Piątek, 23 grudnia 2016
Wprawdzie w poprzednim wpisie złożyłam Wam życzenia z myślą, że do Świąt tutaj nie zaglądnę, ale spotkała mnie tego ranka miła chwilka i chciałabym się nią podzielić.
Jak już delikatnie wcześniej wspominałam w moim życiu nastały trudne czasy. Tak bywa, że jedna bieda napędza następną, a nieszczęścia lawiną spadają na człowieka. Utrzymujący się kilka miesięcy stres musiał w końcu wyleźć jak wrzód na dupę (przepraszam, ale czasami należy nazwać rzecz po imieniu). Miesiąc temu zaczęło boleć mnie całe ciało - kości i mięśnie. Nie było odpoczynku, spania, a intensywna w tym czasie praca to walka z bólem rąk, stóp, pleców, łokci, kolan i wszystkich mięśni. Początkowo myślałam, że to rozwijająca się grypa, potem, że to zespół psychosomatyczny. Miewałam takie w czasach, gdy zmagałam się z depresją. Cierpi głowa, a boli ciało. Po 10 dniach bólu poszłam w końcu do lekarza. Zrobiłam badania, niby wszystko w normie, jedynie wysoki, ponad normę potas wskazywał na źle filtrujące nerki. No i mogłabym w tym miejscu zaryzykować zapis, że był to gwóźdź do trumny, ale jednak nie.... Od lekarza wróciłam delikatnie mówiąc "rozwalona". Moje środowisko - mąż, córka, kochana Pani Jasia, z którą pracuję, wyskoczyli na mnie, że histeryzuję, zamiast wziąć się w garść i działać. Trzeba powtórzyć badania !!! grzmiała najpierw pani doktor, a potem moi bliscy. Nie wolno przesądzać sprawy już teraz, bo być może to błąd laborantów, albo może mój organizm chwilowo zafiksował, może długotrwały stres gra tutaj pierwsze skrzypce, może, może, może...
Odczekałam tydzień i powtórzyłam badania. "Odczekiwanie" to tygodniowa internetowa lektura o przyczynach i skutkach wysokiego potasu, nakręcanie się, umartwianie, wizja najgorszego i momentami analizowanie wszystkiego - co wcześniej jadłam? co wcześniej piłam? czy coś zmieniłam ostatnio w trybie życia? Jedyne co przychodziło do głowy, to fakt, że mocno ograniczyłam picie wody i to nie ostatnio, ale już od kilku miesięcy mam z tym problem. Niedawno mój organizm zbuntował się na mięso. Nie pozbyłam się go zupełnie, ale jak nie muszę to nie sięgam. W zamian "zakochałam" się w rybach. Zamiana bardzo korzystna dla organizmu, a organizmu należy słuchać. Każda zachcianka, albo jej brak to sygnał z naszego wnętrza.
Przypomniałam sobie o metodzie stosowanej w czasach, gdy uczyłam się regularnego picia - napełniona szklanka wody pod ręką, wszędzie, gdzie jestem. Sięgam po nią bezwiednie i wypijam w krótkim czasie, potem znowu napełniam i tak cały dzień. Polecam tę metodę, jest naprawdę bardzo skuteczna :).
Poczytałam w necie w jaki sposób przygotować się do kolejnego badania krwi. Zaczęłam pić regularnie wodę i czystek, a dzień przed badaniem jadłam tylko lekkie posiłki. Dzisiejszego ranka, tuż przed ósmą odebrałam wyniki, jechałam po nie jak na ścięcie łba. Z wrażenia i nerwów nie mogłam znaleźć okularów w torebce. Wreszcie wylądowały na nosie, a moim oczom ukazał się piękny, wzorcowy wynik potasu w cudownej NORMIE. A co z bólem ciała? Na razie dostałam leki przeciwzapalne i przeciwbólowe i jest znośnie. Po Nowym Roku wybieram się do reumatologa, bo zauważyłam na lewej ręce niepokojące zmiany w obrębie stawu palca serdecznego. Wiem, co to jest, ale już się nie nakręcam. 52 lata to najwyższy czas na sporadyczne odwiedzanie lekarzy :) Szkoda, że tak szybko, ale co zrobić. Jak mus to mus.
A teraz chwalę się :) Dzisiaj jest 77 dzień bez papierosa. Pomimo wariactwa, zawirowań i różnych przeciwności losu nie poddaję się i trwam w postanowieniu. Mogłabym powiedzieć, że stres, że nerwy, że jeszcze nie wiadomo co, to powody do powrotu do ulubionego nałogu i zwyczajnie można złamać dane sobie słowo. Nie łamię i trwam w postanowieniu. A co? Że niby nie dam rady? Dałam radę z dużym ciałem, to dam też z nałogiem. Muszę. Barany tak mają :)
Mimo wszystko jutro zacznę dobre święta i Wam wszystkim życzę takich z głębi serca :) Buziaki moje drogie :)