Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Po kilku latach znowu wracam tutaj. Poprzednio nie zdołałam osiągnąć zaplanowanego efektu. A potem życie się skomplikowało, przestałam ćwiczyć i... waga powróciła do ciężkiego poziomu. Ale dość tego! Od teraz zaczynam kolejny sezon bitwy o zdrowie :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 39404
Komentarzy: 1556
Założony: 9 lutego 2018
Ostatni wpis: 12 września 2021

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Amas9

kobieta, 48 lat,

177 cm, 114.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

12 września 2021 , Komentarze (12)

Cześć wszystkim 😍

Piękna niedziela i aż się buzia sama uśmiecha do słońca 😁 Też tak macie, że wystarczy odrobina promieni słonecznych i od razu dostajecie mocnego zastrzyku energii? No to ja właśnie tak mam dzisiaj, że mogłabym góry przenosić 😛 Wczoraj miałam ciężki dzień, bo dużo pracy fizycznej musiałam ogarnąć w domu i w ogrodzie, przez co odpuściłam trening. Ale myślę, że i tak dużo udało mi się zażyć ruchu.

I tak właśnie było przez ostatnie dwa tygodnie, że pomimo planów ćwiczeniowych musiałam trochę grafik zmienić, bo czasu na wszystko mi zabrakło. Stąd pewną niewiadomą było dla mnie stawanie na wadze. Czy udało mi się osiągnąć założony pierwszy cel?

Dwa tygodnie temu pisałam, że chciałabym dojść do wagi 115 kg. Dietę utrzymywałam, wody piję dużo, więc miałam nadzieję, że źle nie będzie. Ale ponieważ mniej trenowałam, to miałam sporo niepewności stając na wadze. I co?

Ta daaaam 😁

Uff, źle nie jest 😛 A wręcz idealnie według planu, hurra! Bardzo się cieszę 😍 Od razu mi serce szybciej zabiło. To wspaniała sprawa, gdy się uda plan wykonać. I niesamowicie motywujące do dalszej walki. Uff... No to pora zakasać rękawy i znowu wskoczyć na matę 😁

Następny mój cel to 110 kg. Tu ciężko mi wróżyć ile tygodni mi to zajmie, więc nie zakładam ram czasowych. Chciałabym chudnąć po 0,5 kg na tydzień, ale łatwo nie będzie. Im ktoś starszy, tym więcej wysiłku potrzeba włożyć i mieć więcej cierpliwości, żeby schudnąć. Ale na pewno będę się starała 😉

Plany ambitne mam, więc dość obijania się! Pora w końcu ruszyć się z krzesła, bo hantle i taśmy się tylko kurzą 😛 Ściskam Was mocno i życzę Wam dużo wytrwałości w Waszych wyzwaniach.

Trzymajcie się ciepło, papa 🌹👋

29 sierpnia 2021 , Komentarze (12)

Cześć wszystkim 😁🌹

Za moim oknem pochmurny dzień, ale mimo wszystko jestem w dobrym nastroju. Po prostu powoli zaczynam wskakiwać w dobre rytmy i do tego jest przecież niedziela, czy dzień, w którym w końcu odpoczywam 😉 To znaczy nie od treningu, oj nie. Właśnie przed chwilą skończyłam dzisiejsza dawkę na macie i jeszcze mam mocno przyspieszone tętno, ale uśmiech jest, bo endorfiny zaczynają się budzić 😛  No dobra, to zasiadam by podsumować wyniki z pierwszego tygodnia.

Najpierw waga. Jest całkiem miło, bo waga wskazała zjazd w dół 

Minus 2,5 kg po tygodniu chciałoby się widzieć częściej, ale to nierealne. Wiem, że to woda ze mnie schodzi, ale i tak się fajnie podbudować, że coś drgnęło 😁

