Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Choruję na cukrzycę typu 1 od 2004 roku. Łatwo nie jest, ale to przecież nie problem by schudnąć ;) Muszę się tylko wziąć za siebie i nie przestawać. Moją motywacją jest wyglądać i czuć się dobrze we własnym ciele a przede wszystkim mieć dobre wyniki i móc starać się o kolejne dziecko.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1801
Komentarzy: 21
Założony: 1 października 2012
Ostatni wpis: 24 listopada 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Qruszynka

kobieta, 39 lat, Stourbridge

170 cm, 91.10 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

24 listopada 2018 , Komentarze (2)

Jest tam kto? Udało mi się zrzucić 0,9kg. Jestem mega szczęśliwa :D To dało mi siłę i pokazało, że warto się starać pomimo zniechęcenia, pomimo nieopanowanej chęci na słodycze. I wiecie co? Człowiek jednak jest głupi. Nie chce mu się starać, wszystko chce łatwo i prędko. A przecież wszystko co dobre i wartościowe nie przychodzi od razu. Pomyślcie o tym.

Dieta bez chemii, bez cukru w pierwszych dniach skutkowała bólem głowy... to taki odwyk od złego jedzenia. Wystarczy to przetrwać. Teraz też wcale nie jest łatwo, ale mówię sobie że przecież dążę do celu do którego sama chcę dążyć. Sama go sobie wyznaczyłam. Dlaczego ja mam sobie sama kłody pod nogi rzucać? Dlatego każde małe potknięcie zostawiam w tyle i idę dalej do przodu. I bardzo tego chcę. Nie poddawać się pomimo porażek, przestoju, bo wiem co chce osiągnąć. Jakoś inaczej na to patrzę dzisiaj. Kiedyś ślepo chciałam schudnąć żeby tylko być piękna, szczupła, i najlepiej od zaraz. Teraz moje podejście jest takie... małe kroki, małe zwycięstwa = duże kroki, duże zwycięstwa... ale za jakiś czas kiedy się tych małych trochę uzbiera. Więc zbieram te małe kroki i zwycięstwa, i cieszę się z nich ogromnie, a radość z nich daje mi siłę by dalej walczyć. I do tego dieta... która była kiedyś katorgą teraz jest szansą na zdrowsze życie. Myślę sobie teraz co jeśli zjem niezdrowe słodycze.. to tylko chwilowa radość, to tylko chwilowe spełnienie. I zaraz myśl.. czy warto dla chwilowego spełnienia poświęcać całe swoje życie, swoje frustracje związane z wieczną walką? Zadaj sobie to samo pytanie. Czy warto kiedy zjem to czy tamto? Czy będę lepszym człowiekiem? Ładowanie w siebie zbyt dużych ilości jedzenia, podjadanie, jedzenie niezdrowych rzeczy - to wszystko nie sprawi, że moje ogólne samopoczucie się poprawi. To nie sprawi, że będę żyć z podniesioną głową, pełna optymizmu i radości. Wybieram teraz świadomie, to co dla mnie dobre, to co sprawi że nie będę się musiała martwić i żyć w lęku, nie tylko ze względu na tuszę, ale przede wszystkim ze względu na zdrowie i dobre samopoczucie.

Trzymam za Was kciuki, że kiedyś spojrzycie na to jak ja dziś na to patrzę.

13 stycznia 2018 , Komentarze (2)

Zaczynam po raz tysięczny, ale mocno wierzę, że to mój czas. Inaczej by mnie tu nie było. Trzymajcie kciuki :)

28 września 2016 , Komentarze (1)

No i schudłam kurka :) 300 gram HAHAHA i to w ciągu 2 tygodni. Brawo ja!

No, ale... schudłam, nie przytyłam NO! Trzeba się cieszyć. Zwłaszcza, że pojawiła się 4-ka :D 

Ale serio, to się dziwię, że po tym co nawyrabiałam przez ostatnie dwa tygodnie 

waga nie poszła o 5 kilo do góry! 

Jestem trochę zawiedziona. 

Bo te dni w które się tak starałam zmarnowałam na kolejne,

w których miałam totalnie w dupie co się dzieje w mojej diecie. 

Na swoja obronę mam okres, w którym rzuciłam się na jedzenie 

oraz częste spadki cukru kiedy mózg mi wariował i potrzebował żarcia na gwałtu rety. 

Marzy mi się stabilizacja w tej kwestii, 

żebym już nigdy nie musiała się tak rzucać na jedzenie. 

Ale do tego dochodzi stres, w którym pochłaniam wszystko by czuć się spokojniej. 

