Kurde! Ciężko mi utrzymać dyscyplinę. Wczoraj caly dzień byłam poza domem i myślalam że to pomoże mi ograniczyć posiłki i zapomnieć o słodyczach. Zwykle to pomaga. Jak człowiek jest zajęty to czasami nawet zapomina o jedzeniu. Ale NIE! Nie za mną te numery! Co prawda w trakcie dnia nie było źle. Nawet potrafiłam zrezygnować z kupnego obiadu w przydrożnym barze na rzecz przygotowanego wcześniej posiłku w podróżnym pudełku. Problem w tym, że cały czas pamiętałam o budyniu, który został w lodówce. No i o krokietach, które mialy być na jutrzejszy obiad. Więc można powiedzieć, że wieczór minął pod flagą obżarstwa! Niedobra jestem. Sama biczuję się za grzechy. Za to, że nie potrafiłam zapomnieć i oprzeć się temu krokietowi zadałam sobie karę - zjeść budyń. No i się stało. Teraz żałuję i już kombinuję aby za karę zjeść jeszcze przed obiadem pyszną czekoladkę, która przyjechała ze mną z Austrii w majowy weekend (cud, że jeszcze coś jest).
I ŚNIADANIE 700 kcal
jogurt do picia, chleb z twarogiem, szczypiorkiem, rzodkiewką i śmietaną, herbata z cukrem
II ŚNIADANIE 200 kcal
kiełbaski jako przekąska w samochodzie, wciągają jak czipsy albo paluszki i są strasznie słone. Wcale mi nie smakowały ale po pierwszej małej kiełbasce reszta poleciała szybciutko za nią.
OBIAD 700 kcal
ryż z jabłkami, sok pomarańczowy
PODWIECZOREK 400 kcal
ryż z jabłkami
KOLACJA 1200 kcal
sprzątanie lodówki: krokiet z kapustą i grzybami, budyń, biały ser ze szczypiorkiem, rzodkiewką
i śmietaną, likier czekoladowy
RAZEM 3200 kcal !!!!!!!!!!!
tak źle to jeszcze nie było!
Ach, zapomniałam o tym, że wczorajsza kara zawierała jeszcze pyszny, czekoladowy, pieruńsko słodki likierek. Nie wiem czy nie będę musiała dziś wieczorem powtórzyć tej kary, bo jestem bardzo oporną uczennicą i jedna kara to dla mnie za mało. A grzeszków mam na sumieniu troszeczkę, to powód do kary się znajdzie!