Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Dużo by pisać...

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 453
Komentarzy: 50
Założony: 26 maja 2012
Ostatni wpis: 13 maja 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
doraah

kobieta, 40 lat, Międzyrzec Podlaski

172 cm, 71.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 maja 2025 , Komentarze (2)

Długo nie zaglądałam, to prawda.

Kolejny raz wracam do Vitalii i do racjonalnego myślenia o tym co robię.

Wiem, takie jest życie, raz jest lepiej raz gorzej. Ja przez te 3 lata też miałam lepsze i gorsze momenty. Nie powiem, że nie robiłam nic, bo robiłam sporo; niestety te moje poczynania miały kiepskie rezultaty ponieważ były krótkotrwałe. 

Wszystko do czego się zabierałam kończyłam po kilku miesiącach.

W zeszłym roku od stycznia byłam na diecie Budowy sylwetki Hollywod i było mi z tym świetnie, ale codzienne wstawanie rano o 5,45 i robienie treningu siłowego, gdy ja jestem nocnym markiem a nie rannym ptaszkiem, nie mogły trwać wiecznie, w końcu moje dawne nawyki zwyciężyły. 

Jadłam 3 posiłki dziennie które były naładowane dużą ilością białka, ponieważ tłuszcz i białka miały mi zapewnić sytość na dłużej, dodatkowo robiłam treningi z ciężarkami. Po zaprzestaniu diety nie mogłam patrzeć na nabiał. Brakowało mi urozmaiconej diety jaką mi zawsze serwowała Vitalia i możliwości zamieniania posiłków.

Teraz z perspektywy czasu, widzę, że w Programie Budowy sylwetki Hollywod pomoc dietetyczki była chyba ważniejsza niż to całe dietowanie i treningi, bo ona uczyła mnie myślenia i przewidywania sytuacji. Jeśli miałam zaplanowany wyjazd lub szkolenia to właśnie ona podpowiadała mi jak się do tego przygotować. Pytała czy wiem co będę jadła, czy będę robiła przystanki gdzieś na trasie. Podpowiadała gdzie kupić gotowca abym nie omijała swojej pory posiłku i zjadła coś zbliżonego do mojego obiadu z planu.

Niestety koszty rozpisania posiłków i opieki dietetyka przerosły mnie. Po 4 miesiącach zrezygnowałam. Kilogramy które straciłam powoli zaczęły wracać.

Chodziłam trochę na siłownię, wykorzystywałam 7 dniowe darmowe wejściówki które dostałam przy okazji udziału w biegach z przeszkodami. 

Byłam też na pieszej pielgrzymce do Częstochowy, nie piszę tego jako jednej z form aktywnego wypoczynku, bo tak tego nie traktowałam. Poszłam tam ze względów religijnych - lecz trochę mi to zrujnowało moje plany zywieniowe.

Po pierwsze często nie wiedziałam co będę jadła, po drugie jadłam na każdym postoju, a to było zdecydowanie dla mnie za często. 

Po powrocie nie mogłam się przestawić na dłuższe przerwy w posiłkach a przecież ruchu w pracy nie miałam.

To tak w skrócie.

Niestety ruchu było za mało w porównaniu do kalorii jakie sobie serwowałam codziennie na złagodzenie stresu połączonego z brakiem energii, bezsilnością, poczuciem własnej porażki w trzymaniu się planów, nudą i każdą negatywną myślą jaka się pojawiała w mojej głowie. 

Cofnę się na chwilę do czasu sprzed niespełna 3 lat, gdy tak dobrze zaczęło mi iść z dietą, ale zaczęłam źle się czuć.

Badania jakie wtedy wykonałam na szczęście wykluczyły jakiekolwiek groźne choroby.

Miałam jedynie dwie niegroźne zmiany na piersi, z których jedną musiałam usunąć ponieważ się powiększała. Druga zaś malała. Jestem pod stałą opieką poradni onkologicznej, gdzie co roku robię kontrolnie badania i USG piersi. 

Bóle brzucha które mi wtedy dokuczały po pewnym czasie ustąpiły. Zmieniłam dietę na bardziej lekkostrawną.

Gastroskopia wykazała, że mam bakterię Helicobacter Pyroli, więc te nieprzyjemne pęcznienie brzucha po jedzeniu były prawdopodobnie z tego powodu.

Tyle w ramach podsumowania.

