Aż wstyd wracać tu po 2 latach z podkulonym pod tłustym dupskiem ogonem, no ale jednak tak jest. Nic się nie udało, waga na chwilę spadła o 6 kg po to tylko, by w wyniku wakacyjnych piwek i ogólnego obżarstwa wrócić na swoje miejsce. Powiem tylko, że kosztowało mnie to pół roku wyrzeczeń i bardzo serdecznie sobie gratuluję za puszczenie tego wszystkiego z dymem.
No ale cóż, jest źle, to trzeba coś poradzić. Ciężko po raz pięćsetny wziąć się w garść, ale nie ma wyjścia. Nie jestem szczęśliwa w swoim ciele i nigdy nie będę. W związku z tym postanowiłam z grubsza realizować postanowienia, które tu już kiedyś wstawiałam; ponadto zaś korzystać z pomocy cron-o-meter'a, który jest bardzo pomocny w prawidłowym bilansowaniu diety. Moim np. problemem na diecie mocno zbliżonej do wegańskiej jest nadmiar węglowodanów i czasami niedobór pewnych mikroelementów i witamin.
Jak na razie pożarłam owsiankę i zaraz zapiję ją yerbą. W planach ćwiczenia i szukanie motywacji, która słabnie z każdą kolejną próbą podźwignięcia się na nowo...
Arganiaa
26 sierpnia 2014, 23:18Dzięki za wsparcie!:) Widzę, że obie startujemy dzisiaj i obie z podkulonymi ogonami :D Damy radę, będziemy walczyć od jutra! A nawet nie od jutra, od teraz, zaraz, już! Właśnie chciałam iść napić się coli, ale zrezygnowałam na rzecz wody ;) Dasz radę, powodzenia! Spokojnej nocy :)