Ale się dziś nasprzątałam. Byłam pomóc babci. Natyrałam sie jak dziki reks. Przez godzine myłam okna. Potem 90 minut ścieranie kurzy. Taa. Serio. Myslałam że umrę. Potem wszędzie musiałam powiesić firnaki. A moja babcia ma jeszcze szyny z żabkami. Takie tradycyjne, no koszmar. Połowa oczywiście nie chciała się otwierać i musiałam się siłować z rękami w górze. W między czasie babci podała obiad. Znalazłam jakiegoś małego (jak pół) schabowego. To usłyszłam że muszę żartować. "Chyba zemdlejesz jak więcej nei zjesz!" :DD Haha.
No potem odkurzałam dywany. Z 40 minut. Prawie mi ręce odpadły. Dawno się tak nie nasprzątałam. Ale babcia była wniebowzięta. A to jedyne co się liczy :))
A jeszcze dziadkowie kupili nowy telewizor to pomagałam dziadkowi z ustawieniami. Chyba jestem jedyną osobą która ma na to cierpliwość w rodzinie. Ech.
No to drugi dzień mam już prawie z głowy. :)
Magiczna_Niewiasta
3 grudnia 2014, 17:44Ładnie się narobiłaś dzisiaj. A co do słów babci co do obiadu to chyba każda tak reaguje :)
HealthyMonique
3 grudnia 2014, 15:17No to siłownia zaliczona na 100% :D!