Strasznie długo tutaj nie pisałam......Troszkę się pogubiłam ostatnimi czasy, wszystko szło ładnie, pięknie ( jeśli można nazwać tak moją sytuacje), no bynajmniej miałam ustabilizowaną wagę, i kwestię jedzenia...W połowie września..jakoś tak coraz bardziej brakowało mi czasu, i z moich 4 treningów tygodniowo przestałam ćwiczyć w ogóle...Trwało to do 1 listopada, obwody jakoś minimalnie się powiększyły przez te 1,5 miesiąca, ale ogólnie nie było tragedii. I nagle 1 listopada kiedy wróciliśmy wieczorem z grobów, coś mi odwaliło i rzuciłam się na słodycze....to był mój pierwszy napad od 3 lat....kompuls, nazwijmy rzeczy po imieniu...bo kilka tys. kcal zjedzone praktycznie na raz to nie jest zwykłe obżarstwo.
Pomyślałam "ok nic się nie stało, za tydz, może za 2 tyg., wszystko samo się ustabilizuje, nawet nie będzie po tym śladu" i pewnie tak by było gdybym nie miała kolejnego napadu i kolejnego......Potem małe otrzeźwienie na 2-3 dni i znowu powtórka...robienie zakupów słodyczowych na mieście, i powrót do domu z myślą ze się obeżre.....
Jeszcze niedawno miałam w udzie 48cm, teraz już 55..., najgorsza jest obawa przed komentarzami mojej rodziny...potrafią być okrutni, oni nie rozumieją moich problemów nigdy ich nie rozumieli, a wczoraj już mój braciszek lekko mi przygadał ze mam drugą brodę.
Teraz znowu chodzą za mną myśli, że po co mam się katować? skoro za 2 tyg. święta, może sobie odpuszczę?
Ale od razu włączam czerwoną lampeczkę i racjonalne myślenie--- przecież 2 tyg. to sporo czasu i napewno jeśli odpuszcze to Boże Narodzenie przywitam z kolejnymi kilogramami na plusie, więc może lepiej zacząć treningi i racjonalne odżywianie bez objadania? Bo przecież to tylko kolejna wymówka, bo po świętach powiem sobie "przecież niedługo sylwester, więc może jeszcze odpuszcze a od nowego roku zaczne", pierwsze dni stycznia pewnie będe odkładać na "od jutra", a potem zostanie mi tylko kilka dni i 19 moje urodziny, więc kolejny powód, żeby odpuścić, potem znowu powtórka ciągłe "od jutra" , a 5 luty to kolejna impreza, potem pewnie tłusty czwartek itd, itd, i tym sposobem obudze się w czerwcu z 15 kg na plusie.
Także dosyć tego, zaczynam już teraz! za chwile północ, tak więc rano wstaje i robie trening, (planuje Insanity, akurat idealnie bo plan ćwiczeń zaczyna sie od poniedziałku), dieta 1800kcal, czyli ta na której do tej pory utrzymywałam wagę (nie chce nic obcinać bo pewnie wpadłabym w jeszcze wieksze kompulsy), W święta planuje malutką dyspense czyli bilans kcal do 2500kcal. Mam nadzieje że szybko wróce do dawnego rozmiaru, a do tego czasu uda mi się przed rodziną jakoś zamaskować, moje udziska, brzuch i drugą brodę;( dlaczego te kg, nie mogły mi wejść w cycki, których praktycznie nie mam?;(