Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Pleszkaa

kobieta, 31 lat, Dzicz

168 cm, 90.60 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

16 kwietnia 2024 , Komentarze (2)

Cześć! Wiecie, że ostatnio przytyłam 4 kilogramy. Od razu pojawił się strach, że wrócę do poprzedniej wagi. Oczywiście był to dla mnie mega szok i cios. Przynajmniej się otrząsnęłam i ogarnęłam. Kalorię liczę znowu, jem poprawnie. Nie przekraczam 1600 kcal dziennie. 
Wczoraj było 1513 kcal, dziś mam już 1038 a większa połowa dnia za mną. 

Codziennie też się ruszam, spełniam moje założenia. Tylko boje się wejść na wagę. Czekam do piątku. 👍😉

Trochę te 4 kilogramy odczułam. Ubrania się lekko "skurczyły". Od razu oczywiście w swoich oczach to jestem o 14 kg cięższa niż o cztery. 



Dostałam zaproszenie na komunię w rodzinie. Tak sobie pomyślalam, że gdybym tam pojechała i przytyła jeszcze więcej to na pewno wszystkich by to ucieszyło. 
Zaczęłam rozmyślać o tym i doszłam do wniosku, że rodzice + rodzeństwo, to nie życzyli i nadal nie życzą mi dobrze. 
Bardziej cieszą się z moich potknięć i jakiś porażek. Ostatnio była akcja z tymi alimentami. 
Jak powiedziałam mimochodem, że nie zarabiam tak dużo jak im się wydaje, to jakby się wszyscy ucieszyli. 
Ciocia kiedyś powiedziała, że jestem ulubionym tematem ich plotek. 

Na komunii wszyscy będą. Dziecko nic złego mi nie zrobiło więc pojadę. A z rodzicami i rodzeństwem nie rozmawiam od tej akcji gdzie wysłali mi pismo o alimenty dla rodziców. Jednak nie jesteśmy oficjalnie pokłóceni, bo oczywiście cała rodzina to bagatelizuje. 
Uważają, że skoro nie doszły do skutku, to nic się nie stało. 

Na ostatnim spotkaniu kojarzę, że nawet za bardzo ze mną nie rozmawiali. A gdy już doszło do rozmowy, to o nic mnie nie pytali, nic ich nie obchodziło oprócz własnego nosa. 
Gdybym nie była taka rozgadana i rezolutna, to milczelibyśmy i byłoby niezręcznie. 
Skoro już się z nimi spotkam to planuje zaobserwować całą sytuację i wyciągnąć jakieś wnioski. 
Tym razem nie będę tą dyplomatyczną stroną i będę w końcu sobą. 
Najwyżej wyjdę wcześniej i nigdy się już nie spotkamy. 

Jeśli ktoś z Was się dziwi czemu mam takie rozkminy wieczne z tymi rodzicami i rodzeństwem, to jest to ... skomplikowane..  Ja już miałam wszystko ułożone i właściwie temat zamknięty.
No i nagle oni chcieli odnowić ten kontakt i zaczęli mnie zapraszać, dzwonić, zaczepiać. 
Dalsza część rodziny naciskała abym się z nimi pogodziła. "Pogódz się z rodzicami, oni są starzy, mieli ciężko w życiu też". "Po co się będziesz gniewała całe życie". Słyszałam z ust wujków i ciotek. 
Ja sama już wtedy specjalnej urazy nie czułam, bo przerobiłam niemal wszystko na terapii.
A potem zaczęło się na nowo i istna moda na sukces w małomiasteczkowym wydaniu. 

Lecę na spacer, bo jeszcze brakuje mi 2 tysięcy kroków do celu. Trzymajcie się! 

3 kwietnia 2024 , Komentarze (8)

Dzięki termomixsowi przestaliśmy z moim jadać na mieście i zamawiać. Udaje mi się gotować niemal codziennie, co jest fajne. Liczyłam na to, że schudnę jeszcze więcej. 
Jednak w domu cały czas pojawiały się słodycze, a ja ulegałam.. 
Miałam ładny bilans dnia 1600 kcal i potem dobijałam do 2100 kcal jedząc czekoladę, ciastka lub jakieś batony. To było silniejsze ode mnie. 
Kurczę czemu te słodycze są tak ważne w moim życiu? Powiedziałam o tym na terapii i mamy się tym w przyszłości zająć. 

