Piszę, żeby zaktualizować swoje postępy, a raczej ich brak. Tak jak i sugeruje tytuł, nie idzie mi z odchudzaniem jakoś rewelacyjnie. Ani nie chudnę, ani spektakularnie nie tyję. Bardzo chciałabym znowu zobaczyć 6 z przodu, ale nie dziwię się, że jej nie ma, bo nie ćwiczę regularnie, a i z dietą też jest różnie. Mam dni, w których to dużo ćwiczę i zdrowo jem, a mam też takie, w których się obżeram i odpuszczam sobie wysiłek fizyczny.
Nie dziwię się też, że dwa lata temu tak dużo schudłam, bo wtedy całkowicie podporządkowałam życie odchudzaniu, no i nie brakowało mi na to czasu. Miałam mało zajęć na uczelni, mało uczniów na korkach, więc mogłam spokojnie ćwiczyć po prawie 2 godziny 5 razy w tygodniu. No i mogłam też przygotowywać zdrowe posiłki i poświęcać na to czas.
Później już było więcej obowiązków, więcej stresu itd. Wiem doskonale, że to są tylko wymówki, bo można się przecież spiąć, żeby znaleźć czas i na treningi, i na gotowanie. No i ja właśnie mam zamiar zacząć sobie lepiej organizować czas, żeby móc wrócić do regularnych ćwiczeń i diety. Liczę na to, że nadchodząca wiosna doda mi energii, bo w okresie jesienno-zimowym zawsze mam lekkie stany depresyjne, które nie sprzyjają odchudzaniu. Na wiosnę odżywam, więc liczę na to, że i tym razem tak będzie. Zdecydowanie lepiej się czuję gdy ważę poniżej 70 kg, więc będę się starać do tego wrócić. Dziś już zaczęłam i poćwiczyłam parę zestawów Fitness Blender.
Mój cel to do maja schudnąć do 69 kg, a potem jeszcze parę kilogramów. Będę szczęśliwa jeśli znów uda mi się ważyć 65-67 kg.
Dobra, żeby samą siebie zmotywować, wstawię dwa zdjęcia porównawcze. Jedno z 2012 roku z wagą ponad 95 kg, a drugie z zeszłego roku z wagą 66 kg.