powoli sie zaczynam czuc jak prawdziwa ja:). wstalam dzisiaj o 7, i pomyslalam sobie, nie zaszkodzi sprobowac, i pobiegalam w miejscu 20 min, od razu po wstaniu, jak za dawnych czasow:) gardlo mnie boli, wiec nie ma mowy o bieganiu na zewnatrz badz o basenie dzisiaj, to sobie pobiegalam w domu. od razu mi sie lepiej zrobilo, nawet humor mi sie poprawil.:) chcialabym miec bieznie w domku.. :D jeszcze potem zrobie 10 min na brzuch albo nogi, zobacze. wczoraj sie niezle zmeczylam cwiczeniami:) powolutju zaczynam sie podnosic. od soboty nie bylo nawet wpadek i nie jadlam za duzo, sama sie zdziwilam. ale nie mam zaiaru sie chwalic zanim nie zaczna spadac kg i nie osiagne wreszcie sukcesu, znaczy nieobzerania sie.
za oknem slonce, ale i tak pada snieg.. nie wiedzielam ze tak moze byc:) za 2 godzinki jade na uczelnie, musze jeszcze dopracowac moje hiszpanske przemowienie.. :P wreszcie wrocila do mnie energia, jednak bieganie duzo mi daje, nie poddam sie! z uczelnie potem do bibliotek, bede szukac ksiazek o historii literatury hispanoamerykanskiej, praca na piatek. a potem juz prawie koniec!!!! "tylko" egzamin koncowy, rzadnych prac itp. super, nie moge sie juz doczekac:)) konca, znaczy sie. juz za 2 tygodnie i 2 dni lece do Polski!!! ale szybko ten czas leci... okej, zycze wam milego dnia, nie dajcie sie pokusom. trzymajcie sie cieplo!
jedzenie:
1. owsianka z jogurtem nat, banan, pestki dyni, cynamon, herbata
2. 2 wasy z wedlina i keczupem, biala herbata
3. jajecznica z 2 jaj, 2 wasy z serem zoltym
4. jablko
5. banan
cwiczenia: 20 min biegania, 10 min na nogi, rozciaganie