Na Wielkanoc pozwoliłam sobie. Jadłam wszystko na co miałam ochotę i oczywiście górowały świąteczne wypieki. 1 kwietnia weszłam na wagę a tam 95 kg! 
MAsAKRAAAAAAAAAAAAAA! Nie wiem nawet jak to skomentować. 

Tak się przestraszyłam, że aż serce mi na chwilę stanęło. Przed oczami zobaczyłam to moje poprzednie życie w większej otyłości. Wiedziałam, że to punkt zwrotny i nie muszę zawrócić na dobrą drogę. Usiadłam i zaplanowałam. 

Przez cały kwiecień: 
1. Minimum 5 tysięcy kroków dziennie. (Wychodzi mi po 6-9 tysięcy). 
2. 20 minut ćwiczeń codziennie. (spacer, ćwiczenia z YouTubem, rower, bieganie). 
3. Słodycze tylko w weekendy.  (udało mi się wytrzymać 1 dzień na 3 bez słodyczy). 

Jak zrobię coś ponadto to super, ale to minimum muszę zrobić! 
Dziś po tych 3 dniach się ważyłam i było 94,5. Jednak wielkie podsumowanie będzie na koniec miesiąca. A w maju nowe plany, bardziej ambitne. 

No i próbowałam rzucić te słodycze całkowiecie. Tyle razy, jeszcze przed świętami były próby. Jednak nie mogę się oprzeć. Nawet jak wytrzymam nie zjem, to po kilku godzinach i tak to robię. Nie kupujemy słodyczy wcale, ale one po prostu się pojawiają! 
Ktoś przynosi, ktoś daje, ktoś wyśle i tak w kółko. Muszę to zrozumieć, rozpracować. 

Ratuje mnie zapisywanie kalorii na aplikacji. Jednak robię to dwa, trzy dni i potem zapominam lub zapisuje tylko pół dnia. Na serio muszę się ogarnąć..   Chcę się ogarnąć. 
Wszystko w głowie ułożone mam, świadomość błędów i słabości też. Tylko ta praktyka...  Trzymajcie kciuki! Wierzę, że mi się uda, już raz się udało. 

24 marca 2024 , Komentarze (4)

Dziś obudził mnie własny płacz. Śniło mi się, że spózniłam się na lekcje wfu w szkole. Nauczyciel nie chciał mnie wysłać do grupy dziewczyn, które poszły już gdzieś tam ćwiczyć. Miałam grać z chłopakami w nogę i faktycznie zaczęłam to robić. 
A wf-ista zwyczajnie mnie wyzywał i obrażał. Kpił, że jestem gruba, wolna, nie wysportowana.
Używał jakiś totalnie chamskich i oderwanych tekstów przy całej klasie i mnie upokarzał.
Płacząca poszłam do dyrektora ze skargą, a ten facet za mną i przez całą drogę wmawiał mi, że ja przesadzam i on nic złego nie zrobił. 
Opowiadając wszystko dyrektorowi rozpłakałam się na dobre, aż tak bardzo że ten płacz mnie obudził..  😵 Co za jazda... 

Może raz w życiu miałam coś podobnego. Od razu odpaliłam sennik i próbowałam sobie ten sen przetłumaczyć. Wyszło coś na zasadzie: Ostatnia szansa, wez się za siebie, zaprzepaszczasz jakąś dużą okazję, będą problemy w pracy i życiu. 

WOw... No pięknie. Sen nie sen. Przestraszyłam się trochę i przejęłam. Więc jutro napiszę sobie plan działania i wyznaczę cele. Nie chce zmarnować tej szansy. 

22 marca 2024 , Komentarze (9)

Zrobiłam sobie właśnie przerwę w pracy aby napisać do Was. 
Obecna waga 92,9. Mija właśnie tydzień odkąd mam termomixa i jestem niesamowicie zadowolona. Codziennie rano piekę chleb pełnoziarnisty, wyrabiam własne masło, chudy majonez, pasty z tuńczyka i jajeczne na kanapki. Jest cudownie!
Obok na biurku stoi mrożona kawa z pianką, która wygląda jak przyrządzana w kawiarni.
Oczywiście robiona w termomixsie. 

Jak sami widzicie wrażenia i poziom zadowolenia bardzo wysoki. Najbardziej zaskoczyła mnie łatwość w robieniu zup. Dosłownie 15 minut i masz wyborną ogórkową, barszcz, pomidorową. 
Nie musisz stać przy garze i mieszać, pilnować. Nawet kroić nie muszę, bo mam nakładkę krojącą warzywa...  Bajka! 

