Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Zawsze byłam większa i od zawsze mam okropne kompleksy z tego powodu. Wstydzę się tego jak siebie widzę i jak widzą mnie inni. Podejmowałam już wiele prób zrzucenia nadmiaru kilogramów, ale zawsze kończyło się to porażką. Zaczęłam mieć dość tego, że nienawidzę siebie, że wstydzę się siebie, że nie akceptuję tego jak wyglądam, że się sobie nie podobam. I tego, że nie ma osoby, której bym się podobała. A każdy z nas chce być pożądany, w mniejszym czy większym stopniu. Chcę wreszcie porzucić wszystkie blokady, stać się otwartą na ludzi, czuć się dobrze we własnej skórze. Więc biorę się od nowa za siebie, z nową motywacją, z determinacją, z chęcią walki o siebie. Z nadzieją, że tym razem osiągnę sukces.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 6316
Komentarzy: 78
Założony: 22 kwietnia 2012
Ostatni wpis: 9 stycznia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
muzaa

kobieta, 27 lat, Warszawa

175 cm, 87.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

9 stycznia 2014 , Skomentuj

Wczoraj nie dałam rady napisać, bo wróciłam do domu po 18:00, usiadłam na chwilę, zjadłam obiad i do nauki od razu :( Siedziałam do późnego wieczora, więc nie miałam zbytnio czasu na wpis, a co dopiero na ćwiczenia. Kurczę, ostatnio naprawdę ciężko jest w szkole, mam strasznie dużo na głowie, wracam późno, jestem strasznie zmęczona, nie wysypiam się.. Muszę jakoś sobie to poukładać, ale niestety to nie takie łatwe. Trudno mi znaleźć czas na cokolwiek. Mam nadzieję, że sytuacja się troszkę unormuje.
W sumie nic specjalnego się nie dzieje, aktywność słaba, bardzo, ale autentycznie nie mam czasu, to jest masakra. Muszę coś z tym zrobić. Napiszę jadłospis z wczoraj i dziś i to chyba tyle, co mogę powiedzieć, ale pisanie tu motywuje mnie do tego, żeby bardziej się pilnować, żeby się starać, przypomina mi po co to robię, że warto ;)
Trzymam kciuki za Was wszystkich i do napisania niedługo.

Jadłospis wczoraj:
śniadanie, ok. 7:00 - dwie kanapki z szynką, z ciemnego pieczywa, pomidor i papryka + herbata
w szkole, do 17:20 - trzy małe kanapki, jak na śniadanie + kilka wafli ryżowych
obiad, ok. 18:15 - dwa wrapy z kurczakiem smażonym na grillowej patelni i sałatką + herbata
"podwieczorek", gdzieś przed 20:00 - jedna gruszka, jedna mandarynka
No i woda do tego, w ciągu dnia.

Jadłospis dziś:
śniadanie, ok. 7:00 - dwie kanapki z ciemnego pieczywa, jedna ser, szynka, pomidor, a druga z białym serem + herbata
w szkole - jedna kanapka z ciemnego pieczywa, szynka i papryka + mandarynka
obiad - dwie tortille z kurczakiem smażonym na grillowej patelni i sałatką + herbata
I standardowo oczywiście woda.

No i to tyle, nie jestem z siebie specjalnie zadowolona, ale próbuję jakoś to wszystko poprawić. Trzymajcie się, do napisania ;)

7 stycznia 2014 , Komentarze (1)

A więc od dziś z powrotem wracam na właściwe tory, koniec odpoczywania i pozwalania sobie na zbyt wiele, walczymy dalej ;) Wtorki i środy mam bardzo ciężkie w szkole, bo we wtorek mam lekcje od 8:00 do 16:20, a w środę od 9:50 do 17:15, więc niestety ciężko z aktywnością, bo wracam bardzo późno do domu i siadam do książek :( Na szczęście mam w tych dniach wf, we wtorek dwie godziny, a w środę jedną, więc to zawsze coś. Będę próbować znaleźć chwilę, żeby dołożyć jeszcze trochę ruchu w domu, dziś już nie dałam rady, ale nie zniechęcam się, bo dopiero wkręcam się od nowa w zdrowy rytm ;)
  Naskrobię coś zaraz o jadłospisie, ale powiem jeszcze o tytułowym herbacianym problemie ;p Mianowicie zauważyłam niedawno, że uzależniłam się wprost od herbaty. Piłam dosłownie po cztery dziennie, w weekendy to może i więcej. Jak kiedyś robiłam badania krwi, to miałam niedobór magnezu, ale oczywiście to olałam... Ale kolega zaczął mnie przekonywać, żebym coś z tym zrobiła, bo rzeczywiście jakieś negatywne skutki tego są, chociażby skurcze mięśni, które mi się zdarzają. Więc zaczęłam brać magnez i staram się nie pić więcej niż dwie herbaty dziennie, ale muszę przyznać, że to nie jest takie proste dla mnie, bo wprost uwielbiam herbatę ;) Co o tym sądzicie? Chyba nie mam innego wyjścia, jak ograniczać jej picie. 
To w sumie tyle na dziś, nic specjalnego się nie działo. Postaram się napisać jutro i przede wszystkim spróbuję poruszać się jeszcze oprócz tego wf-u w szkole. Pozdrawiam Was i trzymam kciuki ;)

