Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Pleszkaa

kobieta, 31 lat, Dzicz

168 cm, 96.30 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 sierpnia 2024 , Komentarze (15)

Hej kochani. Prawie miesiąc jestem na diecie od psychodietetyka i schudłam dwa kilogramy.
Bardzo fajne zmiany zachodzą w moim życiu. Dieta jest wcale nie trudna do ogarnięcia.
Mam kilka założeń, których muszę się trzymać i codziennie uzupełniać dziennik odchudzania od dietetyka. To dość przyjemne i szybkie. Między innymi:
1. Czy wypiłaś litr czystej niegazowanej wody?
2. Czy jadłaś dziś coś słodkiego? Jeśli tak to w jakiej sytuacji i jakie emocje Ci towarzyszyły.
3. Czy zrobiłaś dziś 7 tysięcy kroków i dodatkową aktywność fizyczną? 
I tak dalej. 



Najfajniejsze jest to, że mam dwa dni z rzędu taki sam jadłospis. Więc gotuje raz i nazajutrz mam wolne od gotowania. Dzięki temu również zakupy są prostsze. 

Pierwszy tydzień był idealny i wcale nie chodziłam głodna czy nie zaspokojona. Dania wyglądały świetnie, posypane pestkami i pięknie skomponowane jak w restauracji. Cieszą oczy.

Dużo mówiłam o problemach ze słodyczami. Więc mam sporo owoców w diecie. Powinny zaspokoić mi chęć na cukier i słodycze. Niestety nie jest tak do końca.


Zauważyłam, że nawet jak jestem super najedzona to i tak mam psychiczną ochotę na "słodycze". Nawet gdy nie mam miejsca w żołądku to myślę coś w stylu "ale bym zjadła czekoladę". Czasami nawet te myśli pojawiają się gdy dopiero co zjadłam owoc i wcale nie mam ochoty na coś słodkiego i nie potrzebuje żadnego jedzenia.
Analizuje czy mam w domu coś słodkiego i czy mogę to zjeść.

Ta ochota na słodycze przebija się nawet w momencie gdy zjem satysfakcjonujący posiłek i nie wcisnę nic więcej, mam dość jedzenia a i tak myślę o słodkim. To taka męcząca potrzeba psychiczna. Tylko po co? Chcę sobie z tym poradzić i nie czuć tego. 

Dieta pomogła mi przede wszystkim to odkryć. Staram się nie jeść słodyczy wcale. Zamiast tego owoce. Jednak raz na 2-3 dni i tak to pragnienie zwycięża. Zjem batonika czy ciastka.
Pocieszam się tym, że przynajmniej robię to raz na dwa dni, a nie po 4-5 razy dziennie jak wcześniej. 

Rozmawiałam o tym z psychodietetykiem, ale on poradził mi iść na terapię.
Jakby udało mi się ogarnąć tą kwestie z słodyczami, to byłabym wolna i szczęśliwa! 
Jednak mam kilka terapeutów za sobą i nikt mi z tym nie pomógł, a temat objadania się słodkim zawsze poruszałam. 

Te słodycze zawsze psuły mi cały wysiłek. Ćwiczyłam i jadłam zdrowo oraz mało, a potem dobijałam kolejne 1000-1500 kcal jedząc czekoladę, ciastka i batoniki czekoladowe.

Teraz dużo się w moim życiu dzieje, bo ogarniamy formalności aby na wiosnę wystawić nasze mieszkanie na sprzedaż. Czuję, że nowe miejsce kompletnie odmieni moje życie na lepsze. 
Chciałabym jednak do tego czasu zejść z wagą poniżej 80 kilogramów. Żeby mieć energię, humor i lepszą wiarę w siebie. 

4 sierpnia 2024 , Komentarze (11)

Hej kochani. Jestem i trzymam się. Chudnę kilogram miesięcznie. Waga spada bardzo wolno, ale z każdym miesiącem jestem bliżej celu. Skorzystam jednak z pomocy dietetyka, bo czuję, że robię coś źle. 

Wydaje mi się, że muszę nauczyć się całego żywienia od nowa, od postaw. Pomyślałam, że nie mam nic do stracenia i umówiłam się na wizytę do psychodietetyczki. 
Ma bardzo dobre oceny i ludzie ją chwalą. Nastawienie mam neutralne. 

