Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam 20 lat i praktycznie od zawsze zmagam się z nadwagą. Nie powiem o sobie, że jestem gruba czy otyła, to byłaby przesada. Ale jestem pulchna, mam widoczne boczki; natura obdarzyła mnie szeroką pupą, masywnymi udami i grubszymi ramionami, których się wstydzę. Mam dosyć ubierania się ciągle na czarno, bo "to wyszczupla". Chcę zacząć nosić krótkie spodenki i sukienki z odkrytymi ramionami! Mój cel to schudnąć ok. 20 kg do lipca, a więc mam na to 4 miesiące. Będę wspomagać się dietą (jeszcze żadnej nie wybrałam) i basenem.

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1754
Komentarzy: 19
Założony: 24 marca 2014
Ostatni wpis: 16 kwietnia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
evelyn94

kobieta, 30 lat, słupsk

163 cm, 63.50 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

16 kwietnia 2014 , Komentarze (4)

Idzie mi fatalnie. Słodycze, obiady w mcdonaldzie, pizze. MASAKRA! Przysięgam, że niemal czuję jak rośnie mi druga broda z nadmiaru tłuszczu. No udach pojawiły się nowe rozstępy. Okropność. Dzisiaj idę pobiegać. Słuchawki, dresy i adidasy. Mam zamiar biegać codziennie. Nie chcę rezygnować ze szczupłe sylwetki tylko dlatego, że miałam parę dni słabości. Muszę się ogarnąć i iść dalej.

W weekend będę w domu, więc będę miała okazję zmierzyć się z wagą. Boję się strasznie, że przytyłam, ale jakoś trzeba to przeżyć.

7 kwietnia 2014 , Komentarze (1)

Po zapaleniu zęba nie ma już śladu, co niestety oznacza, że czas odwiedzić dentystę. Zaoszczędziłam na szczęście 50 zł na znieczulenie :P

Co do diety, to ostatnio jadłam mega niezdrowo. Jakieś pizze, jakieś zapiekane spaghetti, jakieś tortille z Pepsi. Nie jestem z siebie dumna. Ale umówiłam się z przyjaciółką na zapisanie do pobliskiej siłowni. Ponoć miesięczny karnet kosztuje tylko 60 zł. Może coś się w końcu zmieni w moim ciele. Moja aktywność fizyczna jest w opłakanym stanie. Ledwo wchodzę do naszego mieszkanka na 3 piętrze. Żenada.

Pogoda jest coraz piękniejsza co przypomina mi, że już niedługo będę musiała się pokazać w stroju kąpielowym. Nie chcę się tego wstydzić! Muszę zacząć nad sobą pracować.

1 kwietnia 2014 , Komentarze (1)

Tak jest. Wyglądam jak chomik. Mój lewy policzek spuchł do rozmiarów piłeczki golfowej. Ból co prawda zniknął, chociaż od czasu do czasu muszę się wspomóc Ibumem. Nie mogę nic jeść, mam trudności z otwieraniem ust. Na szczęście kochana przyjaciółka skoczyła do bliskiego baru i kupiła mi zupę pomidorową. To mój pierwszy posiłek od dwóch dni. Od wczoraj jestem jedynie na lekach i znikomej ilości pociapcianych pomarańczy, bo tylko one przechodzą mi przez gardło. Czuję się strasznie osłabiona przez te leki. Wkurza mnie wszystko. Ciągle leżę z lodem przyłożonym do policzka w nadziei, że opuchlizna jakimś cudem zejdzie. Nie jestem nawet w stanie posprzątać w pokoju, jedyne moje zajęcie to oglądanie kolejnych odcinków seriali. Masakra!

Denstyskę mam na piątek, ale kobieta powiedziała, że jeżeli opuchlizna nie zejdzie, to nie ma sensu, zebym przychodziła, bo i tak nic nie może zrobić dopóki ząb nie wyzdrowieje. Jak kurwa ma wyzdrowieć skoro czuję, jak cieknie z niego ropa?!?!?!?!

