Dziś ładnie poćwiczone, najpierw z rana brzuchy a przed kolacją Skalpel z wiadomo kim. Zaczynam od lajtowego programu, bo jak ostatnio po dłuższej przerwie od ćwiczeń porwałam się na Skalpel Wyzwanie, to potem przez kilka dni ledwo siadałam, tak uda rwały. No ale w każdym razie ćwiczenia odhaczone, jadłospis poprawny.
Pożarłam dziś, co następuje:
owsianka na wodzie z połową banana, połową brzoskwini i otrębami
3 yerbaty (to nie literówka :))
grahamka z pastą z ciecierzycy, pomidorem, papryką, olejem lnianym i duszoną pieczarką
2 nektarynki
2 wasy z pastą z cieicerzycy i pomidorem
2 talerze zupy z soczewicy i kalafiora
cukinia faszerowana (soczewica+papryka+cebula+przyprawy)
kromka ciemnego chleba z olejem lnianym i pomidorem
Co daje nam (powtarzając za CRON-O-meter):
1534 kcal
63 g białka (dobrze)
276,4 g węgli (2 razy za dużo :()
35,0 g tłuszczu (2 razy za mało :P)
Nie wiem, kurde, co z tymi węglami począć. Czy rzeczywiście ich za dużo i powinnam postarać się wyeliminować pieczywo, czy jakoś ten nadmiar spalę... Czas pokaże. Jak waga nie będzie chciała spadać, na rzecz pieczywa włączę do diety więcej jakichś pestek czy orzechów (białko plus tłuszcz, i to dobry) i powinno być git.
Tyle w kwestii diety. Dalej chciałabym skupić się na ograniczeniach, jakie chcę sobie narzucić w ramach zmiany trybu życia na zdrowszy - przy każdym wpisie postaram się cosik uwzględnić. Dziś padło na alko. Oj, rozpiłam się w te wakacje, nie powiem. Zawsze zresztą tak mam - póki trwa rok akademicki i piętrzą się obowiązki, nie mam za dużo czasu na posiadówki przy bronku. Tymczasem wakacje są ku temu idealną okazją i zawsze też kończą się dla mnie z tego tytułu nadprogramowymi kilogramami. Bo jak się podchmielę, puszczają hamulce i zaczyna się jedzenie byle czego, ze szczególnym naciskiem na wszelkiej maści pochrupajki. Także jako że pozostał jeszcze miesiąc laby, uroczyście postanawiam: OGRANICZAM ALKO DO MINIMUM! Koniec z browarami co drugi dzień. Od dziś, o ile nie będzie to jakaś szczególna okazja typu spotkanie ze znajomymi/rodziną: maks 2 na tydzień! Co do innych trunków, no cóż, nie mam jeszcze pomysłu, bo w sumie i tak rzadko kiedy jest hajs na takie szaleństwo :D
To w sumie tyle na dziś. A jutro znowu do boju! :)