Teraz mój obecny plan działania.

Dlaczego tym razem ma się udać?

Podchodzę do diety bez hura optymizmu, ale z racjonalnym podejściem.

Już tyle wiem w teorii o zdrowym żywieniu, że uznałam iż pora zacząć stosować tą wiedzę na co dzień.

 Po przeczytaniu książki Jak jeść i nie tyć doszłam do wniosku, że mój perfekcjonizm zamiast mi pomóc był przeszkodą.

A dokładniej, chodzi o to, że nie umiem robić czegoś na pół gwizdka i się tym nie przejmować.

Doszłam do wniosku, że błędnie założyłam, że będę miała tylko dobre dni w swoim życiu - czyli że będę się zawsze trzymała planu tak w 90 %. 

Gdy przychodziły gorsze dni uznawałam to za swoją porażkę i łapałam doła. Myślałam o sobie jako kimś kto zawsze zawodzi. Nie miałam planu na średnie i na słabe dni. 

Teraz jestem świadoma swoich słabości i z tą wiedzą będę się próbowała zmierzyć.

Zobaczymy co czas pokarze, stwierdziłam, że lepiej próbować setki razy z marnym skutkiem, niż nie próbować nawet zacząć i poddać się bez wysiłku.

Przecież w życiu ważna jest przede wszystkim droga którą podążamy.  

13 maja 2025 , Komentarze (4)

Zaczynam po raz kolejny. Nie wiem już który raz zaczynam od zera.

Nawet po ciążach nie zaczynałam chyba z taką waga z jaką startuję ten kolejny raz.

Natomiast nie załamuje się, zaczynam od nowa z nadzieją, zaczynam z wiedzą jaką zdobyłam przez te lata. Zaczynam z rezerwa do siebie samej.

Kocham swoje ciało mimo kilogramów i będę je kochała nadal.

Nie zgadzam się jednak na to aby było mnie jeszcze więcej niż jest mnie obecnie.

Wiem jakie były moje błędy, doskonale wiem jak się czułam zajadając stres i nudę.

Czułam się przejedzona, czułam się bezsilna, znudzona, zdegustowana sama sobą. Psychika jest moją najsłabsza stroną i na tym muszę się skupić.

Jestem tego teraz bardziej świadoma dzięki kurso - książce na jaką ostatnio udało mi się trafić i jestem za to niezwykle wdzięczna.

teraz wiem gdzie leży mój problem i nad czym muszę pracować.

A więc do mety - gotowi - start.

Zaczynam.

9 maja 2025 , Skomentuj

Już ponad rok minął odkąd zaprzestałam diety i ćwiczeń siłowych. Kilogramy wróciły z dodatkowym nad bagażem. Czuję że nie mam mocy sprawczej a nawet gorzej, czuję się jak nieudacznik. Zbieram siły aby wrócić do zdrowego odżywiania ale z rozsądkiem. 

6 lipca 2022 , Komentarze (5)

Miesiąc diety za mną a ja czuję, że dopiero się rozkręcam.  Prawie 3 kg spadło. Może to niewiele, ale czuję, że teraz nic mnie nie zatrzyma. 

Za miesiąc jedziemy z mężem i dziećmi na urlop. To dodatkowy bodziec aby pilnować się diety i przestrzegać godzin posiłków. 

Ostatnio zrobiłam sobie przerwę od ćwiczeń i chyba od miesiąca nie byłam na aerobiku. Trochę bałam się, że z powodu złego samopoczucia (bólu brzucha i zawrotów głowy) nie dam rady ćwiczyć. Jeśli chodzi o sport, jestem osobą, która jeśli się za coś bierze to daje z siebie 100%. No i właśnie tutaj pojawiła się moja obawa, że pójdę na zajęcia, albo padnę w połowie zajęć i będę na siebie zła, że nie posłuchałam swojego organizmu, albo na odwrót - dam z siebie wszystko na treningu, dotrwam do końca, a później to odchoruję. 

Myślę, że poczekam jeszcze ten tydzień, zobaczę jak wyjdą badania. Jeśli lekarz powie, że mogę ćwiczyć wrócę do zajęć.

Od 2 miesięcy nie byłam na basenie, może to dobry moment na powrót.