Od tego tygodnia ani razu nie zjedliśmy z moim na mieście. Nie zamówiliśmy niczego i jemy same fajnie zdrowe potrawy. Ja schudłam około kilograma. Mój aż 2,5 kg. 
Z tym, że ja z tymi słodyczami cały czas przegrywam... Był dzień kobiet no i dostałam czekoladki, które pochłonęłam bardzo szybko. 
Następnego dnia dostałam czekoladę od kandydata na burmistrza.. (kto by pomyślał). 
Już słodyczy w domu nie było, nowych nie kupiłam i przychodzi sąsiad z podziękowaniami za pomoc i wielką bombonierką. Na bogów..  Jak tu przestać jeść słodycze, gdy one same pojawiają się w Twoim życiu.. 😉 



Całe życie miałam super długie i gęste włosy. Dwa grube warkocze za które łapały mnie starsze Panie na ulicy i chwaliły. Mieszkając w Szwecji robiłam prawdziwą furorę tymi włosami.
Był to mój znak rozpoznawczy. Jeśli klient coś ode mnie chciał, a nie znał imienia wołał "roszpunka" lub "dziewczyna z długimi włosami". 
Stąd też trochę moje profilowe, bo po obejrzeniu Ogniem i mieczem zapragnęłam mieć takie włosy jak Helena.
Po operacji włosy zaczęły wypadać mi garściami. Przycinałam, przycinałam i skończyłam z krótkimi i rzadkimi jak mech. Minęło już kilka miesięcy i trochę odrosły, ale nadal muszę je podcinać.
Od nasady są już coraz grubsze i gęste, a te na dole takie chudziutkie i jest ich mało. Wyglądają jak cienka pajęczynka.
Powinnam je obciąć do ucha, ale w życiu się na to nie odważę. 

Przyszedł czas na fryzjera. Chodzę co 3 miesiące. Zawsze pielęgnacja, podcinanie i tonowanie włosów. Dziś poszłam do innego, bo u mojego nie było terminów. Pani zapytała czy chcę maskę nawilżającą. Ja mówię, że "tak". Potem pyta czy ampułkę i jeszcze nałożyć jakąś odżywkę. 
Zgadzam się i liczę w głowie ile może to kosztować. Oszacowałam na góra dodatkowe 100 zł. 
Cały dodatkowy zabieg trwał jakieś 15 minut. 
Przy kasie kopara mi opadła i zimny pot zalał. Zapłaciłam 550 zł....   szok. 
120 za końcówki, 100 za pielęgnacje, kolejne 150 za tonowanie i wyrównanie koloru i 180 za tą 15 minutową pielęgnacje z ampułką, odżywką i maską...   
Było mi tak głupio i byłam na siebie zła. Moja wina, bo nie zapytałam ile to kosztuje.
Z góry założyłam, że pewnie nie dużo i za wszystko zapłacę nie więcej niż 300 złotych. 
Bałam się, że płatność mi nie przejdzie, bo nie miałam wiele na karcie... 😵 Nauczka do końca życia! Tyle pieniędzy...  Niemal mój miesięczny budżet na osobiste zakupy. Do końca kwietnia będę musiała zasikać pasa.  

Mamy lekki kwas związany z siostrą mojego TŻ. Ostatnio miała ona problemy w związku i przyszła do nas o pomoc. Wsparliśmy ją trochę dobrym słowem i radą. Zaproponowaliśmy jakieś wsparcie - w końcu siostra. Na szczęście pogodziła się z mężem i jest dobrze. 
Tylko, że on jest teraz na nią zły i wpływa negatywnie na nasze relacje. W skrócie - zabrania jej do nas przychodzić. W głowie się nie mieści, ale taka prawda. 
On uważa, że się kłócili przez nas (tak sobie wymyślił). Od tego czasu się totalnie nie wtrącamy i nawet jak siostra przyjdzie się pożalić lub narzekać, to my nic. Tylko kiwamy głowami i słuchamy lub zmieniamy temat. 
Ostatnio poprosiła nas abyśmy zajęli się jej córką na kilka dni po parę godzin. Lubię małą, więc tydzień minął szybko. Ja tam z nią rysowałam, robiłyśmy figurki z modeliny, chodziłyśmy na spacery. Było fajnie. Jednak na wszystkie takie zabawy jej mama reagowała marudzeniem.
Myślę, że mogła się poczuć zagrożona czy coś... Bardzo to wszystko przykre. 
Finalnie nasze zaangażowanie nie zostało docenione i po raz kolejny przekonaliśmy się, że nie wszyscy ludzie zasługują na naszą energię i zaangażowanie. 
Wiele osób nie potrafi wyrazić wdzięczności i podziękować, docenić. A wtedy nie chce się pomagać. Siedzieliśmy w samochodzie rozmawiając o tym długo. 
Już się nie mieszamy, już nie lecimy z pomocą. Mamy duży dystans do takich spraw. 

