Witajcie wszyscy!
Długo mnie tu nie było i widzę trochę zmian na Vitalii, muszę nadrobić zaległości.
Mam teraz wielka motywację do odchudzania, gdyż na przełomie lipca i sierpnia jedziemy po moją chrześnicę za granicę, a potem zabieramy ją do siebie na prawie dwa tygodnie. Zatem muszę się dobrze prezentować, bo się dziecko i rodzina wystraszy jak mnie zobaczą! Na razie jem pięć posiłków dziennie, w miarę racjonalnych. Śniadanie grzecznie po wstaniu. Nie podjadam, a jak już do garść orzechów włoskich, więc nie jest źle chyba. Mam nadzieję, że uda mi się zrzucić 15 kg do urlopu. Myślicie, że są szanse? Proszę o porady i inne kopniaki również
Moja pierwsza praca okazuje się super, bardzo jestem zadowolona po tych pierwszych kilku tygodniach. Jestem bardzo mile zaskoczona dobrym traktowaniem pracownika, podejściem do człowieka i tym wszystkim czego brakowało mi w starej pracy. Druga nowa praca jest raczej dorywcza jednak, na telefon. Zastanawiam się czy mi się opłaca, bo tyle samo mogłam dorobić na korkach, a pracowałam trzy razy krócej ... praca w biurze, ogólnie też fajnie, ale szału nie ma, grosze dostaję i to na czarno w końcu, więc z obietnic na dzień dobry niewiele zostało. I są dni, że w ogóle nie przychodzę do biura, a są takie, że siedzę do wieczora. Nieregularnie tak, przez co zawaliłam parę zajęć z hiszpańskiego czy odwołałam sporo korków, czego teraz trochę żałuję i chyba od września na nowo nagromadzę uczniów. Chyba, że w pierwszym miejscu dostanę już pełen etat, to wtedy nie. W dodatku w biurze dzwonią z godziny na godzinę trochę niefajnie. Choć sama praca nie jest męcząca, atmosfera ok, choć przez moje dorywcze przyjścia trudno mi się zaaklimatyzować. Mam zatem dylemat, bo nie chcę szastać szczęściem jakie mnie spotkało, że obie prace się trafiły, ale też nie chcę już się dawać wykorzystywać. Tutaj nie zanosi się na złe traktowanie, ale perspektyw tez raczej nie ma. Jak uważacie co powinnam zrobić?