A do jadłospisu dodam, że niestety dwie rzeczy poszły nie po mojej myśli... Po pierwsze rano odkryłam, że mam tylko białe pieczywo w domu, ale już dziś kupiłam ciemne, więc jutro się poprawię. Druga sprawa, to obiad - niestety, kiedy przyszłam do domu czekał już na mnie mało dietetyczny posiłek - mięso w jakimś sosie i sałatka jarzynowa, ziemniaki już zostawiłam, żeby nie dowalać sobie. No ale jutro będzie lepiej ;)
 
Śniadanie, chwilkę po 6:00 - herbata, dwie kajzerki z szynką, serem, papryką.
W szkole zjadłam dwie kanapki, takie jak na śniadanie i wypiłam kawę.
W domu, jakoś w okolicach 17:20 zjadłam obiad, czyli to mięso i sałatkę.
Potem wypiłam jeszcze jedną herbatę, zjadłam jedno jabłko i jedną mandarynkę.
Do tego piłam wodę oczywiście, przez cały dzień.

I to tyle, nie jestem jakoś specjalnie zadowolona, ale mówię, dopiero się rozkręcam, jutro mam nadzieję, że będzie lepiej ;)

Trzymajcie się! ;)

2 stycznia 2014 , Komentarze (3)

Postanowiłam sobie dać jeszcze czas na zebranie siły do przyszłego tygodnia, ponieważ dzisiaj jestem padnięta - to jest minus takiej długiej przerwy, bo się człowiek odzwyczaja od wczesnego wstawania i obowiązków. No ale spokojnie, to nie są wymówki i odkładanie tego, po prostu dam sobie jeszcze te raptem trzy dni na aklimatyzację w szkolnej rzeczywistości i z nową energią dalej walczę o wymarzoną sylwetkę ;)
Z tego powodu nie będę pisać dziś jadłospisu ani nic takiego, ale pomyślałam, że zrobię króciutkie podsumowanie. Najstarszy wpis z zeszłego roku jest z 16 września - ważyłam wtedy 96,2 kg. Na początku szło mi bardzo dobrze, bo do 3 października ubyło mi ponad 4 kg. Później coraz wolniej, coraz wolniej, ale jednak waga nadal szła w dół ;) Rok skończyłam z wagą mniej więcej równo 90kg. Czyli w troszkę więcej niż 3 miesiące ubyło mi troszkę ponad 6 kilogramów... Być może nie jest to wymarzony wynik, szczególnie końcówka roku nie była zbyt udana, jednak i tak jestem zadowolona. "Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą" ;) Mam ogromną nadzieję i zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby ten rok był jeszcze lepszy, żeby ta moja kolejna próba odchudzania okazała się już ostatnią. To długi i ciężki proces, ale jestem cierpliwa, liczę tylko na swoją wytrwałość, żeby się nie poddać, nie tym razem! Jeśli dalej będę walczyć, to powolutku, powolutku, malutkimi kroczkami w końcu dotrę do celu ;) No i tego samego życzę Wam wszystkim! Trzymam kciuki, nie poddawajcie się, uda nam się :) Powodzenia i do napisania niedługo!

