Koszmar- tak jednym słowem mogę określić ostatnie dwa dni. Kalorycznie nie było tragedi bo bilans z 1 dnia to ok. 1800kcal, a 2 dnia lekko ponad 1900kcal także mysle że jest calkiem ok, ale cała reszta ....szkoda gadać...Ciągłe nerwy, awantury, moje łzy.....do tego niezbyt mile widzianie goscie pierwszego dnia, i pomysł mojej mamy, żebyśmy drugiego dnia odwiedzili babcię....Chyba nie musze pisać że nic tam nie jadłam.....
Żeby tego było mało zgubiłam kolczyka. Nie wiem gdzie jest, nie wiem w którym momencie się odpiał. Jesli nie znajde go w domu, na podwórku czy w samochodzie......to zosaje mi jeszcze wieś oddalona o 50km od mojego miejsca zamieszkania.....jednym słowem moge się z nim juz pożegnać....Moje ulubione kolczyki....
Zostało trochę jedzenia swiątecznego, ale ja dzisiaj wracam juz do swojej normy, czyli manno owsianka na śniadanie, twaróg na podwieczorek, chleb zytni na kolację. Do tego wybieram się dzisiaj po obiedzie na rower bo od soboty nie byłam, a w każdym tyg. staram się robić minimum 4-5 dni treningowych.
Pixi18182
22 kwietnia 2014, 15:59Ajj te świąteczne żarcie :/ Ale już po , także głowa do góry :)
angelisia69
22 kwietnia 2014, 13:12No ja tez sie ciesze ze juz po,choc nie mialam zadnej presji ze strony rodziny,bo na szczescie mieszkam sama,ale i tak lepiej sie juz czuje.No coz z naszym ED ciezko przetrwac swieta :/