To zwodnicze, ale tak mam często. 

Łudzę się, że jak się napcham to będę szczęśliwsza. 

Wiem, że wiele z Was tak ma.

Uwielbiam narzekać na Vitalii ;) Ale gdzieś muszę.

Chcę chudnąć krok po kroku, ale jeżeli tak dalej pójdzie,

to będę nadal tkwiła w martwym punkcie lub całkowicie wrócę do starej wagi. 

I wszystko na marne? Wiem, że nie mogę sobie na to pozwolić,

bo już do końca życia byłabym nieszczęśliwa, że się poddałam, że się nie podniosłam. 

Dlatego zaciskam pośladki i walczę dalej! (ninja)

15 września 2016 , Skomentuj

Ależ się cieszę! W końcu 5-ka się pokazała.. tuż za 8-ką :D

Dziś się ważyłam i okazało się, że mam 1,7 kg mniej od zeszłego tygodnia! 

To mnie podbudowało i moje samopoczucie dziś było naprawdę super! 

Na razie walczę z determinacją i mam nadzieję, że potrwa to jak najdłużej aż nie stracę tego nadmiaru, który mi tak przeszkadza. 

Wczoraj miałam mały kryzys, że być może nie dam jednak rady, ale przezwyciężyłam to i bardzo się z tego cieszę! (impreza) 

Oby do przodu z podniesiona głową! Jest moc! :D

Moje nawadnianie całkiem ok :) Kiedyś jedna szklanka wody dziennie a teraz? Jestem z siebie dumna (swiety) Zaczęłam od zeszłego piątku. Moje szklanki mają po 200 ml.

A to moje ulubione placuszki kokosowo-bananowe z owocami i jogurtem :D

Sałatka z wędzonym łososiem, awokado, roszponką, pomidorkami i sosem musztardowo-miodowym!

Tortille: z pomidorami, roszponką i rukolą. 1 - humus, szynka, sos pomidorowy. 2 - humus, łosoś wędzony, serek czosnkowy.

Do następnego (pa)

12 września 2016 , Komentarze (5)

Koniec końców chyba nie do końca mi poszło, mimo że minęło tylko parę dni hahaha:PP Chyba nie widzieliście jeszcze takiej zdolnej osoby ;) No, ale życie się toczy dalej. 

Póki co pije wodę i to jak najwięcej, czasem z cytryną i imbirem jak mam ochotę. 

Liczę kalorie - na razie jest to 1480 kcal dziennie. 

Chleb jem tylko na śniadanie. 

Na obiad ograniczam węglowodany złożone, za to dużo warzyw i mięsa. 

Nie jem po 17. 

Pozwalam sobie jedynie na ciasto ze słodkich rzeczy - bo lubię :] - na zmianę z owocami. 

Z tego względu iż jem do 17 to obiad jem właśnie o tej porze. 

I jak na razie dwa dni nie wymiękłam. Wow - sukces! (cwaniak)

Wszelkie modlitwy za moja osobę mile widziane.. oczywiście o cud ;)

No nic nie będę już przynudzać. Widzimy się w środę na ważeniu (strach)

9 września 2016 , Komentarze (7)

Dziś o tym jak naoglądałam się różnych programów o żywieniu i motywujących filmów typu "jak schudłam 20kg" itp. Takie coś motywuje, naprawdę. No, ale codziennie nie da się siedzieć i tego oglądać, natomiast dobrze jest sobie włączyć coś takiego w sytuacji kryzysowej.

Natknęłam się na tzw. witarianizm czyli dietę surową. Kiedyś nawet przez myśl by mi nie przeszło żebym ja kiedykolwiek tego miała spróbować.. no i nadal bym się bała, ALE...

oglądałam programy gdzie ludzie wyleczyli się dzięki temu z cukrzycy i nowotworów, więc na pewno jest to zdrowa dieta, ale też wiele poświęcenia kosztuje. Nie mam zamiaru się katować oczywiście, ale pomyślałam sobie, że ułożę sobie mały plan taki który będzie idealny dla mnie i z którym będę czuła się lepiej. Taki, który w pewnej części będzie składał się z takiej diety, w miarę moich możliwości oczywiście. Bo i też postępując wg planu czujemy, że realizujemy to co sobie założyliśmy i to cieszy.


