Czwartek, 6 października 2016
Krótko i na temat, bo czasu mało. "Ostatnia rodzina", film, który w kinie obejrzałam we wtorek. Jaki był? Do tej pory nie mogę normalnie pracować, bo wciąż siedzi w głowie. Po zakończonym seansie długo żaden z widzów nie podniósł się z miejsca. Panująca cisza aż bolała i wydawała się nie mieć końca. Niesamowita produkcja. Niby żadnej istotnej akcji, żadnej wyjątkowej scenerii, a mimo to siedziałam przez całą projekcję jak wmurowana w fotel. Nie mogłam zasnąć tego wieczoru. Nie pamiętam, by jakikolwiek wcześniej obejrzany film tak bardzo mną wstrząsnął. Dlaczego wciąż zaprząta myśli? Sama nie wiem. Może dlatego, że to Sanoczanie, że dużo o nich wiem, że mogę obcować z ich twórczością, że zbyt osobiście ich traktuję? Nie znajduję odpowiedzi i wciąż jestem w domu Beksińskich. Widzę ich życie, codzienność, troski i jestem przerażona. Towarzysząca mi w kinie siostra i mąż mają podobne odczucia. Dwa ostatnie wieczory przegadane na ten temat. Próbowaliśmy "rozgadać" ten tkwiący w nas dziwny stan, bezskutecznie. Wczorajsza kolacja stawała w gardle. Cholera, co jest?
Czy mogę polecić film? Oczywiście. Nie wyobrażam sobie, żeby go nie obejrzeć. Jeśli tylko znajdę czas pójdę do kina jeszcze raz. Może tym razem, kiedy już znam jego treść odbiór będzie nieco inny?
bateriojad
9 listopada 2016, 19:29zaciekawilas mnie tym filmem...pozdrawiam:))
DARMAA
7 października 2016, 13:10O nalazłam to powiedziała Aneta Awtoniuk długoletnia przyjaciółka Tomasza. A piszą o tym na stronie Polskiego Radia.Takie filmy biograficzne często są przekłamane np.serial o Annie German jak poczytałam na Wikipedii jej biografię to z tym co było przedstawione w filmie nie miało wiele wspólnego.
bozenka1604
7 października 2016, 15:51No widzisz, co osoba to inne zdanie i opinia. Tak to już jest, że każdy na swój sposób ocenia tę samą sytuację. Film w większości pokazuje dom rodziców Tomka, w którym Tomka przyjaciele praktycznie nie bywali. Natomiast reżyser filmu korzystał z prywatnych nagrań Zdzisława Beksińskiego, który potrafił codziennie po kilka, kilkanaście godzin nagrywać sceny w jego domu. Dodatkowo Z B zapisał 4 tys stron pamiętnika, który również dostał reżyser. Nie wspomnę o wielogodzinnych konsultacjach z żyjącymi wciąż przyjaciółmi Beksińskich. Reasumując - każdy ma prawo do własnego zdania. Według mojej wiedzy film nie jest fikcją, ale bardzo wiernym odtworzeniem domu Zofii i Zdzisława Beksińskich oraz Tomka, który w tym domu się pojawiał. Świetna, warta obejrzenia produkcja. Pozdrawiam cieplutko :)
DARMAA
7 października 2016, 13:03Nie widziałam filmu,czytałam recenzje i natrafiłam na wypowiedz jakiejś dobrej znajomej Tomasz B. i ona pisze że ten film to fikcja nic takiego się w tym domu nie działo,kurcze nie mogę teraz znaleźć tego co to czytałam ale jeszcze poszukam.
Karampuk
6 października 2016, 15:32moze sie wybiorę
bozenka1604
6 października 2016, 16:10Idź, idź, potem podyskutujemy
mada2307
6 października 2016, 13:54Zaciekawiłaś mnie bardzo, ale i.. przestraszyłaś. I co teraz robić? Mam czas do środy.
bozenka1604
6 października 2016, 14:08No coś Ty, nie ma co panikować. Ten film należy obejrzeć. Może to tylko ja tak bardzo przeżywam, może jestem zbyt wrażliwa, może za dużo rozmyślam. Obejrzyj film, a potem podziel się z nami własnymi wrażeniami. Może będzie Ci lepiej, jak poczytasz w necie o rodzinie Beksińskich zanim obejrzysz film. Na pewno bardziej zrozumiesz treść, chociaż ja na temat Beksińskich wiem dość sporo, a mimo to niejedna scena była wielkim zaskoczeniem. Może recenzje filmu będą dla Ciebie przydatne?
mada2307
6 października 2016, 15:30Poszukam, poczytam.. PRZED. Dzięki za podpowiedź.
alinan1
6 października 2016, 12:23też się wybieram... Byłam w piatek na "Sercu psa" , w takim minie studyjnym gdzie wchodzi się tymi samymi drzwiami, którymi się wychodzi. Przed "moim" seansem była "Rodzina"... Rzeczywiście po wychodzących widać było, że są wstrząśnięci, że film zrobił na nich wrażenie..
bozenka1604
6 października 2016, 12:32Warto obejrzeć Ostatnią rodzinę, choćby po to, by poznać "wnętrze" domu innego niż nasz własny. Czasami na tyle inne, że trudno pozbierać myśli.