Siostra była wczoraj i mówiła, że jej mąż znowu marudzi jak z do nas dzwoni czy przychodzi. 
Skwitowaliśmy to tylko uśmiechem. Nie nasza sprawa. 

4 marca 2024 , Komentarze (11)

Kochani schudłam z 92 do 88 kilogramów! Radość nie do opisania. 😁 Nabrałam nowej motywacji i zaczęłam remont kuchni. Malowałam szafki i ramę okna gdy nagle spadłam schodząc z drabiny. 😵 Na szczęście nic się nie stało, lekko obolała poszłam spać. 

Rano wstać nie mogę! Plecy bolą jak 100 diabłów. Z pomocą mojego udało mi się wstać i próbowałam to "rozchodzić". Nic z tego... Ani się nachylić, ani usiąść, ani leżeć. 
Tylko stać mogłam. Więc szybko w samochód (wsiadałam chyba z 17 minut). 
No i uziemili mnie na 2 tygodnie w łóżku... Na szczęście nic poważnego.
A tu pierwsze promienie słońca i ładna pogoda. Chcę się wyjść - trzeba leżeć.
Za to te dwa tygodnie minęły mi tak szybko jak dwa dni!
 
Pracowałam tylko trochę na laptopie, leżąc w jednej konkretnej pozycji. Więc poprzedni miesiąc był kruchy z gotówką. Gdy tak leżałam, to już planowałam nowe zmiany w mieszkaniu i zapisywałam sobie fajne przepisy na zdrowe i dobre jedzenie. 
Mój w kuchni poległ. Straty w ludziach nie do odrobienia.. XD 
Aż mi go szkoda się robiło, tak się starał a tu niejadalne często mu wychodziło. Jedliśmy potem jakieś jajka, sałatkę lub zamawialiśmy pizzę. 
Byłam zadowolona, bo przed upadkiem posprzątaliśmy wszystko na błysk! I cały czas był porządek. Mój TŻ bardzo się starał i wszystko sam ogarniał. Chyba mnie bardziej docenił. 

Jak już zaczęłam chodzić to zaproponował, że kupi nam termomixa, żeby łatwiej było mi gotować i żeby on mógł bardziej mi pomagać. Szczęka mi opadła. Wskoczyłam mu w ramiona i mówię SUPER! Kupuj! 
Miałam okazję gotować na tym urządzeniu u cioci i bardzo mi się podobało. Pierogi, bigos, pieczeń... bajka! 
Podekscytowana pochwaliłam się przy okazji znajomym i szwagierce i spotkałam się z takim marudzeniem. "Eee po co Wam to, szkoda kasy", "Jak nie macie co robić z pieniędzmi to mi dajcie", "Lepiej sobie jechać na wakacje niż coś takiego kupić". 

Od razu mi się buzia zamknęła i już nikomu się nie chwaliłam. Wiem też, że następnym razem nie ma co tym osobom o tym mówić. Ale radochę nadal mam i nie mogę się doczekać kiedy go kupimy! Prawdopodobnie na koniec miesiąca.


Jeszcze czasami plecy bolą, ale w miarę funkcjonuje. Zastałam się tylko. Widzę różnicę, bo jak ćwiczyłam codziennie, to trawienie było świetne. Czułam się lekka i sprawna. A teraz? Jak staruszka... 
Jednego dnia dzwonek do drzwi. Otwieram.. A tam mój TŻ z bananem na całą buzię i wieżą cocacoli w puszkach. Kilka pięterek jeszcze za nim. 
Okazało się, że dostał od partnera w pracy w ramach jakieś promocji. Więc pół lodówki warzyw i nabiału, pół puszek coli. 
A ja coli od operacji nie piłam wcale. Żadnego gazowanego i słodkiego wcale. No i zaczęłam.. cholera. Najpierw łyczek, potem kieliszek, potem pół szklanki aż w końcu z puszką chodziłam. 

