Witajcie :)
Tak jak w tytule, na wadze brak spadków, ale po ubraniach widzę, że trochę schudłam. Mam kilka takich ''testowych'', za małych więc dla mnie to dość miarodajny wskaźnik w myśl zasady ''trenera oszukasz, nawet siebie oszukasz.. ale legginsów nie oszukasz'' :D Oczywiście cieszę się, daleko mi do panikowania z tego powodu, bo przecież cyferki to sprawa drugorzędna, ale zastanawiam się jak to możliwe? Odpowiedź, że to mięśnie się zbudowały nasuwa się sama, tyle że będąc na deficycie podobno nie jest to możliwe. Poza tym moje treningi to głównie tylko pilates i gumy oporowe, niby to zawsze jakieś obciążenie, ale chyba nie aż takie żeby coś zbudować w tak krótkim czasie (ok. 2 tygodnie)? Macie podobnie? Może ktoś zna wyjaśnienie tej zagadki? ;)