Dieta utrzymana w 100%, nie zdarzyło mi się podjadać, piłam około 2 butelki wody dziennie (czyli ok. 3 litry). Ograniczyłam spożycie chleba - maksymalnie 1x dziennie. Śniadania to najczęściej owsianka z jakimś owocem, orzechami. Do pracy 2 śniadanie to często koktajl warzywny lub owocowy, a na lunch coś z kaszą i warzywami. Obiady różnie, jakiś kurczak z ryżem, albo makaron w sosie pomidorowym. Wczoraj miałam szaszłyki z indyka i papryki  A na kolację jakiś posiłek po treningu, np. ser biały z owocami. Jest fajnie, dieta mi odpowiada, nie chodzę głodna, trawienie idealne, więc czego chcieć więcej? 😉 No dobra, mam takie moje małe marzenia, które pragnę zrealizować. Pierwszym celem jest dojście do 115 kg i chciałabym do tego dojść w ciągu najbliższych 2 tygodni. Myślę, że realne zadanie do wykonania. Trzymajcie kciuki 😉 A potem będę stawiać sobie kolejne kroki do realizacji.

Odnośnie ćwiczeń to nie chciałam się przeforsować i pierwszy tydzień to mniej więcej godzinne treningi w domu (mata i rowerek), plus ruch na świeżym powietrzu. Ćwiczę w domu 5x w tygodniu, a w pozostałe dwa dni staram się więcej chodzić. Na razie tyle wystarczy. Zobaczymy jak to będzie w przyszłości wyglądać. Obym wytrwała w swoim rytmie 😁

I to tyle na ten moment. Życzę wszystkim dużo wytrwałości w osiąganiu Waszych celów 😁🏆 Przyjemnego dnia i powodzenia, papa 😁👋

27 sierpnia 2021 , Komentarze (10)

Cześć wszystkim 😁

Dziś bardzo krótko. Trochę emocji miałam ostatnio przez wpisy tutaj, choć wcale takiego rozgłosu nie planowałam. Dlatego potrzebuję chwili wyciszenia. Pisać będę mniej, dopóki nie wróci natchnienie. Dziękuję wszystkim, którzy mnie wsparli. A jeśli kogoś moje pisanie razi, to polecam po prostu nie czytać 😛

Pozdrawiam serdecznie wszystkich walczących o siebie i swoje zdrowie 😁💋

PS. Wczoraj miałam problem z mobilizacją do ćwiczeń. Ale zobaczyłam to zdjęcie... Podziałało, wyjęłam matę. Podziwiam tych, którzy na przekór wszystkiemu robią tak wspaniałe rzeczy, jak ten paraolimpijczyk.



26 sierpnia 2021 , Komentarze (65)

Cześć wszystkim 😀

O rany, co to się podziało tutaj? 😉 Dziękuję wszystkim za rozmowę pod poprzednim moim wpisem. Przyznam, że z pracy nie mam możliwości na bieżąco wszystkiego śledzić, ale już nadrabiam i odpisuję moje aktualne przemyślenia.

Na wstępie dwa słowa wyjaśnienia - nigdy nie twierdziłam, że jestem specjalistą, bo wtedy na pewno bym była fit i nawet by mi do głowy nie przyszło szukać diet czy pisać pamiętników. Moja kolejna dieta to efekt wielu lat błędów i walki. Upadków i wzlotów. Ale zawsze po upadkach staram się znaleźć lepszą metodę na dotarcie do celu, czyli prawidłowej wagi. I jednym z takich sposobów było kupno kilka lat temu opaski treningowej. Nieee, żadne super drogie zegarki sportowe, tylko opaska, która pokaże najważniejsze parametry. Miałam możliwość porównać na własnej skórze zegarek Garmina i opaskę Fitbita, i ostatecznie zdecydowałam się na tańszy model, czyli opaskę. Wskazania miałam podobne, więc wybrałam tańszy model, który w wystarczający sposób przedstawiał mi to, czego potrzebuję.

No to teraz do sedna 😉

Wskazania opaski można albo pozostawić ot tak, jak ma w standardzie ustawione, czyli ze spalaniem spoczynkowym, rozbitym co godzinę na równe ilości, nawet w trakcie snu. Albo ustawiać sobie na dany trening. No cóż, jak się okazuje z dzisiejszej dyskusji, chyba idąc do ciężkiej fizycznej pracy będę musiała ustawiać sobie workout, żeby udowodnić... hmm... no właśnie, co ja mam komuś udowadniać? Przecież ja walczę o siebie i swoje zdrowie, a nie piszę tu o tym, żeby komuś imponować. I to czym? Moimi marnymi osiągnięciami w stosunku do wyćwiczonych osób? Trochę żałosne by to było... Widząc fajne wyniki na koniec dnia tylko siebie podbudowuję, bo to oznacza, że nie leżę plackiem i w ogóle mogę się ruszać, choć z tym też różnie w moim życiu było. I pisząc o tym tutaj także próbuję sobie dodać otuchy i dodatkowo motywować. No cóż... nie ukrywam, że finalnie ta dyskusja mi sprawiła przykrość, bo z w sumie pozytywnego (mam nadzieję) wpisu odczuwam teraz dyskomfort... Wręcz zniechęcenie do wszystkiego po kilku dniach od powrotu tutaj... Ale no trudno, będę się musiała jakoś zmobilizować, bo dziś znowu trzeba wyciągnąć matę.