Byliśmy z moim na weekend u znajomych i oni jedzą warzywa jak szaleni. Na śniadanie surowe pomidory przegryzane papryką i jajecznicą. Wszystkie posiłki super zdrowe i zbilansowane.
Nie wiem czy specjalnie się starali dla nas, czy jedzą tak codziennie, ale byłam w szoku. 
W szoku, że ktoś serio je surowe warzywa w takich ilościach i nie potrzebuje żadnej bułki, sosu, sera lub makaronu. 
Moje typowe śniadanie to jakiś jogurt, parówki lub co najwyżej kanapki.

Termomix zmienił moje życie na lepsze i polubiłam gotowanie. Właśnie teraz tworzą się dwa zakwasy na pyszny zdrowy chleb żytni i pszenny z niskim IG. 
Zupy czy obiady to sama przyjemność gotowania. Boję się trochę, że z dietą dojdzie mi masa gotowania. Mam koszmary z tym związane!

Jak każda weteranka odchudzania testowałam masę diet.
Nigdy nie zapomnę gdy stałam 3 godziny przy garach przyrządzając pizzę z kalafiora, lub spaghetti z cukinii, a potem było ohydne i tego nie jadłam.
 Rozmawiałam wstępnie z Panią i powiedziała, że uwzględni przepisy z termomixa. Dam znać jak poszło i czy się udało. 

Już dawno myśleliśmy o przeprowadzce. Sprzedaży mieszkania, kupna domu na jakiejś spokojnej wsi. W końcu decyzja została podjęta i chwała za to losowi! 
Nie wiem kiedy dokładnie wystawimy mieszkanie, ale prawdopodobnie na wiosnę. Więc to ostatnia zima tutaj i wciąż niedowierzam. Cieszę się, ale nie dochodzi to do mnie! 

A historia była taka: Po za drobnymi uciążliwościami ze strony jednej sąsiadki mieszkało nam się tutaj w porządku. Jednak w powietrzu wisiała przeprowadzka za granicę. Kilka razy niemal do tego doszło. Raz nawet zamówiliśmy kartony aby się spakować! 
W międzyczasie remontowaliśmy mieszkanie skromnie i po kosztach. Wiedząc, że w niedalekiej przeszłości się wyprowadzimy. Mnie osobiście doprowadzało to do nerwów. 
Nie lubię jak coś robię na pół gwizdka. Nie chciałam pakować energii i oszczędności w przejściowe miejsce, jednocześnie nie chciałam robić wszystkiego byle jak...  To było stresujące.

Skrupulatnie odkładaliśmy pieniądze i robiliśmy nadgodziny, a z każdym rokiem nieruchomości drożały... Niekończąca się farsa prawda? 
Zauważaliśmy, że za każdym razem gdy wyjeżdżamy chociaż na jedną noc, to mamy więcej motywacji i energii. W innym miejscu wracały nam siły. W domu przytłaczało nas miejsce i okolica. Z jednej strony problematyczna sąsiadka, na przeciwko otworzył się plac budowy i parking ciężarówek.. Kierowcy potrafili trąbić w środku nocy czy wcześnie rano. 
Ale wszystko było do zniesienia. Tylko czasami marudziłam (głównie ja) bo mój to jest bardzo tolerancyjny. 

Aż do tych wakacji. Nasza "kochana" sąsiadka odnowiła kontakt z dziećmi. Nie znam dokładnie historii, ale była z nimi pokłócona na wiele lat. Teraz niemal co drugi dzień siedzą u niej z rodzinami i robią imprezy. Muzyka i krzyczące dzieci mi nie przeszkadzają. Jednak parkowanie na naszym miejscu, czy przed naszą bramą... No sami wiecie. 
W weekendy jak wpada do niej więcej osób, to rozkładają stoliki i grilla na naszej ulicy jak cyganie... XD 
Mamy taką drogę wewnętrzną na osiedle po której poruszają się tylko mieszkańcy. 
Czyli my, ta sąsiadka i jeszcze dwie inne rodziny. Więc wyobraz sobie, że wracasz do domu, a tam 15 osób na ulicy przed Twoim płotem i bramą je kiełbaski i słucha głośno muzyki. 
Chyba z 5 razy z nią rozmawiałam o tym i o zostawianych butelkach oraz śmieciach w rowach po takich imprezach. 
Jest to trochę denerwujące, że każdy weekend czy wolny dzień nie możesz wyjść swobodnie z domu aby nie mieć przymusowego kontaktu z kimś z jej rodziny. 

Zgodnie stwierdziliśmy, że to po prostu nie miejsce dla nas i komuś innemu może to by nie przeszkadzało. Więc uf... decyzja podjęta. Ciekawe kiedy to do mnie dotrze. 😁

12 lipca 2024 , Komentarze (6)

Najpierw problemy hormonalne, potem w zaledwie tydzień przytyłam 3 kilogramy. Na końcu miesiączka spóznia się 11 dni. Zaczęłam się martwić, że znowu będę miała nie regularny okres jak w czasie gdy ważyłam ponad 100 kilogramów. 

