no i po raz kolejny zaczynam od magicznych 86 kilo. Droga już dobrze znana i przetarta, przynajmniej na odcinku do 76. Aż musiałam się zatrzymać i zastanowić czy rzeczywiście tyle właśnie ważyłam odchudzające się ostatnim razem....Ach zabaczyc znowu siódemkę na liczniku to by było piękne.
No ale do rzeczy, to wszystko jego wina! Ostatnim razem mając już za sobą -10 kg zaszłam w drugą ciążę. Początkowo był to dla mnie duży szok, ponieważ nie planowaliśmy drugiego dziecka, nie mogłam się też pogodzić z tym że zamiast dalszych spadków będe znowu przybierać, ale nie ma tego złego...;-) tak oto mam już 2 synkow i nie wyobrażam sobie że mogłoby być inaczej.
To też jego wina że dziś to pisze. Jako że za 6 miesięcy będzie obchodził okrągłe urodziny postanowił zmienić siebie, swoją wagę i swoje nawyki. Przygotowywał się do tego od co najmniej 2 miesięcy. Wyznaczył ten dzień jako początek i zaczął zmieniać swoje życie. Jako że po drugiej ciąży znowu zostały mi na pamiątkę nadliczbowe kg, stwierdziłam a co mi tam...Też mogę się zmienić.
Chcę być przede wszystkim zdrowsza, czuć się fizycznie lepiej. Nie mam potrzeby nikomu imponować ciałem. Czuje się emocjonalnie dobrze. Chcę być na diecie i ćwiczyć, ale raczej dla zdrowia. Może jedynym dodatkowym plusem będzie to że choć trochę polubie swoje odbicie w lustrze, albo nie będę się tak denerwować kiedy ktoś mi zrobi zdjęcie z zaskoczenia :-P
Dziś tylko dieta, bardzo ładnie poszło. Jutro pobiegam albo coś pocwicze. Jeszcze nie mam zaplanowanego programu ćwiczeń, muszę najpierw odkopać nasza bieznie :-D On będzie co dziennie relacjonował swoje postępy na swoim videoblogu, twierdzi że będzie go to motywować. Ja przy okazji jego wariacji z kamerą poprosiłam żeby zrobił mi 2 zdjęcia początkowe. Będę sobie robić co tydzień porownania :-) dziś w pozowaniu pomagał mi starszy synek
Heh, niesamowita ilość faldków