Witam,
toszkę się zaniedbałam... trochę imprez, alkoholu etc... i masakra, waga skoczyła w górę, czyli nadal staram sie dogonic mojego meza, dalej na diecie Cambridge z lekka zmodyfikowanej. Staram się jeść oczywiście 3 torebki dziennie jak to być powinno, jednak nie mogę się często powstrzymać i podjadam, więc często się to kończy tak, że zjadam dwie torebki, np śniadanie owsianka i obiad zupka, a po powrocie do domu z pracy zjem jakiś mniej więcej normalny obiad, nie jest to poprawne, ale nie jest też aż tak żle. Pozatym podjadam słodycze, podjadam fast foody i inne pierdoły..,.. Najgorsze jest to, że nie mogę się zmusić do ćwiczeń. Oglądam tylko efekty pracy z Chodakowską, jednak żadna siła nie może mnie zmusić do rozpoczęcia skalpla np ... W tym tygodniu mam zamiar się trzymać ściśle 3 torebeczek dziennie aż do piątku, kiedy idę z mężem na kolację walentynkową. Jak będę grzeczna to za tydzień powinno być 79,5 w niedziele wieczorem i to byłby już mój mały sukces - zobaczenie siódemki z przodu. Pozdrawiam,
P.S. tak na marginesie, dziś moja waga wg wcześniejszych ustaleń miała wynosić 10 kg mniej +/- , i wszystko diabli wzieli.