Moje punkty:

- picie szklanki wody pół godziny przed każdym posiłkiem

- picie wody kiedy doskwiera mi głód (choć tak naprawdę nie jestem głodna bo kieruje mną chęć jedzenia pod wpływem emocji)

- odstawienie prawie całkowicie chleba, oraz ograniczenie makaronów, ryżu, kasz i ziemniaków

- jedzenie częściej ryb i owoców morza niż mięsa aż może całkowita lub prawie całkowita z niego rezygnacja

- rezygnacja ze słodyczy oraz słonych przekąsek

- jedzenie owoców, ale częściej

surowych warzyw jako przekąski

- podnoszenie spadku cukru owocami ewentualnie miodem

- śniadania to moje ulubione smoothie z płatkami owsianymi i bananem lub jogurt z płatkami, miodem i owocami

- obiady to białka i warzywa a na końcu węglowodany złożone, częstsze gotowanie zup

- kolacje to sałatki lub świeży sok z marchwi i innych warzyw i owoców


Trzymajcie kciuki :)

Może ktoś skorzysta. Plus fajne, motywujące plany do wydrukowania --->

2 września 2016 , Komentarze (3)

Chyba nikt nie zauważył mojej nieobecności. Ale to nic :)

Update: Urodziłam w 2014 roku zdrową dziewczynkę i jestem dumną mamusią już ponad dwa lata. Jestem dowodem na to, że osoba chora na cukrzycę może urodzić zdrowe dziecko. Cieszę się ogromnie i dziękuję Bogu za ten dar. Wierzę, że w przyszłości będę miała szansę zostać mamą po raz drugi a może i nawet trzeci ;)

Moja waga osiągnęła największy skok. Ale chyba trochę zmieniły mi się priorytety w życiu i przestałam się tym szczególnie przejmować. Ale mając już 90 kg na liczniku poczułam się naprawdę źle bo coraz ciężej mi się było poruszać i nie wyobrażałam sobie kolejnej wymiany ubrań na większe. 

Jestem teraz na etapie 1500 kcal, ale oczywiście tak kolorowo nie jest bo zjadam dziennie o 100 kcal za dużo... najczęściej jest to jednak o 200-300 kcal za dużo a nawet o 400. Jednak udało mi się spaść z 90 do 87,5 kg więc jakieś postępy są i chyba to działa. Jednak już czuję, że mam dość. Tak to jest, że wiedząc iż jesteśmy na diecie czujemy się ograniczani i wcześniej czy później nie wytrzymujemy tego. I tak mam od zawsze. 

Ale tym razem tłumaczę sobie, że ja wcale nie chcę tak żyć. W sensie jeść przetworzone jedzenie: naładowane tłuszczami i cukrem. Chce z tym skończyć raz na zawsze bo prawda jest taka, że czuję się lżej i lepiej bez tego typu jedzenia. Ciągnie mnie też w stronę wegetarianizmu i to nie z powodu mody, ale z tego że naprawdę czuję się lepiej jedząc same warzywa i owoce. Jednak nie potrafię na razie zrezygnować z mięsa ponieważ za bardzo mi smakuje. Ale może to musi we mnie dojrzeć, to postanowienie. Może muszę do tego dojść stopniowo. Zobaczymy co czas przyniesie.

Tym razem zdaję się na czas i będę cierpliwie czekać gdyż... 

Za rok o tej samej porze? 

Jak to będzie gdy będę walczyć każdego dnia? 

Na pewno lepiej niż gdybym nic nie zrobiła. 

I to mnie motywuje!

10 grudnia 2013 , Komentarze (1)


Ojejku, jejku.

Nie mogę usiedzieć spokojnie na krześle.
Tak bardzo sie boję. Znowu nieplanowana ciąża... i znowu nienajlepsze wyniki zdrowotne.
Boję się, że znowu poronię. Nie powinnam się tym teraz przejmować i dbać o siebie jak tylko mogę najlepiej, ale jednak ten strach jest we mnie bez względu na to co sobie myślę i co chcę czuć.
Moje cukry znowu wariują. Już wiem, że to nie moja wina, ale wina hormonów.
Boję się dzwonić jutro do pielęgniarki.
Na razie powiedziałam tylko mężowi przez telefon bo jest teraz na nocce.
Zdecydowaliśmy, że nie powiemy nikomu o ciąży z rodziny i znajomych a nawet przyjaciół. Ostatnio źle zniosłam kiedy podzieliłam się wesołą nowiną z ludźmi a potem musiałam się tłumaczyć i wysłuchiwać słów współczucia i patrzeć im w oczy, które myślą że rozumieją.
Tak bardzo pragnę by wszystko się tym razem udało i bym urodziła zdrowe dzieciątko.

Piszę do Was o to byście mnie wspierali duchowo a kto może i umie niech się za mnie pomodli. Proszę z całego serca

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.