Mieliśmy małą domówkę i wszyscy mówili "Jak Ty inaczej wyglądasz", "Zmieniłaś się na twarzy, promieniejesz", "Masz taką śliczną cerę jak nigdy!". 
Pomyślałam wtedy... Kurczę bankowo jestem w ciąży. Wszystko na to wskazuje. Nawet biust zrobił się o wiele większy. 🤔

Myślałam o tym nieustannie przez dwa kolejne dni i czułam, że bardzo tego chcę. Zaczęłam się cieszyć i wyobrażać nowe życie. Dziś w galerii handlowej kupiłam dwa testy, które zrobiłam w domu. 
Oba negatywne. To nie ciąża... Trochę się zawiodłam, ale w sumie oficjalnie nie staramy się o dziecko. Po prostu od kilku miesięcy przestaliśmy się zabezpieczać i "jak będzie to będzie". 

Nie sądziłam, że ta wiadomość sprawi mi tyle smutku i zawodu. Chyba uświadomiłam sobie, że jestem już gotowa? Z drugiej strony zawsze chciałam do ciąży się przygotować.
Wiecie wyćwiczyć ciało i zgubić więcej kilogramów, żeby przejść ją możliwie sprawna fizycznie.
Pocieszam się tym. 

Jednak to co się ze mną teraz dzieje nie jest normalne... Od operacji miesiączka chodziła niemal jak w zegarku, hormony książkowo. Robiłam pół roku temu badania i wyszły świetnie, a teraz to...  No i w tydzień aż 3KG na plusie, gdzie nadal ćwiczę i jem to samo co przez ostatni miesiąc. 😓
Myślę nad wizytą u ginekologa, ale zawsze się to kończyło masą leków, które dosłownie nic nie zmieniały i próbami wciśnięcia antykoncepcji hormonalnej. 
Myślę nad planem. Przez następny tydzień postaram się bardziej i będę obserwowała co dalej się wydarzy, a potem chyba lekarze, badania i zobaczymy.. 

11 czerwca 2024 , Komentarze (14)

Zacznę od dobrej wiadomości. Udało mi się zejść poniżej 90 kg. 👍 Waga schodzi bardzo wolno, pomimo moich dużych starań. Jednak wiem, że robię dobrze i świetnie jem. Staram się nie zwariować. Wcześniejsze doświadczenia powinny mnie nauczyć, że zastoje wagi istnieją. 
Jednak stare myślenie bardzo się wkrada i gdy wchodzę na wagę raz w tygodniu i nie widzę fenomalnego " - 1 kg" to od razu się negatywnie nakręcałam. 😵
Teraz mam luzik. 
To dlatego, że zapisuje kalorię i mój przeciętny dzień wygląda tak:

Śniadanie: 2 parówki, plasterek pomidora, pół plasterka chudego sera. 
II Śniadanie: Skyr lub koktajl witaminowo owocowy. 
Obiad: Makaron z indykiem, szpinakiem, twarogiem i szczypiorkiem. 
Podwieczorek: Pół małej bułki z warzywami i wędliną.
Kolacja: Sałatka z kurczakiem lub zupa.
Wychodzi 1600-1700 kcal dziennie. Może jeden raz w tygodniu przekroczę ten limit. 

Pogadajmy o słodyczach. Miałam z nimi problem od zawsze i ostatnio pisałam, że gorzka czekolada ten problem rozwiązuje. Natomiast stało się coś ciekawego. PRZESTAŁAM JEŚĆ SŁODYCZE! Mój partner jest w szoku. 🤓
Nawet gorzką czekoladę jem rzadko. Nie muszę się specjalnie pilnować i ograniczać. 
Jedyna słodkość jaką jem to od czasu do czasu łyżka lodów do mrożonej kawy.
Tutaj chyba chodzi o głowę - dosłownie kochani. 

Cały czas chodzę na terapię, na jednym z spotkań terapeutka przećwiczyła ze mną taki sposób w którym analizą dochodzimy do wniosku, że "wszystko ze mną w porządku". 
Zaczęłam się uczyć takich hmm.. nie wiem... przesłań? 
Wiecie, że mówię sobie w głowie "Nie potrzebuje jeść słodyczy, wszystko ze mną w porządku" lub "Nie, ja nie mam problemu z słodyczami - jestem zdrowa". Powtarzam sobie to codziennie. 