Teraz mam mega strach, bo dwa tygodnie leżałam. Kolejny tydzień dreptałam i jeszcze zaczęłam pić tą cole. Na bank przytyłam, bo już widzę po sobie.. Ale ile? Boje się wejść na wagę.. Jutro wchodzę. Trzymajcie kciuki. Koniec tego chorobowego, biorę się za siebie! 

31 stycznia 2024 , Komentarze (5)

Ale schudłam! Patrzę na swoje ciało i nogi szczuplejsze, brzuch mniejszy, twarz bardziej smukła. Czekałam do środy przebierając nóżkami, kiedy moje stopy staną na wadzę. 
A tam 91,2... Przytyłam prawie kilogram.. 😭😁 A wydawało mi się zupełnie inaczej. 

Albo to woda w organizmie się zatrzymała - mam obecnie chore gardło i mało piję. 
Albo mięśnie zaczynam budować - po tych ćwiczeniach to wycisk jest mocny.
Albo za dużo zjadłam - w sumie nie wiem. 

Poczułam się tak jak setki innych razy, gdy próbujesz schudnąć, a tu klapa. To uczucie gorzkie i cierpkie, jest mi bardzo dobrze znane. Znam je na pamięć. Jednym słowem złamka. 
Zwłaszcza, że moje ostatnie dni wyglądały tak:
śniadanie: pół bułki z warzywami i serem. 
II śniadanie: kawa i jogurt. 
obiad: trochę gulaszu 
kolacja: kończę obiad. 
Wychodziło po 1300-1600 kcal dziennie. + Co drugi dzień paliłam 100-250 kcal w ćwiczeniach. 
No i przytyłam.. Ehh..  Trochę to demotywujące. 

Najważniejsza rzecz jakiej się nauczyłam po operacji? Nie poddawać się i kontynuować. Często miałam tak, że waga stała lub spadała mega wolno, ale byłam zmuszona mało jeść i dalej schudłam. Więc nie poddaje się i zobaczymy co zastanę w następnym tygodniu. 🥳👍

27 stycznia 2024 , Komentarze (2)

90,7 zapisałam dziś na tablicy wiszącej na lodówce. Półtora tygodnia i półtora kilograma w dół. 
Fajny wynik, jestem bardzo zadowolona. 👍😁 Mój schudł ponad 2 kilogramy. Teraz tylko przeć do przodu, nie zatrzymać się, nie poddać.
Jak czuję, że spada mi motywacja to przeglądam galerię z fajnym i zdrowym jedzeniem. Wysportowanymi i szczęśliwymi ludźmi lub super ubraniami. Zazwyczaj pomaga.  
Jednak ostatnio dało mi kopa przypadkowe spotkanie z Jolą - koleżanką ze szkoły. W sensie nie mogę tego do końca nazwać spotkaniem... Po prostu ja się na nią gapiłam jak creep, gdy ona robiła zakupy. 

W szkole sama się izolowałam. Im miałam większe problemy w domu, tym bardziej unikałam towarzystwa. Jednak zanim się to stało miałam paczkę przyjaciół. Spędzaliśmy czas bawiąc się w lesie, chodząc na spacery, rowery i rolki. 
Miło wspominam te lata. Jola zawsze mi imponowała. Była starsza o rok, bardzo ładna i miła. Nawet jak ktoś zaszedł jej za skórę to nie reagowała impulsywnie. Wszyscy chłopcy z paczki się w niej kochali. Zawsze po spotkaniach z Jolą czułam się taka.. no nie wiem.. zmotywowana.
Towarzystwo ładnej i mądrej koleżanki wpływało na mnie motywująco.
Ja byłam jak miotające się piskle. Zawsze roztrzepana, z długimi rozpuszczonymi i poplątanymi włosami. Wiecznie rozmarzona, pędząca, zamyślona. Często brudna, bo nigdy nie pamiętałam aby się nie pobrudzić. A moje ubrania? Oglądając zdjęcia pomyślelibyście, że byłam nawiedzonym dzieciakiem. Długie spódniczki, sukienki w 100 kolorach, kamizelka w grzybki muchomorki.. Pamiętam jak uparłam się żeby do szkoły nosić trzewiki na obcasie..  
Byłam zupełnym przeciwieństwem Joli i pewnie dlatego mnie do niej ciągnęło. 