Ale i tak dziękuję, że mieliście ochotę pochylić się nad moim pamiętnikiem i wziąć udział w dyskusji.

Pozdrawiam wszystkich serdecznie 😁

PS. Tak tylko tu zostawię... jedno ze wskazań mojej opaski... innych nie chce mi się szukać. PPM 1910. Nigdy nie przekroczyłam aktywnie 4 tys. spalonych kalorii.

25 sierpnia 2021 , Komentarze (48)

Cześć wszystkim 🤗🌹

Mam wreszcie moment spokoju, kiedy mogę odetchnąć i się zrelaksować. Chwilę temu pojeździłam na rowerku i się porozciągałam. Może powiecie, że to słaby trening, ale na razie lepiej się nie przeforsować. Po wczorajszych ćwiczeniach mam trochę zakwasów, więc dziś nie szarżuję. Ale wiecie co? Całkiem fajnie się czuję. Niby jestem zmęczona, a mimo to na buzi wielki banan. Czy to nie wspaniałe, że znowu wiem, że mam mięśnie? Chyba idiotycznie to musi brzmieć, ale naprawdę cieszę się, że znowu czuję mięśnie grzbietu, barków czy pośladków. A co dopiero będzie po takim solidnym treningu! Och, już niedługo się zacznie! Będę ociekać potem i endorfinki mnie dopadną 🤪  Będzie się działo 😛

No ale to jeszcze chwila, żeby mój organizm wpadł w rytm.

A powiedzcie, czy ktoś z Was trenuje wieczorami, jak ja? Zastanawiam się, co takie osoby jedzą po ćwiczeniach. Kiedyś sobie robiłam koktajle np. banan z jogurtem. Dziś banana nie mam, więc zaczęłam kombinować. No to zjadłam parę daktyli z jogurtem. Ale może Wy macie jakieś sprawdzone przepisy? Najchętniej coś mega szybkiego 😉 Będę wdzięczna za podpowiedzi

Ogólnie to muszę znowu wrócić do analizy, co i w jakich ilościach powinnam zapewnić organizmowi. Niby kiedyś to wszystko ogarniałam, ale pora sobie odświeżyć, bo pamięć jest ulotna. Przy moich parametrach zapotrzebowanie organizmu to bagatela... 2400 kcal 😈 Dla niektórych z Was to kosmos 🤪 Ale ja nie chcę drakońskich diet, tylko krok po kroku planuję schodzić z wagi przez spokojną dietę i ćwiczenia. Na ten moment przez cały dzień spalonych mam 2800 kcal, więc nie jest źle. Ale za kilka dni zacznę podkręcać spalanie. Oczywiście do tego piję dużo wody - w tej chwili już 3 litry. I piję tylko wodę, bo kawy nie lubię, a herbatę to tylko w zimie mi się zdarza.

Jak więc widzicie, powolutku zaczynam sobie wszystko układać 😉

No to pora lecieć do kuchni. Muszę zabrać się do szykowania pudełek do pracy. Ściskam Was mocno i trzymam kciuki za wszystkich, którzy także walczą o siebie! Miłego wieczoru, papa 🤗

24 sierpnia 2021 , Komentarze (28)

Cześć wszystkim 😁 

Po kilku latach przerwy wracam tutaj ze zwieszoną głową. Kiedyś było tak fajnie, zrzuciłam 30 kg ciężko ćwicząc i stosując rozważną dietę. Ale potem nastały gorsze czasy, trochę problemów ze zdrowiem i w życiu. I odeszłam od prawidłowych nawyków. No może nie tak do końca, bo zachowałam ilość posiłków. Ale na ćwiczenia nie starczało czasu, a i coraz łatwiej mi było dorzucać do menu różne frykasiki.

