruchu pół życia :D No ale wydawało mi się, że właśnie dlatego, że mam dużo do zrzucenia, to powinnam ciężej ćwiczyć, żeby były efekty.
Kawcia2909
19 czerwca 2014, 23:51hej, hej :) Woow, gratuluję -10 cm!! :) a jeśli chodzi o ból mięśni, to jest tak, że jeśli ćwiczy się codziennie, to nie mają one czasu odpocząć, są w stresie i wytwarzają taki hormon (kortyzol), który niestety osłabia je i czasem nawet ' zjada' :P wróg kulturystów ^^ jeśli chcesz to poczytaj sobie o nim :)) aaa i jeszcze dobrą opcją jest magnez, który też wzmacnia mięśnie i utrzymuje je w dobrej kondycji. Pozdrawiam :))
whatislife
19 czerwca 2014, 23:56Dziękuję za info i za poradę, na pewno poczytam o tym :) To jednak wolę ćwiczyć co 2 dzień. Niech sobie mięśnie też odpoczywają. W takim razie nie wiem dla kogo robią np. 30 dniowe wyzwania :D