Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Od 4 lat utrzymuję wagę w granicach 63kg, więc kiedy moim oczom ukazało się 66kg myślałam, że popsuła mi się waga. :D Pomiary jednak nie kłamią - przytyłam.

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 3257
Komentarzy: 35
Założony: 20 czerwca 2018
Ostatni wpis: 8 lipca 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
KaczkaDaisy

kobieta, 37 lat, Nad Rzeczką Opodal Krzaczka

170 cm, 64.20 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

8 lipca 2018 , Komentarze (4)

No to mam stres z głowy. :)

Historia mojego rozwodu jest taka: zbierałam się do złożenia pozwu 2 lata od rozstania. Dlaczego? Rozstaliśmy się pokojowo, nie mamy dzieci ani wspólnego majątku, więc nic mnie nie "goniło", ale najbardziej hamował mnie wstyd przed przyznaniem się do porażki. Miałam wyrzuty sumienia, że odeszłam, ale nie miałam innego wyjścia. Nie chcę wdawać się w szczegóły, ale zrozumiałam, że sprawa jest beznadziejna, gdy błagałam żeby (wtedy jeszcze) mąż poszedł ze mną na terapię, a on uparcie twierdził, że to ja mam problem, bo on się przyzwyczaił, że nam się nie układa.

Nigdy nie żałowałam tej decyzji, nadal się czasem widujemy i jesteśmy dobrymi znajomymi, bo nie da się wymazać 10 wspólnych lat. Rozwód przebiegł szybko, ale i tak było to bolesne i okropne przeżycie. Opowiadanie obcym o najintymniejszych uczuciach i wystawianie się na ich osąd... Było ciężko, ale dałam radę.

Nie miałam głowy do diety. Zajadłam ten stres i nie mogłam się w żaden sposób opanować. Trudno, było, minęło. Liczy się tylko przyszłość.

Właściwie to od teraz wszystko w moim życiu układa się dobrze. Mam dobrą pracę w której jestem doceniania i ciągle się rozwijam. Bardzo też lubię ludźi z którymi współpracuję. Czasem bywa stresująco, ale w jakiej pracy nie ma napięcia? 

Mam cudownego chłopaka, który mnie wspiera, troszczy się o mnie i jest moim przyjacielem. A do tego niesamowicie mnie pociąga. :) Ma tylko jedną "wadę", a mianowicie jest wolnym strzelcem (jak ja) i nie zawsze może sobie wziąć wolne kiedy chce (jak ja), w związku z czym musiałam sobie zorganizować wakacje sama. Postanowiłam pojechać na tygodniowe warsztaty jogi. Będzie to mój pierwszy raz i nawet cieszę się, że pojadę sama, bo potrzebuję poukładać sobie myśli w głowie. Razem byliśmy na mini-urlopie w czerwcu i planujemy wspólny wyjazd we wrześniu. 

Jakiś czas temu zmieniłam też mieszkanie na wygodniejsze i świetnie usytuowane.

Mam też szafę pełną nowych ciuchów, bo wymieniamy się z koleżankami co jakiś czas.

Tak więc prawie wszystko się układa. Prawie, bo te 5 zbędnych kilogramów sprawia, że czuję się brzydka i nieatrakcyjna. Myślę o tym prawie non-stop i wyolbrzymiam problem, którego rozwiązanie jest proste: schudnąć. 

Zaczęłam od szukania inspiracji i zagłębiłam się w lekturę książek Gillian McKeith z serii You are What You Eat. Zgadzam się z większością jej zaleceń, więc mam nadzieję, że ta lektura zmotywuje mnie i pomoże wytrwać w diecie.

Image result for you are what you eat gillian mckeith

1 lipca 2018 , Komentarze (2)

Piątek i pół soboty spędziłam na szalonym wyjeździe z przyjaciółkami - było bosko. Nagadałyśmy się na poważne tematy i nawygłupiałyśmy. Doskonały balans. Poszalałyśmy też trochę jedzeniowo, ale bez przesady.

W sobotę spotkałam się z ojcem, żeby wręczyć mu zaległy prezent na Dzień Ojca i pogadać. Myślałam, że będzie miło, a skończyło się niefajnie. Nie pokłóciliśmy się, ale powiedział parę przykrych słów, nie okazał mi wsparcia, którego teraz bardzo od niego potrzebuję, więc zamknęłam się w sobie, a odreagowałam dopiero po powrocie do domu. Oczywiście jedzeniem. W tym tygodniu nie mam co liczyć na spadek, ale mam nadzieję, że chociaż nie utyłam. Trudno. 

Ta sytuacja i kilka pomniejszych totalnie wytrąciła mnie z równowagi, więc pocieszyłam się zakupami. Uwielbiam kosmetyki Kiehl's. Od kiedy ich używam nie mam żadnych problemów z cerą. Dzisiaj kupiłam lekki krem nawilżający i oddzielnie filtr UV. Dzięki temu mogę tego kremu używać na dzień i na noc. Filtr jest gęsty i ma lekko brązowy kolor. Skusiłam się też na wypróbowanie sypkiego pudru ze świecącymi drobinkami, dawno takiego nie miałam. Na codzień maluję się bardzo delikatnie, więc myślę, że nie będzie przesady.

