upalnie...
W domu ścielenie łóżka wywołuje lawinę potu...
Na dworze nie lepiej, w grę wchodzi powolny marsz...
I jak tu robić cokolwiek dla swojej sylwetki?
Źle znoszę upały - rozszerzone naczynka stają się jeszcze bardziej widoczne, nogi spuchnięte, choroba skóry atakuje ze zdwojoną siłą, skórą pęka przesuszona, kremy spływają...
Ratunku!
bólowo...
Kolejny atak bólu.... już nie mam wątpliwości co robi mi krzywdę - JOGURT NATURALNY ZJEDZONY JAKO PIERWSZY POSIŁEK!
I
to nie chodzi o sam nabiał! Jogurty owocowe są ok. (I chodzi tylko o
jedzenie go na czczo - jak np. dzień wcześniej zrobiłam z niego sos do
placków cukiniowych - i było ok). Dziwna sprawa, ból był ataki, że się
skręcałam i poszłam do domu. Po kilku godzinach na bułkach przeszło.
Teraz czuję że jest podrażniony (jak ostatnio) więc pewnie będzie
reagował na różne rzeczy, ale wiem co go wywołało (sprawdzałam to już kilka razy). Na moim tropie podejrzeń jest też musli , a tam owoce
goi... ale nie wiem. Chyba raczej jogurt. Wolę taka wersję, wykluczenia
jakiegoś produktu, niż wariant odstawienia fasoli i innych - po których
(nie licząc stanu podrażnienia) czuję się ok.
Tak czy inaczej - działam. Chwilowo tylko na diecie bułczanej...
sierpień...
Jak to już? A chudnięcie do lata? A bikini?
A wyjazdy nad wodę?
A krótkie, chociaż krótsze spódniczki?
A, a, a...?
Zawstydzona własnym ciałem chowam się pod szczelnym płaszczem pięknych, owszem, choć obszernych spódnic.
Obiecanki cacanki i rok w rok to samo...
Heh, właściwie z roku na rok gorzej.
Na liczniku 79,5 - masakra...
Wyjadłam resztki tortu i innych pourodzinowych smakołyków (no prawie).
Muszę, chcę znów stanąć na starcie. Nie chcę cudów - a do osiągnięcia rezultatów wystarczy trochę, powtarzam trochę - systematyczności.
3 kilo na miesiąc...
79,5 na 64 = 15,5 kilograma do zrzutu...
Podzielić przez 3 kg miesięcznie = 5 miesięcy pracy nad sobą...
Akurat by na sylwestra zobaczyć wymarzoną cyfrę...
Jak to wszystko ładnie wygląda zapisane...
Prawie pół roku walki ze sobą...
Ze słabościami, z napadami głodu...z pokusami...
I jak tu się nie dziwić, że tyle osób wybiera diety cud.
Jestem jednak realistką - i wybieram zdrowie. Szlaban na słodkie i ruch - od tego zacznę!
tydzień do uropu
hm.... to prawda z tą głodówką. Osobiście znam osobę, która potrzebowała operacji - ale miała przed nią zrzucić parę kilogramów i się oczyścić. Oczyszczanie (za pomocą głodówek, a potem diety bardzo light) dało taki efekt, że operacja nie była konieczna :)
Coś w tym jest, ale czy ja mam na tyle silną wolę/ochotę itd?
Na dziś ból ustąpił (piszę to już któryś raz, o bym znowu nie zapeszyła). USG wykazało, że wszystko prawidłowo. Tylko do jamy żołądka i jelit nie da się zajrzeć w ten sposób, więc tam musi tkwić przyczyna. Może faktycznie małe oczyszczenie?
Pytałam pani doktor o dietę wege, nie widziała przeszkód - a wręcz przeciwnie.
Na wadze masakryczne 79,5 brrrrrrrrrrrrrr
Trzeba się rozruszać.
2 jabłka 140, marcheweczki 20 = 160
jogurt pitny 200
cdn...
2 tygodnie do urlopu
lekkostrawnie = białe pieczywo które nie syci, warzywa duszone o wysoki IG, podobnie biały ryż i takie tam...
Na wadze 78,4
Innymi słowy rośnie.
Co chwila po czymś czuję się tak sobie.
Hm, nie próbowałam jedynie jeść białka "zwierzęcego" może jaja i ryby przejdą przez przewód pokarmowy bez sensacji? Nie są raczej lekkostrawne, ale może u mnie wcale nie o to chodzi - może nie wywołają reakcji nietolerancji laktozy... Może i w tym tkwi problem....
jajo 100, sałata zielona
jajo 100, sałata zielona
łosoś z grilla ok 450, pomidor 50 = 500
cdn...
3 tygodnie do urlopu
Łykam leki, ból niestety pojawia się nadal - falowo. Dalej zbieram powietrze i pompuję się jak balon... to w sumie mam od X czasu,ale zaczęło mnie to niepokoić dopiero ze zwiększonym bólem.
