Dzisiaj rano poczułam po przebudzeniu głód, taki prawdziwy dobry głód. cieszę się bo to oznacza ze organizm wie o mojej czystej misce, dba o mnie bo przypomina o jedzeniu. w końcu nie ma uczucia przeżarcia, niesmaku, ociężałości...
Fajnie jest tak dbac o siebie. Ale żeby nie było że jest tak łatwo, to NIE JEST. Jak coś zobaczę, to chce mi się. Jak poczuję, pomyślę co bym wciągnęła. Ale jakoś trwam, i sobie fajnie tłumaczę, że wcale tego nie potrzebuję. I nie cierpię jakoś wcale z tego powodu. Jestem zdecydowanie silniejsza. Odradzam się jak Feniks z popiołów - hi hi, to już pojechałam, za daleko. :))) Taki zarcik.
Obecnie mam 1600 kcal dziennie.
Co u mnie? Wczoraj na rynczku zakupiłam rozsadę do warzywniaka, wsadziłam i dzisiaj deszczyk podlewa. Zakupiłam też nasionka i dzisiaj idą w ruch aksamitki :)
Poza tym praca, praca, wre.
Syn ma wkrótce maturę, powiem wam ze się stresuję. On trochę mniej, póki co. Drugi syn jest na szczescie w 2 kl gimnazjum, to egzaminy dopiero za rok. Jest ostatnim działającym rocznikiem gimnazjum.
Dzisiaj zamierzam zrobić porządek w szafie, tyle ciuchów wisi, a ja nie mam się w co ubrać. W większości są za małe :( Mam tylko 2 pary spodni które nosze, jedne czarne eleganckie, drugie jeansowe z lidla. Reszta 10 kg za mała. Te z lidla miały być na chwilę, były na mnie dobre i 3 kg więcej i 7 kg mniej. Są bardzo ekonomiczne, ale nie za piękne, Wkurzam się na moją garderobę, bo jest ekonomiczna ale nie za piękna. Nie kupuję sobie prawie wcale ciuchó, coś się tam zdarza, bo mówię ze nie ma sensu, jak schudne, wtedy kupię. A to trwa i trwa i trwa, a ja nie mam ciuchów! Chyba muszę sobie coś kupić. Ale gdzie kupić fajne dzinsy by pasowały i jeszcze jakoś w nich wyglądać, ech, dylematy.
pozdrawiam wszystkie czytające babeczki :)