Jej. Zabiegany mam tydzień, ciągle coś do zrobienia..
Zapisałam się na mnóstwo wyzwań..
- przysiadowe - zamówienie od mojego mężczyzny - stwierdził że jak już tak ćwiczę to mogę porobic przysiady - na pupę - "nie żebyś potrzebowała ale... porób" :D
- jakieś dwa na zrzucenie wagi - no jakoś się próbuję się zmobilizować do uwierzenia w jakieś minimalne straty
- spalanie kalorii - bardziej niż ilości minut wolę liczyć spalone kalorie :D Byłam zapisana na wyzwanie 1000000 kcal - ale chyba się komuś zera pomyliły xD to nie jest możliwe tyle spalić do 29 lipca xD - po 4760 kcal dziennie :P, więc założyłam swoje - 45000 do końca maja - po okolo 350 dziennie :D (zapraszam :P)
- 2 na pompki - chciałabym troche popracować nad ramionami :) a calkiem ładny program ktoś zrobił
- skakanka... - wstyd ale nie umiem za bardzo skakać, kupiłam ładną skakankę i od wczoraj jakoś trochę bardziej ludzko już skaczę. Pierwszego dnia prawie zrobiłam sobie krzywdę tą skakanką - siniak na udzie mam do teraz - nie pytajcie jak bo nie wiem xD
- no i moje największe wyzwanie na którym najbardziej mi zależy - beachbody insanity. :) Chcę to zrobić. Zaczęłam z opóźnieniem, ale.. trudno! A to wyniki pierwszego dnia - testu:
- switch kicks - 68
- power jacks - 43
- power knees - 55
- power jumps - 27
- globe jumps - 8
- suicide jumps(burpeeees :D) - 19
- push-up jacks - 12
- low plank oblique - 46
No to chyba wszytskie :P Dużo. Jeszcze trzymanie się diety - no tak pi razy oko 1300 kcal.
A w weekend siekła mnie jakaś wirusówka żołądkowa.. Cała noc się męczyłam. Ale w dzień najadłam się tabletek, jakieś naprawdę lekkie posiłki i przespałam całą niedzielę i przeszło :) Mam nadzieję że nie wróci :P Uważajcie na to bo podobno mocno krąży - przynajmniej u mnie w Toruniu.
Pozdrawiam i trzymam za Was wszystkie kciuki