Dzisiaj zdałam sobie sprawę, że jestem uzależniona od codziennego stawania na wadze.Nie chodzi nawet o to czy schudłam..Mam taki nawyk , że codziennie rano po przebudzeniu muszę stanąć na wadze i sprawdzić wagę..
Niby nic w tym złego, ale jedziemy jutro do Bukowiny w góry i przez myśl mi przyszło , aby do walizki wsadzić wagę
Głupie , bo przecież nie jedziemy tam na miesiąc, tylko 5 dni.
Ćwiczenia nieźle, chociaż znów bolą mnie łydki i stopy.
Z dietą mniej różowo, bo do 15 jak jestem w pracy to się pilnuje. Jem zdrowo i małe porcje.Ale popuszczam pasa jak przychodzę do domu.Ja wegetarianka od 3 dni nie mogę oprzeć się kanapce ze smalcem .To jest silniejsze ode mnie.Ale na szczęście wczoraj dojadłam resztę tego nieszczęsnego tłuszczu i nie kupię go więcej przez następne lata.
Grzeszków było więcej np.lody i ku mojemu ogromnemu zdziwieniu dziś spadek wagi .Dzisiaj jest 99,3. Czyli poniedziałku spadło 1,2kg.
Dziwne to bo jak pilnowałam naprawdę diety, jadłam mało bardzo mało to waga stała w miejscu jak zaczarowana.
Tak jak pisałam jutro wyjazd w góry i mam nadzieję , że pogoda dopiszę i , ze zdobędziemy parę szczytów