Hej!
Waga dzisiaj mi pokazała 64,4 kg. Bajkowo nie jest, ale tydzień temu było 65, czyli w końcu się ruszyła. Jeszcze do tego nie wiem, czy zaraz nie będzie @, więc możliwe, że będzie jeszcze mniej. Zaczęłam jeść trochę więcej, więc chyba jednak problem był w za małej liczbie kcal, a nie na odwrót. Tak czy siak, spadło, więc liczyć jeszcze ich nie zamierzam. Po prostu zdrowe odżywianie. Teraz wymiary (szału nie będzie). Ostatnie PRZED mam z 12 lipca, ale ćwiczę dopiero od 3 tygodni, ale zakładam, że były podobne:
14 październik 7 listopada
łydka 37cm 36cm -1cm
udo 55cm 55cm
biodra 100cm 97cm -3cm
brzuch 91cm 88cm -3cm
talia 75cm 74cm -1cm
biust 96cm 90cm -6cm
szyja 32cm 32cm
ramię 28cm 28cm
Doszłam do wniosku również, że brak mojej wytrwałości/sukcesu bierze się z mało jasno określonych celów. Dlatego zaczęłam planować. Przez ostatnie tygodnie udało mi się wprowadzić w życie:
- ćwiczę rano od godz. do półtorej po 5/6 razy tygodniu
- stosuję naprzemienny prysznic
- zaczęłam regularnie używać kosmetyków na cellulit
- zlikwidowałam majonez z mojej diety
- piję 1,5-2,5 litra wody dziennie
- piję 2-3 zielone herbaty dziennie
- nie piję gazowanego
- piję jedną kawę dziennie
I tak zamierzam powoli do perfekcji. Mój plan na najbliższy czas, to:
- do końca roku warzyć 60 kg
- do urodzin (19.02) waga 58 kg
- raz w tygodniu chodzić na basen
- raz w tygodniu odwiedzić saunę
Nie za wygórowane, do zrobienia. Szczególnie spadku wagi zamierzam pilnować, bo inaczej chyba NIGDY się nie uda! Nie zamierzam już nigdy więcej tutaj pisać o wpadkach, czy, że coś mi się nie udało! Muszę to zrobić, by udowodnić sama sobie, że potrafię!
Mam dobre przeczucie...:)
Kirley