Czuję się mega bezsilnie. Ten tydzień miał być aktywny! Nawet przywiozłam rolki z domu, żeby trochę się poruszać. I co? Pozostaje tylko modlitwa o szybki powrót do zdrowia. Jakoś to przetrwam. Muszę :(

30 marca 2014 , Komentarze (7)

Zapalenie dziąsła, cudowna sprawa. Cały weekend zwieńczony niewiarygodnie silnym bólem, masą tabletek i znikomą ilością jedzenia, bo przez rwanie dziąsła nie mogę nawet mówić, a co dopiero gryźć (szloch). Od piątku jestem na dwóch pomarańczach dziennie, co chwilę muszę brać Ibum Forte (to te ogromne zielone tablety), bo przez ból nie mogę nawet myśleć. Dzisiaj lecę do pogotowia stomatologicznego, mam nadzieję, że coś zaradzą, ewentualnie przepiszą jakiś silniejszy lek, np. Ketonal ;(

Jestem zła na siebie za taką ubogą dietę. Obiecałam sobie kiedyś, że nigdy nie będę się głodzić, ale w takim stanie nie mam nawet siły, żeby otworzyć buzię. Mam nadzieję, że mój organizm jakoś to wytrzyma.

Swoją drogą, ta sytuacja przypomniała mi, że wizyty u znienawidzonego przeze mnie dentysty to absolutny mus. Wolę zapłacić te 50 zł za wizytę niż potem mieć myśli samobójcze przez taki ból :<

27 marca 2014 , Skomentuj

Ostatni posiłek zjedzony o 19 + brak snu = GŁÓD. Na biurku leży sobie słodka pomarańcza i zastanawiam się, jak źle byłoby, gdbym się jednak skusiła. W końcu to tylko owoc- zdrowy i mało tuczący. Prawda?...

Eh. Coś ciemno widzę to moje odchudzanie.

27 marca 2014 , Komentarze (2)

Jak na razie idzie dobrze. Przed chwilą skończyłam jeść miseczkę zupy pomidorowej z makaronem. Nie mam pojęcia, czy to źle, że ją zjadłam, ale od dawna za mną chodziła i miałam na nią straszną ochotę. Poza tym, nie jest chyba aż tak strasznie kaloryczna?

Następny, już ostatni dzisiaj posiłek, planuję na 19:00. Szczerze mówiąc, nie czuję głodu. Mój organizm chyba zaczyna się powolutku przyzwaczajać. Boję się tylko, że w chwili słabości ulegnę pokusom (szloch)  Najbliższy dzień próby jest w sobotę. Obiecałam zjechać na weekend do domu, a tu się okazuje, że moja dalsza rodzina też przyjeżdża. No i co zaplanowali? Oczywiście grilla. Na prawdę uwielbiam kiełbaski z grilla, do tego jakieś pieczone ziemniaczki i bułki... Boże, daj mi siły żeby tego nie jeść :D

Plan na resztę dnia to poszukiwanie fajnych przepisów na obiady. Uwielbiam gotować, więc z pewnością nie będzie to dla mnie problemem; mam tylko nadzieję, że dietetyczne dania zawierają również produkty, które lubię. Np. nie wyobrażam sobie jedzenia (jak moja koleżanka, która na diecie jest od 3 miesięcy) kotletów sojowych (?!) czy brokuł na parze z ciapowatym szpinakiem. Dobra, może niektórzy to lubią, ale ja na sam widok mam ochotę skoczyć przez okno.

26 marca 2014 , Komentarze (1)

Dziś dzień zaczął się dobrze. Zjadłam 3 sucharki z Wasy z szynką i serem, potem o 12 banana. Czuję się dobrze, ale czasem spoglądam nieumyślnie w stronę kuchni. Muszę się powstrzymywać :p

Myślałam trochę o jakiejś aktywności fizycznej i jedyne, co przychodzi mi na myśl, to basen. Nie lubię biegać, bo to na prawde męczące i zaraz "łapie" mnie kolka (tak, tak, wiem, żenada...). Niestety, ale moja kondycja jest zatrważająco niska. Lubię jeszcze grać w tenisa, i jestem w tym na prawdę dobra, oraz w siatkówkę. Ale do tenisa nie mogę znaleźć żadnego kortu w tym smutnym mieście, a w siate sama sobie raczej nie pogram... Może jak zrobi się cieplej będzie łatwiej coś wymyślić?

Jak na razie, to szukam fajnego basenu w mieście. Fajnie by było, gdyby i cena była przystępna. A jeśli to nie wyjdzie? Może skombinuje rolki?