I co? No właśnie, można się było tego spodziewać, że waga zaczęła rosnąć... A ja nawet przestałam się kontrolować i ważyć. Tylko co rusz zaczynałam narzekać, że ubrania się robią coraz ciaśniejsze. Aż w końcu stanęłam na wagę... Ups, to był ciężki cios. Kiedyś tu zaczynałam z wagą 120 kg. Po wielu miesiącach ćwiczeń i diety doszłam do 90 kg. A teraz? Znowu waga ciężka... bardzo ciężka 😭 Ważę 119 kg i aż trudno mi uwierzyć, że w 2 lata można było zaprzepaścić wszystkie trudy. 

Ale mimo wszystko ponownie staję na starcie i zaczynam kolejną walkę o siebie ❤ I nie będę załamywać rąk. Po prostu wyciągam matę i zaczynam! I znowu stawiam sobie cele, które pragnę osiągnąć. Te małe kroki, które natchną mnie optymizmem i nakręcą do kolejnych wysiłków. Pierwszy, to wpaść w rytm ćwiczeń i dojść do 115 kg. A potem, to już z górki pójdzie 😛 Trzymajcie kciuki 😉

Dzisiejszy trening już za mną, więc pora na zasłużony odpoczynek, Życzę Wam wszystkim wspaniałych efektów diety. I oczywiście pamiętajcie o dużej dawce ruchu. Trzymam za Was kciuki, papa 👋

6 kwietnia 2019 , Komentarze (8)

Cześć wszystkim (dziewczyna):*(kwiatek)

I znowu jestem niewyspana, ale bardzo zadowolona :D W końcu większy spadek zanotowałam i od razu szeroki uśmiech zawitał ma mojej twarzy ;) Oj wiem, że do pełnego sukcesu jeszcze długa droga, ale każdy maleńki, to dodatkowa zachęta do pracy nad sobą :) I tak jest też ze mną :) Po dwóch tygodniach bez treningu ze względów zdrowotnych, nagle poczułam się lepiej i wróciłam do ćwiczeń. Jeszcze we wtorek na pół gwizdka, raptem 1 godzina ćwiczeń, ale w środę i czwartek już miałam pełne treningi. I od razu odbiło się to na wadze, bo od ostatniej soboty zaliczyłam spadek 0,8 kg :)(bomba) Bardzo się cieszę :)<3 Takie spadki chętnie bym widziała w każdym tygodniu :D



Tak więc zbliżam się coraz większymi krokami do 8-ki z przodu. Rany, to dopiero będzie dla mnie szok :D Aż sobie przeglądnęłam teraz kilka starych fotek i odszukałam, że w 2002 roku, po mocno restrykcyjnej diecie i treningach dotarłam do wagi 77 kg (wagę akurat doskonale pamiętam, bo był to dla mnie wielki sukces). A później waga mi systematycznie rosła ;( Ale sam fakt jest istotny, że to aż 17 lat minęło od chwili, gdy ważyłam normalnie (jak na swój wzrost)! I kolejna refleksja, jak to człowiek potrafi się rozleniwić... Tym razem nie mam zamiaru do tego doprowadzić i mam nadzieję, że pozostanę przy zdrowym trybie życia :)(puchar) Trzymajcie za mnie kciuki :D

I jeszcze mały dowód na to, że już nie jestem otyła:



Cieszę się, że to już "tylko" nadwaga :)Oby wskaźnik z każdym następnym tygodniem coraz bardziej przesuwał się na lewo ;)

Przez ostatnie dni w mojej diecie nie było chleba. Czy to miało znaczenie przy zrzucaniu wagi? Może... Ale za to dziś z wielką rozkoszą spałaszowałam śniadanie: bruschetta z mozzarellą :D Cuuudo, uwielbiam :D<3 Mogłabym zjeść ze dwie takie porcje :PP Tym razem zrobiłam nieco bogatszą wersję, bo jeszcze z plasterkiem szynki ;)



I jeszcze kilka z moich ostatnich obiadów:


1) kasza bulgur ze szpinakiem, jajkiem sadzonym i ogórkiem


2) szaszłyki z kurczaka i ananasa oraz ryż


3) ryba pieczona z jabłkami, ryż, surówka


4) kurczak z ryżem oraz puree bananowo-jabłkowe


Dziś mam w planie pikowanie moich ziół i kwiatków, oraz wysiew kolejnych, z którymi czekałam do kwietnia. W tym roku postawiłam na nasionka, a nie kupne kwiaty i powiem Wam szczerze, że obawiam się, że braknie mi parapetów w domu :D Już teraz mam zawalone, a jeszcze jak wysieję to, co dziś planuję i potem zacznę pikować do osobnych doniczek, to dopiero będzie hardcore :D]:> Jeden z parapetów w tej chwili wygląda tak:



Dziś za oknem dość chłodno i szaro (ma padać deszcz), ale i tak bardzo się cieszę z wiosny :)(kwiatek) Mam nadzieję, że jutro słońce się pojawi, bo chcę się wyrwać na nieco dłuższą rowerową wycieczkę :D Oby się udało :)(slonce) A dziś... no wiadomo, szaleństwo porządkowe :PP(smiech) 

Tak więc trzymajcie się ciepło i uśmiechajcie się szeroko :D Ściskam kciuki za Wasze sukcesy na wadze :)(puchar)  Buziaki, papa (pa):*

31 marca 2019 , Komentarze (2)

Cześć Kochani :D(kwiatek)(kwiatek)(kwiatek)


Wracam po chwilowej nieobecności i od razu spieszę Wam donieść co też u mnie słychać ;) W sumie nie lubię narzekać, więc skwituję krótko - problemy z sercem mi nie pozwalają ambitnie się ruszać, stąd trochę klapa. Ale dziś lepiej się czułam, więc na 40 min wyskoczyłam na przejażdżkę rowerem. Dla porównania wczoraj zaczęłam pikować swoje kwiatki i zdołałam tylko drobną część - raptem 13 sztuk (ciekawa liczba :p). No nic, ważne, że dziś jest lepszy dzień i do tego bajecznie piękny (slonce)<3(kwiatek) Dlatego cieszę się cudowną wiosną :)

Ostatnie pomiary nie wskazują u mnie wielkich zmian na wadze i w centymetrach. Oczywiście dietę trzymam, ale ruchu niewiele mam, stąd waga ledwie drga w dół. Ale ważne, że nie rośnie :D Oby najbliższe dni były lepsze i liczę na dobrą diagnozę od lekarza :)

Ściskam Was gorąco i życzę Wam przecudnej wiosennej pogody i wspaniałego nastroju (kwiatek)(kwiatek)(kwiatek)(slonce)(slonce)(slonce)  Buziaki, pa pa (pa):*


PS. Mały raporcik ogrodowy :D




17 marca 2019 , Komentarze (11)

Cześć Kochani :)(kwiatek)

Za oknem taki dzień, jaki był zapowiadany - cudowne słońce, 20 stopni w cieniu - wow! :D(bomba) Aż się nie chce wierzyć, że jutro znowu deszcz i 9 stopni... Ale na razie nie martwię się jutrem, tylko przeżywam cudowny dzień <3(slonce)

Jak sobie zaplanowałam, dziś w końcu wyjęłam mój nowiutki rower i po raz pierwszy od zakupu wybrałam się na przejażdżkę. Musicie wiedzieć, że ja nie zastanawiałam się wcześniej, jak wyglądają trasy rowerowe w moim mieście. Wiem, że trochę ich jest, ale na pewno niezbyt dużo. Ale ponieważ jest w trakcie realizacji trasa Velo Dunajec, postanowiłam do niej dojechać i sprawdzić jak wygląda. Niby wszystko ok, ale najpierw do tej trasy muszę dojechać :p Tylko, że jak pewnie pamiętacie, ja na rowerze nie mam wprawy (bo chyba jazdę jako dziecko ponad 25 lat temu raczej trudno nazwać wprawą) :D]:>  Stąd nie miałam wielkiej ochoty ani na jazdę po ulicy, ani na mocne podjazdy. Jak się jednak okazało, nie dało się tego uniknąć (smiech)

