Pamiętnik odchudzania użytkownika:
0moniczkaa0

kobieta, 32 lat, Łódź

165 cm, 56.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

3 lutego 2015 , Komentarze (16)

dzisiejsze slowa mamy...-"nie jesteś bardzio gruba"........Dzięki mamo...jestem tylko troche gruba...


próbuje zacząć ale wszystko jest przeciwko mnie...ciągle coś się dzieje...sesja, 2 pogrzeby.....i kilka nieprzespanych nocy pod rząd. Jutro najcięższy egzamin w sesji.....jak go zdam to bede skakac z radości, ale praktycznie nic nie umiem, wiec nie wiem jak to będzie.

Dobra wracam do nauki.Chudej nocy :):*

18 stycznia 2015 , Komentarze (10)

Nie wiem czy ktos mnie jeszcze czyta, w kazdym razie wypadałoby napisac co u mnie...bo  troche sie wydarzyło od ostatniego wpisu. Co do mojej wagi przytylam i to dużo.. no ale moze od początku. Z początkiem grudnia bardzo źle się czułam, bolały mnie jajniki i piersi (objawy tak jak przed miesiączką, jednak po roku czasu bez miesiączki raczej nie przyszło mi do głowy ze to o nią chodzi), do tego strasznie puchły mi nogi, czułam się taka napompowana jak balon.Objawy występowały non stop do polowy grudnia. 15 grudnia wszystko się wyjaśniło - dostałam miesiączkę, po ponad roku czasu wróciła sama bez sztucznego wywoływania tabletkami. Ucieszyłam się i miałam wytłumaczenie wcześniejszego złego samopoczucia. Oczywiście wiedziałam że przyczyna jest moje przytycie, ale i tak się cieszyłam i ukladałm juz w głowie kolejne plany odchudzania uwzględniające w diecie duzą zawartość tłuszczu żeby tym razem miesiączki nie stracić. Pewnie wróciłabym do pożądku dziennego, gdyby nie jeden fakt - moje opuchniete nogi. Miesiaczka się skończyła a one nadal wyglądały jak paróweczki. Do tego stopnia puchły że nawet pod spodem stopy, robiły mi sie takie "bułki", to było okropne i wiedziałam że cos jest nie tak, bo to nie jest normalne. Do tego ciagle tyłam, fakt jadłam dużo, ale mimo wszystko uważałam że to zbyt szybkie tempo.

Zaraz po świętach poszłam do lekarza rodzinnego, zrobiłam sobie wszystkie wyniki, niby generalnie wiekszośc miałam w normie, albo gdzieś na granicy (magnez i potas zbyt niski),z wyjatkiem jednego : TSH - było dosyc wyrażnie podwyższone (5.600 przy normie do 4.200), poszlam znowu do rodzinnego i usłyszałam że powinnam pojśc do endokrynologa, dostałam nawet skierowanie ( i wyraźna deklaracje ze i tak musze iśc prywatnie bo tak będe czekac minimum rok....). Po konsultacji z kolejnym znajomym lekarzem zaopatrzylam się w magnez i potas w nadziei ze wlasnie ten niedobór jest przyczyną obrzęków. po dwóch tygodniach brania tabletek sytuacja była coraz gorsza...NIE MOGŁAM ZASUNĄĆ KOZAKÓW, tak bardzo mialam opuchnięte nogi...

Podjełam decyzje - ide do endokrynologa!, . Zapisałam sie prywatnie,jednak wcześniej poszlam zrobić sobie jeszcze wynik ft3, i ft4 bo wiem ze to ważne. ft4- wyszło w normie, natomiast ft3 podwyższone. Poszłam do lekarza i okazało sie że mam niedoczynnosć tarczycy. Dostałam hormony Euthyrox 50, za miesiąc mam kolejna wizytę i mam powtórzyć wszystkie wyniki, żeby zobaczyć jak reaguje na leki.

