Pierwszy tydzień za nami...
I powiem Wam,że nie jest źle. Jutro ważenie i mierzenie- liczę na jakieś widoczne efekty wagowe bo w cm conieco luźniej :) Jestem mega dumna z mojego męża- tak się chłopak zaparł, że nie podjada, grzecznie zjada to, co mu przygotowuję i wręcz (w większości) mu to smakuje i je nawet to, czego do niedawna by nie tknął :) Słabość w postaci coli mu została i przymykam na to oko - nie mogę go na początku od razu zniechęcać, prawda? Pierwsze efekty u niego już widać gołym okiem. Brzuch znacznie mniejszy, do tego mówi, że rano nie budzi się ociężały tak, jak wtedy gdy się mocno (na noc) objadał śmieciowym jedzeniem.
Powrót w powiększonym składzie...
Witajcie!
Nie, to nie kolejna dzidzia w drodze. To mąż :) W końcu i on doszedł do wniosku, że solidnie i z pomocą z zewnątrz należy zabrać się za zmianę wyglądu. Wykupiliśmy dietę i teraz mam nadzieję na naprawdę niezłe efekty bo przecież razem będzie raźniej.
Od zeszłego roku niestety przybyło mi 5 kg i mimo, że staram się nad sobą panować to jednak nie udaje mi się powrócić do wagi 60 kg. Główny błąd jest taki, że przestałam ćwiczyć... nie wiem gdzie się podział mój zeszłoroczny zapał, ale bardzo bym go chciała odzyskać. Jedyne co trochę mnie tłumaczy to fakt, że zaczęłam do pracy jeździć rowerem. Nie z domu, bo miałabym do pokonania w jedną stronę jakieś 25 km, ale 10 km dziennie robię. Codziennie. Poza dniami deszczowymi. I korzystam z veturilo - wspaniała sprawa :)
Mąż zaczął biegać :) ja się dołączę jak przez tydzień teraz będziemy mieć dziadków, którzy zaopiekują się w tym czasie naszymi bąbelkami.
We wrześniu wakacje. Mamy mało czasu, żeby coś zmienić, ale najważniejsze już za nami - zaczęliśmy!
mam nadzieję,że wracam :)
Witajcie,
bardzo chciałabym tu bywać częściej, ale ostatnio w ogóle jakoś mi tu nie po drodze. W zasadzie to mi nigdzie nie po drodze poza pracą i łóżkiem :) Mój młody ma ambitny plan przesypiać całe noce przy piersi (a ma byk już prawie 10 mieś!) a jak wiadomo plany te kłócą się z moimi, co w konsekwencji prowadzi do tego,że my (a głównie młody) kłoci się ze mną w nocy! Ja jestem maksymalnie zmęczona więc jak idę go usypiać wieczorem to już z reguły nie wracam do świata aż do rana i tak w kółko. W całym tym szaleństwie mam bardzo mało czasu na jakąkolwiek aktywność fizyczną, ale biegam co jakiś czas przynajmniej. To bardzo mało! Do tego jest zimno i np wczoraj zrezygnowałam z biegu o 20.30 bo wyszłam ostatkiem sił od małego i byłam tak zaspana i zmarznięta,że tylko uchyliłam balkon coby się przekonać,że nigdzie nie pójdę :) MASAKRA!
W tak zwanym międzyczasie od mojego ostatniego wpisu byliśmy na wakacjach :) Było cudnie pod kątem widoków, możliwości zaliczenia codziennie basenu lub morza, lawiny ciepła i ...małej ilości turystów. Ale poza tym byłam uwiązana bo syneczek (córcia mniej) czuł się niepewnie i tylko mama mama mama mama... Eh :)
Dziś mam pracę w domu, zajęłam go na chwilę żeby móc zjeść i Wam się przypomnieć, ale już koniec laby :) Ściskam mocno i jak tylko mi się uda to nadrobię zaległości w czytaniu Waszych pamiętników.
Waga cały czas w okolicach 60-tki!
YES YES YES!!!! 5 z przodu!
TAK! tak jak w tytule! Co prawda 59,9 ale jest w końcu po raz pierwszy od nie pamiętam kiedy! Co to za cudowne uczucie! a wiecie co jeszcze zauważyłam? Jak ważę poniżej 60,5 to mi nie puchną nogi a jak idą do 61 to już baloniki się robią... dziwne co?
Oj jak ja się cieszę z tej wagi! I że udało się to własnie teraz - na 2 dni przed urlopem! To nie jest moja wymarzona figura jeszcze ale wczoraj się rozbierałam zerkam w lustro patrzę a tu ... prawie brak brzucha! No cóż za widok!! :) dawno się tak nie ucieszyłam z widoku w lustrze :) Ba - chyba nigdy aż tak! Jeeeju kiedy ja miałam 5 z przodu? (szkoda,że się kiedyś regularnie nie ważyłam to bym może pamiętała, że to była np jakaś podstawówka).