Na początku miałam takie: JAKIE TO GŁUPIE .. 🤪 PRZECIEŻ TO NIE POMOŻE... 😁
Ale o dziwo pomaga! Sama w to nie wierzyłam, ale działa! Dam znać jak pódzie mi dalej. 



Teraz najważniejsze... uhh. Mam wystąpić w telewizji - śniadaniowej. Dostałam propozycję wystąpienia w śniadaniówce jako gość/znawca w biznesie jaki prowadzę. 
Jestem przerażona! Z jednej strony wiem, że taka szansa drugi raz się nie zdarzy i powinnam skorzystać. Jednak nie czuję się gotowa na takie publiczne pokazywanie się. 
Program miałby się odbyć we wrześniu i chyba się zgodzę. 
Pomyślałam, że lepszej motywacji nie będę miała. Zapiszę się na siłownie lub basen. 
Teraz czekam na oficjalne przyklepanie tematu, które ma nastąpić w tym miesiącu. 

Czuję, że ten program zostanie swoistą pamiątką na całe życie. W branży bywa różnie i wiele moich znajomych musiało zamknąć firmy i się przebranżowić. Tak sobie myślę, że to jedyna taka okazja i żałowałabym gdybym nie skorzystała.. 
Jednak nadal jest to totalnie odjechane! Prywatnie nie udzielam się medialnie. 
Na facebooku mam z 3 zdjęcia (dosłownie). Prowadząc firmę bardziej w mediach pokazuje klientów. Nie sądziłam, że spotkają mnie takie rzeczy! 😵

Dam znać czy oficjalnie sprawa się rozwiąże i jak mi dalej pójdzie. 

26 maja 2024 , Komentarze (11)

Hej kochani! Jutro poniedziałek ważę się. Gdy wchodzę na wagę, to wpadam w myślenie pułapkę. Coś w stylu "tylko kilogram schudłam, słabo, nie warto było". 
Zapominając, że w ciągu miesiąca to będzie już drugi lub trzeci kilogram. Dwa takie miesiące to już minus 4 lub 5 kilogramów! 😍 
Trzeba być czujną aby to pamiętać i cieszyć się z każdego sukcesu. 

Nadal nie jem słodyczy, jem gorzką czekoladę. Wychodzi prawie cała tygodniowo. Uwielbiam robić koktajle z truskawek, mleka i trochę gorzkiej czekolady. Są pyszne! 

Ostatnie dni mijają beztrosko. Dużo czasu spędzam na spacerowaniu. Jadę do pobliskiego miasteczka i spaceruje 30/40 minut dziennie. To daje mi fajną motywację. 
Po za tym dnie spędzam pracując z domu, sprzątając i gotując. Ostatnio testuje pełno fit przepisów z termomixa. Dziś zrobiłam gołąbki te zwykłe i vege. Nawet bez sosu są super. 
Czasami zapisuje co jem na apce i liczę kalorię, a czasami zapominam i przypomni mi się dopiero następnego dnia! 
Zastanawiam się czy nie zacząć ważyć się dwa razy w tygodniu, bo dzięki temu bardziej się pilnuje. A z tym co poniedziałkowym ważeniem, to już w czwartek popuszczam psa z wszystkim. 



Pochwalę się, że kupiłam rozsadniki i założyłam w tym roku własny ogródek. Mam pomidory, zioła, papryki i groszek. Dziś rozłożyłam sobie leżak i czytałam opalając się na słonku. Z trzy godziny spokoju było. Potem sąsiadka robiła grilla z rodziną i puszczali głośno muzykę oraz co chwilę podchodzili do płotu zaglądać co jest u sąsiadów. 

Opisywałam tutaj kiedyś, że mieszkam w takich angielskich bliźniakach piętrowych. Każdy ma swój kawałek działki pod blokiem jedna obok drugiej. My mamy przedostatnią i sąsiedzi z prawej są super pozytywnymi i świetnymi ludzmi. Odkąd ty mieszkamy nigdy nie było żadnego kwasu. Wręcz przeciwnie, nosimy sobie ciasta i pomagamy i rozmawiamy często.
Sąsiadka z drugiej strony to totalna patola z pod Warszawy... Opisywałam kiedyś jak babka trzyma na wspólnej klatce buty, śmieci, jakieś graty itp. Od początku miała do nas problem. 

