Hej!
Wczoraj waga pokazała 64,4 czyli -0,7 kg mniej. Zakładając, że jem całkiem normalne porcje (tak jak mówiłam, jem tak jak chce jeść na co dzień) i ćwiczę tylko nie całe pół godz. dziennie, to jestem bardzo zadowolona.
Tak mnie ostatnio wzięło na przemyślenia. Swoją przygodę
z odchudzaniem tak na poważnie, z głową, a nie po prostu mż, zaczęłam
w 2011 roku. Czyli minęło 3 lata.
3 LATA!!!!! Wiecie ile rzeczy można przez ten czas zrobić?
Na przykład można wypracować coś takiego:
Albo coś takiego:
Ale ja jestem na tym samym etapie co 3 lata temu, albo nawet jest gorzej. Owszem działo się prze ten czas, ale co przez te trzy lata osiągnęłam? Chyba nie za dużo:( Czas i tak mija.... Ile razy to słyszałam, ale teraz sobie uświadamiam dopiero, jak to jest prawdziwe. Ostatnio usłyszałam, że najwięcej wynalazków, pomysłów, inwencji znajdziemy na cmentarzu, bo są nie spełnione. Dlaczego? Bo się nie chciało, bo nie było czasu, bo inne rzeczy były ważniejsze.
Teraz żałuję tych 3 lat, ale wiem, że nie jest za późno. Teraz wiem, że nigdy nie będzie odpowiedniego czasu, dopóki ja go sama nie stworzę. Nikt za mnie tego nie zrobi i nikt nie pogłaszcze mnie głowie. Muszę to zrobić ja sama dla siebie! Żeby za kolejne 3 lata nie uświadamiać sobie, jak mało zrobiłam dla siebie, ale uświadomić sobie, jak bardzo jestem sama z siebie dumna!
(tylko to ostatnie udało mi się wprowadzić przez ostatnie trzy lata :P)
Jeśli to czytasz, to proszę nie bądź tak żałosna jak ja. Nie marnuj tyle czasu, żeby dochodzić do tak żałosnych wniosków! Walcz o swoje! Każdego dnia! Chociaż to pół godziny, a najlepiej tak mocno i długo na ile Cię stać i jeszcze trochę dłużej!
Kirley