Zaczyna się robić troszkę monotonnie. Staram się nie narzekać, nie myśleć o rzuceniu wszystkiego w kąt (28 dni to i tak sukces, bo do tej pory wszystkie moje diety kończyły się max po dwóch tygodniach). Mam cel i chcę go osiągnąć. Walczę, chociaż łapie mnie już lekki leń.
Wczoraj mój chłopak powiedział mi, że schudłam, że to widać, że jest różnica. Bardzo mnie to cieszy. To naprawdę bardzo motywujące, że on to widzi. Czekałam na te słowa.
Niedługo święta. Chciałabym wyglądać w tym czasie po prostu dobrze. Niestety wspominam rodzinne zdjęcia w zeszłym roku, na których rzucałam się na pierwszy plan niezależnie gdzie i jak stanęłam. Nie znoszę tych zdjęć, zobaczyłam je raz i więcej nie mam zamiaru do tego wracać. Mam ogromną nadzieję, że w tym roku będzie dobrze. Że zwyczajnie nie będę się wstydzić. W Wigilię będzie dokładnie 48 dzień mojej diety i chciałabym zobaczyć na wadze -8 kg. Myślę, że jest to realne i mogę ten cel osiągnąć. Postaram się by tak się stało. Jest jednak pewien problem.
Jak uwielbiam gotować, tak przygotowywanie dietetycznych posiłków zaczyna mnie trochę męczyć. Nie mam pomysłów jak zrobić dobrego kurczaka bez skóry, nie wiem już w jakiej formie jeść warzywa. Wszystko zaczyna mnie po prostu nużyć. W tym tygodniu na obiad miałam w zasadzie ciągle to samo, bo drobiu przygotować nie umiem, wieprzowiny nie mogę. Poratujecie czymś? Może jakiś sprawdzony przepis na kurczaka albo jakiś pomysł na miękką wołowinę?