I wiecie co? Podejrzewam że niedoczynność mialam juz od kilku lat, tylko do głowy mi nie przyszło że to może byc to, ale jak sie teraz zastanowie to wszystko układa mi się w jedną całość. Generalnie miałam tak że niedoczynnośc była chyba uśpiona i w pewnych najmniej spodziewanych momentach dawala o sobie znać. Przykład? 2 lata temu, z dnia na dzień zaczeły wypadać mi włosy, dosłownie garściami - to jest jeden z objawów, albo wtedy kiedy ćwiczyłam po 3h dziennie i nie bylo najmniejszego efektu? to tez moze byc przyczyna bo niedoczynnosc spowalnia metabolizm, albo moja nerwowość i jak to mój brat zwykl mówić "niestabilnosc emocjonalna", do tego teraz to szybkie tycie, czy własnie spuchnięte nogi od których wszystko się zaczeło.

Od jutra zaczynam branie tabletek, mam nadzieje że wkońcu wszystko się ułoży, i znikną moje problemy ze zdrowiem. Oczywiście muszę też schudnąć, bo waże teraz ponad 60kg :( nie wiem ile dokladnie, jutro rano się zważe. Oczywiście w domu już zauważyli ze przytyłam no bo jak mozna nie zauwazyć, no ale teraz podpieram się niedoczynnością. Z resztą moja mama jest swiadkiem jak lekarz mi tłumaczył że przy niedoczynności zwalnia metabolizm i dlatego tyjemy. I to uchrania mnie przed niemiłymi komentarzami, oczywiście sama tez przyczyniłam sie w duzym stopniu do tego ze przytyłam, no ale oni nie musza o tym wiedziec ;)

Także jutro pierwszy dzień tabletek i pierwszy dzień dzien diety :) Będe chciala pisać tutaj częściej :) zawsze to większa mobilizacja :)

15 grudnia 2014 , Komentarze (1)

proszę o Wasze zdanie w tej sprawie https://vitalia.pl/index.php/mid/25/fid/201/odchudzanie/diety/forum/1/topicid/902514/page/1#post_23255697

9 grudnia 2014 , Komentarze (7)

Poległam znowu...nie dałam rady.

A wiecie co jest najśmieszniejsze? Wczoraj wieczorem napisałam wpis i opublikowałam go, pisalam otym jak przez calutki dzień toczyłam walke z sama sobą, jak biłam się z myśami bo miałam ochote sie poddac i nażreć, ale wygrałam, dałam rade.......Kilka minut później juz byłam na dole i jadłam ukradkiem ciastka...zeby rodzice nie zobaczyli....

To jest żałosne, bo jeszcze niedawno przy okazji jakiejś tam rozmowy z rodzicami stwierdziłam że nigdy, nigdy! nie przytyje z wlasnej winy. Jesli juz to tylko wtedy kiedy nie będzie to ode mnie zalezne (bo niestety tabletki hormonalne potrafia czynic cuda i wtedy tyjesz z powietrza- oczywiscie jest to woda, ale co z tego skoro efekt wizualny jest taki sam)....Co ja ze sobą zrobiłam kolejny raz...Znowu będe słuchac komentarzy, znowu kochana mamuśka wypomni mi ze ona to przynajmniej jest gruba ale trzyma caly czas jedną wagę, a ja nawet ciuchów sobie nie moge kupić bo zaraz przytyje. Albo ze nie moge przytyć 1-2kg, tylko od razu 10....

Teraz mam chwile motywacji,, chce to zmienić, ale w glowie 10000mysli czy warto? i tak niedługo święta....

Z drugiej strony modle się żeby tylko nie zaczeli gadać i wypominac mi jaka to nie jestem gruba...zeby nie zauwarzyli, zebym schudła tak szybko zeby nie kapneli się ze w ogole przytyłam....ale czy mozna nie zauwazyć az tak dużej rożnicy?

8 grudnia 2014 , Komentarze (7)

Strasznie długo tutaj nie pisałam......Troszkę się pogubiłam ostatnimi czasy, wszystko szło ładnie, pięknie ( jeśli można nazwać tak moją sytuacje), no bynajmniej miałam ustabilizowaną wagę, i kwestię jedzenia...W połowie września..jakoś tak coraz bardziej brakowało mi czasu, i z moich 4 treningów tygodniowo przestałam ćwiczyć w ogóle...Trwało to do 1 listopada, obwody jakoś minimalnie się powiększyły przez te 1,5 miesiąca, ale ogólnie nie było tragedii. I nagle 1 listopada kiedy wróciliśmy wieczorem z grobów, coś mi odwaliło i rzuciłam się na słodycze....to był mój pierwszy napad od 3 lat....kompuls, nazwijmy rzeczy po imieniu...bo kilka tys. kcal zjedzone praktycznie na raz to nie jest zwykłe obżarstwo.