 

4 lipca 2022 , Skomentuj

Od 5 tygodni jestem na diecie Vitalii. Małymi kroczkami waga schodzi w dół. Codziennie rano szykuję sobie śniadanie, 2 śniadanie i lunch do pracy. Staram się pić co najmniej 3 szklanki wody dziennie.

Czerwcowe odchudzanie zbiegło się z pojawieniem się bardzo silnej alergii i mocnym katarem i łzawieniem. Lekarz przepisał mi leki antyalergiczne. Był to dodatkowy bodziec do wypijania szklanki wody rano, gdyż tabletkę musiałam brać na godzinę przed śniadaniem.

Po tygodniu objawy alergii ustąpiły (leki brałam nadal), lecz w połowie miesiąca zaczęłam odczuwać dziwne bóle brzucha. Objaw ten na początku przypisywałam owulacji, która powinna w tym czasie nastąpić, niestety dni mijały, a ból nie ustępował. Dodatkowo doszły dodatkowe objawy w postaci "puchnięcia brzucha". Nie zależnie co zjadłam, czułam się jakbym połknęła piłkę.

Lekarz rodzinny przepisał leki rozkurczowe, oraz zalecił odstawienie na tydzień produktów mlecznych.

Kolejne leki włączyłam do mojego codziennego grafiku. Puchnięcie brzucha przypisywałam zmianie diety i zwiększonej ilości błonnika przyjmowanego w pożywieniu, nie mniej jednak w międzyczasie umówiłam się na wizytę ginekologiczną aby wykluczyć inne powody złego samopoczucia.

Wizytę miałam 2 tygodnie temu. Od tej pory chodzę jak struta.

Raz chce mi się płakać, innym razem staram się zajmować codziennymi sprawami, później znowu myślę o tym co bym chciała zrobić z dziećmi i mężem aby spędzić jak najwięcej czasu razem.

Na usg piersi lekarz zauważył dwa guzki, które muszę jeszcze raz zbadać za 3 miesiące.

Na usg jamy brzusznej wykrył zmianę litą na lewym jajniku, - w przyszłym tygodniu mam umówioną kolejną wizytę z badaniem usg, po miesiączce.

Nigdy nie byłam pesymistką, lecz tym razem te symptomy nie pozwalają mi zapomnieć o tym co już wiem.

Moja ciocia 3 lata temu chorowała na raka, wiem co to znaczy i bardzo się tego boję.

Cały czas mam nadzieję, że te zmiany okażą się niegroźne i tylko niepotrzebnie się przejmuję.

Jak przetrwać ten tydzień i kolejne dwa miesiące do kolejnych badań?

 

7 października 2019 , Komentarze (2)

Miesiąc temu skończył mi się abonament na pół roczną dietę Vitalii. Stwierdziłam, że dieta idzie mi tak słabo, że bez sensu jest dalsze wykupowanie jej, gdy motywacji brak. Spadło mi z wagi zaledwie 3 kg. To jest moja porażka. Jak przez pół roku, jedząc zdrowo i trzymając się mniej lub więcej diety nie uzyskać upragnionego celu?! Wkurzyło mnie to. Odpuściłam i teraz mam tego rezultaty, 2 kg więcej na wadze. Usprawiedliwiałam się, że to może przed okresem, że zatrzymanie wody w organizmie. Niestety waga nie kłamie i muszę się z tym pogodzić. Odzyskałam 2 kg które z takim trudem próbowałam zgubić przez te pół roku. Sama jestem sobie winna - bo przecież zaczęłam zajadać smutki czekoladą. Wróciłam do pracy i już nie ma regularnych obiadków w domu o jednej porze. To coś zamówię z baru, to jakiś fast food wpadnie. Co z tego że ćwiczę, sport jest tylko 2 razy w tygodniu po godzinie, a złe żywienie jest przez kilka dni w tygodniu.

Przestałam pić wodę, bo przecież zimno. Owoce już nie kuszą tak bardzo gdy nie zerwie się ich prosto z krzaczka. Warzywa to samo. Chce się czegoś gotowanego, ale kiedy tu gotować jak cały czas w biegu.

Muszę przeprogramować sobie mózg bo inaczej źle ze mną będzie. 