To taki typ baby, która ma problem do wszystkiego. Nazwijmy ją "Lewa". 
Jako sąsiedzi jesteśmy idealni. Mogę śmiało to powiedzieć. Nie mamy zwierzaków, dzieci, nie jesteśmy głośni, zawsze po sobie sprzątamy i często nas nie ma w domu. A jednak co jakiś czas ma do nas problem gdy sama nagina zasady współczucia i dobrego smaku. 
Gdy jest ciepło potrafi przewieszać pranie czy mokre ręczniki przez nasz wspólny płot i tak suszyć swoje rzeczy... 
A potem przy okazji mówi mi, że mój kosz na śmieci otworzył się od wiatru i jej zaśmierdziało i powinnam pilnować takich rzeczy. 😁 To taki typ baby. 

No więc dziś leżę na tym leżaku i słyszę jak rozmawia z synem, że trawa przed blokiem nie skoszona znowu. Żali się, że tutaj ludzie nie chcą żyć schludnie i mieć ładnie (tak wiem, to absurdalne biorąc pod uwagę co ona robi). 
Jej syn żalił się rodzinie, że jakby on miał sam kosić trawę to by się zarobił i że nikt oprócz nich tu nic nie robi i wiecie mówią to tak głośno żebym słyszała.... 🥱 
A chodziło o to, że kawałek trawnika przed domem nie skoszony, bo nam się kosiarka popsuła i jest w naprawie, a Ci lepsi sąsiedzi na wakacjach. My w sumie nic nie mówiliśmy, bo jutro odbieramy kosiarkę, to rano skoszę. A nie pomyślałam, że to może być dla kogoś problem. 

To niby nic taka pierdoła, ale wiecie zdarza się to raz na jakiś czas i potrafi mnie to wkurzyć. Pewnie dlatego, że jest to absurdalne i bulwersujące. Nie lubię takiej hipokryzji jaką ma ta rodzina i strasznie na mnie działają. Mam ochotę im wygarnąć raz dwa i pewnie nie długo to zrobię. Do tej pory się powstrzymywałam, bo nigdy nie powiedzieli nic prosto w oczy tylko takimi metodami jak wyżej. Lub dowiedziałam się od kogoś tam, że Lewa nas obgadywała. 
Pociesza mnie tylko fakt, że w przyszłości planujemy się przeprowadzić. 👍

13 maja 2024 , Komentarze (9)

Kochani bardzo się cieszę! Udało mi się rzucić słodycze ! I co?  

I okazało się, że to one były całym problemem. Nie jem słodyczy już prawie miesiąc i schudłam już 4 kilogramy...  Znowu kilogram do ósemki z przodu.

Jak to zrobiłam? Jaka jest złota rada? Cała tajemnica? 

🍫 Zamieniłam wszelkie słodycze na gorzką czekoladę. 🍫

Taką powyżej 65% kakao. Na początku zjadałam niemal całą tabliczkę tej czekolady każdego dnia. Dałam sobie taką zasadę: NIE JEM SŁODYCZY, ALE GORZKĄ MOGĘ DO OPORU. 😁

Z każdym kolejnym dniem jadłam jej coraz mniej i mniej. Teraz starczają mi 3 okienka na dzień i wcale się nie ograniczam. 
Jak chcę słodyczy, to jem gorzką i jest fajna. Zapewnia mi tą potrzebę jedzenia słodkiego, ale nie zjem dwóch czekolad jak wcześniej przy pysznej mlecznej z jakimś nadzieniem. 
Nie da rady! Gorzka zapycha jak diabli i nie da się jej jeść zbyt dużo, bo tracisz ochotę. 🤮

Tyle lat próbowałam, męczyłam się, rzucałam, a tutaj takie rozwiązanie na mnie podziałało. 

Słodzę tylko kawę i to jedyny cukier w moim życiu od tego miesiąca. 🤗

Jeśli chodzi o żołądek, to wszystko w porządku. Nadal mały i zjadam te 1500-1600 kcal dziennie + ta czekolada. (około 100 kcal ) i jest świetnie. 

Wcześniej jadłam nawet mniej, ale co z tego? Potrafiłam zjeść super 3 fit posiłki i kończyć dzień z 1600 kcal a przed spaniem zjadałam kolejne 1500 kcal w słodyczach... 
Nic dziwnego, że przytyłam do 95kg z 89....   Ale z tym już koniec. 

No i co najlepsze jestem przekonana, że to KONIEC NA CAŁE   Ż Y C I E! 🌈 Trzymajcie się!

16 kwietnia 2024 , Komentarze (2)

Cześć! Wiecie, że ostatnio przytyłam 4 kilogramy. Od razu pojawił się strach, że wrócę do poprzedniej wagi. Oczywiście był to dla mnie mega szok i cios. Przynajmniej się otrząsnęłam i ogarnęłam. Kalorię liczę znowu, jem poprawnie. Nie przekraczam 1600 kcal dziennie. 
Wczoraj było 1513 kcal, dziś mam już 1038 a większa połowa dnia za mną. 