Pomyślałam "ok nic się nie stało, za tydz, może za 2 tyg., wszystko samo się ustabilizuje, nawet nie będzie po tym śladu" i pewnie tak by było gdybym nie miała kolejnego napadu i kolejnego......Potem małe otrzeźwienie na 2-3 dni i znowu powtórka...robienie zakupów słodyczowych na mieście, i powrót do domu z myślą ze się obeżre.....

Jeszcze niedawno miałam w udzie 48cm, teraz już 55..., najgorsza jest obawa przed komentarzami mojej rodziny...potrafią być okrutni, oni nie rozumieją moich problemów nigdy ich nie rozumieli, a wczoraj już mój braciszek lekko mi przygadał ze mam drugą brodę.

Teraz znowu chodzą za mną myśli, że po co mam się katować? skoro za 2 tyg. święta, może sobie odpuszczę?

Ale od razu włączam czerwoną lampeczkę i racjonalne myślenie--- przecież 2 tyg. to sporo czasu i napewno jeśli odpuszcze to Boże Narodzenie przywitam z kolejnymi kilogramami na plusie, więc może lepiej zacząć treningi i racjonalne odżywianie bez objadania? Bo przecież to tylko kolejna wymówka, bo po świętach powiem sobie "przecież niedługo sylwester, więc może jeszcze odpuszcze a od nowego roku zaczne", pierwsze dni stycznia pewnie będe odkładać na "od jutra", a potem zostanie mi tylko kilka dni i 19 moje urodziny, więc kolejny powód, żeby odpuścić, potem znowu powtórka ciągłe "od jutra" , a 5 luty to kolejna impreza, potem pewnie tłusty czwartek itd, itd, i tym sposobem obudze się w czerwcu z 15 kg na plusie. 

Także dosyć tego, zaczynam już teraz! za chwile północ, tak więc rano wstaje i robie trening, (planuje Insanity, akurat idealnie bo plan ćwiczeń zaczyna sie od poniedziałku), dieta 1800kcal, czyli ta na której do tej pory utrzymywałam wagę (nie chce nic obcinać bo pewnie wpadłabym w jeszcze wieksze kompulsy), W święta planuje malutką dyspense czyli bilans kcal do 2500kcal. Mam nadzieje że szybko wróce do dawnego rozmiaru, a do tego czasu uda mi się przed rodziną jakoś zamaskować, moje udziska, brzuch i drugą brodę;( dlaczego te kg, nie mogły mi wejść w cycki, których praktycznie nie mam?;(

22 kwietnia 2014 , Komentarze (4)

Koszmar- tak jednym słowem mogę określić ostatnie dwa dni. Kalorycznie nie było tragedi bo bilans z 1 dnia to ok. 1800kcal, a 2 dnia lekko ponad 1900kcal także mysle że jest calkiem ok, ale cała reszta ....szkoda gadać...Ciągłe nerwy, awantury, moje łzy.....do tego niezbyt mile widzianie goscie pierwszego dnia, i pomysł mojej mamy, żebyśmy drugiego dnia odwiedzili babcię....Chyba nie musze pisać  że nic tam nie jadłam.....

Żeby tego było mało zgubiłam kolczyka. Nie wiem gdzie jest, nie wiem w którym momencie się odpiał. Jesli nie znajde go w domu, na podwórku czy w samochodzie......to zosaje mi jeszcze wieś oddalona o 50km od mojego miejsca zamieszkania.....jednym słowem moge się z nim juz pożegnać....Moje ulubione kolczyki....

Zostało trochę jedzenia swiątecznego, ale ja dzisiaj wracam juz do swojej normy, czyli manno owsianka na śniadanie, twaróg na podwieczorek, chleb zytni na kolację. Do tego wybieram się dzisiaj po obiedzie na rower bo od soboty nie byłam, a w każdym tyg. staram się robić minimum 4-5 dni treningowych.

21 kwietnia 2014 , Komentarze (9)

Czas zacząc kolejny przejebany dzień.....:(

Edit.: Nie chodzi o to że sie objadłam...hodzi o atmosfere, o awantury. Atwmosfere którą sama tworzę....przez moje ED......