15 czerwca 2017 , Skomentuj

Widzę efekty trzymania się diety. Staram się jeść śniadania i jeść w miarę regularnie. Moja codzienna aktywność to kilkugodzinne spacery z córeczką w wózku. Nawet gdy jestem na dworze staram się mieć coś do jedzenia, a najczęściej kupuję sobie w sklepie bułkę grahamkę i kefir i to jest moja przekąska na spacerze. Ewentualnie jakiś owoc lub sok marchwiowy. Słońce sprawia, że mam lepszy humor. Odpuściłam sobie bycie perfekcyjną Panią domu, którą nigdy chyba nie będę. Skupiam się na drobnych rzeczach i małych przyjemnościach. Szkoda życia na ciągłe użalanie się nad sobą i staranie się być kimś kim nie jestem i nie będę. Tyle w temacie.

2 czerwca 2017 , Komentarze (2)

Czasami brakuje mi motywacji.

Pamiętam jak wyglądałam dokładnie rok temu gdy dowiedziałam się że jestem w ciąży. Szczupły brzuch, idealna talia, szczupłe ramiona, zgrabne nogi, zadawalające uda.

Niespełna dwa lata temu zaczęłam walkę o swój lepszy wygląd i w końcu osiągnęłam cel. Było mi z tym dobrze. Poczułam się piękna, byłam pewna siebie, czułam że podobam się innym. Mogłam góry przenosić. Zaczęłam dbać o siebie, włosy, paznokcie, cera. Ubierałam się odważniej, nawet w szpilki i sukienki nie tylko od święta ale też na co dzień i do pracy.

Mimo to czasami ciężko mi odmówić sobie słodyczy.

Boję się, że czasami jestem zbyt pewna siebie, że i tak mi się uda i odpuszczam sobie ćwiczenia i dietę.

5 kwietnia 2016 , Komentarze (7)

Wczoraj była tak piękna pogoda, że razem z mężem wyciągnęliśmy rowery i pojechaliśmy na przejażdżkę. Synowi też się spodobała jazda - w foteliku,bo dzisiaj do przedszkola też wiozłam go rowerem. Waga jaką osiągnęłam jest dla mnie w tej chwili zadowalająca, natomiast uda i pośladki bez ćwiczeń nigdy nie będą zgrabne. Dzisiaj miałam czas na kilka przysiadów i rozciąganie. Natomiast nie mam zamiaru na tym poprzestawać. Nie wiem jak wygospodaruję na to czas, ale chcieć znaczy móc - a ja muszę wreszcie zacząć się ruszać. Bieganie lub inny rodzaj aktywności fizycznej czas zacząć. 

3 listopada 2015 , Komentarze (6)

Odkąd jestem na diecie coraz mniej czasu poświęcam rodzinie a więcej przesiaduję w kuchni. Czuję, że muszę zacząć inaczej zarządzać czasem by móc cieszyć się tym szczęściem jakie mam. Mój kochający mąż na którego nigdy nie mam czasu spojrzeć jak na faceta. Synek, który mnie tak mocno kocha i potrzebuje zainteresowania. 

Ostatnio miewam jakieś dziwne nastroje i niestety często wybucham gniewem, gdzie zawsze byłam nadzwyczaj spokojna. Czy przyczyną może być dieta i mniejsza ilość spożywanych cukrów? 

Muszę coś z sobą zrobić. Wizualnie wyglądam dużo lepiej lecz muszę oczyścić moje wnętrze - moje emocje i być po prostu lepszą osobą. 

Od dzisiaj zaczynam moją podwójną przemianę. 

1. Kontrolować jedzenie i czas poświęcany na jego przygotowanie

2. Lepiej zarządzać czasem aby mieć go więcej dla bliskich

3. Więcej się uśmiechać

4. Mówić częściej mężowi że go KOCHAM

5. Pokazywać mężowi jak bardzo go kocham

6. poświęcać więcej uwagi dziecku

7. zacząć ćwiczyć minimum 20 min. dziennie aby uwolnić endorfiny

8. zrobić listę zakupów jedzeniowych nie tylko dla mnie ale i dla męża i syna

9 zrobić coś pysznego i mało kalorycznego do jedzenia dla mojej rodzinki - zacząć dbać o nich

10. pochwalić bliskich gdy czymś mnie zaskoczą.

To takie banalne...

Planuję sobie aby być milszą. Lecz w pędzie dnia codziennego często zapomina się o tych najprostszych sprawach. Człowiek staje się posępny, szary, nijaki aż w końcu w ogóle nikt go nie zauważa i znika. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.