Smutno mi, nie ukrywam. Żadne kosmetyki nie rozwiążą moich problemów, ale trochę poprawiły mi humor. :) 

28 czerwca 2018 , Komentarze (1)

Musiałam wprowadzić modyfikację do diety, bo miał u mnie nocować mój chłopak, więc kupiłam jedzenie dla niego, a że plany się zmieniły, a nie lubię marnować żywności, to muszę zjeść pieczywo. Nie powiem żeby było mi przykro, hehe.

Śniadanie 

Bajgiel z jajecznicą na polędwicy.


Obiad

Sajgonki z krewetkami i makaron ryżowy z warzywami.

Kolacja

Wasa z serkiem kanapkowym i wędliną oraz ogórek i rzodkiewka.


Poza tym dwa banany, kefir i ok 200 gramów czereśni.

Na kolację powinnam była zjeść pół tej porcji, bo czuję, że mam pełny żołądek. Lubię czuć lekki niedosyt. Zapamiętam na przyszłość.

Jeszcze długa droga przede mną... Niby nie czuję się gruba, ale... "duża". 

27 czerwca 2018 , Komentarze (2)

Według oficjalnego pomiaru z dziś rana jest mnie o 1,5kg mniej.

- 3 cm w talii 

po - 1 cm w brzuchu i udach

Bardzo ładnie, jestem zmotywowana do dalszej walki. Dziwię się, że nikt mi ne zwrócił uwagi, że zeszłotygodniowa dieta była głodówką. Bo była, potrzebowałam kopa na rozpęd, ale na efekty uboczne nie trzeba było długo czekać - ból i zawroty głowy, osłabienie i senność. Zmniejszył mi się żołądek i wyostrzył smak - taki był cel głodówki, teraz będzie zdrowiej, czyli więcej. W przyszłym tygodniu dołączę sport.

Śniadanie

Obiad


Pani Tajska jest jedyną z moich faworytek obok Pani Indyjskiej, Marchwi, Ogórkowej i Pana (!) Groszka.

Oprócz tego serek Danio, wafle gryczane, paczka marchewek, zielony koktajl.

Oby do 63kg!

26 czerwca 2018 , Skomentuj

...legginsy nie zjeżdżają mi z boczków! Haha! Trzymały się dzielnie na tyłku przez cały dzień. A jeszcze dwa weekendy temu musiałam je poprawiać co kilka minut.

Oficjalne ważenie jutro rano. Wadze ufam średnio, baczniej obeserwuję centymetry. 

Wczorajszy dół mógł być spowodowany brakiem węglowodanów, więc dzisiejsze menu rozpoczęłam od jogurtu z muesli, orzechami i domową konfiturą z czarnej porzeczki.

 

Pomogło, lepiej się dziś czuję. Oprócz tego zjadłam bardzo smaczną zupę.

Pan Groszek z miętą

Później fasolkę szparagową, a w międzyczasie piłam kefir i przegryzałam waflami kukurydzianymi.

25 czerwca 2018 , Komentarze (11)

Za dużo zjadłam i teraz pokutuję... Jestem tak ociężała, że ledwo stukam w klawisze i najpewniej nie ruszę się już dziś z łóżka. Jak pokażę co mnie tak urządziło, to mnie wyśmiejecie, ale mój żołądek skapitulował...


Mogłam zjeść jednego gołąbka i dopchać się warzywami, ale nieeee takie były pyszne, że musiałam zjeść dwa, haha! Na śniadanie miałam jajka ze szpinakiem, a na lunch zielony koktajl na kefirze.Teraz już tylko herbata z miętą i woda... Mimo wszystko cieszę się, że zmniejszył mi się żołądek.

Przyznam, że miałam chwilę załamania. Na dworze siąpi deszcz, czuję się nieatrakcyjna przez przytycie, włosy nie chcą mi się układać, nie mogę znaleźć nic ciekawego do czytania ani oglądania, mój chłopak wyjeżdża na następny weekend... ech, nic tylko skoczyć do sklepu po jedzenie i zapchać smutek oraz nudę kanapkami, chrupkami albo czekoladą, a najlepiej wszystkim na raz. Ale nie zrobię tego, bo za dwa dni się zważę i bardzo chciałabym zobaczyć choćby najmniejszy spadek. 

 Nie poddam się, to nie w moim stylu. :)

24 czerwca 2018 , Komentarze (2)

Dzisiaj po raz pierwszy zrobiłam omlet biszkoptowy i jestem z siebie dumna, bo był nie tylko pyszny, ale też udało mi się go przewrócić bez złamania w pół, haha! 

Składniki: 2 jajka, 2 łyżki wody oraz mąki, proszek do pieczenia, duszona dymka, kilka plasterków pastrami. Szczypiorek, szpinak, pomidorki koktajlowe do przybrania. 

A tu krewetki smażone na maśle z czosnkiem, podlane winem i fasola szparagowa. 


Oprócz tego zielony koktajl ze szpinaku, owoców i kefiru oraz czereśnie.

