Od dziś ma padać śnieg. Niby powinien topnieć. Mam cięcie palet. Teraz to będzie codziennie, bo mrozów ani opadów wiekszych nie ma.
Nowe saszetki Royal canin dla Kajtusia jednak pomogły. Niby nie są aż tak mięsne, a działają dobrze. Kajtuś wydaje się kontrolować wypróżnianie. Wypadki poza podłogą są sporadyczne. Ogonek też suchy. Będę je kupować choć tanie nie są. Na razie je je.
Kacperek czasem bardzo ładnie bawi sie zabawką. Podrzuca, miauczy przy tym i pomrukuję. Czasem używa drapaka. Jest najbardziej oswojony i chyba dość szybko wprowadzę go do ogólnego pokoju. Tyle się tylko boję, że wszystko starszym kotom zje, bo apetyt ma.
Jestem na etapie oduczania się od coli 0. Idzie ciężko i bardzo mi przykro, że jej nie mam. Piłam 10 dużych butelek na tydzień. Teraz detoks. Z czasem moze wrócę, ale tylko do 2 coli tygodniowo. Może...
Wczoraj były moje imieniny. Było wino i dostałam kwiaty. Krzysiek chciał kupić słodycze typu lody, torcik, ptasie mleczka, ale nie chciałam. Nie był zadowolony. Moze było mu nawet przykro. On uwielbia słodycze i szuka okazji by je jeść. Ja chcę schudnąć, ale mi nie idzie. Chyba przestój i licho wie ile potrwa. Motywacja zaczyna spadać i już mam ochotę na inne jedzenie. Wczoraj zrobiłam Krzyśkowi sałatkę z majonezem do obiadu i bardzo miałam na nią ochotę. Kiedyś kusiły mnie kotlety sojowe i kotlet z ryby. Przykro mi, że tego jeść nie mogę, że dietę trzymam, a waga trwa jak zaklęta i ani drgnie. Jutro miesiąc, a spadek mizerny. Tylko 5 kg, ale waga się waha. Nie wiem co robić dalej.
Mam ostatnio fatalny nastrój. Opanowały mnie jakieś złe myśli, lęki, przeczucia. Czuję strach przed życiem. Nie wiem kiedy mi to minie. Na razie mnie nokautuje. Niby wszystko co trzeba robię, ale satysfakcji z niczego nie mam. Nie bardzo wiem jak sobie pomóc.
Wczoraj chcieliśmy iść na dłuższy spacer, ale się nie dało, bo w lesie błoto. Wszystko się roztopiło i nogi się ślizgają.