Dieta z lekkostrawnej na jeszcze lżejszą, zupełnie nie wpłynęła na poprawę jakości życia...
Białe pieczywko dorzuciło jedynie paręset gramów wagi...
78,1Kicham to, wracam do moich marchewek.
USG za 2 tygodnie. Może się czegoś dowiem.
Edit:
Co do jedzenia, poległam wczoraj na całej linii...
Ale wcale nie
przez obżarstwo, tylko przez ból. Tym razem jakby bezpośrednio po
zjedzeniu jogurtu naturalnego. Myślałam, że nie wstanę od stołu. Potem musiałam się zwolnić z pracy i przeleżałam w domu zajadając się białymi
bułkami ech...
Czy to możliwe, żeby tak nagle pojawiła się u mnie nietolerancja laktozy? Dziwne te dolegliwości, nie ogarniam...
A potem, ponieważ doradzono mi nie jeść surowych owoców - z truskawek które chciałam zjeść na świeżo - upiekłam ciasto...
Po nim mnie już nic nie bolało
Ale ładna mi taka dieta - lekkostrawna! Pfff Będę jeszcze grubsza - to nie dla mnie!
jogurt naturalny 100
marchewki 20, jabłko 70 = 90
zupa cukiniowa 150bułka, bułka, bułka
ciasto z truskawkami
makaron z brokułami
3 tygodnie i 5 dni do urlopu
Ból wrócił wczoraj...
Dziś go nie ma - ale wizyta u internisty zaklepana.
Stopuję jedzenie owoców i warzyw - zmniejszam dawki jogurtu. Mam wrażenie, że to nasila ból...
chleb vitalny z białym 200, banan 100 = 300
chleb żytni z pp z białym = 160
cdn...
cicho sza
... bólu brak?
Niestety musze "posprzątać" lodówkę: ananas dojrzał do zjedzenia, ukochany bób już ugotowany. Mam jednak nadzieję, że to mi nie zaszkodzi. Wczoraj działałam u babci w ogrodzie i co tu dużo mówić - jadłam różnie - a brzuszek, a raczej "organ" jakiś, bo nie żołądek - grzeczny. Może jednak tydzień "truskawkowy" tak na mnie podziałał - może zaostrzyła mi się alergia (albo ta skórna przekształciła w pokarmową?). Licho wie - grunt, że jest lepiej :) Ale muszę jeść więcej białka, a nie same warzywa i owoce, bo ostatnio chyba z nimi przesadzam...
jogurt naturalny 100, musli hand made 100 = 200
ananas świeży - ok 160
naleśnik ze szpinakiem 200
młode ziemniaki (2 szt.) 70 i kotleciki sojowe 150, pomidor 30 = 250
banan 100
razowiec ok 400
1310 kcal
a ból wrócił i to potężny...
w trakcie jedzenia jogurtu naturalnego...
jutro idę do lekarza...
cdn...
duo urlopu został miesiąc...
Przyznam się - cały ubiegły tydzień walczyłam z silnym bólem brzucha. Nie, to nie @, nie to nie sprawy żołądkowe. Objawy pasowały mi na woreczek czy coś...
Obiecałam sama sobie, że pójdę do lekarza jak mi nie przejdzie do poniedziałku.
Oto i poniedziałek, a ból uśpiony...
Do lekarza nie idę - czekam na obrót spraw.
Zaraz mi ktoś urwie za to głowę, ale.... wyjaśniam:
Luby nie tak dawno był u naszej pani doktor z bólami brzucha. Najpierw sam antybiotyk, kolejna wizyta, już prywatna znów antybiotyk - USG- i dalej nic nie widziała.
Kolejna - i wreszcie skierowanie do gastrologa.
Gastrolog - tylko wypisał skierowania na gastroskopię i kolonoskopię. I nawet nie chciał dwóch słów zamienić, bez badań on nic nie powie. (Co racja to racja - ale żeby aż tak?)
Czy ja chcę być tak leczona? NIE!!!
Postaram się coś zmienić w diecie... może przeginałam z surowymi owocami?
A może generalnie z "wydymającymi" warzywami?
Truskawki, bób, czereśnie - "święta" czerwcowo-lipcowa trójca...
Może czas jeść ociupinkę więcej białka...
No i poszukam jakiś badań do samodzielnego zrobienia bez skierowania, helikobakter i tak nie nie refundują....
Zobaczymy....
jogurt naturalny 100, musli hand made 50 = 150
cdn...
4 tygodnie i 3 dni
Dlaczego waga z początkowego spadku na 76,8 wskoczyła na 77,5 i mnie wkurza od 2 dni?
Dieta ok, ruch jest, wrrr.
kawa czarna, jogurt biały + własne musli = 200
marchewki, jabłuszko = 100
kalafior 150
cdn...