25 marca 2014 , Komentarze (1)

To dopiero 2 dzień mojej "diety", a ja już nie mogę przestać myśleć o jedzeniu. Dziś zjadłam pół paczki wafelków ryżowych (oczywiście poza śniadaniem). Ysz... Muszę ustalić sobie jakieś granice. Granice posiłków, kalorii. Czytałam, że dzienne zapotrzebowanie wynosi ok. 2500 kcal. Dla mnie jest to o wiele za dużo.

Nie mam chyba konkretnego planu, ale na początek wyznaczę sobie jakieś zasady.

1. Jeść 4 posiłki dziennie. Śniadanie (9:00), II śniadanie(12:00), obiad (16:00), kolacja (19:00). Żadnego podjadania, żadnych przekąsek. Może wydać wam się śmieszne, że rozplanowuję godziny, kiedy będę mogła coś zjeść, ale to tylko na początek. Muszę po prostu przyzwyczaić i siebie, i organizm do nowego funkcjonowania.

2. Zmieścić się w granicy 1500 kcal dziennie. Szczerze, to nie wiem, czy to nie za mało, ale na pewno dam radę.

3. LICZYĆ KALORIE!!! Wiem, że wiele osób uważa to za głupotę, ale w tym początkowym stadium odchudzania muszę mieć jakieś punkty zaczepienia- muszę wiedzieć, ile kalorii mają produkty w mojej lodówce, aby fajnie je rozłożyć na cały dzień ;)

4. ŻADNYCH SŁODYCZY!!! Przynajmniej teraz. Muszę się tego wystrzegać. Dziś wypiłam wielki kubek herbaty z Biedronki z 2 łyżeczkami cukru. I szczerze mówiąc- czuję się sobą zniesmaczona.

5. Być szczerym wobec siebie. Wiem, że chcę schudnąć, ale mam też swoje nawyki. Często wstawałam w nocy, żeby ugotować sobie parówki i zjeść je z kilogramem musztardy. Never again! :D

6. Ruszać się!!! Moja aktywność fizyczna ogranicza się w sumie to pójścia do wc, kuchni albo pokoju koleżanek (mieszkamy na stancji) oraz do pójścia na uczelnię. Nie wierzę, że nagle zacznę ćwiczyć z Mel B, ale mogłabym się chociaż trochę poprawić.

Hmm, na razie to chyba tyle. Czas poszukać smacznych przepisów na zdrowe jedzonko (smiech)

24 marca 2014 , Komentarze (2)

Hmm... Od czego tu zacząć. Już wielokrotnie przymierzałam się do zrzucenia paru kilogramów, niestety na podchodach się skończyło. Brakowało mi motywacji, byłam wiecznie zmęczona. W końcu powiedziałam sobie: DOŚĆ! Do wakacji niecałe 4 miesiące i chcę wyglądać pięknie. Chcę iść na plażę w seksownym bikini, wyjść na spacer w krótkich spodenkach i topie, który wisi w mojej szafie od dwóch lat, kupiony niegdyś w H&M i nie ubrany ani razu, bo okazał się być za mały. Chcę poczuć się lekko po obiedzie, a nie jak słoń, który marzy tylko o położeniu się do łóżka i obejrzeniu kolejnego sezonu "Przyjaciół" (w których notabene podziwiam świetne figury Jennifer Aniston i Courtneney Cox). Mam nadzieję, że coś z tego wyjdzie:D!

Muszę od razu przyznać, że nie jestem osobą wytrwałą. Cierpliwą- owszem, ale boję się, że w przypływie smutku i gniewu i w ogóle tych wszystkich emocji, z którymi radziłam sobie przegryzając czekoladę, znowu rzucę moje postanowienie.

Obecnie jestem na etapie poszukiwania "diety idealnej", która zawiera moje ulubione produkty i nie jest zbyt restrykcyjna. Nie chodzi o to, że chcę dalej jeść tak jak jem, tylko mniej- to kompletnie bez sensu, jeżeli mam zamiar na prawdę schudnać. Dieta to dieta i mam świadomość tego, że z większości jedzenia, które mam w lodówce, będę musiała zrezygnować. Ale nie chcę żegnać się z mięsem i rybami. Ze smażeniną- owszem. Ale bez przesady :D

No dobra, lecę na zakupy. Przede mną niełatwe zadanie: powstrzymać się od kupna pizzerek, chrupków cebulowych i mojej ulubionej czekolady z Goplany. Życzcie mi szczęścia...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.