Ale po kolei. Najpierw w samo południe ubrałam swoje ciuszki rowerowe. Trochę główkowałam, czy się mocniej rozebrać, bo słońce kusiło, ale ostatecznie ubrałam się cieplej. I nie zrobiłam źle, bo wiatr chwilami mocno chłodził, choć byli i tacy, co w podkoszulkach jeździli ;) Niestety jeszcze nie mam kasku, ale na pewno niedługo go kupię. Kiedy w końcu się wyszykowałam, odpaliłam Endomodo i pomiar rowerowy mojej opaski Fitbit. I ruszyłam :D 

Blisko mojego domu jest ostre wzniesienie... Hehe, ostatecznie w połowie musiałam podprowadzić rower na szczyt ;) Ale następnym razem będzie lepiej :D Potem pomknęłam trochę ulicą, trochę przez park alejkami i znowu ulicą... Aż w końcu dojechałam do ścieżki rowerowej. Tak szczerze mówiąc, to MEGA zaskoczyło mnie, że po ścieżkach nie tylko jeżdżą rowerzyści, ale też chodzą spacerowicze, a nawet rodziny z wózkami! SZOK! Kurczę, trochę miałam stresu. Zwłaszcza, jak trzeba było kawałek jechać dziką trasą, wertepami, a tu wymijanie ludzi, z przeciwnej strony inni rowerzyści, a tu wąsko... Oj, miałam ciężkie chwile ;) A do tego słońce mi w oczy świeciło, wiatr mocno wiał i oczy mi mega łzawić zaczęły :D No dobra, jakoś przetrwałam :D Potem dotarłam do normalnej ścieżki z asfaltem i w końcu poszalałam :D<3 Mam na myśli nie zawrotne tempo z biciem rekordów trasy, tylko przyjemną jazdę na rowerze ;) Było naprawdę bardzo fajnie, ciepło i odczułam wielką radość z jazdy :) To było ciekawe doświadczenie i to w nowych okolicach (nigdy w tamtej części miasta nawet nie spacerowałam) :D

Po przejażdżce i podziwianiu widoków postanowiłam wrócić do domu. Ale tym razem jechałam cały czas ruchliwą ulicą, do tego przez rondo i znowu kolejna nauka dla mnie, jak się zachowywać wśród samochodów. Ogólnie dałam radę, dojechałam do domu w jednym kawałku i powiem Wam szczerze - żałowałam, że to już koniec :D Ale jak na pierwszy raz, to myślę, że godzinna przejażdżka to przyzwoity wynik :)Jestem bardzo zadowolona i już czekam na kolejne ciepłe dni :D

A co mi pokazały pomiary Endomodo i Fitbita? A, to ciekawa sprawa, bo nie są do końca zbieżne :p O ile w kaloriach rozumiem, bo Endomodo nie bada mojego tętna, tylko na podstawie tempa i dystansu szacuje spalanie. Ale są też różnice w dystansie :D Nie wiem z czego to wynika, ale ostatecznie założę, że pokonałam 11 km ;)

Poniżej wykres Endomodo:



A tu podsumowanie z Fitbita (chyba słabo widać - wskazuje 11,04 km):



Tak więc pierwszy trening na dzisiaj już za mną, ale po obiedzie planuję normalne ćwiczenia :D Tylko raczej zostanę przy siłowym treningu, bo wydaje mi się, że cardio na dziś ogarnęłam wystarczająco :D

Zaraz po powrocie postanowiłam trochę zerknąć do mojego ogrodu. Już przebiśniegi i śnieżyczki powoli przekwitają, ale inne kwiaty zaczynają się pojawiać coraz odważniej :) Och, jak ja uwielbiam wiosnę :D<3

I takiej cudownie słonecznej, ciepłej i pięknej niedzieli Wam wszystkim życzę :) Buziaki, pa pa (pa):*(slonce)(kwiatek)





16 marca 2019 , Komentarze (23)

Cześć Kochani :)(kwiatek)

Nie wiem, jak Wy, ale ja już chyba nie przestawię się nigdy, żeby w weekendy pospać dłużej :D Znów przed 6 pobudka i mimo, że powieki miałam opuchnięte z niewyspania, to o żadnej drzemce nie było już mowy :PP A skoro tak, to może jednak zacząć sobotę? Takie myśli chodziły mi po głowie, ale jednak ostatecznie powylegiwałam się w łóżku i obejrzałam jakiś film ;) Miałam nadzieję, że zdołam przysnąć, ale nic z tego nie wyszło :p