Codziennie też się ruszam, spełniam moje założenia. Tylko boje się wejść na wagę. Czekam do piątku. 👍😉

Trochę te 4 kilogramy odczułam. Ubrania się lekko "skurczyły". Od razu oczywiście w swoich oczach to jestem o 14 kg cięższa niż o cztery. 



Dostałam zaproszenie na komunię w rodzinie. Tak sobie pomyślalam, że gdybym tam pojechała i przytyła jeszcze więcej to na pewno wszystkich by to ucieszyło. 
Zaczęłam rozmyślać o tym i doszłam do wniosku, że rodzice + rodzeństwo, to nie życzyli i nadal nie życzą mi dobrze. 
Bardziej cieszą się z moich potknięć i jakiś porażek. Ostatnio była akcja z tymi alimentami. 
Jak powiedziałam mimochodem, że nie zarabiam tak dużo jak im się wydaje, to jakby się wszyscy ucieszyli. 
Ciocia kiedyś powiedziała, że jestem ulubionym tematem ich plotek. 

Na komunii wszyscy będą. Dziecko nic złego mi nie zrobiło więc pojadę. A z rodzicami i rodzeństwem nie rozmawiam od tej akcji gdzie wysłali mi pismo o alimenty dla rodziców. Jednak nie jesteśmy oficjalnie pokłóceni, bo oczywiście cała rodzina to bagatelizuje. 
Uważają, że skoro nie doszły do skutku, to nic się nie stało. 

Na ostatnim spotkaniu kojarzę, że nawet za bardzo ze mną nie rozmawiali. A gdy już doszło do rozmowy, to o nic mnie nie pytali, nic ich nie obchodziło oprócz własnego nosa. 
Gdybym nie była taka rozgadana i rezolutna, to milczelibyśmy i byłoby niezręcznie. 
Skoro już się z nimi spotkam to planuje zaobserwować całą sytuację i wyciągnąć jakieś wnioski. 
Tym razem nie będę tą dyplomatyczną stroną i będę w końcu sobą. 
Najwyżej wyjdę wcześniej i nigdy się już nie spotkamy. 

Jeśli ktoś z Was się dziwi czemu mam takie rozkminy wieczne z tymi rodzicami i rodzeństwem, to jest to ... skomplikowane..  Ja już miałam wszystko ułożone i właściwie temat zamknięty.
No i nagle oni chcieli odnowić ten kontakt i zaczęli mnie zapraszać, dzwonić, zaczepiać. 
Dalsza część rodziny naciskała abym się z nimi pogodziła. "Pogódz się z rodzicami, oni są starzy, mieli ciężko w życiu też". "Po co się będziesz gniewała całe życie". Słyszałam z ust wujków i ciotek. 
Ja sama już wtedy specjalnej urazy nie czułam, bo przerobiłam niemal wszystko na terapii.
A potem zaczęło się na nowo i istna moda na sukces w małomiasteczkowym wydaniu. 

Lecę na spacer, bo jeszcze brakuje mi 2 tysięcy kroków do celu. Trzymajcie się! 

3 kwietnia 2024 , Komentarze (8)

Dzięki termomixsowi przestaliśmy z moim jadać na mieście i zamawiać. Udaje mi się gotować niemal codziennie, co jest fajne. Liczyłam na to, że schudnę jeszcze więcej. 
Jednak w domu cały czas pojawiały się słodycze, a ja ulegałam.. 
Miałam ładny bilans dnia 1600 kcal i potem dobijałam do 2100 kcal jedząc czekoladę, ciastka lub jakieś batony. To było silniejsze ode mnie. 
Kurczę czemu te słodycze są tak ważne w moim życiu? Powiedziałam o tym na terapii i mamy się tym w przyszłości zająć. 

Na Wielkanoc pozwoliłam sobie. Jadłam wszystko na co miałam ochotę i oczywiście górowały świąteczne wypieki. 1 kwietnia weszłam na wagę a tam 95 kg! 
MAsAKRAAAAAAAAAAAAAA! Nie wiem nawet jak to skomentować. 

Tak się przestraszyłam, że aż serce mi na chwilę stanęło. Przed oczami zobaczyłam to moje poprzednie życie w większej otyłości. Wiedziałam, że to punkt zwrotny i nie muszę zawrócić na dobrą drogę. Usiadłam i zaplanowałam. 