Sama robei awantury jak np. ktos zjada moją odchudzoną galaretkke drobiową a ja potem nie mam co jesć......jak matka nie odłośyła mi czystych śledzi i wzystkie zrobiła w oleju.....

9 lutego 2014 , Komentarze (2)

 

Udało się, sesja za mną Dziś poznałam wyniki ostatniego egzaminu. Wszystko pozdawane w pierwszych terminach. Nawet ten naj-najgorszy egzamin zdany! Uff, teraz czas na chiillaut (czy jakkolwiek to się pisze:D)

Mam jakiś tydzień luzu. Czyli tydzień zastanawiania się nad wlasnym wyglądem, ćwiczeniami itd....Ehh

Na koniec miły akcent- Brzuś...niestety nie mój :]

 

4 lutego 2014 , Komentarze (7)

Oj Dziołszki, wpis jak zwykle na szybko, bo nie ma czasu. Sytuacja  przedstawia sie nastepująco: poprzedni egzamin o którym pisałam zdany na 4  Jesteście niezastąpione:)

Ale niestety to jest jedyna pozytywna wiadomość, wszystko inne jest do du... ...tyłka

Od kilku dni w moim domu panuje jedna wielka awantura..klóci się kazdy z każdym o wszystko o co tylko można...Masakra. Poza tym mój cudowny tatus nieźle mnie wyrolował, ale to juz inna opowieść..;/

Samopoczucie fatalne, czuje się  źle, grubo....nadszedł ten cudowny czas który w moim zyciu dzieje się regularnie co kilka miesięcy  kiedy to nagle z powietrza  zaczynam robic się coraz wieksza...ćwiczenia te same, kcal tyle samo...obwody coraz wieksze....nie to raczej nie jest woda i napewno nie są to mięśnie....

a na koniec jutro mam prze**bany egzamin, gdzie nie ma najmniejszej szansy zebym go zdała....porażka poprostu.

Ide coś zjeść...czas na kolacje :(

Buziak:*

29 stycznia 2014 , Komentarze (6)

 

Witam Was Kochane:) Dziś kolejny egzamin za mną- kolejny na plus, także lecimy do przodu

Jutro kolejna bitwa, jak narazie poziom wiedzy zerowy. Tak właściwie to dopiero teraz dochodzę do siebie, po wczorajszej zarwanej nocy- byłam nieprzytomna. Teraz dopijam już drugą kawę (i zapewne nie ostatnią dzisiejszego dnia), i bioro się ostro do roboty. Bardzo chcialabym zaliczyć jutrzejszy egzamin, ale nie ukrywam że będzie bardzo ciężko, materiału jest ogrom, i to cholernie pogmatwane rzeczy. No nic nie bedziemy sie załamywać, zobaczymy jak to będzie. A tymczasem napisze tylko sprawozdanie z mojego dzisiejszego jadła i zagłębiam się w notatki i kserówki.

 

Menu:

Śniadanie (7.20) - manno- owsianka, z budyniem czekoladowym -450kcaII Śniadanie (12.10) - ciabata 63g (na ciepło- podgrzana w mikrofali), jedna połowa z szynka z kurczaka, ogórkiem konserwowym i ketchupem, druga połowa z twarogiem półtłustym (25g) i cynamonem - 250kcal

Obiad (15. 40) - ziemniaki (250g) odgrzewane na odrobinie masła (ok.5g), jajko sadzone, ogórek konserwowy (120g) - 340kcal

Podwieczorek (18.30) - twaróg chudy (200g), zmieszany z jogurtem truskawkowym Jogobella 0%, jabłko (150g) - 315kcal

Kolacja (będzie ok 21.30) - napewno 3 kromki chleba żytniego, pewnie jajko na twardo, szynka z kurczaka, ketchup, moze odrobina sałatki jarzynowej (bez majonezu)- (zostało mi ok. 450kcal, więc myśle że spokojnie sie wymieszczę w tej liczbie)

RAZEM- ok. 1800kcal

Ćwiczenia:

-55min rowerek stacjonarny

-30min rozciaganie

A teraz biegne już do nauki. Jak zwykle proszę o trzymanie kciuków, strasznie mi to pomaga

Buziak:*

 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.