Tym razem odwlekałam mój poranny rytuał sobotni, czyli stawanie na wadze. Miałam nieco mieszane uczucia po ostatnim tygodniu (kiedy waga ani drgnęła), więc nawet chodziło mi po głowie, czy nie zacząć się ważyć jeszcze rzadziej, niż co tydzień. Do tego w tym tygodniu byłam wiecznie niewyspana, bez energii i nie w pełni zrealizowałam swój plan treningowy. Stąd nie spodziewałam się szału na wadze i jakoś mnie do niej nie ciągnęło. Ale jednak ciekawość przeważyła :D

Wyciągnęłam wagę i popatrzyłam na jej wskazanie. Hmm, chyba to jakaś pomyłka? Chwilę później kolejny pomiar i jeszcze trzeci... Rany, ja znowu schudłam! :D(bomba) Mimo, że w sumie miałam tylko 3 z 5 treningów, ale jednak trzymanie diety pomogło :) Och, ależ jestem zaskoczona! Tym razem -0,6 kg, więc naprawdę bardzo fajny wynik <3 Wow, ale się cieszę :) Jestem coraz bliżej do 8-ki z przodu! Jeszcze rok temu nawet przez myśl mi nie przechodziło, że naprawdę dojdę do tego poziomu, a tu proszę :) Mam już mniej niż 94 kg, super! :D<3




I wyobraźcie sobie, że to nie koniec zaskoczenia! Wpisuję pomiar wagi w Vitalii i otrzymuję poniższe wskazanie:



Czy Wy widzicie to samo, co ja? CZY WY TO WIDZICIE? Tak, tu naprawdę jest pokazane, że przekroczyłam granicę między otyłością i nadwagą! :D Jestem w MEGA WIELKIM SZOKU! Bo musicie wiedzieć, że wcześniej korzystałam z jakiegoś kalkulatora w internecie i tam podawało się wzrost w zaokrągleniu i wagę też. Stąd wyszło mi, że ta granica dla mnie wynosi 93 kg. Ale jednak ja mam ciut więcej wzrostu niż 177 cm i to miało znaczenie :D Tak więc Kochani, ogłaszam wszem i wobec, że drugi WIELKI CEL mam za sobą! :)(puchar) Pierwszym było przekroczenie granicy 100 kg. Cudownie się czuję, wierzcie mi :) Zaskoczona, ale bardzo szczęśliwa :)<3 Wiem, że miewam zachwiania wagi i w okolicach tej granicy z otyłością jeszcze się będę kręcić, ale liczę na szybkie oddalenie się od niej :) Trzymajcie kciuki :D

Uff... muszę ochłonąć ;)

Na dziś mam ambitny plan, żeby w końcu wysiać do skrzynek moje kwiatki i zioła. Zamówiłam nasiona miesiąc temu i jeszcze nie miałam czasu się nimi zająć. A już pora, więc nie chcę tego odkładać. Chciałam to zrobić w zeszłym tygodniu, ale tak spontanicznie wyszło, że kupiłam rower i to zaburzyło mój cały dzień :D Chyba mi się nie dziwicie? :p A tak a propos roweru, to na jutro planuję pierwszą przejażdżkę, bo ma być cudowny dzień :) Nie wyobrażacie sobie, jak mnie przez ten tydzień ciągnęło na rower, ale pogoda nie puszczała. Dziś tez mocno wieje i jest 7 stopni, więc się nie wyrywam, ale jutro jak najbardziej :) Oczywiście dam znać, czy przeżyję w jednym kawałku :D

Tak więc, Skarby drogie, kończę mój kolejny wpis i zabieram się za odgruzowywania domu :D Z tych emocji śniadanie jadłam godzinę (kasza jaglana na mleku z jabłkiem i cynamonem). Więc muszę brać się do roboty - zakupy, porządki, gotowanie, sianie kwiatów... No zobaczymy, jak mi pójdzie :D Aha, no i oczywiście gdzieś muszę wcisnąć 2h treningu :p Dam radę :D

Buziaki, ściskam Was mocno :)(kwiatek) Później nadrobię zaległości u Was! Miłej soboty Wam życzę, pa pa (pa):*

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.