31 grudnia 2013 , Komentarze (1)

Nie było mnie na vitalii przez jakiś czas i nie był to zbyt dobry czas dla mojego odchudzania... Dietę trzymam, już weszło mi to w nawyk, tylko z ćwiczeniami gorzej, bo w dalszym ciągu jest to po prostu coś, do czego się zmuszam, nie czerpię z tego satysfakcji, dlatego tak ciężko mi regularnie się ruszać. No ale biorąc pod uwagę, że święta za nami, to i tak jestem w miarę zadowolona, bo nie przytyłam ani kilograma. Waga cały czas obraca się w okół 90 kg, ale coraz częściej ósemka wskakuje na początek i bardzo mnie to cieszy ;) Nie jest to może kompletny sukces, ale i tak mogło być gorzej.
Dziś Sylwester, od jutra zaczyna się nowy rok i pokładam w nim spore nadzieję, ale przede wszystkim pokładam nadzieje w sobie. Ten rok, 2013, nie był dla mnie najlepszy i mam nadzieję zrobić wszystko, żeby następny był o wiele lepszy. Biorę się za siebie, nie tylko pod względem fizycznym, czyli diety, ćwiczeń itd., ale przede wszystkim biorę się za moje podejście do życia, za moje myślenie, za postępowanie, po prostu chcę zmienić się na lepsze, bo skoro nie jestem zadowolona z życia, to muszę podjąć jakieś kroki, żeby to zmienić, samo się nie zrobi ;)
Wszystkim Wam, jak i sobie, życzę wytrwałości w przyszłym roku - żeby dieta i ćwiczenia nie były dla nas męczarnią, żebyśmy były silne i pewne tego, że możemy osiągnąć sukces, bo możemy. Właśnie tego Wam życzę - sukcesów, w każdej sferze życia, zdrowia, szczęścia, spełnienia wszystkich marzeń i dużo uśmiechu... Po prostu wszystkiego, co najlepsze :) Pozdrawiam Was cieplutko i do napisania w Nowym Roku ;)

Ania

29 listopada 2013 , Komentarze (1)

A więc nie jest dobrze, w tym tygodniu zero ruchu praktycznie, mam kupę roboty, niewiele czasu na cokolwiek. Dietę trzymam raczej, ale co mi po diecie bez ruchu? Wyjeżdżam w poniedziałek do Pragi na cztery dni, tam będę chodzić całe dnie, a co z dietą, to się okaże. Mam nadzieję, że po powrocie skupię się wreszcie w sobie i zacznę ruszać. Wiem jednak, ze będę miała bardzo ciężki tydzień, więc obawiam się czy dam radę. No ale nie chcę o tym myśleć, mam zamiar skorzystać z tego wyjazdu w 100%, żeby się zresetować chociaż trochę. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Martwić się będę po powrocie. Wiem, że mało mnie tutaj ostatnio, ale nie mam siły na wpisy, skoro wiem, że zawalam po całej linii. Mam jednak nadzieję, że Wam idzie lepiej. Trzymam kciuki i pozdrawiam ;)

21 listopada 2013 , Komentarze (2)

Nie jestem zadowolona z tego, co się ostatnio dzieje. Ten tydzień był okropny, zarywałam noc za nocą, próbując jakoś ogarnąć szkołę, a i tak niewiele z tego wyszło. Jestem tak zmęczona, że to jakiś koszmar. Chciałam iść na basen w tym tygodniu, ale oczywiście nawet na to nie znalazłam chwili. Chodzę śpiąca, obolała, z bólem głowy. Nic mi się nie chce. Mało aktywności, przez cały tydzień, poza wf-em, ćwiczyłam w domu tylko raz chyba. To jest śmieszne. Niby waga nadal taka sama, ale ja chcę, żeby spadała! Nie mam siły na cokolwiek, a co dopiero na ćwiczenia. Motywacja też jakoś specjalnie nie dopisuje. Do tego tyle roboty w szkole. Nie wiem już co robić. To znaczy wiem - powinnam się wziąć w garść i ruszyć tyłek, uczyć się, ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć. Ale jakoś nie mogę no  Spróbuję się ogarnąć wreszcie, bo już powoli mnie załamuje ta sytuacja. Weekend też będzie intensywny, ale postaram się znaleźć czas na ćwiczenia. Nie jest dobrze niestety. Oby się poprawiło. Mam nadzieję, że Wam idzie lepiej. Trzymam kciuki za Wasz sukces. 

13 listopada 2013 , Komentarze (3)

Żyć mi się nie chce, w takie dni jak dziś, a co dopiero ćwiczyć. Oby było lepiej, błagam...