Teraz byle tylko już nie wrócić do widoku szóstki... NIE NIE NIE!
po urlopie zaczynam siłownię. Namawiam męża bo ostatnio po porządkach w swojej garderobie uznał,że musi coś ze sobą zrobić :) No i wracam do biegania :) Ba, ja będę teraz fruwać nie biegać !!! :)
nikt za mną nie tęskni :)
Witajcie :)
nie było mnie 2 tygodnie, ale widzę,że nie tęsknicie za bardzo a własciwie wcale, hehe. Nie powiem,że byłam przez ten okres bardzo grzeczna, chociaż jakoś mocno nie szalałam. Nie jest źle, ale dobrze też nie jest. Ogólnie rzecz ujmując, mam jakąś mocną zniżkę formy i fizycznej i psychicznej - jestem zmęczona wszystkim! Czas na zmiany!
Za tydzień urlop, a i ten stoi troszkę pod znakiem zapytania bo lecimy na Cypr a na Cyprze ponoć gromadzą się wojska w związku z zapowiadanym atakiem na Syrię... niby wszystko ma się rozegrać od jutra w ciągu 3 dni, ale kto ich tam wie co wymyślą... a ja życia dzieci (zwłaszcza) narażać przecież nie będę!
Z rzeczy na potencjalny plus:
- zapisałam się na siłownię - nie byłam jeszcze bo ostatnio nie mam na nic czasu, pewnie pójdę w tygodniu przed urlopem bo teraz @ i to taka,że ledwo chodzę...
- zapisałam się na kurs - mam plan zmienić swoją ścieżkę zawodową, zaczynam od małego kursu, jak mi się spodoba, jak mi ktoś powie, że drzemie we mnie jakiś potencjał pod tym kątem - wezmę się za jakąś podyplomówkę. Narazie nic więcej nie zdradzam, ale jakbyście czasem zacisnęły za mnie kciuki to będę mocno dźwięczna :)
- zapisałam się na październikowe Biegnij Warszawo :) po urlopie intensyfikuję treningi biegowe!
Znalazłam też super fizjoterapeutkę - wyprowadziła moje mięśnie (zwłaszcza karku i prostownik) z totalnego spięcia a jak mi się skończy małpa to się bierzemy za masaże bańką chińską. :) No i raz na jakiś czas masaże przypominające karku i pleców :) Pierwsze 4 masaże to była niezła jazda bo aż krzyczałam z bólu. a 2 ostatnie to już czysta przyjemność z kolei :)
takie tam małe sukcesy... :)
Witajcie,
kilka dni mnie tu nie było, tzn nie pisałam bo próbowalam zerknąć, ale z różnym skutkiem. Ostatnie dni w zeszłym tygodniu były bardzo pracowite, stresujące i gorące (dosłownie i w przenośni) więc zwyczajnie nie miałam czasu i siły na pisanie.
Aktywności ostatnio u mnie zero - nie mam czasu, naprawdę nie mam kiedy. Jedyne co, to cały zeszły tydzień, poza czw chodziłam na masaż leczniczy i pani mnie tak maltretuje,że prawie wyję z bólu (mam mięśnie jak kamienie - tak spięte).
Dziś znów nas czeka długa droga na podkarpacie i w sob wracamy z babcią :) Ale w tak zwanym międzyczasie będzie spotkanie przyjaciółek z LO :) Strasznie się cieszę, bo w takim składzie nie widziałyśmy się kilka lat - jak już to tylko pojedynczo :)
a co do tytułu? nadal wszyscy mnie komplementują (chociaż póki co waga stoi jak zaklęta a przed okresem jakbym wściku na słodkie dostała) - w pon podeszła do mnie koleżanka, która zawsze była szczuplutka i zazdrościłam jej figury a ostatnio bardzo przybrała zwłaszcza w brzuszku i udach - no i zapytała o ćwiczenia (o których już mówiłam jej siostrze) i dietę. Mówiła,że jak mnie pierwszy raz po ciąży zobaczyła to nie poznała :) No i wiecie co? wpadłam na pomysł, że może (skoro tak dużo koleżanek się o to pyta) uda mi się zorganizować pracową grupę dziewczyn, które będą chciały po pracy chodzić na siłownię :) co prawda sama nie wiem jak ja to zrobię bo wychodzę godz wcześniej niż one i tylko ja w tym gronie mam małe dzieci, no ale jakoś może to pogodzę :) 2 chętne już mam więc super :) I to jest ten mój mały sukces - przychodzą do mnie po poradę jak schudłam :):):) to cieszy bardzo!
