ktoś to jeszcze pamięta? Nie, nie porę roku - tylko rosyjskie czytanki i wierszyki
Oczywiście - mamy jeszcze LATO - ale ulewny deszcz w połączeniu z 11 stopniami na termometrze nie pozawala dać innego odczucia. To dziwne, ale jesień w jakiś tajemniczy sposób mnie mobilizuje... Często bywało, że zaczynałam biegać w tym okresie czy intensywnie chodzić na basen... Hm, a może to taka podświadoma walka z marazmem, chandrą czy hipotetyczną deprechą? Coś w tym chyba jest.
Tak czy inaczej - ta jesień - nie będzie inna. Znów czuję nieodpartą ochotę wprowadzenia zmian w swoje życie. Ja chcę, bo tak naprawdę lubię się ruszać, jeść zdrowo i czuć się lekko. Czasem tylko o tym zapominam...
W planie jest więc basen, spacery, rowery i ćwiczenia domowe (w tym stepper i rower). Naprzemiennie, dowolnie, tak żeby sprawiało mi to radość, a nie udrękę. Oczywiście min 1 h intensywnych ćwiczeń dziennie (jak spacer to min 2-3 h, na krótsze nie chodzę).
Jedzenie - standardowo - zdrowo i bez obżarstwa. Zmienię tylko jedną rzecz, do której chyba w końcu dojrzałam. Śniadania nie będą owocowo-warzywne, 100 kaloriowe, śmiesznie mało sycące. Razowe pieczywko + dodatki pod kontrolą. Ostatnio okazało się, że po takich dwóch śniadankach idąc na obiad nie mdlałam z głodu i nie napychałam się byle-czym przed posiłkiem! Eureka głupia babo!
Oby zmieniło się tylko jedno... słomiany zapał, w sensowny nawyk!
Proszę o kopa i kciuki!
Waga: równe dwa bałwany
Menu:
bułka ziarnista 160, 2 plasterki Hochlanda z chrzanem mmm ale odkrycie - pycha! 100, 1/2 pomidora 20 = 280
jogurt pitny (300 g) = 200
woda z sokiem 50
2 gały lodów 250, kawa z mlekiem 40 = 290
chiński makaron (50 g) z warzywami (cukinia, brokuł, pomidorki, papryka, marchew) duszone - 180 + 240 = 420
sok porzeczkowy 100
1340 kcal
cdn...
ale potem jedzenie u rodziców nieskoordynowane
bez sensu
ruch: 3 h "biegania" w pracy + 2 h intensywny i pod wiatr - rowerek + godzina łazikowania po lesie