Rano czuję się trochę osłabiona, za to po posiłkach rozpiera mnie energia. Jeśli macie przed sobą ciężki dzień to polecam najeść się jajek i warzyw, ale koniecznie zielonych (np. szpinak, jarmuż, brokuły). Zastrzyk energii gwarantowany. 

Zasada 4: jem tylko w ciągu 8 godzin dziennie. O co chodzi? Jeśli pierwszy posiłek jem o 9.00 to ostatni muszę zjeść do 17.00. Teoretycznie w ciągu tych ośmiu godzin dziennie można jeść ile się chce, ale wiadomo, że staram się unikać wysokokalorycznych produktów, bo jestem na redukcji. Jest to dobry sposób żeby uniknąć przytycia, ale wymaga dużo samodyscypliny i nie zawsze jest możliwy do wykonania. Porę posiłków trzeba racjonalnie dostosować do swojego trybu życia.

Zostałam zaproszona na wspólne oglądanie dzisiejszego meczu. Nie lubię oglądać meczy Polski w barach, bo przykro mi słyszeć rasistowskie i nacjonalistyczne odzywki podnieconych "niedzielnych" kibiców. I to wszechobecne "wygraliśmy", częściej "przegraliśmy"... No cóż, piłkarze biegają biegają po boisku wykonując swoją pracę, a ja? Siedzę przy stoliku sącząc piwo, więc jakie "śmy"? ;) Dzisiaj piwo sobie odpuszczę, ale na mecz pójdę, bo czego nie robi się żeby sprawić przyjemność chłopakowi dla którego serce bije mocniej?

23 czerwca 2018 , Komentarze (9)

Cieszę się, że wzięłam się za siebie. Moje boczki ledwo mieszczą się w spodnie i spódnice, nie mówiąc o krótkich bluzkach, przez co nie mogę się ubierać w co chcę, tylko to co ukryje moją pulchność. Na zdjęciach mam twarz chomika, hehe. 

No nic, z każdym dniem bliżej chudości. Czas na menu. Oprócz tego co poniżej piję kefir naturalny, dużo wody i jedną kawę dziennie.

Wczoraj jadłam marchewki z hummusem i waflami gryczanymi. Podzieliłam hummus na dwa posiłki, dodałam marchewek i wafli. Pycha, a marchewki dobrze zapychają żołądek.

Fasola szparagowa z topionym masłem i bułką tartą. Uwielbiam!


A dzisiejszy posiłek dnia to krewetki duszone na maśle z cebulą, porem, chili i białym winem. Małą rozpustą jest bułka z mąki pełnoziarnistej. Wyszło okay, ale następnym razem dodam mniej masła.

Zasada nr 3: Ograniczam produkty, które lubię tak bardzo, że jem ich za dużo, czyli pieczywo, żółty ser i słodycze. Raz w tygodniu pozwalam sobie na jeden z tych produktów. W tym padło na pieczywo. Ależ mi ta bułeczka smakowała po przerwie!  

20 czerwca 2018 , Komentarze (3)

Powiem Wam, że tak się na siebie za to przytycie wkurzyłam, że wstąpiła we mnie moc porównywalna do szarżującego słonia. Do wyglądu słonia jeszcze mi daleko, ale czuję, że gdybym się nie ogarnęła to niedługo ziema mogłaby pod moimi krokami drżeć. A tak na marginesie to nic do słoni nie mam, urocze zwierzęta.

Dzisiaj zjadłam takie proste dania:

- jajecznica z dwóch jaj, roszponka, pomidorki + czereśnie

- indyk na parze w marynacie z sosu sojowo-limonkowego i pasty z tamaryndowca + fura kalafiora i czereśnie

DENAT PRZED:

I PO UPAROWANIU:

Po drodze wpadła mi jeszcze butelka kefiru i ok. 1,5L wody + jedna kawa.

Kolacja mi się nie zmieściła po powyższej kalafiorowej rozpuście.

Aktywność fizyczna: godzinny spacer po parku.

Moja dietowa ZASADA NR 2 to: przynajmniej połowa talerza musi być zajęta przez warzywa.

Pierwszy dzień za mną, teraz już z górki, haha!

20 czerwca 2018 , Komentarze (1)

Aaaaa! Uwierzycie, że można NIE ZAUWAŻYĆ, że się przytyło 6kg?! 

Chyba muszę się wybrać do okulisty, haha! 

Byłam przekonana, że zepsuła mi się waga, bo przecież mieszczę się w ciuchy, a odstający brzuch i boczki wydawały mi się chwilowym omamem wzrokowym. Nie ważyłam tyle od X lat! 

Pora podjąć drastyczne kroki. Moja historia odchudzania jest tak długa, że towarzyszy mi przez połowę życia. Wiem co mi pomaga, a co szkodzi, a więc do dzieła.

Ale najpierw na zakupy, bo moja zasada nr 1 brzmi: NIE GŁODZIĆ SIĘ.

Wilczy głód powoduje, że zjadłabym wszystko co mam w domu łącznie z lodówką i parkietem, więc nie wolno do takiego stanu dopuścić.

Image result for fat duck

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.