Marzyłam żeby zostać jej najlepszą przyjaciółką, ale była rok starsza i miała już przyjaciółki. Potem kontakt nam się urwał, tak naturalnie. 
Pamiętam jednak gdy nocowaliśmy u niej pod namiotami. W pewnym momencie przyszli jej rodzice z rodzeństwem i pomagali nam rozkładać namioty.
Reszta koleżanek pojechała po zakupy, więc spędziłam z nimi wiele czasu. Rozmawialiśmy o przyszłości i planach. Ta rodzina bardzo mi zaimponowała, rozmawiali ze sobą jak równy z równym. Nie byłam przyzwyczajona do tego, że dorośli rozmawiają z Tobą jakbyś nie była debilem. Lub w ogóle dorośli mają ochotę posłuchać co ma do powiedzenia dziecko.
U mnie w domu na każde moje plany spotykałam się z reakcją wyśmiania lub krytyki. 
Pamiętam uczucie niedowierzania, które mi wtedy towarzyszyło. Bardzo zazdrościłam jej tej rodziny. To była mega wartościowa i pouczająca rozmowa. Mam wrażenie, że chłonęłam tamtą atmosferę, tych ludzi, ten dom całą sobą. 

Byłam u nich w zaledwie kilka razy, ale zawsze gdy obok ich domu przejeżdżam, czuje duży sentyment.

No więc zobaczyłam ją w tym sklepie i wszystko to sobie przypomniałam. Fajnie, że dobrze się jej powodzi i ma udane życie. Nadal jest bardzo piękna, zadbana i schludna. A ja niczym za dawnych lat dostałam kopa motywacji i po powrocie do domu ogarnęłam dom, a potem ogarnęłam siebie. 😛


Tydzień minął bardzo szybko, dziś sobota wieczór a ja czuje że dopiero zaczynam weekend. 😁
Zważę się w poniedziałek i środę. Jestem ciekawa co tym razem pokaże waga. 

19 stycznia 2024 , Komentarze (13)

Ten uroczy dzień rozpoczęłam mailem w którym dowiedziałam się o przekroczeniu progu podatkowego, co oznacza, że będę musiała sporo dopłacić Państwu za prowadzenie firmy. 
Przekroczyłam próg podatkowy o... 130 złotych! NO PIĘKNIE! 🥵 

Przysięgam, że za każdym razem gdy zaczynam wychodzić finansowo na prostą, to pojawiają się jakieś dodatkowe opłaty, podatki, listy z urzędów z prośbą o wyjaśnienie miliona rzeczy.. 
Wróciłam z urlopu a tam 3 listy do odebrania z ponagleniami i groźbami o karze i konsekwencjach prawnych, ponieważ zapłaciłam o 16 złotych za mało do urzędu skarbowego.
Potem otwiera człowiek gazetę i czyta, że żona Kurskiego zarobiła w TVP1 ponad milion złotych w rok, a inny polityk kupił 42 mieszkania odkąd został posłem. 

Rok temu zmieniła mi się księgowa i źle poprowadziła księgowość mojej firmy. Boje się pomyśleć ile na tym stracę.. Wygląda na to, że kolejne dwa miesiące będę wychodziła ledwo na plus. Bardzo ciężko prowadzi się działalność jednoosobową w Polsce. 
Traktują Cię trochę jakbyś chciał coś ukraść, trochę jak wycierało i niemal każda sprawa urzędowa jest podszyta komunikatem, że JAKBY CO..  to kara! Opłata! Sąd! 
Aż odechciewa się pracy i motywacji brak...  

Z dobrych wiadomości, to jakoś idzie mi to odchudzanie. Zaczęłam niezobowiązująco ćwiczyć. 
Włączam sobie krótkie treningi fitness na YouTube (dosłownie po 3-6 minut jeden). 
Dobre dwadzieścia minut wytrzymuje. Zazwyczaj rano lub wieczorem przed prysznicem. 
Sprawia mi to frajdę, bo jest fajna muzyka i szybko czas mija. Ćwiczę jak mam czas, bez spiny wychodzą mi 3-4 treningi w tygodniu. 
Waga jednak stoi.. Nadal 92,4 kg. Ważyłam się dziś rano. Dopiero w poniedziałek mija tydzień i oficjalne ważenie, więc czekam. 😌

Były grzeszki. Jeden kawałek karpatki i czekolada z 3bitem. Po za tym jest w porządku. 
Myślę, że największym przełomem jest to, że przestałam kupywać słodycze w sklepie. 
Tylko jakiś serek lub jogurt i drobne owoce. Reszta zakupów na medal. 
Warzywa, zdrowa żywność, jak mięso to tylko bez antybiotyków i chowu klatkowego. 
Aż miło na taki kolorowy wózek popatrzeć. 