Przez cały kwiecień: 
1. Minimum 5 tysięcy kroków dziennie. (Wychodzi mi po 6-9 tysięcy). 
2. 20 minut ćwiczeń codziennie. (spacer, ćwiczenia z YouTubem, rower, bieganie). 
3. Słodycze tylko w weekendy.  (udało mi się wytrzymać 1 dzień na 3 bez słodyczy). 

Jak zrobię coś ponadto to super, ale to minimum muszę zrobić! 
Dziś po tych 3 dniach się ważyłam i było 94,5. Jednak wielkie podsumowanie będzie na koniec miesiąca. A w maju nowe plany, bardziej ambitne. 

No i próbowałam rzucić te słodycze całkowiecie. Tyle razy, jeszcze przed świętami były próby. Jednak nie mogę się oprzeć. Nawet jak wytrzymam nie zjem, to po kilku godzinach i tak to robię. Nie kupujemy słodyczy wcale, ale one po prostu się pojawiają! 
Ktoś przynosi, ktoś daje, ktoś wyśle i tak w kółko. Muszę to zrozumieć, rozpracować. 

Ratuje mnie zapisywanie kalorii na aplikacji. Jednak robię to dwa, trzy dni i potem zapominam lub zapisuje tylko pół dnia. Na serio muszę się ogarnąć..   Chcę się ogarnąć. 
Wszystko w głowie ułożone mam, świadomość błędów i słabości też. Tylko ta praktyka...  Trzymajcie kciuki! Wierzę, że mi się uda, już raz się udało. 

24 marca 2024 , Komentarze (4)

Dziś obudził mnie własny płacz. Śniło mi się, że spózniłam się na lekcje wfu w szkole. Nauczyciel nie chciał mnie wysłać do grupy dziewczyn, które poszły już gdzieś tam ćwiczyć. Miałam grać z chłopakami w nogę i faktycznie zaczęłam to robić. 
A wf-ista zwyczajnie mnie wyzywał i obrażał. Kpił, że jestem gruba, wolna, nie wysportowana.
Używał jakiś totalnie chamskich i oderwanych tekstów przy całej klasie i mnie upokarzał.
Płacząca poszłam do dyrektora ze skargą, a ten facet za mną i przez całą drogę wmawiał mi, że ja przesadzam i on nic złego nie zrobił. 
Opowiadając wszystko dyrektorowi rozpłakałam się na dobre, aż tak bardzo że ten płacz mnie obudził..  😵 Co za jazda... 

Może raz w życiu miałam coś podobnego. Od razu odpaliłam sennik i próbowałam sobie ten sen przetłumaczyć. Wyszło coś na zasadzie: Ostatnia szansa, wez się za siebie, zaprzepaszczasz jakąś dużą okazję, będą problemy w pracy i życiu. 

WOw... No pięknie. Sen nie sen. Przestraszyłam się trochę i przejęłam. Więc jutro napiszę sobie plan działania i wyznaczę cele. Nie chce zmarnować tej szansy. 

22 marca 2024 , Komentarze (9)

Zrobiłam sobie właśnie przerwę w pracy aby napisać do Was. 
Obecna waga 92,9. Mija właśnie tydzień odkąd mam termomixa i jestem niesamowicie zadowolona. Codziennie rano piekę chleb pełnoziarnisty, wyrabiam własne masło, chudy majonez, pasty z tuńczyka i jajeczne na kanapki. Jest cudownie!
Obok na biurku stoi mrożona kawa z pianką, która wygląda jak przyrządzana w kawiarni.
Oczywiście robiona w termomixsie. 

Jak sami widzicie wrażenia i poziom zadowolenia bardzo wysoki. Najbardziej zaskoczyła mnie łatwość w robieniu zup. Dosłownie 15 minut i masz wyborną ogórkową, barszcz, pomidorową. 
Nie musisz stać przy garze i mieszać, pilnować. Nawet kroić nie muszę, bo mam nakładkę krojącą warzywa...  Bajka! 

