Cześć!! Wczoraj było ważenie pierwsze od stycznia. Wcześniej tak jak myślałam waga pokazała 58kg, a wczoraj 57kg. Biorąc pod uwagę, że od ponad dwóch tygodni nie katuje się i jem to co lubię, a nawet wpada (o zgrozo) fast food to jestem jak najbardziej zadowolona, bo to oznacza spadek 0,5kg na tydzień. Nie jest też to 1kg związany ze spadkiem wody, bo nigdy się nie waże przed okresem, a obwody też są mniejsze. Wiadomo, że słodyczy staram się nie dotykać nadal i to jest chyba również najlepszy przepis na sukces. Odgapilam od jednej z was (zabijcie mnie, ale nie pamiętam) pomysł na tabelkę i tam wpisuje każdego dnia ilość spalonych kckl i trening, a na koniec miesiąca wam ja pokaże. Strasznie to motywuje, bo widzę w niej wszystkie dni aktywne oraz generalny progres. Coraz mniej jem mięsa i produktów odzwierzecych, w sumie ten tydzień przebiegł tak na 100% wegansko i czuję się bardzo dobrze. Może to jest to... Zobaczymy co będzie dalej i jak będą wyglądały moje wyniki badań.
Pozatym...! Stwierdziłam, że chce coś w sobie zmienić. Chciałabym żeby ludzie zaczęli mnie traktować bardziej poważniej więc porzucam luźne ubrania i dresy i od wiosny zaczynam chodzić w szpilkach i w płaszczyku... Tylko ciekawe jak długo wytrzymam. Pozatym postanowiłam codziennie spinać włosy w kok, a w weekendy nosić rozpuszczone żeby nie było ciągle tak samo. No i jeszcze jedna zmiana, ale nie wiadomo... Chyba wracam do Polski. Tzn wysyłałam CV do różnych firm w całej Polsce i jeżeli coś będzie dla mnie interesującego to jestem w stanie się wyprowadzić z Niemiec.
A oto co jadłam mniej wiecej w tym tygodniu:
Pozdrawiam i życzę wam zero zbędnego tluszczyku :D.