Ostatnio się chwaliłam, że mam świetny układ z moim lubym. Gotujemy na zmianę po dwa dni każdy. Układ wytrzymał dwa tygodnie.. 
Ja owszem gotuje i to bardzo zdrowo. Mój ostatnie swoje dwa razy zabrał mnie na jedzenie na mieście. Nie wyrobił się, potem się zle czuł. Nie robiłam mu wyrzutów (póki co) ale jak będzie tak wyglądał następny tydzień, to co to za umowa? 
Za pierwszym razem udało nam się skoczyć do włoskiej knajpy i jedzenie było dobre i zdrowe.
Za drugim jednak w pośpiechu, na ostatnią chwilę i oboje głodni więc KFC. 
Nie tracę jednak dobrego podejścia i myślę, że musimy się dotrzeć z nowym trybem życia. 
Dużo się pozmieniało. Inne zakupy, inne potrawy, inne obowiązki i podziały. Ciekawe co będzie dalej. 😁

15 stycznia 2024 , Komentarze (6)

Cześć kochane! Lepiej mi gdy piszę pamiętnik. Czuje, że nie jestem sama i traktuję to miejsce jak przyjaciółkę, której mogę się wygadać. Fakt jest taki, że jest tu wiele bolesnych dla mnie wpisów. Pisałam głównie w najtrudniejszych chwilach. Chcę to odczarować, bo ostatnio dzieję się u mnie wiele dobrego. Uczę się kochać siebie i pracuję nad wszystkimi demonami, które podążają za mną jak cienie przeszłości. 

Po pierwsze odpuściłam - Ostatni miesiąc odpoczywałam. Dużo spałam, dużo jadłam, mało się martwiłam i do niczego nie zmuszałam. Czuję się dobrze, ale przyznam że miałam również wyrzuty sumienia. Zawsze mam gdy odpoczywam. 
U mnie w domu jak ktoś odpoczywał, to było zle. Zawsze można było coś zrobić. Odpoczywanie było zle widziane. Dlatego teraz sama siebie karcę, gdy nic nie robię i równocześnie cieszę się gdy moi bliscy odpoczywają i mają czas dla siebie. 
Staram się zauważać takie momenty i się uspokoić. Czemu? Takie myślenie mi się odpala "Dobra, zamiotę, umyję naczynia, wyniosę śmieci i wtedy dopiero odpocznę". Jakbym musiała zasłużyć na chwilę dla siebie. 
To jest bardzo surowe traktowanie samego siebie. Aż żal mi siebie.. Ogarnę to!😁



Przytyłam 2 kilogramy! Miesiąc sobie pozwoliłam jeść co chcę i od razu waga hop skoczyła! 
Nie martwię się tym, bo już mam inne podejście do jedzenia i odchudzania - luźne.
Po co panikować i jeszcze karcić siebie? Stało się, teraz czas działać i będzie lepiej. 
Nadal mam wędkę, bo żołądka sobie nie rozszerzyłam. Zjem bardzo mało max 130 gram. 
To wychodzi pół kotleta, malutko ziemniaków i łyżeczka surówki. Lub jedna połówka bułki z warzywami i serem. 
Co się zmieniło po roku od operacji pomniejszania żołądka? Szybciej robię się głodna. 
Na szczęście nie tak szybko jak przed operacją, ale już pół dnia bez uczucia głodu nie wytrzymam. Zazwyczaj 2-4h po posiłku już odczuwam konkretny głód, ale tak powinno się jeść. Nie narzekam i staram się unikać słodyczy oraz kalorycznych dań. 🍩
O ćwiczeniach zapomnij... To temat na następny wpis. 