Od tego tygodnia ani razu nie zjedliśmy z moim na mieście. Nie zamówiliśmy niczego i jemy same fajnie zdrowe potrawy. Ja schudłam około kilograma. Mój aż 2,5 kg. 
Z tym, że ja z tymi słodyczami cały czas przegrywam... Był dzień kobiet no i dostałam czekoladki, które pochłonęłam bardzo szybko. 
Następnego dnia dostałam czekoladę od kandydata na burmistrza.. (kto by pomyślał). 
Już słodyczy w domu nie było, nowych nie kupiłam i przychodzi sąsiad z podziękowaniami za pomoc i wielką bombonierką. Na bogów..  Jak tu przestać jeść słodycze, gdy one same pojawiają się w Twoim życiu.. 😉 



Całe życie miałam super długie i gęste włosy. Dwa grube warkocze za które łapały mnie starsze Panie na ulicy i chwaliły. Mieszkając w Szwecji robiłam prawdziwą furorę tymi włosami.
Był to mój znak rozpoznawczy. Jeśli klient coś ode mnie chciał, a nie znał imienia wołał "roszpunka" lub "dziewczyna z długimi włosami". 
Stąd też trochę moje profilowe, bo po obejrzeniu Ogniem i mieczem zapragnęłam mieć takie włosy jak Helena.
Po operacji włosy zaczęły wypadać mi garściami. Przycinałam, przycinałam i skończyłam z krótkimi i rzadkimi jak mech. Minęło już kilka miesięcy i trochę odrosły, ale nadal muszę je podcinać.
Od nasady są już coraz grubsze i gęste, a te na dole takie chudziutkie i jest ich mało. Wyglądają jak cienka pajęczynka.
Powinnam je obciąć do ucha, ale w życiu się na to nie odważę. 

Przyszedł czas na fryzjera. Chodzę co 3 miesiące. Zawsze pielęgnacja, podcinanie i tonowanie włosów. Dziś poszłam do innego, bo u mojego nie było terminów. Pani zapytała czy chcę maskę nawilżającą. Ja mówię, że "tak". Potem pyta czy ampułkę i jeszcze nałożyć jakąś odżywkę. 
Zgadzam się i liczę w głowie ile może to kosztować. Oszacowałam na góra dodatkowe 100 zł. 
Cały dodatkowy zabieg trwał jakieś 15 minut. 
Przy kasie kopara mi opadła i zimny pot zalał. Zapłaciłam 550 zł....   szok. 
120 za końcówki, 100 za pielęgnacje, kolejne 150 za tonowanie i wyrównanie koloru i 180 za tą 15 minutową pielęgnacje z ampułką, odżywką i maską...   
Było mi tak głupio i byłam na siebie zła. Moja wina, bo nie zapytałam ile to kosztuje.
Z góry założyłam, że pewnie nie dużo i za wszystko zapłacę nie więcej niż 300 złotych. 
Bałam się, że płatność mi nie przejdzie, bo nie miałam wiele na karcie... 😵 Nauczka do końca życia! Tyle pieniędzy...  Niemal mój miesięczny budżet na osobiste zakupy. Do końca kwietnia będę musiała zasikać pasa.  

Mamy lekki kwas związany z siostrą mojego TŻ. Ostatnio miała ona problemy w związku i przyszła do nas o pomoc. Wsparliśmy ją trochę dobrym słowem i radą. Zaproponowaliśmy jakieś wsparcie - w końcu siostra. Na szczęście pogodziła się z mężem i jest dobrze. 
Tylko, że on jest teraz na nią zły i wpływa negatywnie na nasze relacje. W skrócie - zabrania jej do nas przychodzić. W głowie się nie mieści, ale taka prawda. 
On uważa, że się kłócili przez nas (tak sobie wymyślił). Od tego czasu się totalnie nie wtrącamy i nawet jak siostra przyjdzie się pożalić lub narzekać, to my nic. Tylko kiwamy głowami i słuchamy lub zmieniamy temat. 
Ostatnio poprosiła nas abyśmy zajęli się jej córką na kilka dni po parę godzin. Lubię małą, więc tydzień minął szybko. Ja tam z nią rysowałam, robiłyśmy figurki z modeliny, chodziłyśmy na spacery. Było fajnie. Jednak na wszystkie takie zabawy jej mama reagowała marudzeniem.
Myślę, że mogła się poczuć zagrożona czy coś... Bardzo to wszystko przykre. 
Finalnie nasze zaangażowanie nie zostało docenione i po raz kolejny przekonaliśmy się, że nie wszyscy ludzie zasługują na naszą energię i zaangażowanie. 
Wiele osób nie potrafi wyrazić wdzięczności i podziękować, docenić. A wtedy nie chce się pomagać. Siedzieliśmy w samochodzie rozmawiając o tym długo. 
Już się nie mieszamy, już nie lecimy z pomocą. Mamy duży dystans do takich spraw. 

Siostra była wczoraj i mówiła, że jej mąż znowu marudzi jak z do nas dzwoni czy przychodzi. 
Skwitowaliśmy to tylko uśmiechem. Nie nasza sprawa. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.