.....wrocilam i jestem....od zawsze mowilam, ze nie lubie Londynu i nic sie w tej materii nie zmienilo....nie potrafie dostrzec piekna w tym miescie....moze powodem jest to, ze kojarzy mi sie z trudnymi poczatkami mojej emigracji......a moze zupelnie cos innego....nie wiem i nie chce dociekac....pewne jest tylko jedno, ze za zadne skarby nie chcialabym tam mieszkac.....
....niewatpliwym atutem tego miasta jest to, ze mozna znalezc fajne miejsca do praktycznej nauki fotkowania....takie jak to dla przykladu :)
....albo fajne obiekty nieruchome :P:P
....sobota uplynela pod znakiem konwencji i niezliczonej ilosci fajnych rozmow z ciekawymi ludzmi....obawialam sie, ze bede znudzona, ale te obawy byly zupelnie bezpodstawne....wisienka na torcie bylo spotkanie z wieloletnia przyjaciolka Ceza a jednoczesnie autorka ponizszego poradnika.....pstryknelam fotke na pamiatke przekazania egzemplarza z dedykacja na rece mojego C :))
....w niedziele ucieklismy od zgielku miasta i wyladowalismy w Kencie....a moze East Sussex ( nie wiem dokladnie ) na zamku Bodiam....uwielbiam takie miejsca....wohoooo!!!
.....trzy dni minely jak kilka godzin i znowu jestem w domku....dietowo bez zastrzezen....nauczylam sie juz radzic sobie poza domem wiec nie ma tragedii.....jak sie chce to i na samych owocach mozna przezyc te kilka dni.....z ruszaniem jestem troche na bakier, ale postaram sie wszystko nadrobic.....
pozdrowienia dla wszystkich dietujacych i nie.....:P:P