Słodycze - moja zguba w słodkiej postaci. To przez nie waga stoi, a nawet rośnie. Co z tego, że jem dobrze i zdrowo - skoro potem zjem sobie czekoladę, batonika i ciastko? Z 1200 kcal robi się 2600 i całe starania na marne. Próbowałam rzucić, nie dałam rady. 
Więc do końca miesiąca mam plan taki, że jem słodycze tylko przy jakiś okazjach (na szczęście zdarzają się rzadko) no i pozwalam sobie na słodkie serki. 
Nie przepadam za nimi, więc jak już jestem zdesperowana, to zjem to danio czy monte. 
Może to i głupie, ale działa! Bo czekoladę bym załatwiła w dwie godziny, a opakowanie monte męczę tydzień... I co najlepsze, to się sprawdza!😁

Ogarnęłam sytuację z moim lubym. (uff). Gdy się poznaliśmy oboje mieliśmy nadwagę, potem otyłość, potem znowu schudliśmy i znowu przytyliśmy. On również ma tendencje do tycia i ogromny żołądek. Nie raz jak ugotuje obiad, to zjada cały gar na jedno posiedzenie. Jak był młodszy i ćwiczył, to niczym się nie przejmował. Teraz jednak musiał dostosować tryb życia do trybu pracy i wieku. Wzięłam go do lekarza, bo zdrowie mu już siadało. Okazało się, że ma nadczynność tarczycy i problemy z ciśnieniem. Dostał leki, badania wyszły lepiej i razem teraz się ogarniamy. Ustaliliśmy fajnie, bo dwa dni ja gotuje, dwa dni on. Tylko obiad. Śniadanie i kolacja każdy w swoim zakresie. Sprawdza się. 👍


Będę się ważyła w poniedziałki i zobaczymy jak to wyjdzie. Jestem dobrej myśli. 
Ważę 92 kilogramy, a mój cel to 85! Nie pamiętam kiedy ważyłam mniej niż 85 kilogramów... Mój rekord to 88, który miałam jesienią. 🙂



14 grudnia 2023 , Komentarze (11)

Hej kochani! Ostatnie 3 miesiące to prawdziwa huśtawka emocji i wydarzeń. 
Na przemian super ogarnięte życie z ćwiczeniami, kontrolowaniem jedzenia i motywacją. 
Zaraz potem spadek na słodycze, lenistwo, okropny humor i zamartwianie się. 

Po pierwsze przestałam chodzić na siłownie i ćwiczyć - za sprawą mojego partnera. Mieliśmy umowę, że robimy to razem. Gdzieś po drodze się wykruszał, przekładał, aż w końcu i ja odpuściłam. 
Zauważyłam, że jak ja nie ćwiczę - to on też nie. A gdy ja to robię, to on też zaczyna, a pózniej przestaje i jeszcze mnie zniechęca. 

Teraz dałam mu jasno do zrozumienia, żeby coś ze sobą zrobił, bo ja idę dalej. Po swoje, po zdrowie.
Mój TŻ ma ostatnio spore problemy ze zdrowiem i nie chciał chodzić do lekarzy. Teraz się zapisał i czeka na terminy. 
A ja czekam na trochę wolnego... 



Biorę sobie wolne na połowę stycznia. Zamierzam wtedy porządnie się ogarnąć. 
Czas świąteczny sprawia, że pracuje o bardzo dziwnych i nie regularnych godzinach. Typu 12-20 lub 
13-22. Mam bardzo mało czasu dla siebie. Mogłabym kończyć wcześniej pracę, ale trudno mi się skupić i wiele zadań zajmuje dwa razy więcej czasu niż powinno.
Lubię swoją pracę, ale chcę popracować nad lepszą organizacją. Pewnie rzuciłabym te godziny i nawał roboty, ale wiem że muszę teraz zarobić dużo, bo przez dwa następne miesiące będzie mniej zleceń i klientów. 

Dokładnie rok temu odchudzałam się do operacji bariatrycznej. Pamiętam, że z 115 musiałam schudnąć do 106. To było takie trudne! Nie jadłam 2 dni przed trafieniem do szpitala, bo waga pokazywała 107 z kawałkiem, a ja się bałam, że mnie odrzucą. 
Teraz ważę 89 kilogramów i wyglądam jak zupełnie inna osoba. Jedynym problemem jest to, że od 3 miesięcy waga stoi w miejscu lub waha się o 2 kilogramy. 

To zaczęło się dziać dokładnie odkąd pojawiły się problemy w moim życiu i stres. Oczywiście, że to nie jest przypadek. Emocje = jedzenie. Nawet operacja z tym nie pomoże. Chwała Bogu, że nie przytyłam! 

Właśnie się za siebie zabieram i ogarniam się. Już przestałam jeść i kupować słodycze. W piątek pierwsze ważenie od 2 tygodni. Trzymajcie kciuki! 👍



Ostatnio przez pół godziny szukałam w Internecie sylwetki jaką ja chcę mieć. Ta jest najbliższa memu ideałowi. Jak Wam się podoba?

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.