11 listopada 2013 , Komentarze (1)

SZOK. Wyobraźcie sobie moje zaskoczenie, gdy dziś weszłam na wagę i pokazała ona 90.3 kg! A miałam @ w tym tygodniu, więc ruch był praktycznie zerowy. Jestem taka zadowolona! To jest najlepsza motywacja. Od razu mi się chce walczyć dalej. Bo będę walczyć, nie odpuszczę. Będę walczyć do końca i uda mi się. Będę biegać, jak w zimę nie będę dawać rady, to spróbuję nordick walkingu, zapiszę się na basen, będę robić wszystko, żeby waga szła dalej w dół. Musi się udać! W końcu mam po co to robić. Nie tylko dla siebie, chociaż to też ważne, bo chcę wreszcie akceptować swój wygląd, ale jest kilka innych powodów... Coś więcej o tym napiszę niedługo ;) Dziś mam dużo roboty, chociaż może pójdę pobiegać, ale od jutra już na pewno biorę się ostro do roboty. Wierzę, że się uda! Musi! Mam nadzieję, że Wy dajecie radę! Dzięki Wam wszystkim za wsparcie. Trzymam mocno kciuki za Wasz sukces, na pewno uda się. Pozdrawiam Was ciepło i do napisania niedługo ;)

4 listopada 2013 , Komentarze (6)

A więc chyba odkryłam powód złego samopoczucia, ale potwierdzi się to dopiero za jakiś czas. Ale jestem dobrej myśli. Generalnie z powodów natury zdrowotnej nie będę mogła ćwiczyć przez kilka dni, ale od poniedziałku albo już od weekendu biorę się ostro do roboty. Włączam najwyższe obroty. I nie ma, że mi się nie chce, że nie mam czasu, że coś mnie boli, że źle się czuję i takie tam. Samo się nie zrobi. A już mam dość tego zastoju. Mam pewien cel, który powinien dodawać mi motywacji, przypominać po co to robię. Może napiszę niedługo coś więcej w tym temacie. W każdym razie, te kilka dni na regenerację sił, a potem lecimy z pełną mocą. Musi się udać, innej opcji nie ma! Staram się myśleć pozytywnie, chociaż ciężko mi to idzie. Mam nadzieję, że dam radę. Trzymam kciuki za Was wszystkie! Powodzenia i do napisania niedługo ;)

31 października 2013 , Komentarze (3)

Napiszę coś dzisiaj, bo nie wiem jak będzie z czasem w ten weekend. A więc najpierw chciałam nawiązać do tych kilku komentarzy, które napisałyście odnośnie mojego kłopotu z bieganiem. Bardzo Wam dziękuję w ogóle za odpowiedź, za wsparcie i za rady. Tylko że pisałyście tam o tym, że może biegi są za ciężkie, jeśli nigdy wcześniej nie biegałam itd. No tylko o to chodzi, że zaczęłam biegać już w wakacje! A od początku roku szkolnego biegam już regularnie. Na początku szło gorzej, ale od jakiegoś miesiąca nie miałam problemów z przebiegnięciem tej trasy, którą sobie wyznaczyłam. Te 5 km spokojnie dawałam radę, może z dwoma krótkimi przerwami na światłach czy na wydmuchanie nosa. Nawet zwiększałam sobie ostatnio ten dystans odrobinkę. Jasne, byłam zmęczona na koniec, ale w końcu o to chodzi, ale nigdy nie było tak, żeby mnie coś bolało, jak ostatnio. Dlatego właśnie się niepokoiłam, bo tę trasę dawałam radę spokojnie pokonać, bez żadnego problemu, a tu nagle takie coś... No ale w każdym razie. Dzięki Wam za wsparcie. Będę próbować dalej i zobaczymy. Jak sytuacja się nie zmieni, to spróbuję coś z tym zrobić, bo to nie jest normalne.
Co więcej napisać? Nie wiem. Na razie nic nie przychodzi mi do głowy, w ogóle ostatnio nic mi się nie chce, najchętniej to bym tylko spała, nie chce mi się rano w ogóle z łóżka wstawać. Może mi przejdzie. Będę się jakoś odzywać. Najbliższe dni pewnie będą intensywne, pociesza mnie jedynie fakt, że teraz będzie dużo łażenia po cmentarzach, więc to zawsze jakiś ruch. Dziękuje Wam raz jeszcze za wsparcie i trzymam za Was wszystkie kciuki!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.