Miłego dnia!
dziś dla odmiany pływanie
W taki upał nie chce mi się biegać, wręcz padłabym szybko. Postawiłam na basen, sąsiedzi podjęli temat i się bryknęliśmy na kilka rundek :) było fajnie, ale nawet nie liczyłam ile przepłynęłam. Pływałam trochę żabką, na plecach no i haratałam kraula... Nie umiem pływać kraulem, męczę się potwornie (ale nie zanurzam głowy więc może i dlatego) - żabką mogę pływać aż mi kręgosłup zdrętwieje a tu... szkoda gadać. No ale liczą się chęci, a że praktyka czyni mistrza to ten tydzień upłynie mam nadzieję pod znakiem pływania :)
U rodziców poszłam do koleżanki 2 x na masaż leczniczy. Mam jak się okazało baardzo mocno spięte mięsnie, wręcz kamienie. Koleżanka trochę rozmasowała, ale już dziś w pracy nie mogłam usiedzieć bo dokuczał mi ból pod łopatką. Pojechałam więc do Legionowa do pani, którą sobie wynalazłam przez google i powiem Wam,że to dopiero był masaż! odczucie bólu w skali 0-10 - no cóż 11!!!!! Potwierdziła,że mięsnie mam potwornie spięte. Jutro idę do niej znowu (umowiłam się już na cały tydzień) a teraz w ogóle czuję się jakby mnie ktoś spałował tak to wszytsko boli. No ale mam nadzieję,że jak zrobię taką serię 10 masaży to mi to pomoże. Dlatego też wybrałam się dziś na basen - najwięcej pływałam na plecach, żeby trochę rozruszać te mięśnie.
Dietkowo nie najlepiej - świadomie i bez wyrzutów zjadłam dziś pół czekolady miętowej... :) i kawałek szarlotki. A u rodziców 2 kawałki tortu z truskawkami. A co! czasem można sobie odpuścić. Poza tym był nieźle cały czas. Już się przyzwyczaiłam do zdrowego jedzenia i nawet mnie nie ciągnie do różnych świństw. A teraz idę czytać co u Was!
biegi z oporem :)
przekonaliśmy się dziś,że moje rodzinne miasto to w większości droga pod górkę :) Męzowi nie szło bieganie po piwkowaniu z moim tatą więc koniec końców wyszło nam raptem 4,28 km w ciągu 32 min a ja na dodatek spaliłam tylko 266kcal (męzowi endomondo nie mogło satelitków znaleźć więc nie porównaliśmy ile on spala...)
piję kefirek i chyba skoczymy na bilardzik bo rodzice mają w piwnicy stół więc daleko ruszać się nie trzeba :)
URODZINY
dziś mam urodziny, ale póki co byłam baaardzo grzeczna :) Wieczorem robimy grilla (zjem rybkę) a mama (jesteśmy u moich rodziców) upiekła mi jakieś ciasto niespodziankę więc z pewnością trochę zjem. Potem jak będzie czas idziemy z mężem pobiegać :)
a w ogóle to jestem chora! na przemian telepie mnie z zimna albo gorąco jak w kotle... do tego potworny katar...
badanie składu ciała - porównanie rok 2011 i 2013
Moje drogie!
tak, jak pisałam - poszam dziś rano na badanie składu ciała. Takiemu samemu poddałam się dokładnie 3.11.2011 roku prawie 2 lata po pierwszej ciąży.
O to co mi wtedy wyszło:
3.11.2011
tk. tłuszczowa - 37,7% czyli 28,3 kg (!!!)
tk. tłuszczowa w części brzusznej na poziomie 7 (dobrze w kierunku zwiększenia)
waga 75 kg
waga mięśni 59,2% czyli 44,4 kg (dobrze w kierunku zmniejszonej)
zawartość wody 45,6% - 34,2 kg (dobrze w kierunku zmniejszonej)
ilość kcal spalonych w spoczynku w ciągu doby - 1440
wynik badania z 31.07.2013
tk. tłuszczowa - 25,1% czyli 15,6 kg (!!!)
tk tłuszczowa w części brzusznej na poziomie 3 (dobrze w lewo czyli tam gdzie najmniej)
waga 62 kg
waga mięśni 71,1% czyli 44,1 kg (dobrze w kierunku zwiększonej)
zawartość wody 58,4% - 34 kg (dobrze w kierunku zwiększonej)
ilość kcal spalonych w spoczynku w ciągu doby - 1383
W tak zwanym międzyczasie schudłam do wagi 70 kg, zaszłam w ciążę, w której przytyłam troszkę ponad 7 kg i odkąd pod koniec lutego zabrałam się ponownie za siebie idzie mi tak, jak piszę w pamiętniku.
Ogólnie jestem w szoku, że mam taki spadek tkanki tłuszczowej- duży postęp w brzuchu (aczkolwiek dla mnie nadal jest on wielki).
Mam jeszcze pomiary rąk i nóg i korpusu, ale to Wam wkleję jakby któraś chciała bo nie chcę przynudzać :) Fajny taki pomiar. Wtedy w list byłam załamana, ale jeszcze nie wiedziałam jak się rozsądnie wziąć za odchudzanie a dziś wiem -odpowiednia dieta (nad którą wciąż pracuję) i wysiłek fizyczny. Do tego po pomiarze wiem,że muszę zredukować liczbę przyjmowanych kcal bo w stosunku do tego, co spalam to jest to duuużo.
Wg Was ile powinnam przyjmować kcal?