Tak, dziś siódmy dzień. Z tej okazji postanowiłam ofocić swoje dzisiejsze żarło.
Nie no w sumie to wcale nie z tej, tak mi się zachciało po prostu. W każdym razie jadłam dziś takie rzeczy:
Owsianka na wodzie z bananem, brzoskwinią i cynamonem. Mało atrakcyjnie wygląda, no ale umówmy się, to owsianka na wodzie. W tle książka bo chciałam wyjść na mądrzejszą.
Kapuśniaczek <3 i grahamka z olejem lnianym, pastą z soczewicy i widać z czym na wierzchu
Obiad - klasyczne danie na winie. Nawinęła się kalarepka, cukinia, papryka, cieciorka, soczewica i pomidor. Do tego kasza jaglana i buraczki home made. Dobre to było całkiem.
Kolacji nie wklejam, bo będą to pewnie resztki z obiadu. Ochlałam się też yerby, mam nadzieję że nie za dużo i problemów ze spaniem nie będzie : ) Oraz odwaliłam Skalpel.
Tym miłym akcentem kończę dzisiejszy wpis. Jutro oficjalnie się zważę i zaktualizuję pasek, o ile będzie o co (szósteczko z przodu, chodź do mamusi). No i może wstawię zdjęcia swego cielska, żeby mieć porównanie za 2 miesiące, jak już będę zgrabna seksi dziunia.
No. To cześć.